13 lipca 2018 22:34

Adam Bielecki o akcji na Gasherbrumie II – „w poniedziałek mamy zamiar ruszyć w kierunku wierzchołka”

Na Gasherbrumie II działają Adam Bielecki i Jacek Czech. Po osiągnięciu obozu 3 i rekonesansie na 7120 m odpoczywają w bazie, ale zgodnie z ambitnym planem, wymuszonym przez prawdopodobieństwo krótszego okna pogodowego, zamierzają wyruszyć w nocy z powrotem na górę. Na 16 lipca planują atak szczytowy. O aktualnej sytuacji rozmawiamy z Adamem.

Obóz trzeci na 6900 m. Po lewej wierzchołek Gasherburma III, a po prawej Gasherbrum II (fot. Adam Bielecki)

Piotr Turkot (wspinanie.pl): Jak wygląda Wasza aktualna sytuacja? Wróciliście wczoraj z obozu 3 i rekonesansu na 7120 m. Kiedy ruszacie z powrotem na Gasherbuma II?

Adam Bielecki: Na chwilę obecną mamy taki plan, że jutro ruszamy do góry, choć wolelibyśmy odpocząć jeszcze jeden dzień. Jednak prawdopodobnie 17 lipca zamknie się okno pogodowe – wydaję się zatem, że 16 lipca będzie szansa, aby zaatakować szczyt. Dlatego jutro wychodzimy do „jedynki”, a pojutrze chcemy bezpośrednio dojść do „trójki”, gdzie zostawiliśmy namiocik. No i w poniedziałek mamy zamiar ruszyć w kierunku wierzchołka. Wyjdziemy w górę we czwórkę, w dwóch zaprzyjaźnionych zespołach: ja z Jackiem oraz Kazach Borys Dedeszko i Niemiec Felix Berg (który jest w teamie naszej wyprawy).

Adam na śnieżnej grani – drugi dzień wspinaczki do obozu 3 na Gasherbrumie II (fot. Jacek Czech)

Z Twoich relacji wynika, że warunki, jakie zastaliście na GII podczas wspinaczki do „trójki”, były dość wymagające. Zwłaszcza, że szliście jako pierwsi z tych zespołów, które działają na górze.

Wychodziliśmy z dużą dozą niepewności, bo próba ta nastąpiła po dużym opadzie śniegu, a droga na GII ma charakter śnieżno-lodowy. Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że do obozu drugiego wyszła przed nami dwójka Francuzów z Mashą Gordon. Trzeba podkreślić, że wykonali kawał dobrej roboty, bo przetarli drogę do „dwójki”. My z Jackiem doszliśmy tego dnia trochę wyżej i rozbiliśmy nasz mały namiot. Nie było żadnych poręczówek i do tego dosyć głęboki śnieg, ale pokrywa była w miarę stabilna.

Na wszelki wypadek zdecydowaliśmy się jednak na wyjście w stronę obozu 3 w nocy ok. 2. Było to o tyle emocjonujące, że niewiele było widać, więc prowadziłem trochę instynktownie w głębokim śniegu. Wspinaczka biegnie stokiem o średnim nachyleniu ok. 50°, z krótkimi bardziej stromymi odcinkami – do „trójki” dotarliśmy już o godzinie 8 rano, jako pierwszy zespół w sezonie. Tego dnia doszła za nami dwójka francuskich przewodników – Hélias Milleroux i Yannick Graziani z Mashą, potem trzech Ukraińców oraz Dedeszko i Berg. Kolejnego dnia o świcie zrobiliśmy jeszcze rekonesans na ok. 7200 m i zaraz potem zeszliśmy do bazy.

Zespoły, które tam zostały, podjęły próbę ataku szczytowego. Francuzi doszli niewiele wyżej niż my, natomiast Ukraińcy dotarli na koniec trawersu, który wiedzie pod samą kopułą szczytową, ale ze względu na słabą aklimatyzację musieli się wycofać. Jak się okazało, natrafili na trudne warunki – bardzo głęboki śnieg w kopule szczytowej.

Jeden z biwaków na Gasherbrumie II (fot. Adam Bielecki)

Wspomniałeś o aklimatyzacji – z tego co mówisz, wygląda na to, że Wasza aklimatyzacja jest całkiem dobra?

Tak, czujemy się pewnie. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, jak to rozegraliśmy. Wiedzieliśmy bowiem, że nie ma sensu atakować szczytu podczas tej ostatniej próby, a trzeba po prostu spędzić tam 24 godziny, żeby złapać „klimę”, do tego podejść jeszcze trochę wyżej i zejść na dół do bazy, gdzie właśnie odpoczywamy. Dopiero teraz możemy ruszyć do ataku. Losy tych dwóch pozostałych zespołów pokazują, że nasza strategia okazała się słuszna.

Czy Twój organizm pamięta jeszcze aklimatyzację z zimowego K2? Czy to jakoś pomaga Ci w zdobyciu „wysokościowej” pewności siebie?

Nie wydaje mi się, żeby aklimatyzacja K2 jeszcze działała. Obydwaj jesteśmy w dobrej formie, czujemy się silni. Co najważniejsze jesteśmy zdrowi.

Jacek Czech – radość po dotarciu do obozu trzeciego (fot. Adam Bielecki)

To Twoja kolejna wyprawa z Jackiem Czechem. Podkreślasz rolę dobrego partnera i zespołu, jak zatem działa Wam się razem?

Licząc wyjazdy alpejskie to nasza chyba 7-8 wspólna wyprawa. Jesteśmy bardzo zgranym i dobrym zespołem. Z Jackiem współpracuje mi się świetnie. Bardzo bym chciał, aby wszedł na GII, bo uczyniłoby go to kompletnym wspinaczem. Ma w swoim dorobku świetne osiągnięcia – jako skitourowiec, wspinacz sportowy, alpejski, wielkościanowy. Zdobycie ośmiotysięcznika byłoby dla niego taką wisienką na torcie.

Na pierwszym planie po prawej „śnieżno-lodowa piramida” Gasherbruma VII (fot. arch. Janusz Majer)

GII w zamyśle to cel aklimatyzacyjny – oczywiście jego zdobycie byłoby świetnym wydarzeniem, ale nie zapeszajmy… Wasza wyprawa ma w planach również działalność eksploracyjną, rozważacie pierwsze wejście wschodnią ścianą na Gasherbrum IV lub wejście na dziewiczy Gashebrum VII. Czy z Waszej bazy pod GII widać te dwa cele? Monitorujecie warunki panujące na tych sąsiednich szczytach?

Z naszej bazy nie widać ani GIV ani GVII. Ale podczas naszego wyjścia, z wysokości ok. 7000 m, mogliśmy bardzo dokładnie obejrzeć 2 potencjalne cele. Muszę przyznać, że życie mnie nauczyło, aby mówić o tym, co się w górach zrobiło, a nie o tym, co się chce zrobić (śmiech). Bo różnie to bywa. Na razie skupiamy się na GII. Ale z tego co widzieliśmy, to wydaję się, że bardzo problematyczne byłoby podejście pod wschodnią ścianę GIV, ze względu na dużą ilość śniegu na tzw. włoskim lodospadzie. Niestety zginął tam włoski wspinacz Maurizio Giordano (w wyniku oberwania się seraka – news) – to oczywiście podziałało na nas deprymująco. Biorąc to pod uwagę, wydaje mi się, że naszym kolejnym celem będzie raczej GVII.

Teraz w Karakorum jest lato. Jak porównałbyś obecne warunki z tymi w zimie? Wiemy, że były obfite opady śniegu, ale opowiedz, jakie macie temperatury – da się to jakoś porównać z zimą? (śmiech)

Zawsze powtarzam, że dla każdego himalaisty wskazane jest, aby pojechać na wyprawę zimową. To zupełnie zmienia nam perspektywę postrzegania zimna i w ogóle warunków. Na pewno jest dużo łatwiej, szczególnie na tych niższych wysokościach – np. w drodze do „jedynki” – największym naszym problemem jest olbrzymi upał i palące słońce. Dlatego też choćby jutrzejsze wyjście planujemy na wczesny ranek – wychodzimy o świcie po to, aby jakoś uniknąć upału. Póki co większym dyskomfortem na wyprawie jest mocne słońce, co jest problemem do 6000 metrów. Wyżej, w ciągu dnia, ta pokrywa śnieżna staje się bardziej niestabilna i to kolejny czynnik, który wymusza na nas działanie w nocy. To wyjście z „jedynki” do „trójki” prawdopodobnie całe będzie odbywać się w nocy ze względów bezpieczeństwa.

Z Felixem Bergiem w obozie 3. Za wspinaczami wschodnia ściana Gasherbruma IV. „Podziękowania dla mojego sponsora, firmy BlackYak – Made for Missions, dzięki któremu odbywa się ta wyprawa!” (fot. Jacek Czech)

Faktycznie warunki wymagające. Jakiego zatem używasz sprzętu, jakich butów, jakiej odzieży?

Do tej pory chodziłem w Scarpach 6000, ale powyżej „trójki” to już była przesada (śmiech). Dlatego jutro do ataku szczytowego wezmę La Sportivy Olympus Mons. Idę bez kombinezonu puchowego, Jacek idzie w kombinezonie na szczyt. Ja pójdę w puchach – dzięki wsparciu Black Yaka mam naprawdę fajny sprzęt, w znacznej części są to moje własne prototypy, więc jestem sobie w stanie skompletować różne warianty. Generalnie nie zamierzam korzystać z kombinezonu puchowego. Będę szedł pewnie w bieliźnie termoaktywnej i „primalofocie” na dole, a u góry też bielizna, jakiś polar, na to lekka kamizelka puchowa i na to solidna kurtka puchowa. Taki jest póki co plan, a jak będzie w praktyce, to się okaże (śmiech).

Powodzenia!

Foto: Profil FB Adama Bieleckiego, Instagram Adama Bieleckego




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum