11 września 2018 15:35

My Słowianie akceptujemy standardy pod warunkiem, że nie utrudniają życia – rozmowa z Ludwikiem Wilczyńskim

Niestety, co jakiś czas dochodzą do nas smutne wieści związane z wypadkami podczas wspinaczek na najwyższe góry Europy – Mont Blanc i Elbrus. Zdarza się, że tragiczne wypadki towarzyszą wyprawom organizowanym przez nieuprawnione do tego organizacje, firmy bądź też samozwańczych („czarnych”) przewodników. Temat nie jest nowy, ale warto przywołać zagadnienia związane z odpowiedzialnością osób, które decydują się zabrać w góry turystów z mniejszym lub zerowym wysokogórskim doświadczeniem.

O regulacjach dotyczących przewodnictwa, a także o profilaktyce i szczeblach zdobywania wysokogórskiego doświadczenia rozmawiamy z Ludwikiem Wilczyńskim, Prezesem Polskiego Stowarzyszenia Przewodników Wysokogórskich.

Ludwik Wilczyński w górach podczas wspinaczki z klientami (fot. arch. Ludwik Wilczyński)

***

Piotr Turkot / wspinanie.pl: Jakie standardy dotyczące przewodnictwa obowiązują w Europie?

Ludwik Wilczyński: Rzeczywiście Europa jest miarodajna. Przewodnictwo narodziło się w krajach alpejskich i już w XIX wieku stało się istotną częścią nie tylko górskiej tradycji, ale kultury w ogóle. Dziś obowiązują dwa standardy: mountain guide (guide de montagne, guida montana, bergfuhrer, horsky vodca) – czyli przewodnictwo techniczne i mountain leader (accompaniateur en montagne, wandererfuhrer, horsky sprevodca) – przewodnictwo w terenie niewymagającym umiejętności alpinistycznych*.

W polskiej tradycji językowej wszystkie rodzaje przewodnictwa zawiera pojęcie „przewodnik górski” i to właśnie stanowi źródło nieporozumień. PSPW w czasie konsultacji społecznych do nowej ustawy o usługach w turystyce złożyło propozycję podziału na przewodnictwo techniczne – „przewodnik wysokogórski” i przewodnictwo wg standardu UIMLA – „przewodnik górski”.

Standardy dotyczące przewodnictwa technicznego wyznacza w Europie od ponad 50 lat IFMGA-IVBV-UIAGM. Standard ten jest obecny w górskich krajach Europy – albo w ustawie albo na poziomie standardów szkolenia lub związku zawodowego. We Francji np. standard IFMGA jest standardem związku zawodowego, a olbrzymie logo UIAGM-IVBV spotkamy już przy głównym wejściu do ENSA – Narodowej Szkoły Narciarstwa i Alpinizmu. Standard IFMGA-IVBV-UIAGM jako jedyny dopuszczalny jest ustawą np. na Słowacji i w Słowenii. Tak czy owak, angielski termin mountain guide oznacza przewodnika technicznego. Mountain Leader jest osobnym, bardzo potrzebnym zawodem dającym przygotowanie do prowadzenia klientów w terenie, w którym nie jest wymagane planowe użycie sprzętu alpinistycznego.*

Jak do tego ma się polskie ustawodawstwo?

Polskie ustawodawstwo, ogólnie mówiąc, nie nadąża. Zderegulowano w 2014 roku zawody instruktora PZA oraz zawód przewodnika wysokogórskiego, a oba zawody podejmują przecież najwyższe ryzyko pracy w terenie wysokogórskim. Pozostawiono, słusznie, wśród zawodów regulowanych (z uzasadnieniem ochrony życia klientów!) przewodników tatrzańskich I i II klasy. Kilka tysięcy przewodników tatrzańskich beskidzkich i sudeckich III klasy pozostawiono również w gronie zawodów regulowanych. Nasuwa się podejrzenie, że jedynym uzasadnieniem do deregulacji była liczebność przedstawicieli zawodu. Przewodników IVBV jest w Polsce trzydziestu kilku, a więc niewielkie protesty, a zawód zderegulowany.

Kto w Polsce może zabrać klientów na wspinaczkę w Tatrach? I jakie są najważniejsze standardy związane z takim przewodnictwem?

Mówimy tu o przewodnictwie technicznym. W polskich Tatrach przewodnicy tatrzańscy I i II (z ograniczeniami) klasy są uprawnieni do takiej usługi. Przewodników IVBV chroni w tej sytuacji konstytucyjna zasada ochrony praw nabytych (zawód międzynarodowego przewodnika wysokogórskiego był w ustawie wpisany w latach 2010-2014). Z drugiej strony, skoro pan Józek z M. (przepraszam pana Józka) może prowadzić klientów gdzie chce, to paradoksalnie chroni nas również deregulacja. Ale to tylko polskie Tatry.

Na Słowacji zawód „horsky vodca IVBV” jest zawarty w ustawie jako jedyny standard przewodnictwa technicznego. Stąd kłopoty przewodników tatrzańskich, którzy – nie z własnej winy – w Tatrach Słowackich znajdują się poza tamtejszym standardem. Kto zawinił? Oczywiście PRL. Standard IFMGA-IVBV istnieje już ponad 50 lat. IVBV otwiera się szeroko na tzw. standardy krajowe i od 2 lat funkcjonują międzynarodowe kursy dla kandydatów z naszej części Europy. Jesteśmy w dobrym kontakcie z SWPT, które w ostatnich latach bardzo zwiększyło wymagania wobec swoich członków. Mamy nadzieję na ich udział w tych szkoleniach.

Oczywiście przewodnicy tatrzańscy I i II klasy mają kompetencje do prowadzenia klientów w całych Tatrach i problem można rozwiązać, ale tylko na poziomie ministerstw sportu obu krajów. Wrzawa i protesty w Zakopanem skłaniają do przypomnienia, że Gerlach, Lodowy i Wysoka, to nie są szczyty znajdujące się w południowej części województwa małopolskiego.

Czym wyróżnia się Wasza organizacja w Polsce?

Tylko standardami szkolenia i prowadzenia klientów. My Słowianie akceptujemy standardy (są one takie same jak w krajach alpejskich) pod warunkiem, że nie utrudniają życia. Standardy IVBV poważnie utrudniają dostęp do zawodu. Bilet wstępu na tak zwane „entry tests” to kilkuletnie udokumentowane uprawianie alpinizmu i skitouringu. Egzamin dla takich kandydatów nie jest bardzo wymagający. To tylko prowadzenie w skale do VII stopnia (w ciężkich butach do V+), techniki lodowe z jednym i dwoma przyrządami oraz pozatrasowa jazda na nartach w każdym rodzaju śniegu. Potem jest kurs trwający 3-4 lata (ok 80 dni zajęć w Alpach i Tatrach), a po egzaminach końcowych rok pracy jako aspirant, czyli pod opieką przewodnika z licencją. Wyróżnia nas więc ilość i poziom szkoleń. Ci, którzy sami mianowali się przewodnikami, nie mają takich kłopotów ze standardami.

Mówimy o komercyjnym przewodnictwie – jest ono drogie, stąd klienci poszukują tańszych rozwiązań. Czy można znaleźć w Polsce jakąś alternatywę dla działalności IVBV?

Jeśli rozumiesz alternatywę jako legalną, to wyprawy partnerskie i tzw. „wolne przewodnictwo” to możliwości w Polsce legalne, a w każdym razie nie są nielegalne. Problem dla „organizatorów” wyjazdów, bo tak się tytułują w razie wypadku, zaczyna się w krajach, gdzie przewodnictwo ma jasne standardy, np. w krajach alpejskich. Stąd instruowanie uczestników, że w razie kontroli są grupą przyjaciół idących na szczyt.

Wyprawy partnerskie są tylko trochę tańsze, jednocześnie bierzesz w nich udział na własną odpowiedzialność. Prawdziwą alternatywą jest więc zdobycie doświadczenia na kursach turystyki czy wspinania, prowadzonych przez instruktorów PZA, przewodników tatrzańskich czy wreszcie przewodników IVBV. Grupka tak wyszkolonych amatorów wspinania poradzi sobie ze szczytami klasy Mont Blanc nie gorzej, a może nawet lepiej, niż wyprawa partnerska. Lepiej przeznaczyć pieniądze na własne szkolenie, niż liczyć na kwalifikacje kogoś, kto sam mianował się przewodnikiem. Przypominam o przewodnikach tatrzańskich I i II klasy, którzy  w Tatrach są dla IVBV alternatywą.

Jaki jest status instruktorów PZA – czy oni mogą wykonywać usługi przewodnickie?

Różnica między usługą przewodnicką a instruktorską jest tylko w nauczaniu górskiej samodzielności. To właśnie robią instruktorzy PZA. Działamy natomiast w tym samym terenie. Wyjścia na szczyty nie są głównym celem pracy instruktora, ale wchodzą w jej skład. Ogólnie nie wchodzimy sobie w drogę, a to co robi instruktor, zależy od jego zawodowej etyki.

Praca przewodnicka PSPW w Alpach (fot. Andrzej Sokołowski)

Od lat popularne są wyjazdy na Mont Blanc, Elbrus – turyści wysokogórscy próbują spełnić swoje marzenia. Jak poszczególne kraje – Francja, Szwajcaria, Włochy, Gruzja – odnoszą się do przewodnictwa? Kto może w tych krajach prowadzić ludzi na wspinaczki?

Jak wspomniałem, kraje alpejskie mają standard IFMGA-IVBV. Na Kaukazie, w Pamirze, Afryce i częściowo w Andach egzystują miejscowe organizacje przewodnickie i odpowiedzialni organizatorzy wyjazdów wynajmują miejscowych przewodników. Tacy odpowiedzialni organizatorzy działają też w Polsce.

Zakładając, że regulacje nie wykluczają działalności przewodników, którzy nie mają certyfikatu IVBV, to jakie standardy panują podczas takich wspinaczek?

Rozumiem, że masz na myśli kraje, gdzie dominuje „standard  krajowy”. Dobrym obyczajem przewodnictwa licencjonowanego jest przestrzeganie lokalnych zasad. Również tych dotyczących ilości prowadzonych klientów. Te standardy są łamane najczęściej. Kilka (a nawet więcej) osób na linie lub „pod opieką” to częsty widok. Dla porównania przewodnik IVBV prowadzi na Mont Blanc dwie osoby, na Matterhorn jedną, a w Tatrach Polskich, gdzie mamy podobne standardy z przewodnikami tatrzańskimi, to np. dwie osoby na Mnichu, dwie na Mięguszowieckim czy Żabim Koniu.

Ważnym standardem IFMGA-IVBV jest zapas kompetencyjny. Przewodnik pracujący na łatwych i trudniejszych turach ma kompetencje techniczne sięgające kilku stopni wyżej. To daje swobodę poruszania się w trudnych warunkach lub w nocy. Wybitnych alpinistów w środowisku „organizatorów” wypraw jest bardzo mało. To przeważnie doświadczeni turyści alpejscy, niekiedy z wejściami na 8000 normalnymi drogami, co – jak wiadomo – technicznych kompetencji nie wymaga. Konkurencyjną cenę „od osoby” rekompensują ilością osób na linie.

Co oznacza termin „wyprawy partnerskie” i dlaczego wg Ciebie wciąż są popularne?

Nie znam całości zagadnienia, ale z rozmów z klientami, którzy brali udział w takich wyjazdach, to po pierwsze niższa cena, a poza tym słowo partner kojarzy się znacznie lepiej niż klient. Tak więc dokonuje się swoisty „handel”. Klient dostaje w prezencie tytuł partnera i tym samym jest za siebie odpowiedzialny. Partnerstwo za odpowiedzialność. Nadużycie polega na tym, że partnerstwo w górach musi oznaczać wymienność funkcji, której na wyprawach partnerskich nie ma. Wyprawy partnerskie i tzw. wolne przewodnictwo to usługi przede wszystkim wolne od odpowiedzialności.

Na alpejskiej skalnej grani – praca przewodnicka PSPW (fot. Jakub Radziejowski)

Wypadki, jakie co jakiś czas się zdarzają, jasno pokazują nieprzygotowanie (choć to eufemizm) organizatorów wypraw partnerskich – w jaki sposób klienci / turyści mogą sprawdzić, z kim mają do czynienia? Na co powinni zwrócić uwagę „kupując wycieczkę”?

Zazwyczaj o kompetencjach przewodnickich nie ma ani słowa. Jak w każdym marketingu trudno zorientować się w słabych stronach usługi. Z doświadczenia jednak wiem, że posiadane licencje przewodnickie lub instruktorskie znajdują się w ofertach na honorowym miejscu. Jeśli nie ma o tym ani słowa, sytuacja jest jasna.

Co nazwiemy profilaktyką w tej kwestii – zachęcanie ludzi do kursów w klubach wysokogórskich, kursów turystyki lodowcowej etc.? W jaki sposób można wybrać się na wymarzoną górę bez konieczności wynajmowania drogiej usługi przewodnickiej?

Oczywiście, tak jak powiedziałem, inwestycja w siebie jest najpewniejsza. Swoboda poruszania się w trudnym terenie daje największą satysfakcję, nawet jeśli idzie się z przewodnikiem. Jakość górskich przeżyć jest nieporównywalna. Droga do samodzielności prowadzi oczywiście przez kursy i stopniowanie trudności celów, ale daje olbrzymią satysfakcję. Obowiązek wynajęcia przewodnika występuje tylko na terenie niektórych parków narodowych, jak np. w słowackich Tatrach, ale zazwyczaj nie ma ograniczeń. Pytanie, jakie należy sobie postawić przed turą to – czy posiadam umiejętności i doświadczenie na tę górę, a nie czy wolno mi tam iść. Analogicznie, prowadząc samochód należy ocenić bezpieczną szybkość a nie to, czy za rogiem stoi policja.

Ostatnio usłyszałem populistyczny argument – „czy podczas wspinaczek z profesjonalnymi przewodnikami nie zdarzają się wypadki, nie giną ludzie”? Co byś odpowiedział na takie postawienie sprawy?

Tak, nawet ostatnio nasz znajomy nienawistnik raczył nazwać nas „czarnymi przewodnikami” w Polsce, a wypadki wypraw partnerskich postawił na równi z wypadkami licencjonowanych przewodników. Wypadki przewodników są stałym elementem tej pracy i alpinizmu w ogóle, ale nie siląc się na oryginalność przypomnę, że ważna jest statystyka. W samej Europie pracuje ponad 5 tysięcy przewodników IFMGA-IVBV, nie licząc przewodników UIMLA. Argument przypomina mi opowieści palaczy o zmarłych na raka płuc niepalących znajomych, czy o strasznych wypadkach ostrożnych kierowców jeżdżących zgodnie z przepisami.

Także znani wspinacze, niemający certyfikatu IVBV (ewentualnie innych uprawnień), organizują wyjazdy w różne góry świata. Jak podchodzicie do tego zjawiska? 

Samego zjawiska nie chcę oceniać. To kwestia sumienia. Oczywiście, wybitny wspinacz zawsze będzie bliżej przewodnickich standardów niż ktoś, kto zetknął się tylko z łatwym alpinizmem. Problem jednak polega na czym innym. Szukający oferty miłośnik gór często nie ma szczegółowej wiedzy o znanych wspinaczach z niedalekiej lub odległej przeszłości i natyka się na internetowy marketing, czyli sugestie przewodnickiej opieki i sugestie wyjątkowych dokonań oferenta. Organizacje zawodowe w różnych dziedzinach to sprawdzony przez stulecia sposób kontrolowania jakości usług. Przynajmniej w tych dziedzinach, w których życie i zdrowie klientów zależy od deontologii i technicznych standardów wykonywanej profesji.

Chciałbym na koniec podkreślić, że licencjonowane przewodnictwo nie ma problemu z istnieniem konkurencji, nawet nieprofesjonalnej. Pracy dla wszystkich jest dosyć, bo kultura masowa dość szeroko wychodzi w góry. Problem, i to problem bardzo dla nas istotny, to niestety wspólny wizerunek wynikający ze słabego rozeznania mediów w polskim przewodnictwie górskim. Taki wspólny wizerunek zupełnie nas nie interesuje.

* „The IML qualification lets the holder lead groups in different mountains all over the world, where the skills and equipment of alpinism are not required. IML, cannot provide tours on glaciers and permanent snow and where planned use of rope is necessery.” (fragm. z oficjalnej strony UIMLA – zakładka „about”).

1

***

Ludwik Wilczyński

Rocznik 1947. Z wykształcenia muzyk i filolog klasyczny (Uniwersytet Mikołaja Kopernika, Toruń). Jego pierwsze wspinaczki to rok 1968, po kilku latach letniej i zimowej turystyki. Członek KW Bydgoszcz (do 1973), później KW Toruń. Mieszka pod Krakowem w pobliżu dolinek Jury Południowej.W Tatrach nowe drogi to Dosia na zachodniej ścianie Kościelca (VI+), Lista Obecności na Wielkiej Turni (klasyka zimowa) i Klepsydra na Ratuszu Litworowym (klasyka zimowa). Na koncie ma pierwsze zimowe przejście drogi Diesków na zachodniej Łomnicy, ponad 50 przejść pierwszych polskich i pierwszych klasycznych oraz trudnych letnich i zimowych tatrzańskich „klasyków”.W Alpach i Kaukazie pierwsze polskie przejścia to: północny kuluar Les Drus, północna ściana Filara Narożnego Mont Blanc, droga Galbraitha na zachodniej ścianie Aig. Blatiere, północna ściana Tiu Tiun Baszi dr Chergianiego, kuluar Garfa na Czatyn Tau oraz klasyki, takie jak: północna ściana Les Droites, droga Greloz-Roche na północnej ścianie Aig. Doliczyć trzeba kilkadziesiąt wejść na alpejskie szczyty różnymi drogami z partnerami i w czasie pracy przewodnickiej, sporo Ludwik ma jeszcze w planach.Nowe drogi w górach świata to: wschodnia ściana Dhaulagiri (8167 m), południowy filar Huandoy Oeste (6356 m) w Andach oraz północno-wschodni filar Piku XXX-lecia (6447 m) w Pamirze, jak również pierwsze polskie przejście południowo- zachodnią ścianą filara Piku Rewolucji (6850 m).Ludwik jest instruktorem alpinizmu od 1985 roku, przewodnikiem IVBV od roku 2001. W przeszłości prezes KW Toruń i przewodniczący Komisji Sportowej PZA. Aktualnie prezes PSPW–IVBV. Publikuje w „Taterniku”, „Górach” i na portalu wspinanie.pl. Wziął udział w filmie „Mój Mały Everest”.Ulubione rozrywki to słuchanie muzyki klasycznej i jazzu, skitoury i wspinaczka sportowa (różne rejony Francji, Frankenjura, Japonia, Squamisch, Korsyka, Sardynia, Kalymnos, Słowenia).

Wielkiego alpinizmu uczył się od Genia Chrobaka i Tadka Łaukajtysa. Najbardziej sportowo i osobiście znaczący partnerzy to: Walenty Fiut, Wojtek Kurtyka, Krzysztof Pankiewicz, Henryk Zakrzewski.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum