12 września 2017 16:17

Szczyt wesołości, czyli słów kilka o „Rum Doodle. Zdobycie najwyższego szczytu świata”

Wydany nakładem Sklepu Podróżnika Rum Doodle Williama Bowmana jest, jak wskazuje podtytuł, opowieścią o pionierskim zdobyciu najwyższej góry na świecie, liczącej ponad dwanaście tysięcy metrów „bogini opierającej się tym, którzy chcą postawić świętokradcze stopy w jej nieskalanym sanktuarium”.

Rum Doodle. Zdobycie najwyższego szczytu świata ()

 

Historia, pisana ręką kierownika ekspedycji, rozpoczyna się w chwili kompletowania składu wyprawy. Na podbój owianego legendą szczytu ruszają najlepsi spośród najlepszych angielskich alpinistów, powołani przez specjalnie w tym celu utworzony komitet. Doborowy skład i spore nakłady finansowe niemalże gwarantują powodzenie ekspedycji, o ile można mówić o pewności, jeśli chodzi o pierwsze wejście na najwyższy szczyt świata.

Do Jogistanu rusza siedmiu uczestników, z których każdy jest nie tylko doświadczonym wspinaczem, ale i wybitnym specjalistą w swej dziedzinie. Są to: naukowiec, specjalista od aprowizacji, fotograf – dokumentalista, ekspert od łączności, językoznawca, lekarz i oczywiście lider wyprawy. Posiadane fundusze pozwalają nie tylko na zaopatrzenie w najbardziej ekskluzywne frykasy, wysokiej jakości sprzęt medyczny oraz specjalistyczną aparaturę naukową, ale także na zatrudnienie ponad trzech tysięcy tragarzy.  Sama wyprawa przebiega według powszechnie znanego schematu, wypracowanego przez dotychczasowe wyprawy oblężnicze: dotarcie do bazy, zakładanie poszczególnych obozów i przemieszczanie się między nimi w ramach aklimatyzacji, atak szczytowy, zwinięcie obozów i powrót do Wielkiej Brytanii. Jej celem zaś, poza zdobyciem szczytu, jest zebranie fachowej dokumentacji na temat lokalnej fauny i flory, sporządzenie dokładnej mapy, przeprowadzenie badań socjologicznych wśród autochtonów oraz wykonanie serii naukowych doświadczeń, pogłębiających znajomość specyfiki gór wysokich.

Jeśli jednak czytamy, że celem ataku jest szczyt o jedną czwartą wyższy niż Mount Everest, że za doświadczenie poszczególnych członków zespołu wystarczy stwierdzenie, że „byli dostatecznie wysoko”, że wzmiankowany sprzęt medyczny to przede wszystkim nieograniczone zasoby butelek szampana, że obserwowana w niższych partiach góry roślinność to humoreski, pokpiwki, gryzonie i swawolki, zaś na świat zwierzęcy składają się kozły ofiarne, banały, nuda długoogoniasta, włochata myśl czy okrutny bałwan, jeśli wreszcie wyobrazimy sobie logistykę działania siedmioosobowego zespołu, wspomaganego przez tysiące tragarzy – wiemy doskonale, że cała opowieść stanowi parodię.

Czymże jest parodia? To jedna z najstarszych znanych literaturze form wypowiedzi: krytyczna w przekazie, humorystyczna w formie. Jest to gatunek szalenie wymagający zarówno wobec autora, jak i wobec czytelników. Od pierwszego oczekuje się bowiem konsekwencji w stylu narracji, a zarazem nieustannego zaskakiwania odbiorcy humoru we wciąż nowych odsłonach. Od odbiorcy zaś wymaga z jednej strony pobłażliwości wobec przywar zjawiska, które bierze na warsztat krytycznej oceny, z drugiej zaś rozeznania w tymże zjawisku, gdyż humor parodystyczny ma tym większą moc, im silniej osadzony jest w danym kontekście. Zatem, jako czytelnicy, powinniśmy znać relacje z przebiegu prawdziwych wypraw himalajskich, ale musimy także uświadamiać sobie ogrom „dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty”, jaką są one w swej istocie.  Tworząc parodię, łatwo przekroczyć granice dobrego smaku oraz zwykłej złośliwości, bowiem im bardziej dany bohater czy dana sytuacja przypomina prawdziwe wydarzenia, tym bardziej śmieszy, lecz tym większe jest ryzyko, że kogoś tym podobieństwem do faktów urazi czy wręcz zrani.

Bowmanowi parodia udaje się doskonale. Autor przetwarza opis wyprawy na Nanda Devi z 1937 roku w tak znakomity sposób, że czytelnik w pełni akceptuje absurdy sytuacji, których bohaterami – czy raczej ofiarami – stają się uczestnicy ekspedycji na Rum Doodle. Dodatkowym walorem jest język narracji, utrzymany w nienagannym, wysokim stylu, silnie kontrastującym z opisywanymi wydarzeniami. Mamy zatem dystyngowanego, skrajnie naiwnego kierownika, lekarza, w trakcie wyprawy zapadającego na niemal wszystkie znane ludzkości choroby, zrzędliwego lenia o reputacji znakomitego wspinacza, który nieustannie boryka się z apatiami (morską, bazową, namiotową, lodowcową i tak dalej), dokumentalistę, który nie potrafi sfilmować poprawnie nawet jednego ujęcia, wiecznie zabłąkanego specjalistę od map, wreszcie: dyplomatę i tłumacza, który nieustannie popada w konflikty z miejscową ludnością z powodu opacznej interpretacji jej słów i obyczajów…

Dodatkowym smaczkiem są niesubordynowani tragarze oraz budzący grozę samą swą obecnością kucharz – gotowane przez niego potrawy doprowadzają uczestników wyprawy do rozpaczy i rozstroju żołądka. Czy taka ekipa ma jakiekolwiek szanse na zdobycie najwyższego szczytu świata?

Sama historia publikacji niezwykłością niemal dorównuje  treści książki, zaś oryginalny styl, w którym została napisana, plasuje ją na jednej półce obok najlepszych dzieł swojego gatunku. Ze wszech miar godna polecenia, opowieść o zdobywaniu legendarnej góry stanowi nie tylko wyśmienitą zabawę, ale i pozwala nabrać zdrowego dystansu do działalności  wysokogórskiej z narosłą wokół niej, heroiczną i patetyczną otoczką – Rum Doodle może stanowić wręcz probierz naszego poczucia humoru.

Na marginesie muszę wspomnieć, że o ile Grażyna Tłaczała świetnie poradziła sobie z niełatwym zadaniem przetłumaczenia oryginału, o tyle w kilku miejscach napotykamy niedostatki redaktorskie. Są one jednak na tyle mało istotne, że nie odbierają przyjemności z lektury. Dlatego też polecam tę książkę wszystkim, którzy cenią wysublimowaną rozrywkę. Rum Doodle z pewnością jej dostarczy.

Ilona „Księżniczka” Łęcka

Książka jest dostępna w księgarni wspinanie.pl.





  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum