5 marca 2020 12:22

Denis Urubko o polskim himalaizmie: „wiele słów, wiele wymówek”

Denis Urubko w obszernym tekście, opublikowanym na russianclimb.com, opowiedział o swej wersji „zakończenia” kariery, ale także dokonał dość bezwzględnej diagnozy obecnego stanu polskiego himalaizmu.

Denis Urubko w bazie pod Broad Peak (fot. FB Denis Urubko)

Denis Urubko w bazie pod Broad Peak (fot. FB Denis Urubko)

Zacznijmy lżej. Jak wiemy, Urubko po nieudanej samotnej i dramatycznej akcji na Broad Peaku ogłosił koniec kariery himalajskiej, ale wydaje się, że jest to koniec specyficzny:

Nie ma dla mnie nic ostatecznego. Wręcz przeciwnie. Wszystko, co robię w górach, jest zmienne. Taktyka, technika i styl wspinaczki. Jedynie cel pozostaje stały. Dlatego nikt nie powinien być zaskoczony, jeśli pojawię się w Himalajach raz czy dwa. Na przykład: dlaczego nie pobić rekordu Juanito Ojarzabail i nie wspiąć się na Cho Oyu cztery razy w sezonie?

Wróćmy do mniej zabawnej części. Diagnoza tego świetnego wspinacza, odnosząca się do kondycji polskiego himalaizmu, jest dość bezwzględna. Warto przy tym zaznaczyć, że z wypowiedzi tego urodzonego w Rosji, a posiadającego także polskie obywatelstwo, himalaisty wynika, że także czuje się jego częścią:

Jest mi smutno z powodu ludzi, którzy kłamią przed, w trakcie i po wyprawie. Spędzić trzy miesiące w zespole pełnym słabych, podstępnych i leniwych wspinaczy. Wolałbym odmówić. W zespole na K2 było trzech lub czterech dobrych alpinistów. Byli to Marcin, Adam, Rafał i młody Maciej. Ale działanie było niemożliwe w związku z mizerią innych członków, kierownictwo nie było w stanie nic zrobić. W ostatnich latach prawie nie widzieliśmy prawdziwie polskiego stylu na wysokich szczytach. Tak, jest Andrzej Bargiel. Cenię jego dokonania, ale to coś innego niż sportowy alpinizm.

Wiele słów, wiele wymówek to realna codzienność. Wiele słów o heroicznej przeszłości – Cichy, Kukuczka, Kurtyka i inni, ale współczesna generacja nie jest gotowa na sportowy alpinizm wysokościowy. Ostatnie sukcesy? Piotr Morawski (zimą na Shishapangmę) i moja nowa droga na Gasherbrum II. Nie za dużo prawda? Na wypadek gdybym o czymś zapomniał, wybaczycie, proszę?

Otwarte pozostaje pytanie, czy ten dość skrótowy opis możliwości polskich himalaistów nie odbiega od realiów. Wiemy, że wielkim i nośnym medialnie celem Polskiego Himalaizmu Zimowego jest wejście na K2, ostatni szczyt, który pozostał niezdobyty w okresie zimy kalendarzowej. Polska wyprawa, o której wspomina wyżej Urubko, odbyła się zimą 2017/2018. Kolejna miała wyruszyć tej zimy, jednak została odwołana.  Piotr Tomala, kierownik programu, w 2019 roku w odpowiedzi na pytanie o powody jej odłożenia mówił:

Głównym powodem jest skład. Nie ma w tej chwili wystarczającej liczby doświadczonych wspinaczy, którzy mogliby pojechać najbliższej zimy na K2 – zespołu, który pozwoliłby realnie myśleć o przeprowadzeniu ataku szczytowego.

Czy zorganizowane ostatnio wyprawy PHZ, także zimowe, jak ta na Batura Sar, zmieniły ten stan? Dla przypomnienia lista wypraw w góry wysokie z ostatnich kilku lat:

Denis Urubko, kończąc surową ocenę kondycji polskiego himalaizmu, dodaje:

Mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni. Polacy mają duże szanse na zimowe wejścia na Broad Peak, Gasherbrum I i K2.

Jak widać Denis konsekwentnie forsuje koncepcję zimy trwającej od grudnia do końca lutego. Skutkiem takiego podejścia jest nieuznanie jako zimowych polskich wejść na Broad Peak (5 marca 2013, dzisiaj rocznica!) czy Gasherbrum I (9 marca 2012).

Źródło: russianclimb.com




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Disek Lenisek [14]
    Zastanawiałem się czy skomentować te wszystkie rewelacje, ale życzliwi mi…

    5-03-2020
    Chmielu