1 kwietnia 2018 00:29

Maharadża Himalajów – wkrótce w księgarniach! – aktualizacja

Ósmego kwietnia ukaże się druga już biografia Wojciecha Kurtyki „Maharadża Himalajów szuka wolności”. Jej autorkami są Ilona Łęcka i Beata Słama. Porozmawiamy z nimi o tym, jak wglądała praca nad książką, i dlaczego zdecydowały się podjąć temat, który, wydawałoby się, został już wyczerpany. UWAGA – wszelkie informacje zawarte w tekście i wywiadzie należy traktować poprzez pryzmat 1 kwietnia, czyli żartu primaaprilisowego…

Na okładce „Świetlista ściana” Gashebruma IV (fot. Kacper Tekieli)

Wspinanie.pl: Nie tak dawno odbyła się premiera książki o Kurtyce wydanej przez Agorę. O tym, że powstaje, wiadomo było od dawna. Kiedy zdecydowałyście, że wy też o nim napiszecie?
Beata Słama: Właściwie gdy tylko dowiedziałyśmy się o zamiarach Bernadette McDonald.

To dość ryzykowne posunięcie…
B.S.: Zdawałyśmy sobie z tego sprawę, doszłyśmy jednak do wniosku, że Bernadette, ponieważ nie jest Polką, nie ma szansy wniknąć w naszą mentalność, odtworzyć realiów, a wreszcie zebrać faktów tak, jak zrobiłby to polski autor.
Ilona Łęcka: Wzorem dla nas jest Anna Kamińska, autorka biografii Wandy Rutkiewicz. Przeprowadziła doskonałe badania podmiotowe, dotarła do niezwykle ciekawych ludzi, dokopała się do nieznanych faktów. Postanowiłyśmy zastosować jej metodę.
B.S.: Poza tym nasza książka napisana jest po polsku, odpada więc słabe ogniwo w postaci przekładu, który zawsze, siłą rzeczy, nie jest wolny od przekłamań.
I.Ł.: Zaznaczyć należy, że przy Sztuce wolności Wojtek ściśle współpracował z Bernadette, miał wpływ na kształt książki. My oczywiście przeprowadziłyśmy z nim szereg rozmów, jednak to my decydowałyśmy, co się znajdzie w jego biografii i w jaki sposób pokażemy naszego bohatera.

Opowiedzcie, jak wyglądała praca nad książką.
I.Ł.: Zaczęłyśmy od początku, czyli od dzieciństwa. Najpierw wybrałyśmy się do Kotliny Kłodzkiej, miejsca narodzin naszego geniusza skały i cierpienia. Tam, w Trzebieszowicach, odnalazłyśmy panią Anielę Paździoch, damę obecnie 120-letnią, która sąsiadowała z państwem Kurtykami przez płot…

Bernadette do niej nie dotarła?
B.S.: Dotarła, lecz zięć pani Anieli przegonił ją z podwórka psami, krzycząc, że nie będą mu dzicy z zagranicy po parceli łazili.

Jak więc udało wam się dotrzeć do tak cennego świadka?
I.Ł.: No cóż… jesteśmy Polkami. Choć Beata na wszelki wypadek nie podała nazwiska.

I czego się dowiedziałyście?
I.Ł.: Nie chciałbym zdradzać zbyt wiele, jednak pani Aniela, która mimo wieku ma doskonałą pamięć, rzuciła nieco światła na to, jakim Wojciech Kurtyka był dziecięciem. Nasza ulubiona anegdota opowiada o tym, jak pobił konikiem bujanym syna sąsiadów i jak zabrał w kościele pieniądze z tak zwanej tacy, zbierane na renowację rzeźby świętego Onufrego.
B.S. Jak widać, jego niechęć do Kościoła ujawniła się dość wcześnie…

Do kogo jeszcze udało wam się dotrzeć?
I.Ł.: Jak już powiedziałam, zastosowałyśmy metodę chronologiczną, więc potem był Wrocław, następnie Kraków… Udało nam się porozmawiać z prawie wszystkimi żyjącymi partnerami Wojtka – tymi z Polski, i tymi z zagranicy.

A z nieżyjącymi?
B.S.: Niestety nieżyjących nie było zbyt wielu, bo, jak wiadomo, górska działalność Kurtyki charakteryzowała się małą śmiertelnością partnerów, ale jest wątek spirytystyczny…

Czy ludzie chętnie z wami rozmawiali?
I.Ł.: Nawet nazbyt chętnie. Nie mogłyśmy opędzić się od jego kolegów, bardzo chcących go obsmarować. Znalazło się na przykład świadkowie, którzy widzieli, jak latach osiemdziesiątych, w barze na dworcu PKP w Krakowie, jadł mielonego, chociaż podawał się wegetarianina.
B.S.: Widać nawet w życiu codziennym szukał ryzyka, adrenaliny, bo przecież wiadomo, co było w mielonych za komuny…
I.Ł.: Wielu próbowało dezawuować jego górskie, i nie tylko, osiągnięcia. Napisał do nas bardzo wybitny i bardzo sławny himalaista, który chciał nas do siebie zaprosić, by opowiedzieć ze szczegółami, jak Kurtyka emablował jego żonę, by na koniec ją uwieść.
B.S.: Z bólem, lecz musiałyśmy grzecznie odmówić, bo przecież książka to nie magiel. Pojechałyśmy jednak do miejscowości, w której mieszka ten heros himalajskich zmagań, by zasięgnąć języka.
I.Ł.: I dobrze zrobiłyśmy, bo po przepytaniu doktora z alpejskiej wioski okazało się, że to żona himalaisty próbowała uwieść Wojtka, lecz on dał jej odpór, o czym mężowi nie powiedziała. Wolała go rzucić niż przyznać się do porażki.

W książce Bernadette niewiele jest o uczuciowym życiu Kurtyki i jego relacjach z kobietami. Czy wam udało się rzucić na tę kwestię nieco światła?
I.Ł.: Łowcy pikanterii mogą poczuć się odrobinę rozczarowani. To taki trochę casus Lolity Nabokova: hipokryci i bigoci sięgali po tę książkę wyłącznie dla „momentów”, których – przyznajmy to szczerze – nie było zbyt wiele. Ponadto wiadomo, iż życie uczuciowe wspinaczy zawsze naznaczone jest rozstaniem, które druga strona nie najlepiej znosi. Nie chcę sugerować, że wspinacze skazani są na niewierność, bądź własną, bądź partnerki, ani na, że tak powiem, cykliczność pewnych relacji, co, szczególnie wobec predylekcji Wojtka w kierunku buddyzmu mogłoby tworzyć interesującą koincydencję…
B.S.: Oczywiście przedstawimy życie uczuciowe Wojtka takim, jakie było i jest. Na szczęście nasz bohater w pełni akceptuje powinność biografa. Prowadząc nasze dziennikarskie śledztwo, spotkałyśmy mnóstwo ciekawych ludzi, na przykład właściciela punktu naprawy telewizorów, w którym Kurtyka dorabiał w czasie studiów.
I.Ł.: No cóż, gdy usłyszał, o kogo nam chodzi, zaczął kląć, na czym świat stoi, bo Wojtkowi nie udało się naprawić ani jednego telewizora, za to całkiem sporo ich zepsuł.

Jeśli zaś chodzi o samo wspinanie…
I.Ł.: Nie ma co zagłębiać się w tę sprawę, przecież powszechnie wiadomo, że dla Wojtka wspinaczka ma wymiar przede wszystkim psychomachii, transgresji emocjonalnej. Co jest dostępne tylko dla wybranych.
B.S.: Postarałyśmy się więc, by czytelnicy mogli lepiej poznać nie tylko dokonania górskie Wojtka, ale także przeżycia, jakie się z nimi wiązały.

Co wyróżnia tę książkę?
I.Ł.: Na pewno holistyczne podejście do kwestii zagmatwania osobowościowego bohatera.
B.S.: Podajemy nieznane dotąd szczegóły jego biografii. Naprawdę szokujące i dla ludzi o mocnych nerwach. Tych jednak nie chcemy zdradzać, odsyłamy szanownych czytelników do lektury.

Nie boicie się fali krytyki?
I.Ł.: Niespecjalnie, gdyż krytyka w obecnych czasach jest już passe. Teraz w modzie jest czołobitne i bezkrytyczne uwielbienie, na co liczymy.
B.S.: Mamy jednak nadzieję, że choć jedna osoba napisze rzetelną recenzję naszej książki z zastosowaniem zasad gramatyki i ortografii.
I.Ł.: No i przede wszystkim liczymy na deszcz nagród w Lądku, w konkursie książkowym. I to w każdej kategorii: historia, beletrystyka, reportaż, poezja i albumy (znalazłyśmy mnóstwo niepublikowanych zdjęć i zastanawiamy się, czy to właściwie nie jest album) oraz thriller górski.
B.S.: Szkoda, że nie ma kategorii „górska powieść erotyczna”, bo też mogłybyśmy coś zgarnąć.
I.Ł.: Nie wykluczamy też zdobycia Złotego Czekana (przecież będzie pod ręką), ponieważ przeprowadzanie wywiadów z Wojtkiem jest jak zdobycie trzech ośmiotysięczników na raz. I to nowymi drogami.

Dziękujemy za rozmowę.

Z autorkami i bohaterem książki czytelnicy będą mogli spotkać się podczas trasy promocyjnej. Szczegóły wkrótce, możemy jednak zdradzić, że uroczysta premiera „Maharadży Himalajów” odbędzie się rodzinnej miejscowości bohatera, Skrzynce, w remizie strażackiej.

***

Książka będzie wkrótce dostępna w księgarni wspinanie.pl.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Dobre ;) [4]
    Szkoda tylko, że wydane 1 kwietnia! AM

    1-04-2018
    andrzej