4 września 2019 15:24

Kilian Jornet znowu na Mount Everest. Może tym razem uda się… wejść

Wśród wspinaczy, którzy tej jesieni planują wejście na Mount Everest od strony Nepalu, pojawił się Kilian Jornett. Pamiętamy, że dwa lata temu ten słynny biegacz górski, chyba jeden z najwybitniejszych ostatniej dekady, ogłosił dwukrotne, samotne wejście na Mount Everest. Wejścia te są poddawane w wątpliwość, a Kilianowi, nawet gdyby je uznać, nie udało się pobić rekordu szybkości, co było jego celem.

Kilian Jornet podczas wspinaczki na Mount Everest w 2017 roku

W 2017 roku Kilian Jornet wyruszył na Mount Everest w ramach projektu „Summits of my life”. Zakładał on pobicie rekordów wejścia na najwyższe szczyty kontynentów. Sztuka ta udała się Jornetowi na Mont Blanc, Denali i Aconcagua.

Było to już trzecie podejście tego biegacza do najwyższej góry Ziemi. Próbował zdobyć Mount Everest w 2015 i 2016 roku. Do pobicia miał niesamowity rekord z 1996 roku. Wtedy to Hans Kammerlander wszedł na Everest od północy w 16 godzin 45 minut.

Jornet atakował szczyt od strony Tybetu. Miał zdobyć go po raz pierwszy około północy 21/22 maja. Do tego wejścia wyruszył z bazy na wysokości 5000 m, na wierzchołku miał stanąć po ok. 26 godzinach. Po raz drugi miał stanąć na wierzchołku 27 maja o 21:30. Ta wspinaczka miała zająć 17 godzin, start z bazy wysuniętej na wysokości 6500 m. Oba wejścia miały być prowadzone bez użycia tlenu z butli oraz lin poręczowych.

Niestety, żadne z tych wejść nie zostało udokumentowane w sposób, do jakiego Jornet przyzwyczaił podczas bicia poprzednich rekordów. Prezentował wtedy precyzyjny ślad GPS, zdjęcia szczytowe, byli także świadkowie wejść. Oczywiście brak tych dowodów jeszcze o niczym nie przesądza, jednak rodzi bardzo poważne wątpliwości.

Człowiekiem, który pokusił się o zebranie w całość i zestawienie faktów dotyczących wejść Jorneta, jest Dan Howitt. Dociekania Amerykanina zostały oficjalnie zebrane w książce „The Rise of the Ultra Runners: A Journey to the Edge of Human Endurance” autorstwa Adharananda Finna, wydanej w maju 2019 roku.

Zarzuty Howitta można streścić w kilku punktach:

  • brak zdjęć szczytowych umożliwiających identyfikację;
  • Jornett po blisko 2 latach od wejścia pokazał film z wejścia 22 maja; film został nakręcony przy pomocy kamery GoPro, Jornet kieruje kamerę jedynie na siebie, pomijając charakterystyczne flagi szczytowe i to wszystko, co na mocno udekorowanym wierzchołku się znajduje;

Anna Lichota na szczycie Mount Everestu

  • przedstawiony ślad GPS na jego Suunto Movescount pokazuje dwie osiągnięte w kolejnych próbach wysokości 8593 m i 8678 m, nie widać w nim śladu po 8848 m; przy czym ślady GPS Jorneta z wejść na inne góry są idealne, tzn. pokrywają się z deklarowanymi etapami wejścia;
  • jedyne zaprezentowane zdjęcia pochodzą z wysokości maksymalnie 7620 m;
  • Howitt skontaktował się z kilkoma wspinaczami znajdującymi się na Mount Evereście w tym czasie, jedynie Aleks Abramow widział Kiliana 22 maja w okolicy Second Step (8610 m), pozostali nie widzieli światła czołówki Kiliana w pobliżu szczytu, która powinna być nocą bardzo dobrze widoczna z dołu;
  • Kilian nie użył telefonu satelitarnego, by skontaktować się ze wspierającą go grupą, nie skorzystał z niego przez 18 godzin swojej wspinaczki;
  • korzystał z lin poręczowych, pomimo deklaracji, że wejścia były realizowane bez korzystania z poręczówek;
  • wideo z drugiego wejścia (27 maja) jest zrealizowane w podobny sposób, jak to z pierwszego, widać „ciemność”;
  • Howitt zwraca uwagę, że Jornet już raz został złapany na niesportowym zachowaniu. Sytuacja taka miała miejsce w 2012 roku podczas biegu Speedgoat 50K. Na 20 mili biegu został ostrzeżony, że skracanie zakrętów łamie zasady biegu, jednak robił to dalej

No cóż, wypada Kilianowi życzyć wejścia na Mount Everest skutecznego i dobrze udokumentowanego…

Mysza




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Dobra reklama... [5]
    To grubo, skoro jest aż tyle uwag. Osobiście, gdy wszedłem…

    5-09-2019
    Majkel