6 lutego 2018 11:16

To nie jest Gra o Tron – rozmowa z Bernadette McDonald, autorką biografii Wojtka Kurtyki

Wrażliwość, wyrozumiałość i wyczucie, dopełnione doświadczeniem, elegancją i lekkością stylu. O tym co skłoniło skrytego i unikającego rozgłosu Wojtka Kurtykę do wydania biografii przedstawiającej jego losy; co sprawiło, że zaufał właśnie jej; oraz o tym, jak przebiegały prace nad książką – rozmawiamy z Bernadette McDonald, autorką biografii „Kurtyka. Sztuka Wolności”.

Rozmowa odbyła się przed spotkaniem z Bernadette i Wojtkiem Kurtyką w warszawskim Centrum Premier (30 stycznia).

Bernadette McDonald (fot. Adam Stępień/Agencja Gazeta)

***

Michał Gurgul: Pisarz pozostaje zazwyczaj w cieniu. Jest narratorem, który komunikuje się z odbiorcą za pośrednictwem swojego tekstu. Wszyscy wiemy, że ten rodzaj kontaktu z czytelnikiem wychodzi Ci doskonale. Jak czujesz się przed tym, ważnym dla nas – polskich pasjonatów i miłośników literatury górskiej, bezpośrednim spotkaniem?

Bernadette McDonald: Na pewno doceniam spotkania z czytelnikami. Szczególnie tutaj, w Polsce. Mam świadomość, że to wyjątkowa okazja. Jednak to Wojtek będzie prawdziwą gwiazdą. Dzięki temu mogę się odprężyć i cieszyć tym wydarzeniem.

Wiele, jeśli nie większość osób, z którymi spotkacie się wieczorem, będzie związanych z górami. Wspinacze, alpiniści oraz turyści. Czy czujesz się częścią tego środowiska jako pisarka, czy sama również jesteś aktywna w górach?

Tak, z pewnością jestem. Może nie na profesjonalnym poziomie, ale uwielbiam wspinaczkę, skitouring, kajakarstwo – wszystko to, co związane jest z aktywnością na świeżym powietrzu. Na tym poziomie też jestem częścią tego środowiska.

Odbiorcy często wyczuwają, czy autor opisujący górskie historie posiada własne doświadczenia i zna temat „od podszewki”.

Nie powiedziałabym, że jest to absolutnie konieczne. Może nie zawsze. Ale oczywiście tak jest na pewno dużo łatwiej zrozumieć i przekazać taką historię. W tym przypadku, kiedy Wojtek opowiadał mi o swoich przygodach w górach, myślę, że byłam w stanie go dobrze zrozumieć. Nie tylko w kwestii technicznych aspektów wspinaczki, ale także jego osobistych odczuć i przeżyć.

Od lat jesteś związana z górami i środowiskiem wspinaczkowym. Organizowałaś Festiwal w Banff, podróżujesz po całym świecie rozmawiając o górach, alpinistach i z alpinistami. Mieszkasz w sercu Gór Skalistych. Jak powiedziałaś, pasja górska ułatwia Ci pisanie. Czy to właśnie ona popchnęła Cię w tym kierunku?

Tak… chociaż szczerze mówiąc, nie wiem, jak to się zaczęło. Była to stopniowa ewolucja. Przez lata współorganizowałam Festiwal Filmowy w Banff i chyba jedno prowadziło do drugiego. Na pewno nie planowałam takiego rozwoju swojej „kariery”. Miałam wiele okazji, aby opowiadać historie wspinaczy i przysłuchiwać się im. W którymś momencie to stało się samo. Zaczęłam pisać. I wygląda na to, że teraz tym się zajmuję (śmiech). Stało się to zupełnie naturalnie.

Dlaczego zainteresowałaś się postacią Wojtka Kurtyki? Co sprawiło, że wpadłaś na pomysł napisania jego biografii?

Oczywiście od zawsze wiedziałam kim jest, i czym się zajmuje. Ale sam pomysł na jego biografię pojawił się chyba w czasie, kiedy zbierałam materiały do wcześniejszej mojej książki o polskich alpinistach („Ucieczka na szczyt”). Wtedy kilka razy miałam okazję porozmawiać z Wojtkiem. Szybko zdałam sobie sprawę, że jest wyjątkowy. To, że tak łatwo mogliśmy komunikować się po angielsku, ułatwiało oczywiście pracę. Przede wszystkim jednak okazał się dużo bardziej chętny do pomocy niż przypuszczałam. Wiesz, wyprzedzała go reputacja (śmiech). Pomimo tego wydawał się bardzo zaangażowany w nasze rozmowy i z przyjemnością opowiadał mi o swoich przeżyciach w górach. Szybko zdałam sobie sprawę, że to okazja, żeby zgłębić jego historię.

Wojtek chyba również dostrzegł tę okazję. Wyczuł w Tobie akurat tę osobę, której może powierzyć napisanie swojej biografii. Tak było?

Nie wiem czy akurat tą, ale chyba spodobał się mu styl, w jakim piszę o wspinaniu. Docenia to, że nie piszę wyłącznie o wspinaczce, technicznych aspektach, ale staram się zrozumieć ludzki wymiar, motywacje, uczucia. Radość, rozpacz, strach, frustrację – wszystkie uczucia, które tak często pojawiają się w życiu alpinisty. Chyba to najbardziej odpowiadało Wojtkowi.

W swojej karierze poznałaś wielu alpinistów. To specyficzna i wyjątkowa grupa ludzi. Czy Wojtek jest jeszcze gdzieś indziej?

Bez wątpienia jest gdzie indziej. Jest naprawdę nieprzeciętny. W swojej wcześniejszej pracy, a także podczas zbierania materiałów do książek, poznałam bardzo wiele, bardzo różnych „wersji” wspinaczy. Wydaje mi się jednak, że nie skłamię, jeśli powiem, że nigdy nie spotkałam kogoś takiego jak Wojtek. Jest oczywiście świetnym wspinaczem. Ale to co go odróżnia, to głębia i intensywność, z jaką myśli o alpinizmie. Sposób, w jaki myśli o górskim krajobrazie, o swoich partnerach. Naprawdę głęboko zastanawia się nad wszystkimi tymi rzeczami – to sprawia, że jest wyjątkowy.

Wojtek Ci zaufał pomimo tego, że nie było to chyba dla niego łatwe. Przez lata przecież unikał wywiadów i raczej stronił mediów. Jaki to będzie miało wpływ na jego życie?

Czas pokaże. Musiał, musieliśmy oboje, zdawać sobie sprawę z tego, że publikacja biografii zwróci uwagę ludzi i mediów. Nadal jestem ciągle trochę w szoku, że się zgodził. Myślę, że oboje byliśmy trochę naiwni. Nie zdawaliśmy sobie chyba sprawy z tego, jak dużo emocji to wzbudzi. Niewykluczone, że przez resztę życia będę musiała za to Wojtka przepraszać (śmiech). Jestem zaskoczona. Nie wiem czy on też, ale przypuszczam, że tak. Przypuszczam, że to będzie dla niego trudne.

Czy Wasza współpraca w trakcie pisania biografii była również trudna?

Nie, zupełnie nie. Praca nad książką była dla mnie oczywiści wymagająca, bo to olbrzymi materiał, ale Wojtek był wyjątkowo pomocny. Czytał mi swoje dzienniki, godzina po godzinie przeglądaliśmy jego zapiski z najważniejszych wypraw. Co się działo, kto co zrobił, jakie napotkali trudności, albo jakich nie napotkali i jakie były warunki pogodowe. Wszystko było w tych jego zapiskach. Wszystko musieliśmy szczegółowo sprawdzać.

Czyli ogrom pracy. Słyszałem, że powiedziałaś kiedyś, że napisanie biografii Wojtka było jak wspinaczka na ośmiotysięcznik. Nago.

Tak, to była harówka, wiele momentów było bardzo wymagających. Wojtek jest perfekcjonistą i zależało mu na tym, aby wszystkie detale się zgadzały. W zakresie opisów przejść wspinaczkowych wszystko musiało być doprecyzowane na tyle, na ile tylko było to możliwe. Bardzo chciał, aby wykaz wspinaczkowy był bardzo dokładny. Zależało mu na tym, aby nic nie zostało pominięte, ale również, aby niczego nie wyolbrzymiać. Jednak prawdopodobnie najtrudniejszą częścią mojego zadania było zrozumienie Wojtaka – jako człowieka, a nie wspinacza. To jest duża część jego historii – nie tylko to co zrobił, ale też to jak to osiągnął i jak to przeżywał.

Kurtyka. Sztuka wolności (Bernadette McDonald)

Okładka biografii Wojtka Kurtyki, autorstwa Bernadette McDonald (fot. Robert Schauer)

Wojtek niedawno napisał, że chciał, by książka była bardziej emocjonująca. Dywagował, czy w dzisiejszych czasach, w których tak duże powodzenie ma Gra o Tron, książka nie potrzebuje więcej „trupów, krwi i seksu”. Przypuszczam, że tak naprawdę nie sugerował Ci, abyś wzbogaciła „akcję”?

Nie (śmiech), to jest tylko i wyłącznie żart. Typowy przykład jego poczucia humoru. Na żadnym etapie nie sugerował mi nic takiego. Natomiast to prawda, że namawiał mnie, żebym zobaczyła ten uzależniający serial. Jednak nadal nie widziałam nawet jednego odcinka.

Czy w jakimś innym aspekcie miał duży wpływ na ostateczny „kształt” książki? Szczególnie ciekawi mnie, jak to było w przypadku opisów wspinaczki.

Przed przystąpieniem do pracy zawarliśmy umowę. Wojtek zgodził się nie przeczytać książki przed jej wydaniem pod warunkiem, że będzie miał wgląd we wszystkie fragmenty wspinaczkowe. Przystałam na to, bo podobnie jak on chciałam, aby były dokładne. To jest przecież zapis jego dokonań. On sam oczywiście nigdy by tego nie spisał – to ostatnia z rzeczy, jaką chciałby zrobić. Więc tak, w tym aspekcie jego wpływ był bardzo duży. Ale nie jest też jedyną osobą, którą pytałam o poszczególne wyprawy i przejścia.

Z kim w takim razie rozmawiałaś? Do jakich źródeł sięgałaś?

Na przykład, gdy kończyłam fragmenty wspinaczkowe z wyprawy na Cho Oyu, gdzie Wojtek wspinał się z Erhardem Loretanem i Jeanem Troilletem, pokazałam je mu. W tej części było kilka cytatów Erharda. „Czy on to powiedział?” – zapytał Wojtek – „Ale on przecież nie żyje, skąd Ty to wiesz?”. Powiedziałam mu, że wypowiedzi pochodzą z książki napisanej przez Erharda. „Nie przypuszczałem, że tak o tym myślał…”. To było czasem dla niego interesujące, gdy poznawał te same wydarzenia sprzed lat, widziane z innej perspektywy. Wydaje mi się, że to ważne, żeby w książce przedstawić więcej niż jeden punkt widzenia.

Miałaś też okazję porozmawiać z kilkoma żyjącymi alpinistami, którzy w przeszłości wspinali się z Wojtkiem. Jakie były ich wspomnienia?

Wydaje mi się, że generalnie darzą go szacunkiem. Jeśli chodzi o konkretne sytuacje, o których z nimi rozwiałam, oczywiście zdania nieraz się różniły. Sprawdzali również swoje zapiski, dzienniki, zdjęcia. Byłam pośrednikiem, który przekazywał informacje w jedną i drugą stronę, starając się ustalić wspólną, najbliższą prawdy, wersję. Ludzie nie zawsze się zgadzają – to normalne.

Co dla Ciebie jest najbardziej intrygującą częścią historii Wojtka?

Bardzo wiele rzeczy. Ale może najbardziej intrygują mnie te cechy charakteru Wojtka, które są ze sobą w wewnętrznym konflikcie. Porozmawiajmy o sławie. Z jednej strony jest skazany na bycie rozpoznawalnym. I jego część pragnie być zauważona, doceniona za to co osiągnął. Chwilę później, albo następnego dnia, inna część dochodzi do głosu. Czuje wtedy obrzydzenie, że w ogóle mógł tak pomyśleć. To się dzieje cały czas. Dla mnie to ciekawe zjawisko, które obserwuję i staram się zrozumieć. Wojtek bardzo też ceni swoją prywatność, a z każdym rodzajem sławy trochę się ją traci. Tak samo jak traci się wolność. On zdecydowanie tego nie chce.

Sztuka Wolności. Czy książka podpowiada, jak tę wolność odnaleźć?

Bardziej pokazuje jego filozofię. Filozofię życia, w którym stara się być wolnym człowiekiem. To dotyczy bardzo jego konkretnej sytuacji. Myślę jednak, że każdy może wyciągnąć z tej historii własne wnioski lub znaleźć fragmenty, które będą interesujące, może nawet pomocne. Jest kilka takich, z których ja sama się czegoś nauczyłam. Są rzeczy, których możemy się nauczyć ze „Sztuki Wolności”, ale oczywiście każdy musi zinterpretować ją dla siebie.

Czy książka jest przystępna, czy może bardziej skierowana jest do wspinaczy?

Oczywiście jest o wspinaniu, więc prawdopodobnie głównym czytelnikiem będzie wspinacz. Ale mam też nadzieję, że za sprawą silnej i niesamowicie ciekawej postaci Wojtka, tego co cały czas dzieje się w jego umyśle i sercu, książka będzie atrakcyjna również dla czytelników nie-wspinaczy. W biografii nie tylko chodzi o przedstawienie losów człowieka, ale właśnie osobowości.

W Polsce, szczególnie w ostatnim okresie, alpinizm wysokogórski stał się bardzo popularnym tematem wśród mas. Z jednej strony to dobrze, że szersze grono interesuje się osiągnięciami alpinistów, z drugiej… Jakie jest Twoje zdanie?

Myślę, że to ma na szczęście swoje naturalne ograniczenia. Alpinizm nie jest widowiskowy, nie jest łatwy do pokazania i do zrozumienia. Oczywiście w sytuacji, w której pojawia się tragedia, ludzie masowo zaczynają się nim interesować. Tak jak teraz. Na pewno też duża wyprawa na K2 przyciąga uwagę. Olbrzymi projekt, cel, który urasta do rangi narodowej. Jest to już trochę sport widza. Ale w górach najwyższych dzieje się o wiele więcej. Jest wiele ambitnych projektów, o których nie słyszymy nic do momentu, kiedy po zakończeniu wyprawy wspinacze sami wyślą jakąś relację do jednego z magazynów. To raczej nie ulegnie popularyzacji. Wielu alpinistów, których znam, woli też wspinać się z dala od medialnego zgiełku. Nie chcą tego utracić i chyba lepiej dla nich będzie, jeśli tak pozostanie.

Podobnie jest ze sponsoringiem. Jeśli wspinacz zostaje wcielony do tzw. teamu dużej marki musi niejednokrotnie dostosować swoje cele. Nieraz jest to kwestia łatwiejszego dotarcia w jakiś rejon świata, podejścia pod ścianę, transportu sprzętu, kamery, ekipy filmowej. Dla niektórych jest to zbyt duży kompromis. Oni chcą zniknąć w swoich górach na 5 tygodni. Odłączyć się i nie odzywać się do świata. Cenią to odcięcie. Trzeba uszanować to może trochę purystyczne nastawienie.

Wydaje mi się, że to właśnie jest podejście Wojtka?

Tak. Chociaż nie można powiedzieć, żeby nie śledził tego, co dzieje się w mediach. Wręcz przeciwnie – jest bacznym obserwatorem. Nie potrafię sobie jednak kompletnie wyobrazić, aby chciał być tego częścią.

Chciałbym zapytać Cię jeszcze o śp. Miss Elizabeth Hawley. Byłyście przyjaciółkami. Jej rola w środowisku górskim jest nie do przecenienia. Możesz nam opowiedzieć o jej pracy i kto będzie ją kontynuował?

Elizabeth była najważniejszą kronikarką wydarzeń w Himalajach. Wymyśliła system, pozwalający prowadzić rejestr przejść alpinistycznych. Miała kontakty w Ministerstwie Turystyki, które wydaje pozwolenia. Brała listę wypraw, które planowały przyjazd do Nepalu i dzwoniła po kolei do wspinaczy lub odwiedzała ich w hotelu, gdy przylatywali. Zadawała pytania, sporządzała notatki, tabele. Po zakończeniu wyprawy wspinacze musieli się do niej zgłosić i zdać raport. W ten sposób stworzyła piękne archiwum tego, co działo się w górach. Z biegiem lat, kiedy wypraw przybywało, stało się bardzo trudne prowadzenie tego rejestru w pojedynkę. Zaczęli wtedy pomagać jej różni ludzie. Rodolphe (Rollo) Popier z Francji był jednym z pierwszych. W sezonie wspinaczkowym przyjeżdżał do Elizabeth i jej pomagał. Później na stałe dołączyła Billi Bierling.

Teraz cały proces jest już oczywiście skomputeryzowany i dużo prostszy. Członkowie zespołu Himalayan Database nie muszą już odwiedzać wszystkich wspinaczy przed wyprawami, ale nadal starają się spotykać z alpinistami, szczególnie autorami ciekawszych przejść. Billi i Rollo, a także pozostali członkowie zespołu, wyśmienicie znają historię himalajskiego wspinania i dobrze wiedzą, które przejścia są najbardziej wartościowe. Płynnie przejęli obowiązki i misję Elizabeth.

Bardzo dziękuję za rozmowę. Mam nadzieję wieczorem zobaczyć Ciebie i Wojtka na spotkaniu w Centrum Premier.

Mam również nadzieję, że Wojtek się zjawi (śmiech).

***

Podczas spotkania…

Wojtek i Bernadette podczas spotkania z czytelnikami w Centrum Premier w Warszawie (fot. Adam Stępień/Agencja Gazeta)

***

Bernadette McDonald związała się zawodowo z górskim światem po raz pierwszy w latach 70. Z początku pełniła funkcję wolontariusza na Festiwalu Filmów Górskich w Banff, aby później rozpocząć pracę w The Banff Center, gdzie przez 20 lat zajmowała się organizacją festiwali oraz zapoczątkowała działalność oddziału Kultury Górskiej. W 2006 roku zrezygnowała ze stanowiska vice-prezydenta tej organizacji, aby skupić się na pisaniu książek.

Kanadyjska autorka jest dzisiaj doceniana w wielu krajach świata, po których podróżuje prowadząc prelekcje i wykłady o tematyce górskiej. Chętnie zapraszają ją uniwersytety, instytucje związane z górami i kluby wysokogórskie. Organizatorzy festiwali niejednokrotnie sięgają po jej fachową pomoc. Za swoją pracę i wkład w rozwój kultury górskiej, podobnie jak za twórczość literacką, otrzymała wiele odznaczeń i nagród.

Jest autorką kilku ważnych pozycji poświęconych tematyce górskiej, wśród których do najbardziej znanych należą:„I’ll Call You in Kathmandu: the Elizabeth Hawley Story” (2005), „The Brotherhood of Rope” (2007), „Tomaž Humar” (2008), „Ucieczka na szczyt” (2011),”Alpejscy wojownicy” (2015) oraz oczywiście, „Kurtyka. Sztuka Wolności” (2018 – premiera polskiej wersji).

Bernadette była gościem 10. Krakowskiego Festiwalu Górskiego i przy tej okazji szerzej opisywaliśmy jej sylwetkę.

Michał Gurgul

Książka „Kurtyka. Sztuka wolności” jest dostępna w księgarni wspinanie.pl.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum