31 sierpnia 2018 08:35

„Trzeba zorganizować wyprawę, która zmaksymalizuje szanse” – o K2 zimą w rozmowie z Leszkiem Cichym

K2 wciąż wzbudza dużo emocji. W końcu to ostatni niezdobyty zimą bastion powyżej 8 tys. metrów. Druga co do wysokości góra świata. Nie powiodła się ostatnia wyprawa polskich himalaistów, ale już wiadomo, że będzie następna. A raczej będą, bo nie tylko Polacy mają ambicję dotrzeć na szczyt K2 zimą.

Adam Bielecki przyznał, że od pewnego czasu ma całkiem skrystalizowany plan, jak powinna wyglądać następna zimowa wyprawa na K2 (patrz: rozmowa z Adamem Bieleckim. Cz. 1). Szczegółów jednak nie zdradził. Tymczasem o swojej wizji wyprawy opowiedział nam Leszek Cichy, pierwszy zdobywca Mount Everestu zimą (z Krzysztofem Wielickim, 1980).

Leszek Cichy (fot. Jacek Turczyk / PAP)

***

Piotr Turkot / wspinanie.pl: K2 niezmiennie jest interesującym i zajmującym tematem. Za rok planowana jest następna wyprawa, ostatnio powołany został komitet organizacyjny. Pojawiają się różne pomysły i przemyślenia na temat tego, jak ta wyprawa ma przebiegać. Zacznijmy od zespołu. Jak według Ciebie powinien wyglądać?

Leszek Cichy: Najważniejsze to zebrać najlepszych. Takich, którzy mają doświadczenie w górach, o których wiemy, że w trudnych, zimowych warunkach dadzą sobie radę. Nie wykluczając oczywiście młodych, którzy mają ochotę spróbować swoich sił na K2. Najlepiej, gdyby można było wybierać z większej grupy. Ale to muszą być najlepsi, mający największe szanse na sukces. To jest trudne, trudne z wielu powodów. Główny jest taki, że są różne zdania, jak do tego K2 zimą się zabrać…

To rzeczywiście niełatwe zadanie. Poszukiwania zespołu były prowadzone najpierw przez Artura Hajzera, potem przez Janusza Majera. Udział proponowano chociażby Kacprowi Tekielemu, Andrzejowi Bargielowi, którzy nie zdecydowali się pojechać. Jak można ich przekonać? Czy to kwestia sposobu organizacji i założeń wyprawy (są tacy, którzy stawiają na styl alpejski, na mniejszy zespół)? Jak zachęcić dobrych technicznie wspinaczy, którzy niekoniecznie mają doświadczenie na ośmiotysięcznikach?

Przede wszystkim potrzebna jest strategia, która pozwoli pogodzić wszystkie opinie na temat tego, jak zdobyć K2 zimą. Z jednej strony są ci najszybsi, najlepsi, na czele z Adamem Bieleckim, którzy mówią: trzeba zaaklimatyzować się gdzie indziej, przylecieć do bazy helikopterem i w ciągu dwóch tygodni, jeśli pojawi się okno pogodowe, spróbować wejść na szczyt. Ale jest też druga grupa, która mówi: no tak, ale to mało prawdopodobne trafić w idealne okno, trzeba zabezpieczyć trasę etc.

Zróbmy więc wyprawę, która zacznie działać od początku, tj. od 21 grudnia. Jeżeli się tej pierwszej, tzw. szybkiej grupie nie uda, to będzie zwykłym trybem tę wyprawę kontynuować, a nawet jeśli udałoby się jej wejść, to szanse na sukces zachowaliby także uczestnicy grupy podstawowej.

I trzecia sprawa, ideologiczna – z tlenem czy bez tlenu…

Ale zaraz, zaraz, czy w ogóle powinno myśleć się o wejściu z tlenem? Przecież to wbrew założeniom himalaizmu sportowego.

Zdaję sobie sprawę, że wejście sportowe, bez tlenu, miałoby większą rangę. Ale zauważ, że na Everest – póki co – wszyscy wchodzili z tlenem. Dwie próby tej zimy znakomitego wspinacza Alexa Tixona, który chciał wejść bez tlenu, załamały się. W obu przypadkach zakończyły się wyjściem poniżej Przełęczy Południowej. Tak więc moja teza jest taka – OK., próbujmy zrobić to bez tlenu, ale jak się nie uda, a będzie koniec zimy, i nie będzie dostatecznej aklimatyzacji, to wtedy spróbujmy wejść z tlenem. To na pewno zwiększy szanse i szybkość, a jednocześnie zmniejszy ryzyko.

A więc, jedźmy 21 grudnia, zakładajmy klasyczne obozy. Jeśli będzie 2 czy 3 wspinaczy, którzy nie akceptują takiego stylu działania, niech się aklimatyzują gdzie indziej i następnie przylecą do bazy – w tym czasie zostaną założone 2-3 obozy – i niech spróbują wejść szybko. Powiedzmy 8 osób zespołu podstawowego i 2-4 osoby z obozu szybkiego, w sumie 12 wspinaczy – to naprawdę powinno dać realną szansę wejścia zimą na K2. Z takim założeniem, że do końca lutego działamy bez tlenu, a jeśli się nie uda, to spróbujmy zrobić to z tlenem.

Według mnie taka strategia, tzw. „trójboju”, daje wszystkim satysfakcję i umożliwia skompletowanie optymalnego zespołu. Połączenie wszystkich trzech opcji: wejście szybkie, wejście tradycyjne i wejście z tlenem lub bez. Ale o tym zdecyduje sama góra. Trzeba zorganizować wyprawę, która zmaksymalizuje szanse.

Jak dobrze rozumiem, są uczestnicy wyprawy, którzy godzą się na strategię klasyczną – budują obozy i zdobywają aklimatyzację na K2. Mamy także tzw. szybki zespół zaaklimatyzowany już wcześniej.  I mamy tych, którzy w jakiś sposób łamią zasady współczesnego himalaizmu, bo zakładają, że w momencie potrzeby użyją tlenu. To trochę diabelska alternatywa…

Jeśli miałbym zapytać wprost Adama Bieleckiego czy Denisa Urubkę, czy jeśli np. po 6 tygodniach działania, jeśli okaże się, że jest już końcówka lutego lub początek marca i nikt nie był powyżej 7200-7300 (na wysokości Czarnej Piramidy), a nagle nadarza się kilkudniowe okno pogodowe i mamy tlen w bazie – czy w takiej sytuacji zaryzykują wejście bez tlenu, czy też spróbują wejść z tlenem? Przypuszczam, że po tak długiej akcji wszyscy powiedzieliby: w porządku, w takim razie niech dwóch idzie bez tlenu, a reszta z tlenem. Niech inni, w następnych latach, poprawiają ten rekord. Póki co wyjście zimą z tlenem na Everest nie jest traktowane jako złamanie pewnych reguł…

Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy po zdobyciu Everestu (fot. Bogdan Jankowski)

Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy po zdobyciu Everestu (fot. Bogdan Jankowski)

No tak, tyle że mamy trochę inne czasy. Być może należałoby zapytać himalaistów jadących zimą na K2, jak to widzą.

Tlen ratunkowy zawsze się zabiera, i tak leży w bazie. Tak więc dopiero na miejscu można zdecydować, czy go użyć do wejścia na szczyt. Uważam, że takiej decyzji nie da się podjąć już na etapie przygotowania wyprawy. Butle powinny być oczywiście odpowiednio przygotowane, pełne (po 250 atmosfer), z dobrymi reduktorami i nowoczesnymi maskami.

Przyznam, że dla mnie to trochę szokująca teza – założenie, że K2 można zdobyć używając dodatkowego tlenu. W momencie, kiedy przyjęło się chyba dość powszechnie, żeby nie używać tlenu z butli do wspinania.

Wspinałem się zimą na Evereście, Lhotse… Tlen daje nie tyle szybkość, co po prostu przyspiesza spalanie, a spalanie daje ciepło. Mi chodziło o zmniejszenie ryzyka odczuwania bardzo niskich temperatur. To jest kwestia wyboru, który powinien mieć zespół atakujący zimą K2.

Wróćmy do składu wyprawy. Czy zastanawiałeś się nad osobami, które mogłyby wziąć w niej udział?

Myślę, że dałoby się namówić Kacpra Tekielego. Natomiast Andrzej Bargiel, jak sądzę, nie jest kompletnie zainteresowany. Szczególnie po udanym zjeździe z K2. Chyba że namówi go Adam Bielecki i stworzą wspólnie zespół. Można byłoby zaproponować jeszcze raz udział Denisowi Urubce. Rozmawiałem z Denisem i wiem, że nie wyklucza takiej możliwości w przyszłym roku. Oczywiście trzeba by było ustalić z nim wcześniej wszystkie rzeczy – istotne, żeby nie był kimś z boku, tylko członkiem zespołu.

Dla mnie ważne jest także to, żeby ten zespół zintegrować np. zorganizować wspólny wyjazd na 7-8 dniowy trekking na Grenlandię. Jest tam kapitalna trasa do przejścia, nie jest technicznie trudna, ma około 160 km długości. Wydaje się, że takiego poczucia wspólnoty brakowało na poprzedniej wyprawie. Rozmawiałem prawie ze wszystkimi uczestnikami wyprawy i mówili, że brakowało im właśnie wyjazdu integracyjnego.  Więc nie jest to chyba zły pomysł.

Jak widzisz taktykę działania?

Dla mnie zmiana taktyki jest absolutnie oczywista. Latem jest z reguły więcej dobrej pogody, zimą sytuacja jest diametralnie inna. I do niej trzeba dostosować taktykę. Zarzucić opcję wyjścia dwójkami czy czwórkami. W przypadku krótkich okien wychodzi większość wspinaczy. Jeśli to będzie droga Abruzzi, a to jest – jak sądzę – już przesądzone (wyprawa rosyjska i japońska będzie się na nią kierować, i myślę że Polacy także), to po tym, co działo się ubiegłej zimy, tego lata i pewnie następnego, będzie komplet poręczy. Ewentualnie będzie go trzeba uzupełnić.

W bazie wysuniętej jest wystarczająco dużo miejsca na 4 namioty, w obozie 1 także można tyle postawić. Obóz 2 powinien stanąć gdzie indziej, nie nad Kominem House’a (na ostrodze jest szalenie mało miejsca, niewygodnie i mocno wieje), ale poniżej.

Tak więc, zmieniamy taktykę chodzenia szeregowego na taktykę chodzenia równoległego. Jeśli jest okno pogodowe, wychodzi większość wspinaczy i wszyscy pracują równocześnie. Tym samym nie będzie zespołów, które nie załapią się na jedno okno i będą mieć przez to długą przerwę, bo nie wiadomo, kiedy pojawi się następna szansa na wyjście.

Marcin Kaczkan podczas wspinaczki na Czarnej Piramidzie, Żebro Abruzzi na K2 (fot. Maciej Bedrejczuk)

Ważnym elementem, który spowalniał akcję, na co zwracali uwagę i Adam Bielecki i Denis Urubko, było poręczowanie wszystkich odcinków. W ostatniej rozmowie Adam wskazywał na korzystanie z lin, które są w dobrym stanie, i fakt, że nie trzeba poręczować wszystkiego. Ci najmocniejsi wspinacze mogą poruszać się w terenie niezaporęczowanym.

Na drodze Cesena (Basków) jest tak, że jeżeli jest mało śniegu, to liny są pocięte. Tam jest dużo stromiej i jest dużo więcej kamieni. Z kolei jeżeli jest dużo śniegu, taka śnieżno – lodowa ostroga, to liny są pod śniegiem i są rzeczywiście nie do wykorzystania. Według mnie pójście zimą na drogę Basków w takich warunkach śniegowych było błędem.

Co do poręczowania na drodze Abruzzi. Na pewno jest tam komplet lin. Jeśli będą dostępne, na tych najbardziej stromych odcinkach – poniżej i powyżej obozu 2 w Kominie House’a i na całej Czarnej Piramidzie –  to powinno być bezpiecznie. Do połowy obozu 1 w zasadzie nie ma potrzeby poręczowania, tam jest stosunkowo łatwo. Powyżej „jedynki” do „dwójki”  trzeba poręczować. Powyżej „dwójki”, pierwszy odcinek – pod Czarną Piramidę nad Kominem House’a – nie jest to konieczne. Potem trzeba mieć poręcze, ale ja uważam, że one już tam będą.

Dla mnie dużym problemem jest odległość między „dwójką” a „trójką”. „Trójkę” można założyć tuż nad Czarną Piramidą, ale tam są takie lodowe pola, wywiane ze śniegu…  Być może wchodziłoby w grę kopanie w szczelinkach albo nawet jam śnieżnych.

Podczas zimowej wyprawy Adam i Denis założyli „trójkę” na 7200 m (oceniano, że to za nisko), udało się nieznacznie wyżej zrobić rekonesans, ale gdzieś do około 7300 m, teren powyżej pozostał nieznany.

Szkoda, że poprzednia zimowa wyprawa nie obejrzała, jak wygląda Butelka (Szyjka Butelki – przyp. red.), i jak wyglądają pola powyżej obozu 3. Nawet Denis Urubko tego nie widział. Tam są szczeliny i wiszące seraki, obchodzi się je od prawej strony i dopiero wtedy wychodzi na właściwe ramię. Najważniejsze pytanie, czy Butelka jest lodowa czy śnieżna. Jeżeli jest czysty, wywiany lód, to zmienia to taktykę – wtedy atak powinien być, wg mnie, co najmniej czwórkowy. Na Butelce może nie być żadnych lin, a może występować tam lód. Najlepszy zespół mógłby spróbować pokonać go bez asekuracji, ale druga dwójka powinna w tym czasie zaporęczować odcinek do wyjścia. Oczywiście znacznie łatwiej byłoby, gdyby na Butelce był śnieg.

Przejdźmy do sprzętu…

Nie do końca rozwiązany został problem gogli (na co uwagę zwracał jeszcze Artur Hajzer), one ciągle zaparowują. Trochę się to zmienia, jeżeli używa się maski tlenowej, wtedy inaczej się rozkłada układ powietrza. No ale to taka mała uwaga.

Duże znaczenie mają namioty. Byłem zdziwiony, dlaczego wyprawa nie wzięła ze sobą namiotów bawełnianych. Okazało się, że są o jakiś kg cięższe. Jak zimą jest -25, -30, -40 st. na zewnątrz, to kiedy budzisz się w uszytym z obecnych materiałów dwuosobowym namiocie, masz 10 cm pędzle szronu. Przy każdym ruchu to wszystko spada na śpiwory, i one zamakają. Nasi himalaiści oszczędzali na 1 kg, ale przez to znosili śpiwory do bazy, żeby je wysuszyć. Myśmy tak nie robili ani na Evereście, ani na Lhotse, ani na zimowym K2 – bo namioty były bawełniane. One są dostatecznie wytrzymałe na wiatr i umożliwiają bardziej komfortowe spanie w niskich temperaturach. Zimą na Evereście przy -25 st. w obozie 2 i -30 st. w obozie 3, kiedy nie było wiatru, spaliśmy w otwartych namiotach. Namioty powinny być wykonane z dobrej, impregnowanej bawełny.

Jak oceniasz zatem szanse na zimowy sukces na K2? W tym roku planowane są dwie wyprawy – rosyjska i japońska. Może za rok nie będzie już po co jechać…

Oczywiście należy założyć, że z jakichś powodów – organizacyjnych pogodowych lub zbyt małego doświadczenia – wyprawa rosyjska czy japońska najbliższej zimy nie odniesie sukcesu. Statystyka mówi, że co 10 wyprawa zimowa ma szanse… Można założyć, że Rosjanie poprzez działanie zimą w swoich górach mają doświadczenie, Japończycy raczej nie za bardzo. Życzę im powodzenia, ale wolałbym, żeby nie weszli :). Oczywiście, niech wracają bezpiecznie.

Ostatnia zima pokazała, że jeżeli by zacząć 2 tygodnie wcześniej i od razu pójść na Żebro Abruzzi, to ewidentnie byłaby szansa wejścia – wszyscy uczestnicy o tym mówili. Oczywiście miałby znaczenie fakt, czy na Ramieniu jest śnieg czy lód. No i jak wygląda Butelka. Polacy nabyli już odpowiedniego doświadczenia. Jeśli taktyka zostanie trochę zmieniona, jeżeli będzie najlepszy, zgrany i bardziej zmobilizowany zespół, a przy tym wszystkim sensowniejszy udział prasy / mediów i kontakt z mediami samych wspinaczy – to jest szansa.

Jak postrzegasz możliwość swojego udziału w wyprawie?

Jestem otwarty – czy będzie to kierowanie wyprawą, czy funkcja zastępcy kierownika, czy po prostu doradcy wyprawy. Byłem na czterech wyprawach na K2, w tym jednej zimowej, a w ogóle na trzech zimowych. Więc myślę, że jakieś doświadczenie mógłbym wnieść. Podpowiedzieć, jak stworzyć i zintegrować zespół.  Zawsze przypominam, choć to oczywiście były inne czasy,  że na tych najtrudniejszych wyprawach naprawdę nie było ważne, kto wejdzie. Ważny był wspólny cel. Pytanie, czy Denis Urubko potrafi wpisać się w taką ideę wyprawy. Ale, jak mówię, to jest otwarta sprawa.

A jak z kondycją?

No wiesz, jeżdżę po górach, wspinam się. Na pewno nie byłbym obciążeniem dla zespołu. Oczywiście to młodzi pójdą do ataku szczytowego :) No ale wszystko zależy od tego, jak będą wyglądały warunki w obozie 1 i 2, a później  zobaczymy.

***

Dyskusja z uczestnikami ostatniej zimowej wyprawy na K2 odbędzie się podczas najbliższych Spotkań z Filmem Górskim w Zakopanem 1 września, godz. 17.30. W spotkaniu udział wezmą Krzysztof Wielicki, Janusz Majer, Janusz Gołąb, Rafał Fronia, Marcin Kaczkan, Piotr Tomala, Marek Chmielarski, Artur Małek i Michał Pyka.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    pewny sukces [6]
    ...przede wszystkim odsunac starcow, ktorzy nie zauwazyli, ze mamy 21…

    31-08-2018
    kanadol