Topowe rejony skalne. Cz. VIII – Australia

Czy warto pojechać na wspinanie na drugi koniec świata? Jak wyglądają rejony skale w Australii? Gdzie spać, co jeść, jak podróżować oraz jak dolecieć do kraju „down under”? Wreszcie ile to wszystko kosztuje? Na wszystkie powyższe pytania odpowiadam w poniższym artykule. Zapraszam do lektury.

Klasyczny krajobraz Blue Mountains – czerwony piaskowiec i busz w tle. Na zdjęciu droga „Off the Lip” 23 w sektorze Wave Wall (fot. Marcin Michałek)

***

Australia – fakty i mity

Jeśli mamy lecieć tak daleko, to na pewno podróż zajmie nam masę czasu, a bilety będą bajońsko drogie. Dodatkowo ceny na miejscu będą bardzo wysokie, a wszechobecny upał uniemożliwi jakiekolwiek wspinanie. Takie wyobrażenie o Australii pokutuje wśród dużej liczby osób. Według mnie żadne z powyższych stwierdzeń nie jest prawdą.

Lot do Australii jest oczywiście znacząco dłuższy niż np. do Hiszpanii, ale uważam, że nadal jego długość jest akceptowalna. Ceny na miejscu są nieco wyższe niż w Polsce, natomiast w porównaniu z Europą zachodnią wydają się całkiem przystępne. Dodatkowo spanie oraz podróżowanie camperem jest w Australii stosunkowo tanie. Jest to również ogromnie popularny sposób przemieszczania się po kraju – darmowe campingi oraz prysznice są tutaj bardzo popularne. Wreszcie, Australia jest ciepłym krajem, ale tylko w okresie lata…

Wspinanie

Czy w kraju, który jest płaski jak stół, są jakieś rejony wspinaczkowe? Okazuje się, że są i to całkiem sporo. Najpopularniejsze to: Arapiles, Grampians, Nowra oraz Blue Mountains.

Wszystkie powyższe rejony oferują wspinanie w piaskowcu. Arapiles jest słynne między innymi z powodu drogi Punks in the gym – jest to bowiem pierwsza 8b+ na świecie. Linia została wytyczona w 1985 roku przez Wolfganga Güllicha. Sporo jest tutaj wspinania na własnej asekuracji. W sumie znajdziemy tu ponad 3000 dróg.

Grampians, podobnie jak Arapiles, leży w okolicach Melbourne. Najsłynniejsza ściana rejonu nosi nazwę Taipan Wall. Zdecydowanie jedną z najbardziej fotogenicznych linii jest Eye of the tiger. Przepiękne, przewieszone 8a. Cały rejon jest bardzo duży i oferuje ponad 8000 dróg. Jest to drugi pod względem popularności i wielkości obszar wspinaczkowy w Australii.

Niestety, dwa pierwsze rejony znam tylko z literatury oraz filmów. W pozostałych byłem osobiście i mogę podzielić się swoimi odczuciami.

Blue Mountains

Blue Mountains to najsłynniejszy skalny rejon w Australii, niektórzy mówią, że nawet na całej południowej półkuli. Na jego popularność ogromny wpływ ma położenie – rejon jest oddalony zaledwie o 100 km od Sydney. Bez trudu można się tutaj dostać nawet pociągiem.

Jedna z najpopularniejszych dróg w całych Blue Mountains – :Split Wave” 23, Wave Wall (fot. Marcin Michałek)

Wspinanie w Blue Mountains jest zróżnicowane. Znajdziemy tu masywne przewieszenia, płyty, połogi, rysy czy też drogi wielowyciągowe. Większość skał położona jest w buszu. Najpopularniejsze są oczywiście te ściany, pod które jest bliskie i wygodne podejście. Lokalsi charakteryzują wspinanie w Blue Mountains jako mocne zgięcia po słabych krawądkach i jeszcze słabszych stopniach. Rzeczywiście, silne palce i boulderowe rozwspinanie będą pomocne.

Najlepsze warunki panują tutaj wiosną i jesienią, natomiast najwięcej ludzi wspina się tu w okresie Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku, zapewne ze względu na sezon urlopowy. Jest to czas australijskiego lata i temperatury mogą być wtedy naprawdę wysokie. Z drugiej strony, przyjeżdżając tu poza okresem letnim należy pamiętać, że rejon ten leży na wysokości 900 metrów i mogą się zdarzyć nawet opady śniegu.

Wave Wall w całej okazałości (fot. Marcin Michałek)

Na koniec kilka rekomendacji wspinaczkowych. Najpopularniejszy sektor nazywa się Centennial Glen. Znajdziemy tutaj dużo klasyków w trudnościach 23-26 (7a-7b+). Jeśli szukamy prostszych dróg o trudnościach 17-22 (6a-6c), to dobrym pomysłem będzie skierowanie się do Porters Pass. Czołówka powinna udać się do lokalnej kuźni mocy Diamonds Falls.

Liczba dróg: 9000

Nowra

Drugim rejonem który odwiedziliśmy w czasie naszego wyjazdu do Australii, była Nowra. Rejon leży 170 km na południe od Sydney. Bliskość morza powoduje, że panuje tutaj ciekawy mikroklimat. Pomimo że oddalamy się od równika, temperatury są tu wyższe niż w Sydney i oczywiście znacznie wyższe niż w Blue Mountains. Australijczycy traktują Nowrę jako typowo zimowy rejon. Skały położone są bardzo blisko miasta, a czas podejścia wynosi maksymalnie 10 minut.

Mega klasyk Nowry – droga „Betty Blue” 24, Thompson’s Point (fot. Marcin Michałek)

Liczba skał jest znacznie mniejsza niż w Blue Mountains, natomiast linie są bardzo zróżnicowanie pod względem długości i formacji. Jest to typowo sportowy rejon i wszystkie drogi obite są gęsto ringami. Osoby wspinające się na poziomie średnio zaawansowanym 18-25 (6b-7b) powinny udać się do Thompson’s Point. Jest to też najpopularniejszy sektor w Nowrze. Znajdziemy tu zarówno wymagające piony, jak i boulderowe przewieszenia czy też maratony biegnące w dużych dachach. Wspinacze, szukający najtrudniejszych dróg, będą usatysfakcjonowani po wizycie w South Central. Znajdziemy tu 44 masywnie przewieszone drogi. Większość ma trudności z przedziału 25-33 (7b-8c). W Nowrze znajdziemy również sporo boulderów.

Piękne, ciągowe 25 „Mega Mac”, Rosies, Nowra (fot. Marcin Michałek)

Liczba dróg: 1000

Darmowe topo wszystkich rejonów w Australii znajdziemy na stronie www.thecrag.com.

***

Lot

Największym kosztem wyjazdu do Australii będzie cena biletu lotniczego. Ceny zazwyczaj zaczynają się od 4000 złotych. Cenę biletu można jednak znacznie okroić, wybierają linię Air China. Największy chiński przewoźnik od 2 lat oferuje loty z Warszawy do Pekinu. Dalej wybieramy lot do Sydney, Brisbane lub Melbourne, w zależności od tego, gdzie chcemy zacząć naszą podróż. Cena takiego połączenia nie przekracza 3000 złotych, choć zajmuje nieco więcej czasu niż standardowe połączenie przez Niemcy i któryś z krajów Azji Południowo-Wschodniej.

Transport oraz noclegi

Zdecydowanie polecam wynająć na miejscu campera. Takie rozwiązanie daje nam bardzo dużą elastyczność w podróżowaniu. Oferta hoteli, poza dużymi miastami, nie jest bardzo bogata, campingów natomiast jest mnóstwo. Przed wyjazdem zdecydowanie należy zaopatrzyć się w aplikacje WikiCamps. Za cenę kilku dolarów dostajemy dostęp do ogromnej bazy danych, w której znajdziemy namiary na wszystkie campingi, miejsca do jedzenia z ławkami, informacje, gdzie można skorzystać z prysznica oraz wszelkie inne miejsca przydatne w podróży.  W Australii znajdziemy całkiem sporo darmowych campingów oraz jeszcze więcej campingów płatnych. Co ciekawe, istnieją też miejsca, w których będziemy mogli wziąć ciepły prysznic za darmo.

Darmowy camping w Blue Mountains, Megalong Valley (fot. Marcin Michałek)

Campera proponuję zarezerwować oczywiście z odpowiednim wyprzedzeniem. Cena będzie wtedy znacznie atrakcyjniejsza. Największa, sprawdzona porównywarka cen to www.vroomvroomvroom.com.au. W zależności od wieku campera oraz jego wyposażenia, koszt jego wynajęcia może różnić się znacząco, ale myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. My wypożyczyliśmy campera z firmy Spaceships. Za cenę 150 zł dziennie mogliśmy wygodnie podróżować małym vanem Toyotą wyposażonym w lodówkę oraz wygodne, rozkładane łóżko.

Proponuję nie zrażać się wiekiem pojazdów. Wypożyczalnie często oferują klientom kilkunastoletnie samochody. Nasza Toyota miała 20 lat oraz 525 000 km przebiegu, a mimo to spisywała się bardzo dobrze. Praktycznie wszystkie samochody z Australii mają automatyczne skrzynie biegów oraz bardzo duże silniki. Należy o tym pamiętać przy wynajmowaniu i zaplanować odpowiednie wydatki na paliwo w swoim budżecie wyjazdowym. Pocieszający jest jednak fakt, że ceny paliwa w Australii są przyzwoite. Tutaj po raz kolejny z pomocą przychodzi nam WikiCamps, który stworzył również aplikację do porównywania cen paliwa w okolicy: Fuel Map Australia. Średnia cena paliwa to 4 zł.

Jedyną rzeczą, która nie przypadła mi do gustu w Australii, była infrastruktura drogowa. Nie występują tu autostrady klasy europejskiej. Co prawda drogi nazywają się highway lub motorway, natomiast są to zazwyczaj dwupasmowe drogi bez pasa awaryjnego, ogrodzenia oraz barierek rozdzielających pasy. Maksymalna dozwolona prędkość to 110 km/h. Należy również uważać na dzikie zwierzęta. Kangury są najbardziej aktywne o wschodzie i zachodzie słońca i mogą stwarzać zagrożenie na drodze. Planując trasę swojej wycieczki, należy uwzględnić wszystkie powyższe czynniki i zarezerwować odpowiednio dużo czasu na przejazd danego odcinka. Lokalni mieszkańcy raczej rzadko udają się w dłuższe podróże samochodem, najczęściej decydują się na wybór samolotu. Sieć lotnisk w Australii jest bardzo bogata, a ceny lokalnych lotów przystępne.

Jedzenie

Jeśli zdecydujemy się na wypożyczenie campera, to zazwyczaj na wyposażeniu samochodu znajduje się palnik oraz wszystkie akcesoria do gotowania. Poza tym z łatwością znajdziemy miejsca przeznaczone do pikników. Praktycznie zawsze są one wyposażone w darmowy, ogólnodostępny, elektryczny grill. Ceny żywności w marketach są porównywalne z cenami we Włoszech i Francji. Obiad w restauracji to koszt około 10$ w lokalu typu fast food oraz około 20$ w „normalnej” restauracji.

Klimat

Australia jest ogromnym krajem (ma powierzchnię 7,7 mln km2, dla porównania Europa ma 10 mln km2). Klimat jest tu zatem bardzo zróżnicowany. Podczas naszej wizyty (kwiecień – maj) temperatury wahały się od 12°C w okolicach Canberry oraz w Górach Błękitnych, do 28°C w Brisbane i Nowrze. W zależności od tego, czy nastawiamy się na mocne sportowe wspinanie czy na leżenie na plaży, warto wybrać odpowiednią porę roku.

Najlepsze warunki do wspinania panują tu wiosną i jesienią. Zimą temperatury są raczej zbyt niskie, choć na pewno znajdzie się grupa amatorów takiego warunu. Pewne szanse w tym okresie daje wspinanie w słońcu lub wybór Nowry jako naszego miejsca docelowego. Lato natomiast będzie zbyt upalnym okresem na wspinanie, zwłaszcza że wszystkie skała we wszystkich rejonach to piaskowiec.

***

Czy warto wydawać sporą kwotę pieniędzy i lecieć 15 000 km, aby zasmakować wspinania w Australii? Według mnie warto. Oczywiście, podobnie jak miało to miejsce w przypadku Tajlandii, wyjazd to nie tylko wspinanie. Fauna i flora w Australii jest po prostu niesamowita i niespotykana na żadnym innym kontynencie. Poza tym z łatwością możemy zakosztować wysokiej klasy wspinania sportowego, następnego dnia zdobyć najwyższy szczyt Australii, a kolejnego zażyć odprężającej kąpieli w oceanie, a wszystko zakończyć pyszną kolacją z widokiem na operę w Sydney.

Symbol Australii – majestatyczna opera w Sydney (fot. Marcin Michałek)

Wszystkim, którzy chcieliby się dowiedzieć nieco więcej o naszym wyjeździe do Australii, polecam poniższy film:




Marcin Michałek (gilmonte/triop/stubai/explosklep.pl)

Pozostałe części cyklu „Topowe rejony skalne” znajdziecie TUTAJ.

***




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Pod zjazdem [2]
    Dobra ściema, od razu widać że na fotce opisanej jako…

    5-07-2018
    Freddie Chopin