16 kwietnia 2018 20:46

„Po przejściu całych Tatr przyszedł czas na Alpy” – Adam Gomola o Narciarskim Trawersie Alp

8 kwietnia Adam Gomola i Bartek Golec zakończyli jeden z ambitniejszych polskich projektów skialpinistycznych – Narciarski Trawers Alp. Polacy pokonali na nartach i rowerach 1690 km oraz ponad 71 tys. m przewyższeń. O szczegóły tego robiącego wrażenie projektu zapytaliśmy Adama Gomolę.

Piz Bernina

Piz Bernina

Skąd pomysł na podjęcie tego ogromnego skitourowego wyzwania?

Adam Gomola: Pomysł zrodził się w mojej głowie kilka lat temu, ale nie mogłem się zebrać, żeby go zrealizować. Przez ostatnie lata skupiliśmy się na przejściach tatrzańskich, ale po przejściu całych Tatr przyszedł czas na Alpy.

W jakim stopniu Wasza trasa pokrywa się z historycznymi przejściami Trawersu Alp?

Oczywiście nasza trasa w pewnych odcinkach się pokrywa. Naszym celem nie było jednak kopiowanie historycznych tras. Mieliśmy przygotowany zarys naszego przejścia, ale wiele etapów tworzyliśmy na „gorąco” w zależności od aktualnych warunków pogodowo-śniegowo-lawinowych. Z góry założyliśmy, że nie będziemy bezśnieżnych odcinków w dolinach pokonywać pieszo (jak w historycznych przejściach), tylko na rowerach. Dzięki temu udało nam się zrobić ten trawers w rekordowym czasie. Średnio takie przejście trwa 60 dni.

"Narciarski Trawers Alp" - planowana trasa

„Narciarski Trawers Alp” – planowana trasa

Czy wiedzieliście, że na Trawers Alp wyrusza także mocny team wspierany przez RedBulla?

Wcześniej nic nie wiedzieliśmy o tym projekcie, dowiedzieliśmy się dopiero od Ciebie. Nasza wyprawa nie miała żadnego strategicznego sponsora. Jedynym wsparciem na miejscu był nasz kolega Staszek Kruczek z dwudziestoletnim camperem. Całą trasę pokonaliśmy w dwójkę. Projekt Red Bulla jest bardzo ambitny, uczestniczą w nim światowe gwiazdy sportów ultra.

Adam na Przełeczy Eisjochl

Adam na Przełeczy Eisjochl

Jak przygotowaliście się do ponad miesięcznej wyprawy na nartach?

Do tego przejścia przygotowywałem się przez całe „skiturowe życie”, czyli przeszło 20 lat. Oczywiście cały czas staramy się utrzymywać wysoką formę, żeby w razie potrzeby serca zrobić coś mocnego. Bartek w tym sezonie był w tak dobrej formie, że dwa razy wygrał zawody skiturowe w Polsce (Puchar Połonin i Memoriał Hudziaka na Babiej Górze).

Jak wyglądał typowy dzień autorów Narciarskiego Trawersu Alp? Ile pokonywaliście kilometrów itp.?

Wstawaliśmy około 6 rano. Jedliśmy śniadanie i wyruszaliśmy na trasę. W tym czasie nasz kolega Staszek Kruczek robił zakupy, przygotowywał posiłek i przemieszczał się do punktu zjazdu. Jeśli mieliśmy dwie przełęcze do pokonania w ciągu dnia, to robiliśmy małą przerwę w kamperze na posiłek, by potem na rowerach przemieścić się do miejsca startu na następną przełęcz. Założenia było takie, że całą trasę pokonujemy siłą własnych mięśni, bez korzystania z samochodu i innych środków mechanicznych. Późnym popołudniem docieraliśmy do kampera, jedliśmy kolację, analizowaliśmy pogodę, warunki śniegowe i ewentualnie korygowaliśmy następny etap. Około godz. 21.30 szliśmy spać. Średnio w ciągu dnia pokonywaliśmy 50 km.

Zjazd z przełęczy Quelljoch w Otzalskich Alpach

Zjazd z przełęczy Quelljoch w Otzalskich Alpach

Jaki jest charakter pokonanej przez Was trasy? Czy były jakieś trudne technicznie odcinki?

W skialpinizmie głównym determinantem jest pogoda i warunki śniegowe. Jeśli jesteś na pewnym poziomie sportowym, to przy dobrych warunkach wyjdziesz wszędzie i zjedziesz prawie ze wszystkiego. Natomiast przy zlej pogodzie nawet z pozoru łatwa przełęcz może być walką o życie. My mieliśmy ok. 60% dni pogodnych, reszta była trudna. Najbardziej niebezpiecznie było na Tete Blanche.

Początkowo planowaliście wejście na Mont Blanc. Dlaczego zrezygnowaliście z tego punktu trasy?

Gdy docieraliśmy do Courmayeur, prognozy pogody były złe. Był 3 stopień zagrożenia lawinowego, z tendencją rosnącą. W tym dniu w lawinie w Chamonix zginął lekarz Elizabeth Revol, Emanuel Cauchy i nie mieliśmy ochoty na podejmowanie zbędnego ryzyka.

Bartek po zjeździe z Adlerpass (3789m) w Alpach Walijskich

Bartek po zjeździe z Adlerpass (3789m) w Alpach Walijskich

Najtrudniejsza chwila podczas wyprawy? Było coś, co Was zaskoczyło?

Najtrudniejszym momentem było przejście z Zermatt do Arolli. Zero widoczności, huraganowy wiatr spowodował, że błądziliśmy między szczelinami i trudno było znaleźć drogę pomimo nawigacji GPS-em. W pewnym momencie na Tete Blanche natknęliśmy się na samotnego Szwajcara, który był totalnie zdezorientowany, mimo że był tam siódmy raz. Przywiązaliśmy go do naszej liny i wspólnie rozpoczęliśmy walkę o przeżycie. Dzięki Bogu udało nam się szczęśliwie dotrzeć do Arolli. Szwajcar pierwotnie chciał zostać w schronisku Cabana de Bertol, ale jak tam doszliśmy postanowił zjeżdżać z nami na dół.

W rejonie Mont Thabor (Francja)

W rejonie Mont Thabor (Francja)

Jak wyglądał Wasz ekwipunek?

Ekwipunek – w zależności od etapu – narty, dwie pary fok, kijki, raki, plecak z ABS-em, zestaw lawinowy sonda, łopata, pips. Na lodowcu używaliśmy liny i zestawu Mammut RescYou. Poza tym żele, kanapki, banany, ciepła herbata, ciepła kurtka, rękawice na zmianę, ciepła czapka, kask, gogle i okulary przeciwsłoneczne.

Adam Gomola i Bartek Golec

Adam Gomola i Bartek Golec

W przyszłym roku idziecie w drugą stronę :)?

Nie wybieramy się. Zobaczymy, co przyniesie życie…

Przy okazji chcieliśmy podziękować Adamowi Matusznemu z firmy Drewnostyl, zarządowi Klubu Skialpinistycznego Kandahar, Andrzejowi Koniorowi i firmie Alpinka z Rybnika za wsparcie finansowe wyjazdu. Firmom Ski Trab i Dynafit pragniemy podziękować za wsparcie sprzętowe. Podziękowania należą się również PZA.

***

Adam Gomola jest przewodnikiem tatrzańskim i beskidzkim, instruktorem narciarstwa i przewodnictwa. Bartek Golec to instruktor narciarstwa biegowego, trener biathlonu, doświadczony skialpinista i biegacz górski.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum