27 grudnia 2019 12:48

Warszawska Liga Boulderowa – finał

Mało ostatnimi czasy prędki korespondent wspinanie.pl donosi z Mazowsza: w sobotę, 14 grudnia, odbył się w Stolicy szósty finał WLB (Warszawska Liga Boulderowa), największej cyklicznej imprezy wspinaczkowej w naszym kraju. Dzisiaj, gdy Czytelnik odpoczął już poświątecznych przygotowaniach, zaś owoc jego prac zalega jeszcze w przyżołądkowych partiach ciała, skłaniając raczej do posiedzeń niż podrygów, pragniemy wykorzystać ów moment przedsylwestrowego wywczasu i zaproponować relację ze wzmiankowanego wydarzenia.

Olbrzymia popularność, jaką cieszy się stołeczna Liga, jest o tyle zaskakująca, że nie włącza osób tradycyjnie uważanych za rdzeń środowiska: zakompleksionych nerwicowców i tępych bularzy, czyli tzw. profesów. Wydarzenie z zamierzenia i z ducha amatorskie szybko osiągnęło skalę jednego z kół napędowych wspinaczkowego życia Warszawy; jego kulminacja – finał – rozmachem przewyższa niejedne towarzyskie zawody “dla mocarzy”, o rankingowych nie wspominając. Dobrze oddaje to zmiany zachodzące w świecie naszej dyscypliny, które jedni mogą nazwać urynkowieniem, inni demokratyzacją; jeszcze inni naturalną koleją rzeczy, zgodnie z którą zabawa tak rześka i radosna jak wspinanie czyniona jest coraz to większą ilością ludzi.

Finał ligowy, jak ustalono owe lata temu, gdy odbywał się po raz pierwszy, polega na trzech problemach pokonywanych wedle reguły pucharowej z kradzionym czasem. Obserwując go, po raz kolejny przypomniałem sobie, ile zyskuje rywalizacja, jeśli zawodnika nie ściągają za pludry, gdy tylko upłynie czwarta minuta. Myślę, że wszyscy organizatorzy pozaoficjalnych zmagań winni ze mną dzielić to przekonanie i wpisywać kradziony czas w swoje regulaminy; bądźmy świadomi, że jego likwidacja podyktowana była wyłącznie “względami telewizyjnymi”.
Ponieważ przypadek sprawił, że wraz z Adamem “Genderem” Pracownikiem współszefowałem zespołowi chwytowemu (poza nami była w nim jeszcze “nowa gwiazda fachu” Olga Niemiec), pozwolę sobie powstrzymać się od oceny pracy routesetterów; tym samym przechodzę do faktualiów.

Składy finałowe (w kolejności startu);

Panie

  • Anna Orłowska (przez wzgląd na kontuzję nieobecna)
  • Katarzyna Mocek-Janiszewska
  • Anna z Bocheńskich “Dida” Jasiewiczowa
  • Ewa Zapart
  • Magdalena Tarkowska
  • Marysia Lipkowicz (bardzo młodziutka)

Panowie

  • Wojciech Cała
  • Paweł Loska (legenda Ligi)
  • Maciej Ostrowski
  • Witek Tafel (“nadzieja prawobrzeżnej Warszawy”)
  • Mariusz Kowalczyk
  • Olek Skorupa

Finałowe zawody „W Górę” – Warszawska Liga Boulderowa (fot. Szymon Aksienionek i Ola Drutkowska)

Finał niewieści

Białogłowy zaczynały dosyć spokojną propozycją po paczkach, której końcówka zyskiwała na elektryczności dzięki niewąskiemu sięgnięciu do niewygodnie przykręconej klamki topowej, które należało wyprowadzić z dosyć lichego stopieńka. Flesz Marysi Lipkowicz dokonany był w stylu, który nie pozostawiał wątpliwości: nikt inny nie mógł tych zawodów wygrać, zarazem – w przyszłym roku zapewne nie zobaczymy już Marysi na ligowych zawodach, nadto wyrasta ponad ich założony poziom. Topują jeszcze Magda Tarkowska i Kasia Mocek-Janiszewska; Ewa Zapart jest jedyną, która znajduje startową sekwencję realnie problematyczną.

Problemat drugi był w zamierzeniu chwytowych najtrudniejszym z finałowych, co rzeczywistość potwierdziła. Bonus był na tym baldzie niedaleki, niemniej rozrzucił na próbach. Poza dosyć lekkim topem Marysi walki szły o utrzymanie jurnego strzału na wyjściu z okapu. Podjęcie następującej po nim sekwencji szczytowej udawało się zawodniczkom rozmaicie, nigdy jednak nie pozwoliło zapachnieć topową nadzieją.

Wyskokowa trójeczka, dosyć zaskakująco jak na ostatni akcent widowiska umieszczona w pionie, sprowadzała się de facto do dwóch posunięć, z których każde było znaczące. Najpierw klasyczny skok przez rzeczkę do bonusa – rzecz przez damy na treningach niedoceniana, co wszakże nie pozbawiło publiczności widoku trzech sukcesów (Zapart, Tarkowska, Lipkowicz); następnie odważny, dynamiczny krzyż do wyrzucającego topu, gdzie sukcesy były już tylko dwa (Tarkowska, Lipkowicz), w tym jeden w pierwszej próbie. Nie dodawajmy, że była to trzecia i ostatnia próba, jaką oddała w całym finale jego zwyciężczyni.

Wyniki finały panie:

  1. Maria Lipkowicz
  2. Magdalena Tarkowska
  3. Katarzyna Mocek-Janiszewska
  4. Ewa Zapart
  5. Anna Jasiewicz
  6. Anna Orłowska

Finałowe zawody „W Górę” – Warszawska Liga Boulderowa (fot. Szymon Aksienionek i Ola Drutkowska)

Finał dżentelmenów

Pańska jedynka strukturalnie przypominała niewieścią – jedyny rzeczywiście trudny ruch był jej kulminacją, on też ostatecznie zatrzymał całą skorupę (startujący jako pierwszy Wojtek Cała oraz lider po eliminacjach Olek Skorupa byli jedynymi, którym nie dane zostało dołożyć ręki do topowego laminatu). Skutecznie rozbrykowy balder był bez wątpienia najprostszym wyzwaniem finału; tym większym zaskoczeniem miały się okazać wydarzenia na problemacie kolejnym.

Kiedy Wojtek Cała, wykonawszy delikatny podhop otwierający silnie przewieszoną dwójkę, dziarsko a bez zastanowienia podhaczył palce hen z prawej strony za przykręconą w tym celu strukturę, a następnie – bezbłędnie odczytując intencje reżyserów widowiska – przetoczył dłońmi po obwodzie paczuszek przykręconych w półkole daleko z lewej, czyniąc tym samym półobrót z pozycji horyzontalnej w idealnie pionową (co zarazem oznaczało ucapienie paczuszki topowej); i kiedy uczynił to wszystko z lekkością swobodnie podrygującego na wietrze jesiennego liścia; i kiedy z piersi publiki wydobyło się zrazu pełne zachwytu “ach!”, a następnie niepozbawione powątpiewania “hmm…” – byliśmy zaiste pewni, że kłopot okazał się niespodziewanie banalnym, zaś jego rola w rozgrywce ograniczona zostanie do efektownej wprawdzie, lecz w gruncie rzeczy niepotrzebnej – bagatelki.

Jakież było nasze zdziwienie, gdy czterech kolejnych zawodników, prezentując niekiedy pożałowania godne zaniedbania w treningu funkcjonalnym, a co za tym idzie – daleko idące upośledzenie mięśni stabilizujących (o starym a poczciwym brzuszku nie wspominając), mozolnie i przez cztery minuty każdy brodziło w potężnym warszawiankowym przewieszeniu, niczego nad bonusa nie ułowiwszy. Swoboda, z jaką wyczyn Wojtka powtórzył Olek Skorupa, zamknęła wydarzenia na dwójce klamrą symetrii. Symetria pojawiła się zarazem w wynikach ogólnych – wtórą przystawkę pokonali (fleszem!) ci “dwaj jedyni”, których pognębiła pierwsza. Przed ostatnim balderem wszystkie karty pozostawały zakryte, każdy z finalistów dzierżył przy orderach jeden top.

Tarapat ostatni, podobnie jak to miało miejsce u kobiet, wprowadzał nas w świat setingu postmodernistycznego. Hopsasa-patataja, którą się zaczynał, przepuściła trzech zawodników; dalej już nie spadano, niemniej Witek Tafel i Mariusz Kowalczyk byli bardzo blisko wpadnięcia w pułapkę na ostatnim sięgnięciu. Wraz z Olkiem Skorupą, którego szybki sukces zakończył te zawody, trafili oni do “klubu dwóch” (dwóch topów, rzecz jasna); zarazem – szans na zwycięstwo pozbawił popularnego Tafla brak bonusa na dwójce, Mariusza – jedenaście podejść do trójki. Olek Skorupa wygrywa zasłużenie i przekonywująco: jako jedyny topował na problemie najtrudniejszym (drugim) oraz kłopocie najbardziej trikowym (trzecim). Pana Olkowa porażka na jedynce dobrze zilustrowała zaś fakt, że Liga jest wydarzeniem amatorskim, w związku z czym od zwycięzcy nie wymagamy, aby był zawodnikiem kompletnym.

Finałowe zawody „W Górę” – Warszawska Liga Boulderowa (fot. Szymon Aksienionek i Ola Drutkowska)

Wyniki finały panowie:

  1. Olek Skorupa
  2. Mariusz Kowalczyk
  3. Witek Tafel
  4. Paweł Loska
  5. Wojciech Cała
  6. Maciej Ostrowski*

***

Udane i dobrze zorganizowane finały (pomimo częściowa awaria jednego z reflektorów) dobrze podsumowały kolejny sezon ligowy i pozycję, jaką WLB zajmuje w corocznym kalendarzu warszawskiego wspinania. Nieutulone demony polskiej duszy są moim udziałem stopniu nie mniejszym niż większości Rodaków – chciałbym do beczki miodu dorzucić łyżkę dziegciu; wszelako nie potrafię. Zawsze przecież znajdę miejsce na wnioski tak zwane krytyczne, czyli innymi słowy konstruktywne.

Wyniki Warszawskiej Ligi Boulderowej – panie:

Wyniki Warszawskiej Ligi Boulderowej – panowie:

Po sześciu latach rozwoju, a następnie krzepnięcia Ligi, w powietrzu daje się wyczuć nie znudzenie co prawda, lecz przyzwyczajenie; a przecież dlatego wybieraliśmy wspinanie, że z natury swojej zaskakuje. Siódma, symboliczna edycja przyszłoroczna może być dobrą okazją do wykonania kroku w przód. Zważywszy wysoki poziom tak zwany zastany, nie będzie to proste – od czegóż jednak mądre głowy ojców założycieli. Być może warto pomyśleć o rozszerzeniu składu ścian-gospodarzy (kto jednak wytrzyma taki maraton?). Być może, w ślad za stale podnoszącym się poziomem wspinania pozaprofesjonalnego, wyjść z ofertą dla coraz liczniejszych najlepszych i wprowadzić półfinały (kiedy je wszakże przeprowadzić?). Być może wreszcie, zacząć poważnie myśleć o tym, że coraz większa ilość uczestników przy zachowaniu obecnej, weekend’owej formuły, może z sukcesu przerodzić się w problem.

Jak widać, nawet dosyć nierozgarnięty pismak nadający z prowincji potrafi postawić kilka sensownych pytań. Odważne ich podjęcie tudzież zadanie innych (lepszych), jawi mi się zadaniem organizatorów Ligi na nadchodzący rok,

W którym wszystkim nam niech się szczęści, powodzi i darzy, amen!

Andrzej Mecherzyński-Wiktor

Galerię zdjęć z finałowych zawodów „W Górę” autorstwa Szymona Aksienionka i Oli Drutkowskiej znajdziecie tutaj.

*W tabeli z wynikami w przypadku Macieja Ostrowskiego pojawił się błąd – liczba prób przy topie powinna wynosić 2, a przy zonie 1.

 




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum