Icefall dalej broni dostępu do Everestu i Lhotse
Icefall nada trzyma w szachu alpinistów, którzy za swój cel tej jesieni obrali Mount Everest lub Lhotse. Sytuację komentuje Piotr Tomala, który jest w nieustannym kontakcie z uczestnikami polskich wypraw. Sprostowanie przesyła również Tim Emmett, którego wiadomość o pokonaniu Ice Fallu wzbudziła zdziwienie u znajdujących się na miejscu himalaistów.
Nadal nikomu nie udało się pokonać pierwszego odcinka, wspólnego dla dróg normalnych na Everest oraz Lhotse – informację potwierdza dzisiaj Piotr Tomala, szef programu Polski Himalaizm Zimowy:
W dalszym ciągu nie ma drogi przez Icefall. To wspólny dla wszystkich ekip odcinek, za którego przygotowanie odpowiedzialni są tzw. Ice Doctors. Decydując się na zdobywanie Everestu lub Lhotse drogami normalnymi, nie ma innego wyjścia, trzeba skorzystać z ich – oczywiście płatnych – usług.
Do tej pory „doktorom”, nie udało się przygotować i zabezpieczyć drogi przez lodowiec, którego kształt i struktura uległy znaczącym zmianom w okresie ostatnich miesięcy. Tomala przekazuje informacje od polskich himalaistów:
Warunki na lodowcu są wyjątkowe. Po sezonie wiosennym, kiedy droga przez lodowiec była przygotowana, przeszedł monsun, ciepło, lodowiec się pozapadał w wielu miejscach. Utworzyły się gigantyczne szczeliny. Normalnie, aby przekroczyć największe szczeliny na lodowcu używa się do czterech połączonych drabin. Teraz są tam szczeliny, które wymagałyby użycia sześciu albo siedmiu drabin. Miejsc tych nie da się ich obejść.
W innych miejscach przejścia bronią ogromne bloki lodowe, jak relacjonuje Tomala:
Gigantyczne seraki – mają po kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt metrów – wiszą powyżej trasy, którą potencjalnie dałoby się przejść Icefall. Lód kruszy się, bo jest za ciepło, wczoraj w bazie padał deszcz. W tych miejscach jest zbyt niebezpiecznie.
Dzisiaj w bazie pod Everestem nieco się ochłodziło – po raz pierwszy w nocy termometr wskazał temperaturę ujemną. Jeśli w najbliższych dniach złapie mróz, przejście będzie prawdopodobnie bezpieczniejsze.
Film przesłany przez ekipę Andrzeja Bargiela ukazuje częściowo problem, jednak jak mówią himalaiści, od dołu stan lodowca przedstawia się dużo gorzej.
W myśl obowiązującej od lat zasady, himalaiści nie maja wstępu na lodowiec dopóki prac nie ukończą Ice Doctors. Oczywiście alpiniści „wyrywają” w górę, jednak jak mówi Piotr Tomala, nikt nie jest w stanie przygotować drogi przez lodowiec:
Wszyscy chcieliby pomóc, ale tego po prostu się nie da zrobić. Abstrahując od aktualnie występujących zagrożeń, żadna z wypraw nie jest przygotowana na zabezpieczenie Icefallu, do tego potrzeba kilometrów lin, dziesiątek szabli, drabin…
Czas upływa i jak to często bywa – dużo zależy od pogody, w szczególności od temperatur. Jakie są perspektywy? Szef PHZ jest oszczędny w słowach:
Prace trwają… jest szansa, że w najbliższych dniach sytuacja się zmieni, natomiast mówię „szansa”, bo pewności nie ma.
Według ostatnich informacji przekazanych przez himalaistów dzisiaj również nie było szans na wyjście. Trwa ustalanie koncepcji i strategii na kolejne dni. Niewykluczone, że alpiniści spróbują działać na własną rękę lub przynajmniej przetransportować możliwie najwyżej część potrzebnego sprzętu.
W międzyczasie informację o pokonaniu lodowca przekazał Tim Emmett. W świetle wyżej opisanych problemów wydawało się to nieprawdopodobne. Poprosiliśmy Tima o sprostowanie, oto ono:
Dwa dni temu próbowałem pomóc w pracach nad drogą prowadzącą przez lodowiec. Dotarłem wtedy do najwyższego punktu szlaku zabezpieczonego przez Ice Doctors, po czym poprowadziłem dwa wyciągi na drugą stronę wielkiej szczeliny lodowej. Założyłem liny poręczowe. Wydawało mi się, że to „crux” drogi przez lodowiec i teraz już uda się nam dotrzeć do obozu 1. Dzisiaj „doktorzy” i Szerpowie wykonali kawał dobrej roboty i zbliżyli się do obozu 1, do którego planują dotrzeć jutro. Jeśli to się uda, kolejnego dnia dotrą do „dwójki”.
Dziękujemy Timowi za wytłumaczenie oraz dodatkowe informacje dotyczące postępów prac. Trzymamy kciuki, aby plany udało się zrealizować i droga w górę została otwarta.
Michał Gurgul