14 czerwca 2019 13:33

Niewidomy Jesse Dufton zdobywa słynną iglicę Old Man of Hoy

5 czerwca Jesse Dufton pokonał słynną szkocką iglicę Old Man of Hoy. Prowadził wszystkie wyciągi, zakładając od dołu całą asekurację. To nietuzinkowe osiągnięcie, także indywidualny sukces niewidomego Brytyjczyka.

Jesse Dufton i jego partnerka Molly Thompson na szczycie Old Man of Hoy (fot. arch. J. Dufton)

Trzeba uruchomić wyobraźnię, żeby przynajmniej spróbować zrozumieć, jak trudną sztuką jest wspinanie dla osób zmagających się z niepełnosprawnością. Jesse Dufton urodził się z genetyczną wadą wzroku, z wiekiem ten stan się pogarszał. Niemniej już od 2. roku życia ojciec zabierał go na wspinanie, a kiedy miał 11 lat pokonał swoją pierwszą drogę.

Jesse i jego partnerka wybrali za cel Old Man Hoy, piękną skalną iglicę stojącą u wybrzeży Szkocji, która ma dla Brytyjczyków szczególne znaczenie. Po raz pierwszy zdobyli ją w 1966 roku Chris Bonington, Rusty Baillie i Tom Patey, a sir Bonington ponownie wspiął się na nią pięć lat temu, w wieku 80 lat (towarzyszył mu wówczas Leo Houlding).

Dufton pokonał Old Man of Hoy klasyczną drogą na zachodniej ścianie (E1 5b) w zespole ze swoją wieloletnią partnerką Molly Thompson, ale to on prowadził wszystkie wyciągi. Zespół komunikował się drogą radiową.

Jesse o ich wspólnym wspinaniu pisze między innymi tak:

Przed przejściem Molly opisuje mi każdy odcinek drogi, ostrożnie opisując rzeźbę i miejsca na założenie asekuracji, które może dostrzec z ziemi. Ingeruje przez radio tylko wtedy, gdy widzi, że walczę, by znaleźć chwyt lub gdy proszę o wskazówki. Dzięki wyczuciu sam potrafię ustalić, jakiego rozmiaru sprzętu potrzebuję, ona pomaga mi zlokalizować go przy uprzęży. Kiedy docieram na top zakładam stanowisko i ściągam Molly jak zawsze.

I dodaje:

Nie jestem w stanie wzrokowo sprawdzić przelotu, dlatego dla bezpieczeństwa, jeśli tylko to możliwe, zakładam kilka punktów. Tak więc można powiedzieć, że moja asekuracja jest prawie zawsze pancerna.

Oczywiście wspinanie to tylko połowa sukcesu, druga to samo dojście pod drogę i powrót (w tym przypadku szczególnie uciążliwe): „być może nie jest to zbyt ładne i eleganckie w moim wykonaniu, ale używam kijków, dzięki czemu mam cztery nogi i trudniej się przewrócić” – mówi Dufton. Tu również nieodzownym partnerem Brytyjczyka jest jego partnerka: „Molly ma dużą praktykę i jest w tym wspaniała. Potrafię z tonu jej głosu wyczuć, że jesteśmy na odcinku, gdzie lepie się nie przewracać”.

Jesse Dufton we wspinaniu jest od wielu lat. Od lat startuje też w zawodach, jest członkiem kadry narodowej. Jego najbliższym celem są Mistrzostwa Świata w Briançon, gdzie zamierza powalczyć o miejsce w ścisłej czołówce, przede wszystkim poprawić 7. pozycję z Innsbrucka z ubiegłego roku. Ma też w planach kolejne drogi w skałach, i nie tylko w gritach. Myśli o jakimś wyzwaniu w Indian Creek, Ghost River, a może nawet o lodowym wspinaniu gdzieś w Kanadzie.

Brunka
źródło: www.thebmc.co.uk




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum