Mistrzostwa Świata w Hachioji podsumowuje Kuba Główka

Podsumować rozegrane niedawno w Japonii Mistrzostw Świata można tylko z jednej perspektywy – Igrzysk Olimpijskich 2020. To powód, dlaczego tym razem mistrzostwa odbyły się już rok po poprzednich, rozegranych w Innsbrucku. Federacja japońska dostała szansę sprawdzenia się w organizacji największej sportowej imprezy wspinaczkowej, a zawodnicy stanęli przed pierwszą szansą wywalczenia kwalifikacji do Tokio. Była to także okazja, żeby zobaczyć, jak format olimpijski sprawdza się w praktyce, a dzięki niuansom regulaminowym dowiedzieliśmy się dużo więcej niż podczas zawodów w Innsbrucku.

Janja Garnbret zdobyła w Hachioji aż trzy złote medale (fot. Eddie Fowke / IFSC)

***

Format na IO

Format olimpijski to trójbój, oficjalnie kombinacja. Nazwa świetnie oddaje ducha tej konkurencji. Zawodnicy startują w każdej specjalności, a wynik to iloczyn miejsc zajętych przez nich w poszczególnych częściach. Im mniejszy tym lepszy. Liczy się nie tylko to, co wspinacz osiągnie na ścianie, ale i to, jak względem niego wypadną pozostali. W efekcie promowani są ci, którzy osiągną wysokie miejsca w jednej konkurencji, a w pozostałych nie będą w ogonie. Jednocześnie pierwsze miejsce w którejkolwiek z konkurencji właściwie gwarantuje wysoką lokatę. Ta formuła chyba nikogo nie zadowala, ale spełnia podstawowe kryteria – nikt nie jest wykluczony i pozwala wręczyć tylko jeden komplet medali na Igrzyskach dla najlepszych spośród zakwalifikowanych 20 zawodników i 20 zawodniczek przy zachowaniu wszystkich konkurencji.

Można oczywiście przytoczyć wiele opinii o formacie i sposobie organizacji zawodów wspinaczkowych typu: “czasówki to nie jest wspinanie”, “bouldery powinny mieć 2 zony”, “na prowadzeniu trzeba zdjąć limit czasu i jego pomiar”. Lepiej jednak skupić się na przebiegu rywalizacji i jej wynikach. Wnioski być może nasuną się same.

Prolog

Impreza była wyjątkowa w historii rozgrywania mistrzostw. 10 dni wspinania, najwytrwalsi mieli do pokonania 20 boulderów FL, 6 dróg OS i 13 mierzonych biegów. Całość rozpoczynał “prolog” w trzech częściach.

Bouldering (11-13.08.2019)

Kwalifikacje w boulderingu ze względu na czas i liczbę zawodników zostały rozegrane w dwóch grupach. To ważne, bo tym razem istotna była pozycja każdego z 83 zawodników i 73 zawodniczek, biorących udział w staraniach o kwalifikację na Igrzyska.

Rywalizacja kobiet

  • Niespodziewane odpadnięcie w kwalifikacjach Jessiki Pilz (Austria). To regularna uczestniczka finałów w tej konkurencji, z jeszcze większymi sukcesami w prowadzeniu.
  • Awans do półfinału młodziutkiej Koreanki Chaehyun Seo, która dwukrotnie wygrała w tym roku zawody Pucharu Świata w prowadzeniu, a w Japonii po raz pierwszy rywalizowała w boulderach.
  • W półfinale pada tylko 7 topów. Najwyższe miejsce Janji Garnbret, ale bez kompletu topów (3).
  • Do finału wchodzi Shauna Coxsey (Wielka Brytania) i to pomimo uzyskania tylko 3 zon – o pojedyncze próby do zon wyprzedza Futabę Ito (Japonia), Alannah Yip (Kanada), Fanny Gibert (Francja) oraz Petrę Klingler (Szwajcaria).
  • W finale Janja broni tytułu mistrzyni świata z zeszłego roku, a podium uzupełniają Akiyo Noguchi (Japonia) i powracająca do szczytu formy Coxsey.

W finale chwytowym udało się stworzyć problemy, które pasowały różnym zawodniczkom. Przy czym o atrakcyjności boulderów numer 2 i 3 można dyskutować. Przez większość czasu nie działo się na nich nic poza przyjmowaniem pozycji startowej i próbami wyłapania ruchu w bok. Ostatecznie na każdej przystawce był przynajmniej jeden top.

Więcej o finale kobiet TUTAJ.

U mężczyzn

  • Zwyczajowo nieprzewidywalnie. Kilku mocnych zawodników nie dostaje się do półfinałów. Są to m.in.: Mickael Mawem (Francja), Sergii Topiszko (Ukraina), Sascha Lehmann (Szwajcaria), Aleksander Megos (Niemcy), Domen Skofic (Słowenia), Alex Khazanov (Izrael) i Martin Stranik (Czechy).
  • W rundzie półfinałowej wygrywa Adam Ondra, choć 2 z 3 topów robi w ostatnich sekundach.
  • Na ostatnim boulderze półfinału swoją sytuację ratują Jakob Schubert (Austria) i młody Niemiec Flohe Yannick. Pokonują ten boulder jako jedyni.
  • W finale następuje zastanawiająca niemoc Ondry. Bardzo trudne i trikowe przystawki tłumaczą to tylko częściowo. Wyniku zero topów i zero zon nikt się nie spodziewał.
  • Klasą samą dla siebie jest Tomoa Narasaki (Japonia), który z dwoma topami pewnie wygrywa całe zawody.
  • Schubert zalicza tylko 3 zony w 10 podejściach i taki wynik zapewnia mu srebrny medal. 3 próby gorzej (na 3 zonach!) wypada Flohe i niespodziewanie zgarnia 3. miejsce.

Chwytowym, po dobrze skomponowanych eliminacjach i półfinale, wyszedł jeden z trudniejszych finałów w historii tej dyscypliny. Drugie miejsce za brak topów to zdecydowanie nie jest „poprawny” rezultat ich pracy. Dwa zatopowane bouldery się bronią, mimo że poradził sobie z nimi tylko jeden zawodnik. Na obu obserwowaliśmy walkę i pasjonujące wspinanie. Pozostałe dwie przystawki to nadmiar kombinacji. Nietypowe ułożenia i sekwencje w przewieszeniu na trawersie okazały się zbyt trudne do rozpracowania w ograniczonym czasie. Co gorsza, trudności były skoncentrowane w jednym miejscu i właściwie nie dało się dopatrzeć różnic pomiędzy zawodnikami.

Tomoa Narasaki nie do pobicia (fot. Daniel Gajda / IFSC)

Więcej o finale mężczyzn TUTAJ.

Prowadzenie (14-15.08.2019)

Ściana ustawiona w hali jest niska (ok. 12 m) i wymusza na chwytowych, kierowanych przez Adama Pustelnika, nietypową strategię – w połowie dróg znajdują się fragmenty wyraźnie trawersujące w jedną stronę, by za chwilę skręcić w drugą. Ten dość rzadko spotykany zabieg daje rezultat efektowny i efektywny. Wspinacze mają do pokonania wiele ruchów przy małej ilości wpinek. Wybrana taktyka wyraźnie rozrzuca stawkę.

U kobiet

  • W eliminacjach odpadają znane specjalistki od prowadzenia, Ashima Shiraishi (USA) i Mina Markovic (Słowenia).
  • Jain Kim (Korea) odpada rundę dalej.
  • Niepewnie wspina się Jessica Pilz i ledwo awansuje do półfinału.
  • Wracająca po kontuzji Anak Verhoeven (Belgia) wspina się minimalnie za wolno i kończy jej się czas dosłownie o chwyt od awansu do ostatniej części rywalizacji.
  • W finale Janja Garnbret wyraźnie odstawia rywalki, które w większości odpadają na tym samym ruchu. Wygrywa Słowenka, choć bez topu. Druga jest jej koleżanka z reprezentacji Mia Krampl. 3. miejsce przypada Ai Mori (Japonia), która lepszym wynikiem z poprzedniej rundy wyprzedza kolejno Chaehyun i Akiyo.

Więcej o finale kobiet TUTAJ.

U mężczyzn

  • W eliminacjach ekipa boulderowców (Kruder, Coleman, Hojer, Cornu) wykonuje dobrą robotę, ale nie na tyle, by załapać się do półfinału. Awansuje za to Jongwon Chon (Korea).
  • Na jednej z dwóch eliminacyjnych dróg błąd popełnia Adam Ondra i kończy ją na 22. pozycji. Awans zapewnia sobie topując drugą drogę, ale jest to kolejne zaskoczenie w występie Czecha.
  • W półfinale niespodziewanie nisko spadają Sascha Lehmann (Szwajcaria) oraz Romain Desgranges (Francja), którzy właściwie tracą szansę na rywalizację o Igrzyska w tym podejściu.
  • Bliżej finału jest inny ekspert od prowadzenia, Domen Skofic (Słowenia) – 10. miejsce i podobne widoki na przyszłość olimpijską, jak dwóch wymienionych poprzednio.
  • Finał rozgrywa się na zakręcie drogi, a istotne znaczenie mają decyzje zawodników odnośnie momentu wykonania wpinki. Dalej przechodzą tylko trzej zawodnicy. Schubert (wynik 33+) wyraźnie traci siły na krawądkach i robi rozpaczliwy ruch w lewo, Megos (33+) zachowuje dużo większy spokój, ale nie utrzymuje nogi na paczce i spada. Ondra (34+) utrzymuje krawądkę i nogę na paczce, co pozwala mu na próbę wykonania jeszcze dalekiego przestrzału w lewo.
  • Czech z tytułem mistrza świata w prowadzeniu.

Więcej o finale mężczyzn TUTAJ.

Czasówki (17.08.2019)

Po prawie tygodniu wspinania rozpoczęły się czasówki. W tym momencie sporo reprezentacji miało już policzone wyniki z poprzednich konkurencji (iloczyn pozycji) i walka w eliminacjach trwała w “rozciągniętej” stawce. Do finałowej rundy awansowało po 16 specjalistek i specjalistów od sprintów. Awansowały wszystkie polskie reprezentantki: Aleksandra Mirosław (z najlepszym czasem rundy: 7.377 s), Natalia Kałucka, Patrycja Chudziak, Anna Brożek i Aleksandra Kałucka. Gorzej, że były mistrz świata Marcin Dzieński nie odnalazł najlepszej formy i zakończył udział w mistrzostwach na 19. miejscu.

Osobna sprawa to wyniki specjalistów od innych dyscyplin. U pań wśród nich najlepsza jest Sol Sa (Korea) tuż przed Oceanią Mackenzie (Australia) i Janją Garnbret. Tylko trochę słabiej biegną Miho Nonaka, Futaba Ito, Akiyo Noguchi, Petra Klingler czy Shauna Coxsey. U panów tempo dyktują Mickael Mawem i Tomoa Narasaki – czasy 6.282s i 6.290s. Poniżej 7 sekund biegają także: Piccolruaz (Włochy), Harada, Chon (ogromny postęp w ciągu roku), Coleman (USA), Hojer, McColl.

W żeńskiej rundzie finałowej miłym zaskoczeniem było zwycięstwo Oli Kałuckiej z faworyzowaną Julią Kapliną (potknięcie), ale w równoległym pojedynku z Di Niu (Chiny) odpadła jej siostra Natalia. Świetne biegi Oli Mirosław zaprowadziły ją do obrony tytułu mistrzowskiego. Po drodze rekordzistka świata, Chinka YiLing Song, najpierw przegrywa półfinał z Olą przez potknięcie pod koniec drogi (biegnąc w tempie bliskim rekordowemu), a potem także  bieg o 3. miejsce z Anouck Jaubert (Francja). Di Niu po pokonaniu Francuzki w bardzo wyrównanym biegu półfinałowym trafia na Olę i kończy ze srebrnym medalem.

Podium w czasówkach kobiet (fot. Eddie Fowke / IFSC)

Część męska to dosłownie wywrotowa historia. Już w pierwszej rundzie błędy popełniają trzej najlepsi zawodnicy kwalifikacji. Na potknięciu Bassy Mawema (Francja) korzysta Kazach Rishat Khaibullin. W ćwierćfinałach po błędzie odpada obrońca tytułu mistrzowskiego Reza Alipourshenazandifar (Iran). Do półfinału szczęśliwie trafia Ludovico Fossali (Włochy). W pierwszej rundzie jego przeciwnik odpadł od ściany, a w drugiej popełnił falstart. Teraz mierzy się z Daniłem Bołdyriewem, który też za szybko reaguje na platformie startowej. I tak bez ścigania Włoch dociera do ścisłego finału. Z drugiej strony drabinki Jan Kriz (Czechy) wygrywa pierwszy bieg, potem korzysta na błędzie Rezy, by następnie awansować do głównego wyścigu dzięki odpadnięciu rywala od ściany. Na koniec sam nie kończy biegu i daje wygrać Włochowi, który nie musi się śpieszyć z wyłączeniem zegara. Tego by nikt nie przewidział.

Więcej o finałach kobiet i mężczyzn TUTAJ.

Podsumowanie prologu

Nadszedł czas pomnożenia wyników z poszczególnych konkurencjach. Zawodnicy niestartujący w trzech konkurencjach nie są wliczani do klasyfikacji, więc jeśli ktoś taki znajduje się przed danym zawodnikiem, to pozycja tego drugiego automatycznie idzie w górę. Wynik idealny to 1. Takiego oczywiście nie ma.

We właściwej części imprezy – tej, która daje szansę walki o znalezienie się na liście startowej do Igrzysk Olimpijskich 2020 – wystartuje tylko po 20 najlepiej rozstawionych zawodników i zawodniczek. To istotna nowość, bo w zeszłym roku w Innsbrucku ten krok pominięto i wybierano od razu skład finału kombinacji – 6 kobiet i 6 mężczyzn. Teraz zwycięzcy poszczególnych konkurencji są praktycznie pewni dalszego udziału, a to oznacza, że jest w tym gronie Polka Ola Mirosław (chronologicznie pozycje z boulderingu – prowadzenia – czasówek: 47-55-1).

Skład szczęśliwych 20-tek najłatwiej scharakteryzować przez miejsca w poszczególnych konkurencjach. U panów tylko Tomoa Narasaki (lider, 1-4-12) był w topowej 20 w każdej z konkurencji. U pań taka sytuacja to osiągnięcie Janji Garnbret (także liderka: 1-1-15).

Poza tym po 65% zawodniczek zajęło pozycję w pierwszej dwudziestce w prowadzeniu lub w boulderingu, a tylko 3 to typowe sprinterki. Czwarta – niedaleko pod kreską – to YiLing (53-54-4), którą wykluczyły dwa ostatnie przegrane biegi. Fanny Gibert (9-27-38) pobiegła trochę za wolno, albo wspięła się za nisko – zabrakło dosłownie kilku miejsc w którejś z konkurencji lub tylko dwóch w boulderingu. Sa Sol (25-31-13) prawie uratowała świetnym bieganiem swoją sytuację po niepowodzeniu na boulderach. Prawie. Trzeba też odnotować niezłe miejsce Oli Kałuckiej – to głównie zasługa 5. miejsca w sprintach – sklasyfikowanej jako 28 (52-48-5). Do eliminacji kombinacji weszły także Petra Klingler (10-23-29) i Brooke Raboutou (USA, 36-12-16).

U mężczyzn to 17 zawodników z topowej 20 w boulderingu (85%)! Dwóch z dobrym wynikiem w czasówkach: Ludovico Fossali (49-61-1) i Rishat Khaibullin (32-45-4). Ten drugi ma niezłe miejsca w innych konkurencjach, a w bieganiu pomogło mu potknięcie Bassy i brak udziału w kombinacji kilku szybszych sprinterów. Zawodnicy z drugim i trzecim rezultatem w czasówkach już się nie załapali. Na 49. pozycji sklasyfikowano Marcina Dzieńskiego (69-76-9).

Celowo nie piszę wyniku w postaci iloczynu – można to łatwo sprawdzić kalkulatorem lub w tabeli wyników na stronach IFSC. Chcę tym samym podkreślić, jak zróżnicowane miejsca pozwalają walczyć w konkurencji kombinacji.

***

Kombinacja. Finał przed finałem (18-19.08.2019)

Wszystko zaczyna się od nowa. Na starcie 20 kobiet i 20 mężczyzn. Najpierw czasówki – każdy ma dwa biegi i liczy się lepszy czas. Potem bouldering – runda rozgrywana jak półfinał. Na koniec prowadzenie. Całość odbywa się na przestrzeni kilku godzin, w ciągu dwóch dni – osobno dla każdej płci.

Zaczynają dziewczyny, w tym kluczowe dwa biegi Oli Mirosław. Wspina się obok Coxsey, a o wygranie rundy rywalizuje z Jaubert i Niu niejako korespondencyjnie. Oba podejścia są świetne, czyli na poziomie, na którym tylko Ola i Chinka YiLing Song potrafią obecnie biegać. Spośród innych zawodniczek dobrze wypada Garnbret (7.miejsce, 9.165s), a jeszcze lepiej dwie Japonki: Ito (4. miejsce, 8.917s) i Nonaka (5. miejsce, 8.994s).

Na boulderach wygrywa Coxsey 4t4z. Garnbret z jedną próbą więcej jest druga. Klingler osiąga trzeci wynik, także docierając do 4 topów. Oli nie udaje się nic ugrać (0t0z). Odradza się Pilz – 3t4z i 7. miejsce.

W prowadzeniu według przepisów uznaje się, że nie było poprzedniej rundy, więc w wypadku osiągnięcia tego samego wyniku na drodze liczy się czas potrzebny do jej przejścia – a każda pozycja to lepszy lub gorszy mnożnik do kombinacji. Topuje Ai Mori. Następnych 5 zawodniczek kończy na tym samym ruchu – przy czym Noguchi i Coxsey mają świetne czasy i są na podium w tej konkurencji. Pilz jest wolna i zajmuje dopiero 6. pozycję. Garnbret dociera do kluczowego miejsca z zapasem, ale wybiera bardzo dynamiczną metodę przejścia trudności poprzez równoczesny ruch obu rąk i odpada. Jednocześnie kontroluje w ten sposób o jeden chwyt mniej niż pozostałe zawodniczki, które robiły to na raty, więc sklasyfikowana jest na 8. miejscu.

Mnożenie i tabela wyników (w kolejności czasówki – bouldering – prowadzenie):

  1. Shauna Coxsey (14-1-3) 42 pkt
  2. Akiyo Noguchi  (10-4-2) 80 pkt
  3. Janja Garnbret (7-2-8) 112 pkt
  4. Petra Klingler (8-3-12) 288 pkt
  5. Ai Mori (18-16-1) 288 pkt
  6. Futaba Ito (4-5-15) 300 pkt
  7. Aleksandra Mirosław (1-19,5-20) 390 pkt
  8. Miho Nonaka (5-6-14) 420 pkt
  9. Brooke Raboutou (6-10-7) 420 pkt
  10. Jessica Pilz (11-7-6) 462 pkt
  11. Anouck Jaubert (2-17-18) 612 pkt

Najlepsze ósemki kobiet i mężczyzn awansują do finału. Dla większości ważniejsza jest jednak odpowiedź na pytanie, kto pojedzie na Igrzyska.

Według ustalonych przez IFSC reguł na Igrzyska pojedzie 7 najlepszych na tych mistrzostwach plus jeden zawodnik gospodarzy, ale nie więcej niż dwie osoby danej płci z jednego kraju. W przypadku, gdy Japonia rezygnuje z miejsca dla gospodarzy, to dobrany zostanie kolejny zawodnik z tej listy. W myśl tych zasad, niezależnie od decyzji federacji japońskiej, bilet na Igrzyska zapewniły sobie wszystkie Europejki w finale plus Brooke Raboutou i Jessica Pilz. Do tego dwie najlepsze (w finale) Japonki też dostaną prawo startu. W praktyce nikt nie wiedział, czy można to publicznie ogłosić (IFSC tego nie zrobiła) i ciężko było określić, kto się cieszy, a kto trochę mniej. Oficjalnie dalej nic nie jest zatwierdzone, bo krajowe federacje czekają na papierową informację, a potem mają obowiązek terminowo potwierdzić przyjęcie kwalifikacji. Co ciekawe, spodziewa się, że Japonia odrzuci kwalifikację dla drugiej osoby i zdecyduje się wybrać najlepszą zawodniczkę (i zawodnika) na wewnętrznych eliminacjach w przyszłym roku.

U panów zamieszanie zaczęło się już w biegach. W swoim drugim podejściu Rishat Khaibullin za pierwszym razem nie trafił w zegar, a licznik mimo to stanął. Potraktowano to jako incydent techniczny i zawodnik powtórzył bieg. Szansę wykorzystał. Pobiegł swój najlepszy wyścig w karierze i z czasem 5.863s wygrał rundę. Tuż przed świeżym mistrzem świata Ludovico Fossalim 5.889s. Były także świetne biegi Mickaela Mawema i Japończyków oraz stosunkowo słabe ubiegłorocznych triumfatorów kombinacji. Schubert, Hojer, Ondra skończyli pod koniec stawki.

Bouldery to popis Megosa (jako jedyny z 4 topami). Tuż za nim plasuje się Schubert (3 topy), a dalej Japończycy i Ondra (6.), także osiągając 3 topy.

Ostatni akord, czyli prowadzenie. Punkt odniesienia wysoko ustawia Megos. To miejsce, do którego wszyscy inni starają się dotrzeć. Wysoko dociera McColl, ale wciąż jest 2 przechwyty niżej. Schubert odpada właściwie w tym samym miejscu, co Niemiec, ale z zaliczonym jednym przechwytem mniej. Chwilę potem Ondra. By zapewnić sobie finał i miejsce na Igrzyskach musi skończyć tę konkurencję nie dalej jak na 3. miejscu. Dochodzi do kluczowej części i spada z pozycji “restowej”. To trzecia wysokość, ale po nim startuje jeszcze bardzo mocny Narasaki – jeśli go wyprzedzi, odbierze mu miejsce w finale. Tomoa tego nie robi, “zadawala się” 8. miejscem i gdy wydaje się, że wszyscy szczęśliwie przyjmą ten wynik, pojawia się protest dotyczący przejścia Adama. Po długich debatach sędziowie uznają, że Czech na początku wspinaczki oparł nogę na spicie. To spycha go w dół rankingu i eliminuje nie tylko z finału, ale i z możliwości zakwalifikowania się na Igrzyska. Takie rozstrzygnięcie jest “zbawienne” dla McColla, który w ten sposób zapewnił sobie bilet do Tokio 2020.

Mnożenie i tabela wyników (w kolejności czasówki – bouldering – prowadzenie):

  1. Aleksander Megos (17-1-1) 17 pkt
  2. Jakob Schubert (15-2-2) 60 pkt
  3. Tomoa Narasaki (4-4-7) 112 pkt
  4. Kokoro Fujii (5-7-5) 175 pkt
  5. Kai Harada (6-3-13) 234 pkt
  6. Rishat Khaibullin (1-17-16) 272 pkt
  7. Meichi Narasaki (8-5-10) 400 pkt
  8. Mickael Mawem (3-8-18) 432 pkt
  9. Ludovico Fossali (2-20-20) 800 pkt
  10. Sean McColl (18-15-3) 810 pkt
  11. Flohe Yannick (16-14-4) 896 pkt
  12. Nathaniel Coleman (10-12-8) 960 pkt

Japończycy nie tylko rewelacyjnie boulderują i wspinają się z liną, ale też szybko biegają (fot. Daniel Gajda / IFSC)

Zakończenie

Finał kombinacji rozgrywany jest podobnie jak kwalifikacje, tylko wszystko dzieje się szybciej. Przerwy pomiędzy konkurencjami są skrócone do ok. 15 minut. Zdecydowano, że w finale od tego roku będzie 8 zawodniczek i 8 zawodników. Najpierw czasówki w systemie pucharowym rozstawionym według czasów z kwalifikacji do kombinacji. Potem finał boulderingu, ale uproszczony tylko 3 problemów. I prowadzenie.

Kobiety

W biegach Ola zaczyna od potknięcia pod koniec drogi. Na szczęście biegnie z najwolniejszą w stawce Ai Mori i mimo to kończy jako pierwsza. Potem już spokojnie wygrywa pozostałe biegi. Na tym etapie zawodów nie ma dla niej przeciwniczki. Drugą bohaterką tej rundy jest Shauna Coxsey. Dwukrotnie wygrywa z zawodniczkami teoretycznie szybszymi. Kończy na 2. miejscu. Z 6. miejsca zdecydowanie niepocieszona jest Janja.

Bouldery. Z pierwszym problemem radzą sobie Shauna, Akiyo i Mori, natomiast Janja spada z topowych paczek. Na drugim topują Akiyo, Miho i Janja, co stawia utytułowaną zawodniczkę gospodarzy w roli faworyta. Trzeci problem to wymysł chwytowych, który nie powinien się zdarzyć. Trudne poziome przejście w połogu zrzuca wszystkie zawodniczki jeszcze przed zoną – wyniki bez zmian. Akiyo prowadzi.

W prowadzeniu Janja wciąż może zdobyć tytuł, ale musi tu wygrać. Ai Mori pokazuje, że drogę da się skończyć. Słowenka robi to samo, ale w lepszym czasie. Wszystko jest w rękach Akiyo, która idzie jak burza. Zdecydowanie szybciej dochodzi do ostatniego skoku i … nie trafia dobrze w chwyty kończące drogę. To był ruch na miarę mistrzostwa. Przegranego.

  1. Janja Garnbret (6-2-1) 12 pkt
  2. Akiyo Noguchi (7-1-3) 21 pkt
  3. Shauna Coxsey (2-3-7) 42 pkt
  4. Ola Mirosław (1-8-8) 64 pkt

Słowenka dokłada 3 złoto do kolekcji, Japonka gwarantuje sobie bilet na Igrzyska, Shauna pokazuje, jak wiele potrafi zdziałać w różnych konkurencjach, a Ola – na jaki wynik przekłada się opanowanie do perfekcji tylko jednej z nich.

W finale wyraźnie widoczna jest dysproporcja umiejętności wspinaczkowych zawodniczek w poszczególnych konkurencjach. Ola z zapasem wyprzedza resztę stawki w czasówkach. Natomiast na boulderach i na drogach odstaje bardzo wyraźnie. Na każdym boulderze zazwyczaj kończy próby na pierwszych chwytach. Z liną odpada także w początkowej fazie drogi.

Patrząc z innej strony, dla pozostałych zawodniczek formuła pucharowa wyścigów jest czymś nietypowym i nie zawsze umieją pokazać pełnię swoich możliwości biegowych. Każdy musi się czegoś nauczyć i właśnie teraz jest czas na pracę nad różnymi elementami tej układanki. Dla samej Oli była to nieoceniona szansa na rozpoznanie nowego obszaru i oswojenie się z przebiegiem takiej imprezy. Jak sama przyznaje, jadąc do Japonii nie przewidywała startu w finale kombinacji, skupiona była na innym fragmencie rywalizacji. Realnie patrząc, zadanie postawione przed nią na najbliższy rok jest niezwykle trudne, ale i motywacja do pracy jest spora.

Więcej o żeńskich finałach w kombinacji TUTAJ.

Mężczyźni

Różnice czasowe w męskich biegach są dużo mniejsze niż u kobiet. Przez to zawody były bardziej zacięte. Do tego Rishat nie jest typowym sprinterem i zwycięstwo wcale nie przyszło mu łatwo. 2. miejsce trafia do Tomoy Narasakiego, który pokonał Mickaela Mawema po równej walce. Schubert – w zeszłorocznym finale mistrz w kombinacji i zwycięzca części biegowej – tym razem osiąga tylko 7. miejsce. Ostatni w sprintach jest Megos, ale z biegu na bieg poprawia życiówkę.

Bouldery. Zaczyna się od dramatu Niemca, który po pierwszym problemie wycofuje się z zawodów z powodu kontuzji. Dalej jest koncert w wykonaniu Tomoy. Japończyk w swoim sprężystym stylu pokonuje wszystkie przystawki i zapewnia sobie pierwszą pozycję. Dla konkurentów pozostają pojedyncze topy na trzeciej przystawce, które rozstrzygają o kolejności.

Na drodze Austriak idzie po swoje. Topuje i przezornie robi to dość szybko. Tomoa zadowala się drugim wynikiem, odpadając dość wysoko, ale już sporo ruchów niżej zapewnia sobie tytuł mistrzowski i bilet na Igrzyska.

  1. Tomoa Narasako (2-1-2) 4 pkt
  2. Jakob Schubert (7-5-1) 35 pkt
  3. Rishat Khaibullin (1-8-5) 40 pkt
  4. Kai Harada (3-6-3) 54 pkt

Nieszczęśliwą sytuację Megosa wykorzystał częściowo Khaibullin. Wywalczył lepszy wynik z liną od dwóch specjalistów od boulderingu i wskoczył w ten sposób na podium w klasyfikacji końcowej kombinacji. To jeden z przykładów, jak wygrywając czasówki, można się załapać się na wysoką pozycję w kombinacji.

Więcej o męskich finałach w kombinacji TUTAJ.




***

Podsumowanie

  • Te zawody to najbliższe odwzorowanie tego, co czeka wspinanie sportowe na Igrzyskach Olimpijskich w 2020 roku.
  • Pierwszy, orientacyjny, wynik znamy. Powtórka dopiero za rok.
  • 8 zawodniczek i zawodników wywalczyło już sobie miejsca startowe w Tokio.
  • Ola Mirosław będzie reprezentować Polskę na Igrzyskach Olimpijskich we wspinaczce sportowej.
  • Adam Ondra musi zadbać o topową formę na zawody w Tuluzie (kolejna szansa na zdobycie olimpijskiego awansu).
  • O szybkość powinna postarać się Anouck Jaubert.
  • W zawodach mężczyzn w Tokio będzie przynajmniej 2 zawodników ze świetnymi wynikami w czasówkach.
  • Janja zdobyła 3 tytuły mistrzyni świata w przeciągu 11 dni. Ten rekord może przetrwać bardzo długo.

Kuba Główka




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum