14 grudnia 2017 15:43

Tragedia grecka z Mięguszem w tle…

W niedzielę z okazji Międzynarodowego Dnia Gór w zakopiańskiej Okszy mieliśmy okazję obejrzeć spektakl Teatru Telewizji z 1978 roku „Każdy ratuje siebie” według scenariusza Michała Jagiełły i w reżyserii Jerzego Surdela. Za oknem szalała wichura, wiatr wdzierał się przez każdą szparkę szacownej zabytkowej budowli, widzowie siedzieli w paltach, a nawet w czapkach, co doskonale wprowadzało w klimat spektaklu.

Zdjęcie z planu filmu „Odwrót”: Stanisław Jaworski, Jacek Rusiecki i Jerzy Surdel (fot. z arch. Jerzego Surdela)

Ja oglądałam tę sztukę 1979 roku, gdy chodziłam do liceum i byłam zafascynowana górami i ludźmi gór, lecz mimo pewnej egzaltacji, jaka cechowała mnie w tamtych czasach, do dzieła tego podeszłam cynicznie i prześmiewczo, raził mnie dydaktyzm, wydumane problemy i papierowe postacie. Zainspirowana, po latach napisałam bardzo głupie opowiadanie, w którym zawarłam pewne motywy ze sztuki, lecz jak głęboka była owa inspiracja, przekonałam się dopiero teraz. No właśnie, byłam bardzo ciekawa, jak odbiorę tekst Jagiełły dziś…

I tu niespodzianka: to bardzo interesująca sztuka!

A gdy porówna się ją ze współczesnymi produkcjami opiewającymi rycerzy błękitnego krzyża (serial „Ratownicy” czy „Szpilki pod Giewontem”), od których zajeżdża sztampą i tekturą, jawi się niemal jako arcydzieło.

Jagiełło miał ucho do dialogów i znał realia. Realia znał także reżyser Jerzy Surdel. Wszystko rozgrywa się w autentycznych wnętrzach (no, chyba że scenograf był geniuszem), w siermiężnym peerelowskim umeblowaniu, schronisko w Morskim Oku jak zawsze, góry zawalone śniegiem, bo zdjęcia plenerowe też są. I to jakie!

Cery ziemiste, sweterki w kolorze nieewidentnej czerwieni lub z owczej wełny, żadne tam nowomodne polary i inne goreteksy. Wszyscy palą przy wszystkich, taternicy poczochrani jacyś, odzież na nich nonszalancko podarta…

Ponieważ jest to swego rodzaju moralitet (który potem zamienia się w prawie grecką tragedię), postacie nakreślił autor grubą kreską, są one bowiem raczej reprezentantami pewnych postaw niż analizowanymi po różnymi kątami osobowościami i charakterami.

Jest więc Naszelnik (Jerzy Bińczycki), z tajemnicą i niełatwym życiorysem, anioł stróż czuwający na bezpieczeństwem ludzi w górach i mający silne poczucie misji i etosu.

Ma antagonistę w postaci swojego zastępcy (Tadeusz Huk), który stara się wprowadzić zdroworozsądkowy ład i hamować samarytańskie zapędy szefa, mając przy tym na uwadze swoje interesy.

Himalaista (Jerzy Grałek) to postać wieloznaczna, raczej bez dylematów moralnych, lecz nie do końca dla nas jasna.

I wreszcie Dziennikarka (Maria Czyżówna), która stara się być adwokatką diabła, lecz tylko niepomiernie irytuje.

W tle sporo naturszczyków, zarówno wśród ratowników (spory epizod ma Piotr Malinowski), jak i ratowników (co bystrzejsi i starsi mogą wypatrzyć na drugim planie kilku kolegów).

Problemów moralnych i etycznych upchanych tych jest w tej sztuce mnóstwo. Zakończenie niczego nie rozstrzyga, raczej komplikuje. Aż chciałby by się posiedzieć i pogadać…

Więcej nie napiszę, bo może ktoś z Was będzie miał okazję tę sztukę obejrzeć…

Beata Słama
Tekst ukazał się na Górskim Domu Kultury

Michał Jagiełło (1941-2016) – taternik, alpinista, speleolog, ratownik i pisarz. Wybitny znawca Tatr i ratownictwa. Autor m.in. “Wołania w górach”, książki bardzo popularnej w środowisku górskim.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum