Mechanior o seniorskich Mistrzostwach Polski 2019 – relacja

W dniach 28-30 czerwca rozegrano w Polsce mistrzostwa tego kraju we wspinaczce sportowej. Zawody zwróciły wyniki w czterech konkurencjach: czasówce (piątek, na PWSZ, Tarnów), balderingu (sobota, na Avatarze, Kraków), prowadzeniu (niedziela, PWSZ, Tarnów), nareszcie: trójboju olimpijskim (wszystko razem). Korespondent wspinanie.pl przyglądał się finałom balderowym i prowadzonym, potem poczynił pewne przemyślenia, którymi chętnie podzieli się z Czytelnikiem.

Mistrzostwa Polski 2019 w boulderingu, Kraków (fot. Tomasz Sordyl)

***

Finały balderowe, sobota, Avatar

W zawodach wystartowały 22 panie i 35 panów. Rezygnacja z przeprowadzenia rundy półfinałowej (która wymagałaby dodatkowego dnia na rozegranie zawodów) była w świetle całości przedsięwzięcia zrozumiała; można nawet powiedzieć, że u kobiet dwudziestoosobowy półfinał jawił się zwyczajnie niepotrzebnym. Zarazem, w konkurencji męskiej był elementem pożądanym i pewnie uratowałby skórę niektórym sprawcom eliminacyjnych niespodzianek, wśród których wymieńmy: Piotra Bunscha, Macieja Dobrzańskiego i Mikołaja Nowotnika (wszyscy poza finałem).

U dziewcząt również nie obyło się bez zaskoczeń, z których największym jest bez wątpienia nieobecność Katarzyny Ekwińskiej w finałowej stawce. Zaskoczeniem nader pozytywnym był natomiast awans młodziutkiej Bianki Janeckiej, która potwierdziła talent dzień później, podczas zawodów linowych; obecność w finale Jakuba Ziętka była odpowiednikiem przyjemnej niespodzianki wśród panów.

Finaliści (fot. Tomasz Sordyl)

Finał kobiet

|1| Damska jedynka zaczynała się lekkim trawersem, wymagającym nieco balansu ciała i nieco zdecydowania (hopka do bonusa). Potem, a ściślej na ostatnim ruchu, było zdecydowanie ciekawiej. Sęk w tym, że należało wejść na nogę, a wszystkie nasze zawodniczki uparcie chciały się skręcić (szkolny błąd, na tym poziomie niewybaczalny, u nas wciąż powszechny). Jedynie Maja Rudka dysponowała tricepsem i zaangażowaniem mogącymi wyratować człowieka, który pomylił się tak bardzo, więc jako jedyna zatopowała.

Potem okazało się, że ruch do topu na jedynce był jedynym trudnym ruchem kobiecego finału, poza tym prezentującego raczej drogowo-wspinaczkowy niż balderowy charakter. Samotny sukces młodej koroniarki powinien był dać jej zwycięstwo, ale nie wyprzedzajmy własnej opowieści.

|2| Dwójka przedstawiała sobą wspinanie eleganckie, niemniej mało balderowe i przy tym nietrudne – ot, ciąg technicznych przechwytów po pozytywnych, a przy tym efektownie wyglądających chwytach. Bianka Janecka i Ola Kałucka najwyraźniej nie znalazły wspólnego języka z autorem problemu, Magdalena Suder wspinała się poprawnie, acz z dokładnością do posiadanych sił (bonus), natomiast dziewczyny z Korony przespacerowały się po dwójce dość lekko.

|3| Trójka wymagała charakterystycznego, balderowego nastawienia psychicznego, zarazem wiodła po chwytach nadto pozytywnych, przez co zwróciła aż cztery topy. Widza zainteresowało przede wszystkim siłowe wyjście z bonusa, takie szczerze nasze, nie bawiące się w dodatkowe stopnie czy inne śmieci.

|4| Czwórka również nietrudna i również bardziej droga niż głaz. Problematyczność propozycji zasadzała się na ściśle paczkowym charakterze, czego kobiety nie lubią. Ola Kałucka przystawkę dosłownie przebiegła, Ida Kupś sfleszowała ją dostojnie, stylem właściwym młodej królowej polskiego wspinania. Trzeci top przypadł w udziale Gosi Rudzińskiej, zaś czwartym Maja Rudka miała przypieczętować zdobycie tytułu mistrzowskiego. Klasa, z jaką Mai udało się pogrzebać stuprocentowe właściwie szanse, świadczy o głębokim braku przygotowania fizycznego. Maju, zwiększ obciążenie! Idu, gratulujemy tytułu!

Kobiety:

1. Ida Kupś (KS Korona)
2. Małgorzata Rudzińska (KS Korona)
3. Maja Rudka (KS Korona)
4. Aleksandra Kałucka (KU AZS PWSZ Tarnów)
5. Magdalena Suder
6. Bianka Janecka (KW Częstochowa)

Finał panów

|1| Męska finałowa jedynka wiodła po ścianie połogiej, geometrią nawiązując do jedynki damskiej (trawers w lewo, zaczem trawers w prawo). Wymagała niejakiego skupienia i w sumie dostarczyła chyba najwięcej emocji, jakkolwiek pokonali ją wszyscy finaliści.

|2| Dwójka z kolei była najbardziej “balderowym” problematem; nietrudnym koncepcyjnie, klasycznym wspinaniem w przewieszeniu po wielkich oblakach. Chłopcy z Korony (Adrian Chmiała, Kamil Ferenc, Piotr Schab) nie znaleźli na niej trudności; Jerzy Laskowski z Warszawy zdradzał mniejsze pokłady mięśniowej agresji, więc potracił próby; Arkadiusza Millana rzecz atletycznie przerosła.

Piękną walkę z ostatnim ruchem stoczył Kuba Ziętek, top uchwycił, rękę dołożył, uśmiechnął się promiennie i… niemal natychmiast zeskoczył, nie pozwalając sędziom zaliczyć sobie sukcesu. Po zawodach Jakub zarzekał się, że z utrzymaniem pozycji nie było u niego problemów, a zawiniły młodość i gorąca głowa. Jeżeli wszakże było inaczej, a młody bielszczanin chciał “przyaktorzyć”, świadczyłoby to o niemałym talencie scenicznym – sam niemal dałem się nabrać na ów top. Niedaleka przyszłość nie ukarała Jakuba surowo, albowiem…

|3|… na trójce był on jedynym, który poradził sobie z technicznym skokiem otwierającym balder. A ponieważ skok ów był jedynym trudnym ruchem tego problematu, a także – jak się po chwili okazało – jedynym trudnym ruchem całego finału, dał mu ów skok (jako jedynemu) komplet bonusów i tym samym tytuł. Chłopcy z Korony kręcili głowami i obwiniali ślepy los, głośno sugerując, że młody kolega nie byłby w stanie powtórzyć swojego wyczynu. W cieniu damskiej dekoracji powtórzył, dodajmy… w adidasach. Bierz się, chopie, do roboty, bo talent masz niemały!

|4| Czwórkę wszyscy zrobili.

Mężczyźni:

1. Jakub Ziętek (KW Bielsko-Biała)
2. Jerzy Laskowski (UKA Warszawa)
3. Adrian Chmiała (KS Korona)
3. Piotr Schab (KS Korona)
5. Kamil Ferenc (KS Korona)
6. Arkadiusz Millan (Avatar CR)

Cóż, finały nie wyszły tak, jak byśmy sobie tego życzyli. O ile kameralny charakter wydarzenia (niewielka publika i nader skromna oprawa) wpisuje się w całą koncepcję tegorocznych Mistrzostw (o czym poniżej), o tyle sam przebieg rywalizacji pozostawił niedosyt czysto sportowej natury. Gdyby jedyny trudny ruch męskiego finału znajdował się nie przed, a za bonusem – dzisiejszy Mistrz byłby piąty. Gdyby jedyny trudny ruch damskiego finału znajdował się nie za, a przed bonusem, mistrzynią zostałaby Maja Rudka. Gdyby na sobotnim finale było więcej trudnych ruchów o bardziej balderowym charakterze, wiedzielibyśmy, kto zasłużył na zwycięstwo. Niechże chwytowi (Łukasz Smagała, Piotr Suder) wybaczą mi krytykę; ma ona charakter wyłącznie ad rem, nie ad personam.

***

Finały linowe, niedziela, PWSZ

Linowe potyczki również obyły się bez półfinałów, chociaż wobec 24 zawodników i 17 zawodniczek de facto nie byłoby kogo półfinalić. Przebieg finałów był taki:

Damski

Droga wymagała zdecydowanego, zarazem zrównoważonego wspinania – zwłaszcza z tym pierwszym nie zawsze było najlepiej, przez co zawodniczki dość szybko traciły na siłach i w oczach. Najniżej spada Marta Klimaszewska (kolejny juniorski akcent tegorocznych Mistrzostw), zaraz potem Magdalena Suder; nieco dalej występ finałowy kończą Monika Prokopiuk-Kawecka i Julia Leonardi, dzieląc się wynikiem, ale nie miejscem (Monika była lepsza w eliminacjach).

Kolejny kilkuruchowy pasaż wprowadził Biankę Janecką, Maję Rudkę oraz Katarzynę Ekwińską na pole zasadniczej bitwy tego finału – bitwy o srebrny i brązowy medal. Bądźmy szczerzy, Kasia doszła do tego miejsca świeża jak wiosenny poranek i chyba to ją zgubiło: przerzut nogi daleko na prawą stronę wykonała tak pewnie i tak śmiało, że gdy stopień okazał się być nieco za daleko, pozostało już tylko spaść. Bianka i Maja poleciały na wypadzie z poprzedniego chwytu i powinny mieć taki sam wynik, o pół punktu gorszy od Kasi. W tym miejscu pojawił się jednak czynnik ludzki…w postaci sędziny drogi, która Biance zaliczyła postęp z chwytu, który trzymała przerzucająca nogi Kasia. Poszedł protest od Kasi i Mai, zaczem kontr-protest Bianki. Ostatecznie Kasia zdobyła srebro, zaś Maja brąz; kontr-protest Bianki został oddalony.

Mistrzynią Polski została Ida Kupś, przebrnąwszy jeszcze przez pięć przechwytów i tym samym wyraźnie zaznaczywszy supremację. Już nigdy nie uda nam się dowiedzieć, gdzie zaszłaby Kasia Ekwińska, gdyby udało jej się uniknąć w sumie głupiego błędu; szkoda nam tego bardzo.

Kobiety:

  1. Ida Kupś (KS Korona)
  2. Katarzyna Ekwińska (KW Toruń)
  3. Maja Ruka (KS Korona)
  4. Bianka Janecka (KW Częstochowa)
  5. Julia Leonardi (UKA)
  6. Magdalena Suder
  7. Marta Klimaszewska (KW Toruń)
  8. Aleksandra Kałucka (KU AZS PWSZ Tarnów)

Męski

O finale męskim napiszemy krótko, gdyż był jednoznaczny. Droga, wymagająca eleganckiego i uważnego wspinania, posiadała wyraźny moment krytyczny w postaci subtelnego haczenia pięty, z którego – wykonawszy ruch – należało równie subtelnie się uwolnić; rzeczone miejsce znajdowało się mniej więcej w połowie trasy. Od tej chwili linia nabierała rumieńców, w związku z czym wszyscy finaliści, z wyłączeniem dwóch, bardzo szybko pospadali. Tych dwóch to Kamil Ferenc i Piotr Schab. Występ Kamila potwierdził przewagę, jaką miał w niedzielę nad większością, wspinanie Piotra Schaba dowodziło zaś wyższości nad wszystkimi innymi. Jedynym, czego Piotrek na finałowej drodze nie wykonał, było sięgnięcie do topu i ostatnia wpinka. Jak Czytelnik rozumie, nie miało to znaczenia. Pozycja Piotra w dzisiejszym wspinaniu linowym mężczyzn jest pozycją samotniczą.

Mężczyźni:

  1. Piotr Schab (KS Korona)
  2. Kamil Ferenc (KS Korona)
  3. Piotr Bunsch (KS Korona)
  4. Jerzy Laskowski (UKA Warszawa)
  5. Jakub Ziętek (KW Bielsko-Biała)
  6. Maciej Dobrzański (KS Korona)
  7. Olaf Malinowski (Pol-Inowex Skarpa Lublin)
  8. Rafał Bąk (KW CW Transformator)

Całe podium w konkurencji prowadzenie dla zawodników KS Korona (fot. Maciek Oczko)

Adnotacja: Linę kręcili Marcin Wszołek z Michałem Łodzińskim i zebrali znakomite recenzje od zawodników.

***

Trójbój

Mistrzami Polski w trójboju zostali Ida Kupś i Piotr Schab. Mistrzami Polski młodzieżowców w trójboju zostali Aleksandra Kałucka i Olaf Malinowski. Spośród młodzieżowców był w finałach także Rafał Bąk.

Adnotacja: Oprócz młodzieżowców w finałach byli też juniorzy (ludzie młodsi od młodzieżowców): Bianka Janecka, Marta Klimaszewska i Jakub Ziętek.

Trójbój to także czasówki, złoto w sprintach zdobył Marcin Dzieński – z prawej (fot. Tomasz Sordyl)

***

Uwagi własne (zamiast podsumowania)

1. W opinii wielu osób Mistrzostwa wypadły zbyt skromnie. Zrezygnowano z podstawowych elementów oprawy, zrezygnowano z półfinałów… W mojej ocenie taka decyzja KWS broni się.

Wspinanie zawodnicze, nie licząc czasówek, nigdy nie stało u nas na bardzo wysokim poziomie, co pokazują wyniki międzynarodowych zawodów, a nierzadko zwyczajnie nieobecność polskich reprezentantów. Kadra narodowa, naturalna oś, wokół której powinno się kręcić życie środowiska zawodniczego, wraz z jego ambicjami i sposobami ich realizacji, w balderach i linie de facto nie istnieje (mówię o poziomie seniorskim). Najsilniejsi polscy wspinacze koncentrują swój trening na celach skalnych (czego nie wolno deprecjonować), w zawodach startują nierzadko nieprzygotowani lub przemęczeni treningiem.

W takiej sytuacji istnieją dobre powody, by organizować zawody “skrótowo”, co zmniejsza koszty i wysiłek organizacyjny oraz ułatwia znalezienie ścian chętnych wystąpić w roli gospodarzy. Jeśli tu i ówdzie (np. w Zakopanem lub na legendarnym KFG) uda się połączyć regulaminowe zmagania z niezapomnianym widowiskiem dla żądnej igrzysk tłuszczy… to wspaniale. Jeśli nie, jesteśmy zwolnieni z obowiązku wpadania w panikę bądź rozpacz.

2. Spotkałem się (nie pierwszy raz) z narzekaniem na liczbę startujących (mało). Z nim również nie godzę się zgodzić. Zawody rankingowe z natury rzeczy adresowane są do zawodników, zawody rangi najwyższej do najlepszych z nich. Ile jest w Polsce osób prezentujących naprawdę wysoki poziom zawodniczego wspinania, wie każdy. Nie ma żadnej potrzeby, aby na zawody Pucharu Polski czy mistrzowskie jechali przez pół kraju inni ludzie, niż: kadrowicze, kandydaci do kadry, czarne konie i najzdolniejsi juniorzy (jeżeli kogoś pominąłem, przepraszam zwłaszcza wspinaczkowych emerytów).

I znowuż: jeśli uda się połączyć Puchar czy Mistrzostwa z imprezą ogólniejszą (przysłowiowe trzysta osób) – to fajnie. Niemniej, nie taki jest cel zawodów PZA i nie tego należy od nich wymagać.

2.1 Prawda, że mimo wszystko całość mogłaby jednak wyglądać okazalej. Chociaż trochę.

3. Uwaga innego rodzaju: charakterystyczna osobliwość. Mistrzowie czasówek nie mają szans w trójboju na rodzimym podwórku, zarazem zwracają najlepsze wyniki za granicą. Jak w takiej sytuacji powinien wyglądać nabór do kadry, zwłaszcza kadry juniorów – oto pytanie, z którym należy zacząć się mierzyć w kontekście przyszłości poolimpijskiej. Chętnie przeczytam mądry tekst na ten temat.

Andrzej Mecherzyński-Wiktor

Pełne wyniki Mistrzostw Polski 2019 znajdziecie na stronie PZA.

Obszerna galeria zdjęć z zawodów autorstwa Tomasza Sordyla.





  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum