3 lutego 2020 20:06

Psychodeliczne „Halucynacje” zespołu Czech-Jabłoński-Kimel, czyli nowa droga na Pośrednim Gerlachu

16 stycznia, jeszcze przed pokonaniem tatrzańskiej łańcuchówki, Michał Czech Wadim Jabłoński oraz Maciej Kimel (wszyscy KW Sakwa i Grupa Młodzieżowa PZA) wytyczyli nową drogę w masywie Gerlacha. Powstały Halucynacje (M6+, 650 m). Poniżej relacja Wadima Jabłońskiego.

Kofola Team Extended (fot. arch. Maciej Kimel)

***

Oprócz łańcuchówki w trakcie naszej „słowackiej emigracji” działo się wiele ciekawych rzeczy. Na tydzień przed wyruszeniem na Trylogię Tatrzańską udało nam się poprowadzić nową drogę w masywie Gerlacha. Droga ta była dla mnie i Michała (Czecha – red.) zakończeniem ciekawej historii o zabarwieniu psychodelicznym :).

Dwa lata temu

Dwa lata temu pewnego styczniowego wieczora, w znanym krakowskim stylu non-stop „w piątek po robocie”, postanowiliśmy uderzyć na północną ścianę Krywania. Na parking dojechaliśmy ok. 2 w nocy. Po kilkudziesięciu minutach podejścia okazało się, że rozmiękłe śniegi uniemożliwią nam osiągnięcie Doliny Niewcyrki. Szybka decyzja – idziemy do łatwo dostępnej, wysoko położonej doliny, żeby wspiąć się na coś lekkiego i wrócić szybko do domu. Wybór pada na Stanisławskiego na wschodniej ścianie Pośredniego Gerlacha. Szybko pobieramy topo i po nieprzespanej nocy, ok. 7 rano trafiamy pod ścianę.

W tym miejscu chcemy podziękować koledze Damianowi Granowskiemu, bo bez jego udziału cała ta historia nie miałaby miejsca. Do dzisiaj trwa spór, czy to my nie umiemy czytać topo, czy Damian nie umie go robić ;). Mając do dyspozycji jeden naprędce pobrany obrazek, gubimy Drogę Stanisławskiego po 3 wyciągach i lądujemy w terenie na prawo od oryginalnej linii.

Warun jest wybitnie „szkocki”. Ściana jest zalepiona śniegiem, a każdy metr wspinania wymaga czyszczenia skały. Wieje silny wiatr, a temperatura wcale nie jest dodatnia, tak jak na podejściu do Niewcyrki. Wprost przeciwnie, strasznie piździ. Nie mamy pojęcia, gdzie jesteśmy i gdzie mamy iść. W środku ściany robimy krótki zjazd na półki, które – jak nam się wydaje – są łatwym zachodem wyprowadzającym do Żlebu Darmstädtera. Żlebem moglibyśmy bezpiecznie się wycofać i pokornie wrócić do domu. Nic bardziej mylnego – owe półki okazują się zasypanymi luźnym śniegiem płytami. Śnieg niebezpiecznie osypuje się i pęka, a raki drą o stromy, granitowy rajbung. Na domiar złego asekuracja nie istnieje, a w razie błędu fakt, że jesteśmy związani, gwarantuje wyłącznie to, że w piekle spotkamy się w komplecie.

Przygoda z 2018 roku – szkocki warun w kominach gdzieś w środku ściany (fot. Michał Czech)

Nadal szkocki warun… jeszcze na „Drodze Stanisławskiego” (fot. Michał Czech)

Ściemnia się, a my trawersujemy półki niczym saper na koreańskim pograniczu. Trzymając nerwy na postronkach, cudem spier**lamy w zacięcia powyżej naszej pułapki. Może i jest trudniej, ale przynajmniej jest jakaś asekuracja. Nigdy w życiu nie robiłem w górach czegoś bardziej niebezpiecznego i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał.

Jakie jest nasze zdumienie, gdy okazuje się, że jesteśmy ledwie w połowie ściany. Analiza wskazuje, że najszybsza droga do Krakowa prowadzi przez grań, a my musimy wydzierać ścianie kolejne metry. I tak spędzamy następne długie godziny tego romantycznego wieczora – osypujące się śniegi, kolejne metry nieasekurowalnych płyt, błądzenie po ciemku w totalnie nieznanym terenie. Zimno, wieje, ogólnie jest do dupy. Około północy docieramy na grań w Wyżnich Gerlachowskich Wrótkach. Stąd już tylko na dół… Jednak zejście Batyżowieckim Żlebem również nas nie oszczędza i postanawia spuścić kolejny wpie**ol.  800 m stromego, twardego lodu, który musimy zewspinywać, doprowadza nasze łydki na skraj zniszczenia, a umysły do granic deprawacji.

Wspinanie, 2018 (fot. Michał Czech)

To nasza druga noc bez spania. Na autopilocie osiągamy Dolinę Batyżowiecką. Tu emocje opadają, ale wciąż czeka nas 10 km zejścia na parking. Człapiemy przez przysypane rozmiękłym śniegiem, niekończące się morze kosówek. Co rusz zapadamy się po jaja, przysypiamy i przewracamy się.

Ekstremalne zmęczenie, odwodnienie, brak snu i zanik adrenaliny w naszych żyłach uruchamia demony, których kompletnie się nie spodziewaliśmy. Zaczynamy słyszeć głosy. Po chwili pojawia się zapach jedzenia, a gwiazdy zaczynają falować na nieboskłonie. Docieramy na asfalt, gdzie monotonia potęguje psychodelę. Co chwilę widzę wiaty i przystanki dla turystów, które po bliższej analizie rozpływają się w powietrzu. Michał widzi jakieś zwierzęta i postacie. Chcę już iść spać na asfalcie, ale Michał każe mi iść dalej. W naszych głowach pojawia się jakiś narkotyczny trans, tylko że zamiast brać zakazane substancje – jak porządni studenci, zdecydowaliśmy się go wywołać wycieczką w góry.

O 5 rano docieramy do auta. 24 godziny akcji górskiej. 46 godzin bez snu.  Padamy w ubraniach na fotele i zasypiamy…

***

Styczeń 2020

Po powrocie do domu i analizie zdjęć ściany okazuje się, że przypadkowo weszliśmy w dziewiczy teren, którym nie biegnie żadna droga. Właśnie wtedy zapada decyzja o powrocie i poprowadzeniu nowej, całkowicie niezależnej linii. Decyzja musiała jednak poczekać na swój moment. Po przeprowadzce na Słowację, 16 stycznia 2020 roku, nasz zespół wzmocniony o Maćka Kimela znów trafia do Doliny Wielickiej. Jesteśmy gotowi na wszystko.

Żywcowanie dolnego progu po trawach (fot. Maciej Kimel)

Dolne zacięcie – trudności V (fot. Michał Czech)

Pierwsze metry dwójkowych traw pokonujemy na żywca. Warunki są wyśmienite – żleby są wybetonowane, a my sukcesywnie i bezproblemowo napieramy do góry po wymarzonych firnach i styropianach.

Boulder w zwieńczeniu dolnego żlebu (fot. Maciej Kimel)

Betony i firny (fot. Wadim Jabłoński)

Im wyżej, tym teren robi się trudniejszy. Ale tym razem pokonywanie go to czysta przyjemność. Z uśmiechami na twarzach przecinamy „półki” po polewie ze skrzypiącego pod rakami śniegu. Nie ma mowy o strachu. W górnej części drogi wchodzimy w trójkątny bastion, gdzie 2 wyciągi wspinania w wyśmienitych zacięciach z lodowymi nitkami stanowią crème de la crème naszej drogi.

Pierwszy wyciąg w trójkątnym bastionie (M6-). Dojście pod okapy po lodowych nitkach (fot. Wadim Jabłoński)

Start w drugi kluczowy wyciąg w bastionie M6+ (fot. Wadim Jabłoński)

Drugi kluczowy wyciąg w bastionie (M6+) – kluczowe zacięcie (fot. Maciej Kimel)

Po 10 godzinach wspinania wchodzimy na Wyżnie Gerlachowskie Wrótka, skąd w 10 minut osiągamy wierzchołek Gerlacha.

Dojście na Wyżnie Gerlachowskie Wrótka (fot. Maciej Kimel)

Światła Popradu pięknie rozświetlają horyzont, a gwiazdy tańczą nad głowami. Nie wieje, jest przyjemnie. Delektując się chwilą, schodzimy Batyżowieckim Żlebem. Żleb tym razem jest przyjemnie miękki i pokonujemy go w kilkanaście minut. Może trzeba było przeżyć najpierw piekło, żeby potem znaleźć się we wspinaczkowym niebie? Gerlach odwdzięczył się nam z nawiązką. Jesteśmy kwita.

Światła Popradu i rozgwieżdżone niebo widoczne z wierzchołka Gerlacha (fot. Maciej Kimel)

Mówi się, że najlepszy alpinista to ten z krótką pamięcią. Przez dwa lata z utęsknieniem szukamy podobnych psychodelicznych wrażeń w wielu górach świata. Chcemy, aby dawne demony i magiczne wizje powróciły. Bezskutecznie. Musimy zacząć licytować wyżej i wyżej. „Ej Michał, myślałeś, żeby przejść w ciągu północną Kieżmara, Ganku i Mięgusza”? Ale to już inna historia… :).

Wadim Jabłoński

***

Droga znajduje się na wschodniej ścianie Pośredniego Gerlacha i kończy się na Wyżnich Gerlachowskich Wrótkach, skąd w 5-10 min można osiągnąć wierzchołek Gerlacha.

Schemat drogi “Halucynacje” na Pośrednim Gerlachu (opracowanie i konsultacje historyczne Grzegorz Folta)

Halucynacje, M6+, 650 m.
Pierwsze przejście: Wadim Jabłoński, Michał Czech, Maciej Kimel, 16.01.2020, 10 godz.

Droga w dolnej części najprawdopodobniej wiedzie żlebem ze starej słowackiej drogi Jílek-Sláma, a u góry, tuż przed przełączką, “spotyka się” z Kienastem. Główne trudności od odbicia w wyciąg M5 do wyjścia z bastionu to najprawdopodobniej dziewiczy teren (w jednym miejscu zetknięcie ze Stanisławskim).

Sponsorzy: Michał Czech (Apriside, Scarpa, Grivel), Wadim Jabłoński (Apriside, EliteClimb)




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum