21 grudnia 2017 10:40

Górskie żule, włóczykije, trampy i drapichrusty… – Hubert Jarzębowski w poszukiwaniu idealnego tłumaczenia słowa „dirtbag”

Hubert Jarzębowski, juror konkursów filmowych na 15. Krakowskim Festiwalu Górskim, podzielił się z nami niedawno przemyśleniami na temat nagrodzonych w tej edycji filmów (patrz: O Ludziach Gór i ich rodzinach – czyli o filmach na 15. KFG). Hubert, poniekąd wywołany do tablicy dyskusją na forum, postanowił napisać jeszcze małe uzupełnienie. Jak tłumaczyć słowo „dirtbag”? Co oznacza w ogóle, a co w slangu wspinaczkowym? Jak nie żul to kto? Jakim „dirtbagiem” był wielki Fred Beckey? Czyli trochę zabawy ze słowami – więc dywagujmy :).

Hubert Jarzębowski:

Gdyby przystawiono mi do głowy pistolet lub jebadełko i zmuszono siłą do zostania polskim tłumaczem tego tytułu, to chyba… zdecydowałbym się zostawić go po prostu jako „Dirtbag: legenda Freda Beckeya”. Nikt przecież nie chciałby dołączyć do grona magików, którzy wymyślili takie tytuły jak „Wirujący seks”, nie wspominając już o najbardziej genialnym przekładzie tytułu filmu w historii kina – „Czekając na Joe”.

Fred Beckey, Red Rocks 2009 (fot. Dave O’Leske)

***

Przy okazji świetnego filmu o życiu legendarnego amerykańskiego wspinacza Freda Beckeya (“Dirtbag: The Legend of Fred Beckey”  w reż. Dave’a O’Leske, najlepszy film górski Międzynarodowego Konkursu Filmowego 15. KFG – przyp. red.) pojawił się również zasadniczy problem. Jak przetłumaczyć tytuł tego filmu oraz „honorowy tytuł” nadany jemu głównemu bohaterowi, czyli: „Dirtbag”. Jest to wyjątkowo ciekawa, „barańczakowska” rozkminka, a ja jako odpowiedzialny za niefortunny wyrok jury, w którym to przetłumaczyłem owo przezwisko jako „żul”, czuję się siłą rzeczy wywołany  do tablicy.

Fred Beckey wspinał się przez całe życie i właściwie górom poświęcił się niemal w całości (małą, ale istotną część siebie pozostawiając dla licznych dziewcząt). Spał przy drodze, pod ścianą, u znajomego na podjeździe – gdzie bądź. Chodził ubrany w byle co i nie czesał się do zdjęć. Co szczególnie szokujące, nie miał instagrama, nie pozował do reklam w ładnych ciuchach, ani nie wypinał naoliwionych muskułów do sesji zdjęciowych w stylu Conana. Jadł byle co. Jak był spragniony, zatrzymywał się w makdonaldzie i dolewał sobie coli do starego, plastikowego kubka. Taki facet. Stąd tytuł filmu.

Fred Beckey (fot. Corey Rich)

***

Dirtbag

Słowo „dirtbag”  przetłumaczone dosłownie na polski oznacza „wór brudu”, w języku angielskim oznacza „brudnego i godnego pogardy człowieka”. W czasie II wojny światowej nazywano w ten sposób śmieciarzy. Wyrazem bliskoznacznymi do „dirtbag” jest np. słowo „crud”, które również oznacza godnego pogardy, śmierdzącego brudasa, ale też może posłużyć jako slangowe określenie na chorobę weneryczną albo zaschnięte nasienie. Nieco mocniejszym i bardziej wulgarnym określeniem jest „scumbag” – to już osoba nie tylko brudna, ale również wulgarna, ohydna, odrażająca i zachowująca się bardzo nieprzyjemnie. Określenie to, często stosowane do adekwatnego opisu polityków, etymologicznie pochodzi od slangowego określenia na kondom.

W slangu wspinaczy „dirtbag” funkcjonuje jednak nieco inaczej. Dirtbag to wspinacz, który poświęca się w całości działalności górskiej i nie przykłada wagi do niczego innego. Zewnętrznie ma pewne cechy „brudasa”. Je, to co znajdzie w koszu na śmieci. Ubiera się w lumpeksie lub zakłada na siebie to, co znajdzie w tym samym miejscu, gdzie się stołował. Żeby oszczędzić pieniądze, mieszka w namiocie lub samochodzie. Jednak w głębi serca jest to buntownik z wyboru, który znajduje szczęście w obcowaniu z naturą. Czasopismo „The Climbing Zine” opublikowało nawet artykuł o różnych gatunkach „dirtbagów” oraz ludzi „dirtbagów” udających.

Generalnie w pozawspinaczkowym slangu słowo to oznacza gościa, który zdecydował się na taki styl życia z jakichś powodów, najczęściej pasji. W podobnym znaczeniu używane jest słowo „punk”, które jednak łączy się na ogół z konkretną muzyką i nastawieniem do świata. Tak czy siak, nie ma negatywnego znaczenia, a właśnie honorowe, uznaniowe. W każdej subkulturze najwięksi wariaci i zapaleńcy cieszą się szacunkiem i są obiektem fascynacji. Nie inaczej jest również w górach…

Żul

No i tu dochodzimy do polskiego przekładu. Idealne słowo powinno spełniać kilka warunków. Po pierwsze, mieć podwójne znaczenie. Funkcjonować zarówno jako obraza dla zwykłego zjadacza chleba oraz jako „tytuł honorowy” w środowisku. Po drugie, jakoś łączyć się z górami.

Ja prowizorycznie zdecydowałem się na „żula”. Jest to słowo, którym można przetłumaczyć angielskie „dirtbag”. Żul jest brudny i godny pogardy. Słowo to jest zapożyczeniem z języka rosyjskiego, gdzie „żulik” oznacza złodziejaszka i początkowo oznaczało łobuza, huligana. Dzisiaj jednak żulem nazwiemy przede wszystkim pijaka, a szczególnie bezdomnego lub pół-bezdomnego, który zbiera pod Biedronką drobniaki na tanie wino, „pomaga” zaparkować samochód, a do przechodniów zwraca się „kierowniku”. Stąd faktycznie nie do końca pasuje do Beckeya, który co prawda był uzależniony, ale nie od alkoholu.

Rzadko też używa się sformułowania „żul” w pozytywnym kontekście, ale zdarza się i tak. Parę razy już słyszałem „co słychać, żule?”. Czytałem recenzje, w których pozytywnie pisano „o żulerskim stylu”, czy nawet „lekko żulerskim uroku”. Sam również miałem do czynienia z pewnym Tadkiem, który mówiąc o sobie „jestem żulem” z dumy aż wstał i położył rękę na sercu…

Jak nie żul to kto?

Nie mam przy sobie „Lata w Szamoniksie”, tam pewnie znalazłoby się dobre określenie. Do głowy przychodzi kilka określeń, wszystkie nie do końca oddają istotę sprawy.

Menel – podobnie jak żul. Ma szlachetną, francuską etymologię, a po polsku oznaczało kiedyś po prostu osobę z marginesu społecznego, budzącą odrazę swoim wyglądem, ale dzisiaj chyba mało komu kojarzy się z kimś innym niż pijakiem. Podobnie lump.

Luj – nie do końca, bo oznacza bardziej chuligana i łobuza niż outsidera. Dodatkowo, kto czytał „Lubiewo”, ten wie, że słowo „luj” funkcjonowało kiedyś w slangu polskich homoseksualistów i nie do końca oddaje preferencje Freda Beckeya.

Nygus – nie pasuje, bo to po prostu leń, a chodzenie po górach to przecież kawał ciężkiej roboty.

Górale nazywali Sabałę, który w sumie był takim trochę tatrzańskim „dirtbagiem” swoich czasów, „nicpotą”. W sumie to w duchu ludowego nazewnictwa tatrzańskiego by i pasowało. Niestety, nie żyjemy już w XIX wieku, a Młoda Polska się skończyła.

Wyrzutek. Też nie do końca. Wyrzutek nie musi być z wyboru. Często jest nieakceptowany przez społeczeństwo lub grupę z powodu swojego zachowania. Bo kłamał, bo coś sfałszował. Takim tatrzańskim wyrzutkiem był po zamieszaniu na Ostrym Szczycie Karol Englisch. Beckey budził raczej podziw.

Włóczykij

Włóczykij? Przepiękne i urocze słowo, kojarzące się trochę z dzieciństwem i Muminkami. Świetnie oddaje styl podróżowania i romantyzm duszy Beckeya. Brakuje mu jednak trochę ostrości słowa „dirtbag”. Włóczykij ma zielony płaszczyk, apaszkę pod szyją, kapelusik z piórkiem i gra na fujarce. Zdecydowanie nie jest brudny i odpychający.

Jakbym w filmie usłyszał słowa drapichrust, gałgan, obieżysas czy filut jako tłumaczenie „dirtbaga”, poważnie zastanawiałbym się, czy tłumacza nie wydobyto z jakiejś komory, gdzie hibernował wiele lat jak Walt Disney. Podobną reakcję wywołałoby słowo „walet”, z tym że tu jakieś skojarzenia górskie z taternikami waletującymi w Trumnie w Murowańcu już by się pojawiło.

Górskim tropem

Może trzeba pójść tropem górskim? Świetnym słowem jest „łojarz”. Wtajemniczonym skojarzy się z łojeniem, niewtajemniczonym z łojem i brudem. Trudno jednak uznać, że jest to słowo powszechnie używane. Nie słyszałem nigdy na ulicy kogoś krzyczącego „odejdź ode mnie, łojarzu”.

Można również spróbować przełożyć „dirtbaga” na zakapiora”… Zbój, chuligan i opryszek, ale wesoły, z duszą romantyka, magią i urokiem. Pozostaje tylko pytanie: czy większość ludzi na sali nie będzie myślało, że przyszli na film o Bieszczadach?

Przypadkowi przechodnie z pewnością żywo by się zainteresowali, gdyby zobaczyli plakat filmu „Skałojeb: legenda Freda Beckeya”. Ale czy by uwierzyli, że to film górski?

Tramp

Ze wszystkich słów, którymi można zastąpić „dirtbaga”, najbardziej adekwatnym wydaje mi się „tramp”. W XIX-wiecznej Ameryce trampami nazywano ludzi nieposiadających domów, którzy podróżowali po całych Stanach imając się dorywczych zajęć. Byli cały czas w drodze. Słowo to ma pewną romantyczną nutkę, odnosi się do stylu życia. Bycia „dżentelmenem drogi”. Jego plusem jest również fakt, że dla przykładnych obywateli ma zabarwienie lekceważące, a przez niektóre słowniki uważane jest nawet za wulgarne. Dodatkowo słowu „tramping” blisko jest do „hiking” i może oznaczać również górskie wędrówki, włóczęgi czy wyrypy.

Swego czasu w Czechosłowacji była taka subkultura górskich trampów. Żyli ze sobą w osadach o fantazyjnych nazwach – jak Albatros, Baracuda, Złoty Bizon czy nawet El Cormorane del Tortuga. Ubierali się jak kowboje, jeździli konno, grali na gitarach,  śpiewali przy ognisku i włóczyli się po górach. Mają nawet swój symboliczny cmentarz, jak ten tatrzański pod Osterwą.

Wszystko się zgadza, oprócz oczywiście faktu, że nikt nigdy nie widział trampów na dziewiczych szczytach w Górach Kaskadowych.

Z tych wszystkich słów zatem dwa najodpowiedniejsze to moim zdaniem żul i tramp. „Żul” bo jest podobnie wulgarne jak „dirtbag” i używane popularnie, „tramp”, bo lepiej oddaje duszę Beckeya, jego pasję do podróży. Obu czegoś brakuje. Żulowi romantyzmu, a trampowi ostrości.

Czekając na Joe

Gdyby przystawiono mi do głowy pistolet lub jebadełko i zmuszono siłą do zostania polskim tłumaczem tego tytułu, to chyba… zdecydowałbym się zostawić go po prostu jako „Dirtbag: legenda Freda Beckeya”. Nikt nie chciałby przecież dołączyć do grona magików, którzy wymyślili takie tytuły jak „Wirujący seks”, nie wspominając już  o najbardziej genialnym przekładzie tytułu filmu w historii kina – „Czekając na Joe”.

Ale już w napisach – czy tłumaczyłbym żul czy tramp, nie potrafię zdecydować. Może zrobiłbym dwie wersje? Żul dla dorosłych i tramp dla młodzieży i pięknoduchów?

Hubert Jarzębowski

PS Dziękuję osobom z forum wspinanie.pl za motywację i inspirację do poszukiwań. Może uda się wspólnymi siłami wymyślić polski tytuł dla „Dirtbaga”?




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Dirtbag [29]
    Scumbag jako określenie dla polityków? Chyba sporo procesów by było,…

    21-12-2017
    rocko