Mount Everest: akcja trwa, szanse maleją
Na najwyższej górze świata działają tej zimy dwie wyprawy. Drogą normalną wspina się zespół dowodzony przez Alexa Txikona, a Żebrem Zachodnim stara się wejść Jost Kobusch. Dzień po 40. rocznicy pierwszego zimowego wejścia na Mount Everest przedstawiamy aktualną sytuację na Evereście.
***
Alex Txikon: Mount Everest drogą normalną
Bask napisał wczoraj:
Jesteśmy w obozie 2, walczymy z wiatrem, ale mamy zapas jedzenia na kilka dni i panel słoneczny. Jutro chcielibyśmy przejść ścianę Lhotse. Jeśli uda nam się dotrzeć w rejon Żółtych Skał (7600 m), będziemy gotowi do ataku szczytowego w ciągu najbliższych kilku dni. Jest nas tylko czterech, ale jesteśmy silni i zdeterminowani.
Aktualnie himalaiści znajdują się prawdopodobnie na wysokości ok. 6900 m. Jednak odczyt z trackera może być błędny, sądząc po wyświetlanej trasie:
Na Evereście trwa obecnie okno pogodowe. Prognozy na dzisiaj i jutro są dobre. W czwartek ma nasilić się wiatr (do 100 km/h na szczycie), a w piątek może lekko posypać. Temperatury w granicach od -35 do -40 st. C w połączeniu z silnym wiatrem w wyższych partiach góry mogą okazać się poważną przeszkodą.
Warto też zauważyć, że zespół Txikona nie dotarł jeszcze na Przełęcz Południową (ok. 7900 m), ważny punkt w programie aklimatyzacyjnym. Wcześniejsza aklimatyzacja opierała się wyłącznie na wejściu na Ama Dablam 25 stycznia. Pamiętajmy, że jest to szczyt znacznie niższy – 6858 m. Dwa dni temu na chorobę wysokościową zapadł jeden z partnerów Alexa, Óscar Cardo. Ewakuowano go z obozu 2 z pomocą helikoptera (wcześniej wyprawę, po wypadku w Icefallu, opuścił Jonatan García).
Jost Kobusch: Mount Everest Żebrem Zachodnim
Niemiec przekazał w niedzielę dłuższą wiadomość:
Wczoraj, po ponad 17 godzinach akcji, wróciłem do namiotu w obozie 1 – eksplorowałem możliwości przejścia drogi Żebrem Zachodnim. Rezultat rekonesansu: tak, jest to możliwe, ale na pewno niezachęcające… Napotkałem na sporo fragmentów twardego, niebieskiego lodu, znajdującego się w terenie, w którym każdy błąd jest śmiertelny. Musi istnieć lepsze rozwiązanie. Widok Everestu z tamtego miejsca jest niezwykle poruszający i motywujący. Ta masywna kamienna piramida wygląda niemal tak, jakby była nie z tego świata.
Jost relacjonuje dalej:
Moje spalanie tłuszczów jest pierwsza klasa. W trakcie wyjścia piłem tylko z camelbaga i nie jadłem nic przez 14 godzin, a i tak byłem w stanie poruszać się sprawnie. Niemniej wczoraj rano podczas topienia śniegu zapadłem w mikrodrzemkę… udało mi się przelać wodę do butelki, zanim zgasły światła. A propos światła: moja czołówka przestała wczoraj działać, mimo że była w pełni naładowana. Schodziłem, używając latarki z telefonu… Alpinizm to sztuka improwizacji.
***
Szanse na powodzenie w przypadku obu wypraw wydają się raczej małe. Poziom aklimatyzacji, dotychczasowe postępy, warunki i prognozy – wszystkie te elementy działają na niekorzyść himalaistów. Nieco zastanawiająca jest w tej sytuacji optymistyczna postawa Alexa Txikona, który pisze o ataku szczytowym w ciągu najbliższych dni. Czy Bask naprawdę uważa, że jest to realne, czy może próbuje tylko podkręcić temperaturę w mediach? Czy w przypadku młodego Kobuscha może być podobnie? Ambitny cel i obrany styl budzą zainteresowanie, a nawet podziw, ale postępy Niemca są raczej niewielkie. Najbliższe dni pokażą, co uda się zrealizować z zapowiedzi, a my oczywiście będziemy śledzić do końca losy obu wypraw.
Denis Urubko zrezygnował z dalszych prób po przygodzie z lawiną, niewykluczone więc, że będzie to zima bez wejścia na ośmiotysięcznik.
Michał Gurgul
źródła: Alex Txikon FB, Jost Kobusch FB, Black Yak, jostkobusch.com, Mountain-Forecast