11 września 2019 08:34

Alex Txikon: jeśli będzie zbyt tłoczno, nie pójdę tej zimy na K2

Niewykluczone, że tej zimy ruch na K2 będzie spory. Czy do walki o ostatni niezdobyty zimą ośmiotysięcznik dołączy również Alex Txikon?

Alex Txikon podczas Spotkań z Filmem Górskim (fot. ishootmusic.eu / Spotkania z Filmem Górskim, Zakopane)

Z kilku stron padły już deklaracje chęci przeprowadzenia ataku na ostatni niezdobyty zimą ośmiotysięcznik. Najprawdopodobniej na K2 powrócą: Rosjanie, którzy zeszłej zimy pozostawili pod górą depozyt; Mingma Gyalje Sherpa, który niedawno ogłosił swoją wyprawę; oraz Francuzi, wspierani przez Nepalczyków lub/i Pakistańczyków. Denis Urubko, powiedział jednoznacznie, że jeśli warunki i forma pozwolą, to po zdobyciu Broad Peaku spróbuje zaatakować K2. Odgraża się również Nirmal “Nims” Purja, który rozpoczyna właśnie w ostatnią fazę swojego projektu 14/7. A Alex Txikon? Podczas Spotkań z Filmem Górskim w Zakopanem nadarzyła mi się okazja, by zapytać Baska o jego plany na najbliższą zimę.

***

W Polsce bacznie śledzimy losy zimowych prób na K2 – w tym oczywiście Twojej ostatniej wyprawy. Czy projekt wejścia na K2 zimą nadal Cię interesuje? Jak spędziłeś czas po zakończeniu wyprawy?

Po wyprawie na K2 przez pierwsze półtora miesiąca brałem udział w konferencjach i wygłaszałem prelekcje. Później ciężko trenowałem i dużo wspinałem się w skale, sportowo. Chyba więcej niż przez poprzednie dwa lata.

Czy to oznacza, że porzuciłeś myśli o K2? Masz na oku jakiś projekt skalny?

Nie do końca. Na początku grudnia wyruszam na Antarktykę. Po dotarciu na Falklandy rozpoczniemy rejs niewielkim statkiem, którym dotrzemy do Półwyspu Antarktycznego. Myślę, że to będzie bardzo fajny czas – to chyba najdziksze miejsce na świecie, a tamtejsze góry są jednymi z najpiękniejszych. Wyruszając z łodzi, będziemy eksplorować nieznane obszary tej wyjątkowej krainy. Z poziomu morza możesz wspinać się tam na szczyty o wysokości 2, a nawet 3 tys. metrów. Ich formacje przypominają te z Patagonii, a wspinanie jest bardzo techniczne. Cała wyprawa potrwa 3 tygodnie, może niecały miesiąc.

Co potem?

Będziemy mieli dość czasu, aby wyruszyć na zimową wyprawę na K2, około 6-8 stycznia. Ale nie jestem pewien czy tego chcę. Oczywiście, po Gasherbrumie I i II, Layla Peak, Nanga Parbat, Mount Everest, K2 jest logicznym krokiem. Lubię te zimowe wyprawy, bo wtedy w górach jest dużo spokojniej. Wydaje mi się, że Polacy, rozpoczynając zimową eksplorację Himalajów, odnajdywali w nich wolność – wrażenie to pogłębiała prawdopodobnie dodatkowo trudna sytuacja w kraju. Ja też po to jeżdżę w góry. Doceniam to uczucie oderwania od codzienności. Jednak ostatnio zainteresowanie K2 wzrosło i obawiam się, że tej zimy może być tam zbyt tłoczno.

Obawiasz się, że taka sytuacja może stworzyć atmosferę wyścigu?

Alpinizm w ogóle staje się coraz bardziej sportowy. Mierzy się czasy, pobija rekordy. A dla mnie w zimowym wspinaniu nie liczy się to, kto jest najszybszy czy najsilniejszy. Nie chcę w ciągu jednego dnia zdobyć szczytu i zejść. Chcę być w tych górach jak najdłużej, bo lubię w nich być. Nie zrozum mnie źle, nie mam nic przeciwko tym zmianom. Oczywiście każdy ma wolny wybór, nowe generacje alpinistów szukają tego typu ekstremalnych wyczynów i to jest również imponujące. Po prostu w kolejnych pokoleniach zmienia się podejście do wspinania.

Czy to jest na pewno kwestia generacji czy może okresu w Twoim życiu? Czy kiedyś nie byłeś bardziej skłonny do rywalizacji?

Oczywiście wiek również ma znaczenie (śmiech). Teraz inaczej patrzę na niektóre sprawy. Dzisiaj wieczorem, podczas spotkania z Alessandro Filippinim i Krzysztofem Wielickim naprawdę chętnie podzielę się wszystkimi informacjami o K2. Pierwsi zimowi zdobywcy tego szczytu będą musieli przede wszystkim być bardzo mądrzy.

Chcesz przez to powiedzieć, że dotychczas próbujący himalaiści nie byli?

Niechciałbym tak tego ujmować, ale fakt jest faktem – szczyt pozostaje niezdobyty. Przykładamy wagę do rzeczy, które nie mają znaczenia. Według mnie nie ma sensu spędzać w górze tyle czasu co Rosjanie zeszłej zimy. Uczestnicy tamtej wyprawy byli zmęczeni i poruszali się wolno. My poruszaliśmy się dużo szybciej pomiędzy obozami – w górę i w dół. Jednak ich kolejne wyjścia stwarzały wrażenie jakby mieli szanse. Robimy dużo szumu tam gdzie nie jest to potrzebne.

Skoro tak, to muszę Cię zapytać o igloo. Czy faktycznie uważasz, że aby wejść na K2 zimą trzeba je budować?

Tak, to jest naprawdę dobry pomysł. Jest ciszej, spokojniej, nie przeszkadza Ci wiatr, jest dużo więcej tlenu. Ciało regeneruje się szybciej. Jest też cieplej. Tamtej zimy najniższa temperatura w bazie wynosiła -28 st. C. My spaliśmy codziennie w temperaturze ok 4-5 st. C. A i tak nie zbudowaliśmy naszych igloo idealnie, zgodnie ze sztuką – syfon u wejścia powinien być głębszy. Kto wie, może wtedy udałoby się osiągnąć temperaturę -2, może nawet 0 st. C.

Budowa igloo w bazie pod K2 (fot. FB Alex Txikon)

Mnie przekonałeś, ale nie wiem czy inne zespoły skorzystają z Twojej rady. Masz może jeszcze jakieś wskazówki?

Trzeba szybko przemieszczać się pomiędzy obozami. My w ciągu jednego dnia potrafiliśmy przejść z bazy do obozu 2, z bazy do 1 w mniej niż 5 godzin (Rosjanom zajmowało to 9-10 godzin). Wybór drogi jest oczywiście ważny, i wydaje się, że jedynym słusznym jest Żebro Abruzzi, droga osłonięta częściowo od wiatru. Wschodnia ściana nie stwarza możliwości, ze względu na długie podejście i silne wiatry.

Wydaje się, że wszystko już wiemy, że jest plan, a jednak…

Wiesz, ostatecznie plany w górach się nie sprawdzają. Nie robisz tego co chcesz, a to na co góry Ci pozwalają.

O tym trzeba pamiętać. A co sądzisz o aktualnych przygotowaniach Polaków?

Polski projekt [red. Alex ma na myśli PHZ] jest dobry, ale ma pewne ograniczenia. Trwają poszukiwania składu, wyprawy przygotowawcze. I oczywiście dobrze jest być skupionym, wyłącznie silna motywacja pozwala osiągać tego typu górskie cele, jednak z drugiej strony na pewnym poziomie, ta sama motywacja może zakładać klapki na oczy. Ja również bym się cieszył, gdyby to Polacy weszli jako pierwsi na K2 zimą – ze względu na ich piękną historię. Może jednak warto pomyśleć o poszerzeniu składu o młodych, ambitnych wspinaczy z innych krajów? Dlaczego pod parasolem programu polskiego mogą wspinać się tylko Polacy? Czasem, by tworzyć historię, trzeba patrzeć w przód, zapomnieć o przeszłości.

Wierzysz, że taka międzynarodowa wyprawa miałaby szansę dojść do skutku? Abstrahując od kwestii finansowania, udałoby się dogadać?

Tak. Ekipa powinna się razem wspinać, zżyć, dobrze czuć w swoim towarzystwie. Do zespołu można zaprosić Pakistańczyków – przecież do ich kraju przyjeżdżamy. Nie traktować ich tylko jako wsparcia, a partnerów wspinaczkowych. To, że im płacimy, nic nie zmienia – oni nie mają takich możliwości jak my, z czegoś muszą żyć. To dobrzy wspinacze i dobrzy ludzie. Wyprawa powinna mieć jasno określone cele, ramy czasowe, kierownika i kierownika sportowego. Nie wiem dlaczego coś takiego miałoby się nie udać.

To brzmi optymistycznie. Zgodziłbyś się dołączyć do takiego zespołu?

Oczywiście! To by była najlepsza rzecz, jaka mogłaby się wydarzyć w historii zimowego himalaizmu – w historii zimowych podbojów K2.

Raczej nie uda się to najbliższej zimy. Wspominałeś o potencjalnym tłoku na K2. Czy od liczby wypraw uzależniasz swoją decyzję, czy może masz już plan, ale wolisz go jeszcze nie zdradzać?

Naprawdę nie jestem pewien. Chciałbym bardzo zmierzyć się jeszcze raz z K2, ale z tego co słyszę kilka zespołów zadeklarowało już chęć podjęcia próby tej zimy.

Czyli jeśli inne wyprawy dojdą do skutku, Ty się wstrzymasz?

Wtedy nie pojadę. Trudno jest mi podjąć teraz decyzję, mam wątpliwości. Oczywiście dzielenie bazy z Denisem, Tamarą, Simone czy innymi kolegami może przebiegać w harmonii i nawet cieszyłbym się mając świadomość, że w razie problemów możemy na sobie nawzajem polegać. Ale w tym momencie jeszcze nie wiemy jak to będzie wyglądało.

To chyba ostatni dzwonek?

To prawda, powinniśmy się już decydować, bo bazę lepiej jest przygotować dużo wcześniej.

Niezależnie od ostatecznej decyzji, życzę Ci powodzenia na Antarktydzie oraz na kolejnych wyprawach.

O zimowym K2 rozmawiają Krzysztof Wielicki, Alex Txikon i Alessandro Filippini

***

To, że zimowe K2 urosło do rangi „ostatniego wielkiego celu himalaizmu”, jest prawdopodobnie sprawką mediów (tak, my również dokładamy swoją cegiełkę), które odpowiadają na duże zainteresowanie szerokiego grona obserwatorów i „kibiców”. Sytuacja ta wydaje się zrozumiała – K2 jest trudną i piękną górą, ośmiotysięcznikiem, na dodatek ostatnim niezdobytym zimą – niemniej bezprecedensowa. Temat K2 pozostanie na świeczniku prawdopodobnie do czasu, aż ktoś nie zdobędzie szczytu.

Czy duże zainteresowanie sprawą K2 jest dodatkowym czynnikiem motywującym dla himalaistów? Jak widać – Alex jest tego przykładem – nie dla wszystkich. Niemniej ostatnie deklaracje kolejnych zespołów i wspinaczy dają do myślenia. Podobne „szturmy” nie nastąpiły przecież po pierwszej wyprawie z 1987/88 r., drugiej na przełomie 2002/2003 r., czy próbie Rosjan z zimy 2011/2012.

Czy góra zaczeka na Polaków? Tego dowiemy się dopiero w lutym lub marcu. Póki co pozostaje nam obserwować poczynania wypraw, które dojdą do skutku, i kibicować.

Michał Gurgul




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum