10 sierpnia 2018 13:44

Zgrana ekipa: o wyprawie Andrzeja Bargiela opowiada Marek Ogień

Marek Ogień jest profesjonalnym fotografem, współpracującym na co dzień z największymi markami sportowymi i outdoorowymi świata. Jest również członkiem ekipy Sunt Leones i bliskim przyjacielem Andrzeja Bargiela. Po powrocie alpinistów z zakończonej sukcesem wyprawy na K2, mieliśmy okazję porozmawiać z Markiem o roli przyjaźni, wspólnej pracy oraz technologii, w realizacji projektów tak ekstremalnych, jak zjazd na nartach z drugiej co do wysokości góry świata.

Baza pod K2 – wyprawa Andrzeja Bargiela K2 Ski Challenge (fot. Marek Ogień)

***

Michał Gurgul: Podczas głównego ataku szczytowego i zjazdu Andrzej zostawił w bazie swój telefon. Jak wykorzystaliście tę sytuację?

Marek Ogień: Przyznaję, że zarządzałem tym telefonem (śmiech). Fajnie się nim operowało: odpowiadaliśmy z Bartkiem (Bartkiem Bargielem – przyp. red.) na różne wiadomości, skanowaliśmy znajomych, którzy piszą do Andrzeja – było bardzo zabawnie.

Wiem, że Andrzej się nie obraził. Sam przyznał: „To było bardzo wesołe i dodało pozytywnej energii, której w tej ciężkiej walce potrzebowałem”.

Oczywiście! Wydaje mi się, że dobrze jest mieć dystans do tego co się robi – nawet jeśli jest to coś tak poważnego jak pierwszy w historii zjazd na nartach z K2.

Ostatnie metry zjazdu z K2 (fot. Marek Ogień)

Dobra atmosfera pomaga realizować tak trudne cele?

Tak, a podczas naszej wyprawy było naprawdę ekstra. To ważne, bo półtora miesiąca to jednak długi okres, podczas którego przebywaliśmy cały czas razem, w niewielkiej grupie. Możliwości pokłócenia się było wiele. Pomimo tego, między nami wszystko układało się super. Dobrze się dogadywaliśmy, mieliśmy swoje „inside joke’i”, dowcipkowaliśmy. Każdy sobie gdzieś tam nawet dogryzał, ale wiesz, na zasadzie bardzo koleżeńskiej.

Tak jak w przypadku nowej ksywki Bartka?

Dokładnie. Reinhold Messner nazwał Bartka Bartokiem, no więc naturalnie wykorzystaliśmy to. Walnął literówkę w artykule, z drugiej strony napisał o czymś wielkim! To bardzo pozytywne, a żart fajnie się przyjął.

Fragment artykułu Reinholda Messnera (fot. alpinistiemontagne.gazzetta.it)

Wasze poczucie humoru rozprzestrzeniło się też poza „polską” bazę.

Nie chcę tu zdradzać wszystkich szczegółów, ale to prawda. Jeden z naszych żartów dotarł pod Broad Peak, po czym „powrócił” do nas kilka dni później. Oczywiście przyjął się w szerszym kręgu i była kupa śmiechu.

Czyli góry najwyższe to nie tylko „sztuka cierpienia”?

Myślę, że na takiej wyprawie trzeba przede wszystkim być zgranym zespołem. Każdy z nas był w pełni zaangażowany i w tych najważniejszych momentach potrafił podejść do sprawy poważnie. Gdy prowadziliśmy relację live, to zależało nam na tym, aby pokazać to, co dzieje się naprawdę, to że robimy coś wyjątkowego. Wtedy nie było miejsca na żarty. Z drugiej strony pokazaliśmy, że można o tym opowiadać w luźny sposób. Zawsze jest moment na zabawę, ale jest też moment, kiedy przychodzi skupienie. Całą ekipą analizowaliśmy z Jędrkiem teren, pogodę, dyskutowaliśmy – każdy od siebie dokładał jakąś cegiełkę. To jest ogromna góra. Ogromne są również zagrożenia i trudności. Na to, aby Jędrek mógł wejść na K2 i bezpiecznie zjechać ze szczytu, pracował cały zespół.

Przepisem na sukces jest profesjonalizm i poczucie humoru w dobrych proporcjach?

Chyba tak. Myślę, że w ten sposób łatwiej się pracuje. Między członkami ekipy musi być jakaś chemia, przyjaźń, koleżeństwo. Inaczej to by nie funkcjonowało – któryś z nas musiałby się pewnie spakować i pojechać do domu (śmiech).

Andrzej Bargiel na lodowcu po historycznym zjeździe z K2 (fot. Marek Ogień)

Podczas Waszej wyprawy dużą rolę odgrywała technologia i dostęp do internetu. W jaki sposób to wykorzystaliście?

Dzięki temu, że mieliśmy stały dostęp do internetu, mogliśmy między innymi nadawać na żywo. Taka okazja nie zdarza się często. Andrzej robi właśnie coś wyjątkowego – a ktoś wstaje rano w swoim domu i przy śniadaniu ogląda relację na żywo z K2, słyszy Jędrka jak przez radio nadaje: „Słuchajcie, jestem na szczycie, pozdrawiam Was, zjeżdżam na dół”.

Jak podczas Waszej wyprawy odczuwaliście tę obecność w internecie i w pozostałych mediach? Wiemy, że z tym może być różnie.

Dla nas to było po prostu fajne, że możemy podzielić się ze światem tym, co robimy, że mamy możliwość pokazania ludziom Karakorum, K2, a także tego jak wygląda nasza baza, w jakich śpimy namiotach, czy nawet – jak wyglądają nasi kucharze. Same zdjęcia nie oddają wszystkiego. Nagrania filmowe czy relacje na żywo to dla mnie bomba. Tak samo jak nagrania Bartka przy użyciu drona. Ludzie mogą dzięki temu poczuć lepiej naszą przygodę. Komentarze też są miłe i często czytaliśmy je razem z Jędrkiem. To w jakimś stopniu mogło pomóc, a na pewno dodawało otuchy. Dla Jędrka z pewnością było to wsparcie w tej, jakby nie było, samotnej walce.

Andrzej Bargiel na lodowcu po historycznym zjeździe z K2 (fot. Marek Ogień)

Technologia niejednokrotnie przyczyniła się też do poprawy bezpieczeństwa.

Dron i sprzęt fotograficzny dobrej jakości, a także luneta, mają olbrzymi wpływ na bezpieczeństwo podczas tego typu wyprawy. Na zdjęciu dobrej jakości jesteś w stanie przybliżyć fragment ściany i dobrze się mu przyjrzeć. Luneta pozwala na bieżąco obserwować to, co się dzieje w górze. Dronem natomiast jesteś w stanie podlecieć i zareagować w jakiś sposób – jak na przykład w sytuacji, kiedy dostarczyliśmy Januszowi potrzebne leki. Uważam, że to jest przyszłość. W sytuacjach awaryjnych można udzielić różnego rodzaju pomocy za pośrednictwem drona. Ma to oczywiście swoje ograniczenia, ale jest to pomoc natychmiastowa. Wychodząc z bazy, zanim dojdziesz do obozu 2 lub 3 minie 6-10 godzin. Albo jeszcze więcej, jeśli warunki będą trudne. Dronem możesz dotrzeć niemal w dowolne miejsce w kilkanaście minut.

***

Marek Ogień (fot. ogienphoto.com)

***

Marek Ogień – profesjonalny fotograf sportowy i lifestylowy. Jego przygoda z fotografią jest następstwem pasji sportowej – jazdy na deskorolce i snowboardzie. Początkowo specjalizował się w fotografii snowboardowej, później tematyka jego zdjęć poszerzyła się na inne sporty górskie oraz lifestyle związany z modą sportową i różnymi aktywnościami. Zdjęcia Marka były publikowane m.in. w: ESPN, Snowboarder Mag, Men’s Health, CKM, Method Mag, Surfmag. Współpracował również z markami takimi jak: K2 Snowboards, Bern Helmets, Airblaster, Burn Energy Drink, Red Bull, Extreme Channel, Aquafresh, Virgin Mobile, 4F, Pajak Sport, Colourwear, BMW. Jak kiedyś powiedział:

Kocham góry, naturę, wierzę w dobrą karmę i bycie serdecznym dla innych. W momencie kiedy pojawił się w moich rękach aparat przeczytałem akurat ciekawą myśl – do what you love to do and let the life decide the rest – i z tym się utożsamiam.

Fotografie Marka znajdziecie na stronie www.ogienphoto.com oraz na Instagramie.

Michał Gurgul




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    eeee tam [4]
    na pewno nie tak zgrana jak owiniete we flagi, pospolite…

    11-08-2018
    kanadol