19 lutego 2019 14:57

Czułbym się okrutnie rozczarowany, gdyby K2 zimą po raz pierwszy zdobyto z tlenem – rozmawiamy z Adamem Bieleckim

Podczas targów ISPO Munich 2019 spotkaliśmy Adama Bieleckiego, który współpracuje z marką Black Yak. Rozmowa na temat wkładu Adama w projektowanie sprzętu w góry najwyższe, a także jego pomysłów i rozwiązań, które trafiają do produkcji seryjnej – choć bardzo ciekawa – szybko zboczyła na temat K2.

Adam na zachodniej ścianie Gasherbruma II, 2018 (fot. arch. Adam Bielecki)

***

Michał Gurgul: Jak oceniasz postępy obu wypraw na K2?

Adam Bielecki: Droga do szczytu dla obu zespołów jest jeszcze daleka i wiele się może wydarzyć. Przebieg wydarzeń obserwuję z dużym spokojem. Możliwe, że większym niż kibice, chyba dlatego, że mam świadomość, jak bardzo trudno jest wejść na K2 zimą.

Są szanse, żeby któraś z wypraw zdobyła szczyt?

Bardzo małe. I nie dlatego, że to nie są dobrzy wspinacze tylko dlatego, że ktokolwiek by tam nie pojechał, łącznie z nami, to po prostu ma bardzo małe szanse na to, żeby na ten szczyt wejść. Wiadomo, że wszyscy myślimy, że fajnie gdyby to K2 było dla Polaków. Ale to oczywiste, że góra nie jest nasza. Jeśli warunki na to pozwolą i ktoś będzie wystarczająco dobry żeby uczciwie, czyli przede wszystkim bez tlenu, zdobyć wierzchołek K2, to ja po prostu się pokłonię i uszanuję to.

Moja głowa jest pełna różnych celów wspinaczkowych, moje życie będzie toczyć się dalej. Jeżeli z kolei nie wejdą to dla mnie też nie najgorzej. Po postu wrócę i sam spróbuję zrobić to pierwsze zimowe wejście na K2. W jedną czy w drugą stronę – na pewno sobie z wynikiem tych wypraw poradzę.

Adam Bielecki na targach ISPO Munich 2019 (fot. wspinanie.pl)

Uczciwie, czyli bez tlenu – dlaczego tak uważasz?

Mam takie poczucie, że w momencie kiedy Peter Habeler i Reinhold Messner w 1978 roku zdobyli bez tlenu Everest, udowadniając, że jest to możliwe, rozpoczęli erę sportowego podboju Himalajów bez dopingu, jakim jest używanie tlenu.

Jeżeli mówimy o sporcie wyczynowym, to powinniśmy myśleć o wspinaniu bez dodatkowego tlenu z butli. Np. wejście na Everest z tlenem jest wielkim sukcesem, ale tylko i wyłącznie w wymiarze osobistym. W wymiarze sportowym sukcesem będzie dopiero wejście bez tlenu. Podobnie jak z maratonem – 4 godziny to sukces osobisty, 2:15 to wciąż sukces osobisty, ale taki wyczyn nabiera charakteru sportowego. Tak samo jest w górach wysokich.

Czułbyś się rozczarowany, gdyby K2 po raz pierwszy zdobyto zimą z tlenem?

Czułbym się okrutnie rozczarowany. Miałbym poczucie, że jest to zbezczeszczenie przepięknego wyzwania sportowego.

Wyzwanie, na które wpływa styl wspinaczki – coś, co sami sobie narzucamy.

Góry to strefa wolności. To jest piękne, że my sami, na własny użytek ustalamy sobie granice stylu, w którym się poruszamy i uważam, że tak powinno pozostać. Wszystko jest w porządku tak długo, jak długo uczciwie relacjonujemy to, w jaki sposób zdobyliśmy daną górę.

Jeżeli ktoś ma pomysł, żeby korzystać z worka Gamowa – ok. Rosjanie otwarcie o tym powiedzieli i myślę, że to jest w porządku. Czy sam bym stosował? Nie wiem, nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Natomiast tlenu nigdy nie stosowałem i stosować nie będę.

„Z tlenem” lub „bez tlenu” – to oczywiste rozgraniczenie. Ale pomniejszych sztucznych ułatwień jest więcej, chociażby lekarstwa czy ogrzewacze – wiem, że na ten temat rozmawiałeś kiedyś z Denisem.

Nie mam nic przeciwko temu, żeby korzystać z wkładek grzewczych. Denis uważa, że są sztuczną pomocą. Gdy zapytał mnie o wkładki, ja go zapytałem, dlaczego używa butów. Bo może powinniśmy w takim razie wchodzić nago? Przecież każdy taki element ekwipunku możemy uznać za sztuczny support – pomoc technologiczną.

Nie ma co popadać w absurd. Granice stylu zawsze będą ustawiane w sposób arbitralny i od tego nie uciekniemy. Każdy na własny użytek sam te granice wyznacza. Moim zdaniem kluczem tutaj jest po pierwsze; wspinanie się w zgodzie z samym sobą i narzuconymi sobie zasadami, a po drugie wspomniane wcześniej uczciwe relacjonowanie przebiegu wyprawy i komunikowanie stylu.

Jakie masz plany na najbliższy czas?

Prosto z ISPO jadę powspinać się w lodzie w Kanderstegu. Potem będziemy ścigać warunki na północnych ścianach – od pogody będzie zależało, czy będzie to Grindelwald, Zermatt czy Chamonix. Chciałbym porobić metry w średnio trudnym alpejskim terenie na dużych północnych ścianach. Wszystko to jest elementem treningu, który ma mnie przygotować do następnej wyprawy, która odbędzie się w kwietniu tego roku. Celem jest powrót na dziewiczą północno-zachodnią ścianę Annapurny, gdzie chciałbym wytyczyć nową drogę w stylu alpejskim. To od paru lat jest moją obsesją.

W takim razie życzę Ci dobrych warunków w alpejskich ścianach, wielu metrów wspinaczki i bezpiecznych powrotów, a także realizacji planów na Annapurnie.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum