18 lutego 2019 15:07

„Jestem już tym życiem wyprawowym bardzo zmęczony” – rozmawiamy z Denisem Urubko

Jednym z gości X Przeglądu Filmów Górskich, który odbył się w miniony weekend w Wadowicach, był Denis Urubko. Zapraszamy na rozmowę. Tym razem jednak będzie głównie o wspinaniu poza górami, treningu, górskiej emeryturze i o nie do końca udanej akcji Urubko Camp.

Denis Urubko (fot. Ilona Łęcka)

Dobry himalaista to stary himalaista. Jak już się zestarzeję, będę chodził po kawiarniach na kawę, żeby poczytać gazetę, porozmawiać z ludźmi. W Bergamo jest mnóstwo kawiarni, każdego dnia będę mógł przesiadywać w innej. Poza tym na pewno będę się wspinał w skałach, po technicznych, dobrze obitych drogach, oczywiście na ile forma pozwoli.

***

Ilona Łęcka: Co Ci się stało w prawą dłoń? (Denis ma sporą bliznę między palcem wskazującym a środkowym, biegnącą do wnętrza dłoni).

Denis Urubko: To pamiątka po walce na noże. To było dawno temu, ze 20 lat temu. Nie ma o czym mówić :).

W środowisku jesteś znany przede wszystkim jako himalaista i biegacz górski. Ale zaczynałeś od wspinaczki skałkowej.

Zacząłem się wspinać, kiedy jeszcze mieszkałem w Kazachstanie. Był tam bardzo specyficzny rejon: mocno sprasowany piaskowiec, który dawał dobre tarcie, małe chwyty, drogi dochodziły do 30 metrów długości. Tam właśnie zaczynałem swoją przygodę ze wspinaniem skałkowym. To były lata bardzo mocnego treningu. Ale potem zacząłem jeździć w góry wysokie i dużo mniej wspinałem się sportowo.

Jakbyś określił różnicę między wspinaczką sportową a wysokogórską?

Porównuję to do dwóch zwierząt: małpy i konia. W skałach trzeba mieć sprawność małpy, natomiast w górach wysokich – wytrzymałość i siłę konia. To oznacza, że trening pod skałki czy pod góry wysokie jest zupełnie inny i ciężko jest pogodzić ze sobą te dwa rodzaje treningu. Spędziłem zeszłoroczną zimę pod K2 i moja forma skałkowa mocno spadła. Musiałem zacząć intensywnie trenować, żeby móc cokolwiek zrobić w skałach.

Gdzie najczęściej się wspinasz?

We Włoszech. Mieszkam w Bergamo i mam blisko do kilku rejonów. Jeśli w jednym miejscu jest kiepska pogoda, to wystarczy przejechać 2-3 godziny samochodem i dociera się w rejon, gdzie są znacznie lepsze warunki. Najchętniej wspinam się w Finale Ligure, to raj dla wspinaczy. Jest tam mnóstwo dróg do 8a. Lubię też Vall dell’ Orco, to taki przykład maleńkiej Patagonii. Jeśli chce się jechać do Patagonii, to najlepiej jest potrenować właśnie tam.

Masz na koncie jakieś 8a?

Nie, nigdy nie zrobiłem drogi w takich trudnościach, wspinam się na poziomie 7a, mam na koncie parę 7b, to były moje najmocniejsze przejścia.

Wspomniałeś o treningu pod Patagonię…

Ostatnio wróciłem z wyjazdu do Patagonii. To był wyjazd rozpoznawczy, żeby zorientować się, jak tam wygląda sprawa logistyki, jaka jest skała, jakie warunki. Pogoda była bardzo niedobra do wspinania, ale mam już rozpoznany teren. Chcę wytyczyć nową drogę na Cerro Torre.

Z kim najczęściej umawiasz się na wyjazdy?

Mam wielu znajomych, m.in. z Włoskiego Klubu Alpejskiego (Club Alpino Italiano). Najlepszy dla mnie partner to moja żona, Maria [Jose Cardell Fernandez]. Dużo wspina się w skałach, robi drogi 7c. Przez ostatnie 3 lata dzięki niej znacznie poprawiłem technikę.

Twoja żona pochodzi z Hiszpanii. Odwiedzacie czasem hiszpańskie rejony?

Wspinaliśmy się w Siuranie, Monserrat, Riglos. Podobało mi się w Siuranie, bo wspinaczka tam wymaga techniki. Natomiast Riglos to dziwaczny rejon: pełno tam kamieni zablokowanych w kominach skalnych. Jest niebezpiecznie, bo te kamienie się ruszają. W Monserrat za to jest lita skała, więc można się wspinać bezpiecznie.

W jakich formacjach czujesz się najlepiej?

Najchętniej wspinam się w wapieniu, ale nie takim jak na Jurze, bo tu jest wszystko mocno wyślizgane, a poza tym są bardzo małe chwyty. Nie bardzo też lubię drogi parametryczne, bo nie jestem specjalnie wysoki. Drogi mocno przewieszone też mnie zrzucają, bo nie mam dobrej techniki do wspinania w dużym przewieszeniu. Podobnie z boulderingiem, który wymaga bardzo siłowych przechwytów. Lubię długie drogi, 30 -, 40-metrowe oraz drogi techniczne, na których trzeba się ustawiać, kombinować.

Zaangażowałeś się w akcję Urubko Camp. Jak rozwija się projekt?

Problem z tym projektem polegał na tym, że proponowałem dla wszystkich chętnych program treningowy do wysokich gór, zdobywałem pieniądze od sponsorów, sprzęt, organizowałem wyprawy, opłacałem nawet posiłki dla wspinaczy. Kosztowało mnie to mnóstwo wysiłku i czasu. I jakoś o dziwo nikt nie chciał się w to zaangażować. Przyjeżdżali, ale niespecjalnie się angażowali w trening, bo to oznacza wiele lat ciężkiej pracy, dyscypliny, a teraz młodzież sobie wyobraża, że może w ciągu kilku dni nauczyć się, jak wejść na Everest północną drogą. Tłumaczyłem, że to niemożliwe i wtedy ich motywacja spadała. Chciałem się tym zająć, ale oni woleli to, co jest łatwe i przyjemne.

Wiele lat temu w kazachskim wojsku możliwe było wspinanie w górach bez własnych nakładów finansowych. Zapewniano nam szkolenie, wyposażenie i intensywny trening, który potem umożliwił mi techniczne wspinanie na dużych wysokościach. Oczywiście nikomu nie płacono za wspinanie, ale jeśli ktoś chciał, to po prostu mógł się wspinać. Może gdybym płacił młodzieży za wspinanie tak, jak się płaci za pracę, to byłoby więcej chętnych? Ale ja tylko dawałem możliwość i sprzęt. Obecnie program jest zawieszony.

Jak wygląda Twój trening?

Wspinam się w skałach, łączę też trening wspinaczkowy z bieganiem, ale nie startuję już w zawodach. Kiedyś często startowałem, na Elbrusie pobiłem rekord, którego nikt nie mógł pobić, dopiero Andrzejowi Bargielowi się udało.

Spotykasz się czasem w skałach z Simone Moro?

Mieszkam na zmianę w Ząbkowicach Śląskich i w Bergamo. Nie spotykam się obecnie zbyt dużo z Simone Moro, ponieważ on pracuje w Ameryce Północnej, często bywa w Nepalu albo w Bolzano z żoną. Nasze drogi się rozeszły. Teraz Simone nie wspina się już tyle, co kiedyś. No i żaden z nas już nie jest młody. Ważne, żeby skończyć te projekty, które zaczęliśmy.

Jak sobie wyobrażasz siebie na starość?

Dobry himalaista to stary himalaista. Jak już się zestarzeję, będę chodził po kawiarniach na kawę, żeby poczytać gazetę, porozmawiać z ludźmi. W Bergamo jest mnóstwo kawiarni, każdego dnia będę mógł przesiadywać w innej. Poza tym na pewno będę się wspinał w skałach, po technicznych, dobrze obitych drogach, oczywiście na ile forma pozwoli.

Planujesz zakończenie kariery himalaisty?

Jestem już tym życiem wyprawowym bardzo zmęczony. Mam plan na najbliższe 3 lata. W lecie chcę wytyczyć nową drogę na Gasherbrum II, potem jadę zimą na Broad Peak, a następnie na zimowe K2. Myślę, że zakończę karierę zimowym wejściem na K2.

Chciałbyś być pierwszym zimowym zdobywcą K2?

Oczywiście. Mam plan, żeby pojechać tam za 2 lata. Bogusław Magrel, szef Polskiego Klubu Alpejskiego, zdobywa sponsorów. Mamy pomysł, jak to dobrze zorganizować.

Co jest najbardziej potrzebne, żeby osiągnąć sukces?

Najważniejsze to znaleźć dobrego partnera. Takiego, który ma ten sam cel, który chce dokonać tego samego, który się angażuje we wspinanie. Nie mam obecnie partnera, z którym mógłbym jechać na K2 zimą.

Obserwujesz obecne działania na K2?

Txikon siedzi w bazie, chłopaki Piwcowa złożyli depozyt u szczytu Czarnej Piramidy. Do 28 lutego niemożliwe jest, żeby iść na K2 bez sensownej aklimatyzacji, bez zaporęczowanej drogi. A 1 marca jest koniec zimy i oni nie mają już czasu. Nie mają żadnych szans na zdobycie K2 w tym roku. Ale będą kolejne wyprawy, góra poczeka.

Dziękuję za rozmowę.  

***

W księgarni wspinanie.pl jest dostępna książka Denisa Urubko pt. „Skazany na góry”.

Skazany na góry (Denis Urubko)




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    . [5]
    edit: ehh.... Do usuniecia.

    19-02-2019
    lAndyl