12 lutego 2019 11:18

Trudności Czarnej Piramidy i Ramienia na K2 – rozmawiamy z Leszkiem Cichym

Przejście Czarnej Piramidy w zimie zostało powtórzone kilka razy. Zeszłej zimy dokonali tego Adam Bielecki i Denis Urubko. Ale do obozu 3 na wysokości 7250 m Polacy po raz pierwszy dotarli dużo wcześniej, ponad 30 lat temu. O trudnościach jakie oferuje Piramida oraz teren powyżej, na Ramieniu K2, rozmawiamy z Leszkiem Cichym.

Marcin Kaczkan podczas wspinaczki na Czarnej Piramidzie, Żebro Abruzzi na K2 (fot. Maciej Bedrejczuk)

W sezonie zimowym 1987-88 Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki przeszli Czarną Piramidę. Uczestnicy Międzynarodowej Wyprawy PZA ubezpieczyli linami pierwszy odcinek powyżej obozu 2 – nieznacznie wznoszący się trawers o długości około 400 m. Wielicki i Cichy przeszli przygotowany fragment, po czym rozpoczęli wspinaczkę ścianą Piramidy. Himalaiści korzystali wyłącznie z lin zastanych w ścianie, niosąc ze sobą tylko namiot i niezbędny sprzęt. Jumary wpinali w sprawiające najlepsze wrażenie liny, a resztę – po 2-3 liny razem – łapali drugą ręką.

Szczyt Czarnej Piramidy znajduje się na wysokości około 7250 m. Tam zaczyna się też pole lodowe lub śnieżne (w zależności od warunków), na którym zwyczajowo zakłada się obóz 3. Leszek i Krzysztof również rozbili w tym miejscu swój namiot, jednak załamanie pogody zmusiło ich następnego dnia do odwrotu.

***

Michał Gurgul: Jak wyglądają trudności techniczne Czarnej Piramidy?

Leszek Cichy: Piramida, gdyby przenieść ją na wysokość np. Tatr, miałaby trudności na poziomie III+, może IV. Ale ponieważ jest tam dużo starych lin poręczowych, to same trudności techniczne przestają mieć duże znaczenie.

Czy starych lin nie przykrywa śnieg i lód, tak jak w innych fragmentach drogi?

Zazwyczaj nie, ponieważ Piramida znajduje się na kancie przewiewu. W mini zagłębieniach ściany powstają plamy śniegu, albo szklisty lód. Ze skały śnieg jest całkowicie odwiany. W związku z tym stare poręcze pozostają na zewnątrz.

Czy korzystanie z nich to dobry pomysł?

Przy dobrych umiejętnościach technicznych niewątpliwie wykorzystanie starych lin na tym fragmencie wszystko przyśpiesza – zaporęczowanie całej Piramidy wymaga położenia 1000-1200 metrów liny.

Droga przed tegorocznymi wyprawami jest jeszcze bardzo długa. Jak wygląda teren powyżej obozu 3?

Fragment pomiędzy szczytem Czarnej Piramidy, a obozem na 8000 m to jest jeszcze duża niewiadoma. Ze szkiców i notatek Denisa Urubki wynikało, że w zeszłym roku oprócz seraków, które są tam od lat, pojawiło się na tym odcinku dużo więcej szczelin. Wiele zależy więc od warunków. Czy będzie tam śnieg, czy będzie wymiecione do gołego lodu – to jest zasadnicza różnica. Nie jest to teren oczywisty – grańka, którą można by wygodnie iść. Zupełnie nie. Na Ramieniu trzeba lawirować, szukać drogi między serakami i szczelinami.

Gdy byłem tam ostatni raz z Anką [Anną Czerwińską, z którą w 2005 r. odbył letnią wyprawę na K2. Towarzyszył im również Dariusz Załuski – red.] musieliśmy wycofywać się w niepogodzie z obozu 4. Tylko dzięki temu że mieliśmy trasery, udało nam się odnaleźć drogę i zejść na dół. Na Ramieniu nie ma trudności technicznych, ale orientacja na tym odcinku może okazać się sporym wyzwaniem.

Gdzie jeszcze himalaiści napotkają trudności techniczne?

W „Butelce”. Tu znowu zależeć to będzie od tego, czy będzie tam śnieg czy lód. Jeśli lód to według mnie atak powinien być co najmniej czwórkowy. Wtedy lepsza technicznie dwójka mogłaby próbować iść szybko bez poręczy, podczas gdy druga dwójka poręczowałaby ten odcinek, żeby umożliwić całemu zespołowi szczęśliwe zejście.

Żeby do tego ataku w ogóle doszło potrzebna jest dużo lepsza aklimatyzacja. Póki co nie mają jej uczestnicy żadnej z wypraw.

Bliżej celu pod względem aklimatyzacji są Rosjanie. Co prawda nie nocowali jeszcze w „trójce”, ale zbliżyli się do tej wysokości. Według mnie powinni teraz zrobić kolejne wyjście, zanocować na 7300 i wyjść co najmniej do obozu 4, nawet bez spania. Złożyć depozyt i zejść na dół. Dopiero kolejne wyjście, według mnie, miałoby szanse zakończyć się powodzeniem. A na to może zabraknąć czasu.

Ze względu na pogodę czy koniec wyprawy? Ekipa Piwcowa i Brauna według planu ma wspinać się do końca lutego.

Jedno i drugie. Ewidentnie od teraz ma być więcej opadów śniegu, a okien pogodowych będzie mniej lub będą krótsze. Mówi się, że one są 3-dniowe, ale tak naprawdę to jest zazwyczaj jedno popołudnie, jeden dzień i do południa trzeciego dnia. Czyli łącznie to bardziej takie 48 godzin.

Druga kwestia to rzeczywiście przyjęty okres trwania zimy na K2. Rosjanie uważają, że trwa ona do końca lutego. Ale czy jeśli Txikon zostanie do końca kalendarzowej zimy, to Rosjanie zejdą czy nie? Jeśli mieliby podjąć próbę zdobycia szczytu z tylko jedną nocą na 7300 m, bez tlenu, to powiedziałbym, że ryzyko jest zbyt duże. Szanse, aby zdążyli przed końcem lutego może jeszcze są, ale bardzo małe.

A Txikon? Ma więcej czasu, ale spędza go w dużej mierze w bazie.

Alex nie jest w ogóle przygotowany, a jego doświadczenia z dwóch prób wejścia na Everest zimą pokazują raczej, że robi gdzieś błąd. Albo w jakimś założeniu teoretycznym, albo w planowaniu, w logistyce. W obu przypadkach nie wszedł nawet na Przełęcz Południową.

Teraz samym czekaniem w obozie aklimatyzacji nie zdobędzie. Aklimatyzację daje tylko aktywny wysiłek. Robienie tych równoległych lin to też jest jakieś szaleństwo.

Nie wiemy, na pewno czy Szerpowie Alexa mają zamiar używać tlenu. Do tej pory nie było raczej takiej potrzeby, ale co wydarzy się powyżej – tego nie wiemy. Wiele osób uważa, że tak może się stać, biorąc pod uwagę poprzednie zimowe wyprawy Baska. Jak to zmieniłoby sytuację?

Nawet gdyby Txikon sam nie używał tlenu, to będący w pobliżu Szerpowie, wyposażeni w butle, na pewno dawaliby mu poczucie bezpieczeństwa – w razie jakichkolwiek kłopotów miałby wsparcie.

Ty nie jesteś przeciwnikiem wejścia na K2 zimą ze wspomaganiem tlenem z butli?

Uważam, że nawet jeśli K2 zdobyliby z tlenem, to byłby sukces i koniec pewnej ery. Zresztą nadal podtrzymuję swoją tezę, że na K2 zimą – ze względu na temperaturę, ciśnienie, obniżenie wydolności, dłuższy czas przebywania na wysokości – bez tlenu może i się da wejść, ale na pewno nie bezpiecznie.

Na temat specyficznych warunków zimą na K2 rozmawiałem niedawno z Michałem Pyką, z którym wspólnie zgłębiacie to nietypowe zagadnienie [wywiad z Jet Stream Managerem zeszłorocznej wyprawy na K2]. Czy mógłbyś przytoczyć jeszcze tę ciekawostkę, o której wspominałeś mi wcześniej – to świetnie obrazuje skalę wyzwania, jakim jest wejście i powrót ze szczytu K2.

Tuż powyżej bazy wysuniętej zaczyna się takie niestrome podejście – tam już kładzie się liny. Poręcze prowadzą aż do szczytu Czarnej Piramidy. Tak jak już powiedzieliśmy, tam dopiero zaczyna się prawdziwa rozgrywka – teren nie jest w większości trudny technicznie, ale trudny orientacyjnie. Wiatr, wysokość i niskie temperatury zaczynają solidnie dawać w kość. Jakkolwiek nie potoczyłaby się akcja powyżej Piramidy, trzeba wrócić na dół. Wiesz ile zjazdów od szczytu Piramidy do ABC trzeba wykonać? 96! Tyle razy trzeba się przepiąć. Zazwyczaj wycofujesz się ekstremalnie zmęczony, z reguły w załamaniu pogody, przepinasz się 96 razy i nie możesz popełnić ani jednego błędu.

Leszek Cichy (fot. Jacek Turczyk / PAP)




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum