Finały KFG Krak’em All 2017 w relacji Mechaniora

Krakowskiemu Festiwalowi Górskiemu zawsze towarzyszyła rywalizacja sportowa. Niegdyś były to pamiętne konkursy skoku do chwytu, potem – finały mistrzostw Polski. Od kilku lat za panelowe wrażenia odpowiada ekipa Avatara, czyli zawody KFG Krak’em All.

KFG Krak’em All 2017 (fot. Tomasz Szkatuła)

Niestety, rozmaite względy nie pozwalają na przeprowadzenie ostatniej rundy zmagań na hali Uniwersytetu Ekonomicznego, przez co avatarowa impreza ma raczej charakter wydarzenia towarzyszącego niż organicznej części KFG. Z pewnością nie wpływa to na zwiększenie frekwencji podczas finałów, zarazem – finał na scenie festiwalu mógłby skutecznie odwrócić uwagę od faktu, kto właściwie zawody organizuje. Więc może dla samej ściany lepiej, aby było, jak jest.

Ponieważ zakończona właśnie edycja Festiwalu wiązała się dla mnie z licznymi obowiązkami na miejscu, nie mogłem w pełni obserwować przebiegu wydarzeń na oddalonych od centrum sklejkach Avatara (o starcie nie myślałem). Czytelnik zatem wybaczy, że niniejsza relacja będzie dotyczyła wyłącznie ścisłego finału, jedynej odsłony zmagań, której byłem uczciwie przytomny. Zarazem, rzetelność nakazuje zaraportować kilka faktów.

Publika (fot. Tomasz Szkatuła)

***

W zawodach wystartowało w sumie 241 osób, podzielonych na trzy kategorie (40+, amatorzy, zawodnicy), czyli sześć grup (ze względu na różnicę dżenderu). Linia demarkacyjna pomiędzy amatorami a zawodnikami przebiegała tradycyjnie na wysokości stopnia VI.2+. Szczere serce każe poradzić organizatorom podniesienie tej bariery w przyszłym roku – nastały bowiem czasy na tyle szczęśliwe, że nawet stopnień VI.5 wśród mężczyzn nie świadczy jeszcze o “zawodniczym poziomie”, zaś kobiet, które wedle wszelkich racjonalnych kryteriów wspinają się amatorsko, zarazem pokonując Lewego Menigitisa (VI.3), jest multum. Obecny system sprawia niestety, że “doły tabeli” w kategorii zawodniczej nie bardzo mają po czym się wspinać (vide wyniki); co gorsza – wiele osób wspinających się w zakresie VI.3-VI.4 w ogóle na takie zawody nie przyjedzie, a szkoda.

Na temat jakości i urody przystawek eliminacyjnych wypowiedzieć się niestety nie mogę, a przecież rzut oka na wyniki utwierdza w przekonaniu, że chwytowi dobrze spełnili swoje zadanie, zaś problematy skutecznie odegrały kwalifikacyjną rolę.

Zawodnicze finały potwierdziły wysoką formę routesetterów – runda okazała się różnorodną, obfitującą w zwroty akcji i ataki czarnych koni, niemalże pozbawioną słabych punktów; zgodnie z lokalnym zwyczajem – siłową, przecież nie brutalną. Co jednak najważniejsze – zwycięstwo przyznała tym właśnie, którym należało się ono najbardziej. A teraz – po kolei.

Przed finałami (fot. Tomasz Szkatuła)

Panie

1. Pierwszy damski problem wiódł dachem, aby na wyjściu poza jego krawędź osiągnąć kulminację; poziome wspinanie po kwadratowych paczkach, wymagające siły na równi z techniką i stabilizacją ciała. Selekcyjne miejsce pokonuje jedynie Ida Kupś, zjawiskowo, niezgodnie z patentem chwytowych – odwróciwszy się, haczy ponad okapem palce. Te na początku nie chcą współpracować, lecz raz zadziaławszy, przydają ruchom właścicielki niespotykanej w podobnych formacjach lekkości.

Ida Kupś (fot. Tomasz Szkatułą)

2. Zagadkowy start, prowadzący do trawersu po żółtych chwytach double-friction. Maja Rudka po raz kolejny zawodzi, swoje pięć minut ma za to Daszka Brylova (swoją drogą, nieźle wyglądająca już na jedynce). Oprócz Darii topuje jeszcze Ida, której od tej chwili tylko trzęsienie ziemi może odebrać zwycięstwo.

3. Siłowy, przewieszony, po nowych, nieznanych chwytach, a przecież najprostszy; nie wpłynął zasadniczo na wyniki. Brawa dla Jadzi Szkatuły, która pokazała na nim prawdziwą walkę. Top w nagrodę za zjawiskowy postęp, jaki ostatnimi czasy wykonała.

Jadzia Szkatuła (fot. Tomasz Szkatuła)

4. Gdyby Daria Brylova pokonała czwórkę, tak jak zrobiły to Gosia Rudzińska, Maja Rudka  i Ida, byłaby druga. A tak, bohaterkę sprzed pół godziny próby wymiatają nawet poza podium, po raz kolejny dowodząc tezy, że zawody wygrywa się na trudnym, ale przegrywa na prostym. A co to był za bald? Ano taki – hopka w bok, a potem siłowo do końca. Może nie najpiękniejszy w tym finale, ale za to – decydujący, a taką właśnie czwórka powinna być.

Zawodniczki

  1. Ida Kupś (KS Korona, Scarpa, Baton Warszawski, MotionLab) 4T7
  2. Maja Rudka (KS Korona, Bergans Polska) 2T2
  3. Małgorzata Rudzińska (KW Kotłownia, Evolv) 2T4

***

Panowie

1. Rozbiegówka, raczej topowana. Można było potracić próby na starcie, przy dużej dozie szczęścia nawet spaść za bonusem (Pęcikowi niemal się udało!), lecz tak naprawdę trudny był tylko jeden ruch i to on decydował, jakie pierwsze wrażenie pozostawią po sobie zawodnicy. Dodajmy, że ze względu na miejsca ex aequo po kwalifikacjach oglądaliśmy ich w finale ośmiu.

2. Połóg z siłowym startem i wieńczącą dzieło hopką do struktury, którą należało odważnie łapać od góry. Niektórzy (Roman Batsenko, Gaduła) próbowali zamiast tego wypierać paczkę od spodu, zarazem stojąc na bardzo słabym, tarciowym pudle. Oni nie zrobili, podobnie jak większość, która w ogóle tu nie doszła. Zrobili za to Szymon Pęcikiewicz i Krzysiek Szalacha, ten pierwszy migiem.

Szymon Pęcikiewicz (fot. Tomasz Szkatuła)

3. Najtrudniejszy problem rundy, ale też najmniej udany, bo zwyczajnie zbyt długi – niepotrzebnie realną treść balderową podano w formie obwodu po krawądkach. Chwytowych uratowało szczęście – jedyny pogromca tego problemu, Adrian Chmiała, był blisko odpadnięcia z miejsca, do którego nikt poza nim nie doszedł (tam właśnie winien być top… no, i start krótszy). Nie odpadł, czym zdobył zwycięstwo i obronił udział trzeciego problemu w rozgrywce.

4. Jeden z dwóch, obok jedynki, prostszych problemów. Podobnie jak u kobiet, nietrudna czwórka odwracała hierarchię, odbierając laury bohaterom trudniejszej dwójki (tylko trzecie miejsce dla Pęcika i Krzysiek Szalacha poza podium). „Tata” potwierdza swoja dominację, skuteczność daje drugie miejsce Piotrkowi Schabowi.

Piotrek Schab (fot. Tomasz Szkatuła)

Zawodnicy

  1. Adrian Chmiała (KS Korona, Evolv) 3T3
  2. Piotr Schab (KS Korona, Wild Country, Five Ten, MotionLab) 2T2
  3. Szymon Pęcikiewicz (KW Bielsko-Biała, Primaroca) 2T4

***

Bardzo udany finał na Avatarze i jak zawsze szkoda, że tylko niejawne mistrzostwa Krakowa, że ogólnopolski zasięg wydarzenia tak ograniczony. Chciałoby się zobaczyć w Nowej Hucie wszystkich – z pewnością zawody zasługują na nieco lepszą promocję i bardziej powszechny udział tytanów polskiego paździerza, bo są po prostu bardzo dobre. Amen.

Andrzej Mecherzyński-Wiktor

Galerię zdjęć z zawodów znajdziecie także TUTAJ (Marcin Szymkowski) i TUTAJ (Tomasz Szkatuła).

Pełne wyniki kfg krakem all 2017

Słowniczek:

Pęcik = Szymon Pęcikiewicz
Gaduła = Adam Karpierz
“Tata” = Adrian Chmiała




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum