18 września 2017 15:16

Ogrom jaskini wzbudza respekt… – o pobycie we Flatanger rozmawiamy z Piotrkiem Schabem

Ten rok to chyba jeden z najbardziej owocnych okresów wspinaczkowych Piotrka Schaba (Wild Country, Five Ten, MotionLab, KS Korona). Onsajty na wyśrubowanym poziomie 8c, trudne drogi RP z kolejnym 9a+, udane starty w zawodach Pucharu Świata. No i ostatnia wizyta we Flatanger, gdzie Piotrek pokazał, że z roku na rok staje się coraz lepszym i coraz dojrzalszym wspinaczem. To właśnie tu padło jego drugie 9a+ (Thor’s Hammer) i czwarta droga 8c OS (Nordic Flower). Zapraszamy na rozmowę z Piotrkiem o norweskim rejonie. 

Uroki Flatanger (fot. Wojtek Kozakiewicz)

5 rzeczy, które warto wiedzieć o Flatanger – według Piotrka:

  1. Jaskinia Hanshellaren to najprawdopodobniej najbardziej odporny na warunki atmosferyczne rejon wspinaczkowy na świecie.
  2. Położenie geograficzne sprzyja pięknym widokom, niekoniecznie pewnej pogodzie.
  3. Choć sezon wspinaczkowy trwa od kwietnia do listopada, najwięcej ludzi przyjeżdża do Norwegii w wakacje. Nawet w miesiącach szczytu kolejek do dróg raczej nie zaznamy.
  4. Najbliższy przystanek autobusowy jest oddalony 45 km od kempingu.
  5. Najtańsze artykuły w sklepie w przeliczeniu na PLN kosztują 4.60, za chleb zapłacimy 10 złotych.

***

Dorota Dubicka / wspinanie.pl: Piotrek, przede wszystkim gratulacje za ostatnie przejścia we Flatanger, zwłaszcza za przepiękny onsajt na Nordic Flower 8c. Na rozgrzewkę kilka krótkich pytań. Zacznijmy od tego, jak najłatwiej trafić do rejonu.

Piotrek Schab: Najtańszy wariant to dojazd do niemieckiego Rostock lub Świnoujścia, później prom na południe Szwecji, stamtąd 16 godzin jazdy samochodem. Inna opcja to samolot do Trondheim, bilety można kupić bardzo tanio, jednak cena wypożyczenia samochodu jest mocno wygórowana. Ciekawą alternatywą może być prom z Gdańska do Nynäshamn, stamtąd kierujemy się cały czas na zachód i po 12 godzinach jesteśmy we Flatanger. Drogi w Norwegii są bardzo dobrej jakości, co niestety nie oznacza, że jedzie się przyjemnie. Z Oslo do Flatanger praktycznie nie ma autostrady, a średnia prędkość na tym odcinku (700 km) to 70km/h.

Zakwaterowanie?

Climb Flatanger oferuje kemping w cenie 10 euro za noc, co jest bardzo atrakcyjną opcją, biorąc pod uwagę fakt, że na miejscu mamy do dyspozycji w pełni wyposażoną kuchnię, ciepły prysznic i toalety, a także szopę z ławami, lodówką i co najważniejsze – ścianką wspinaczkową i chwytotablicą :). Na miejscu jest też w pełni wyposażony domek, gdzie można wynająć pokój w cenie 30 euro za noc od osoby.

Jest nawet gdzie się rozgrzać ;) (fot. Wojtek Kozakiewicz)

Ceny?

Za litr paliwa zapłacimy między 6 a 7 złotych, duży jogurt naturalny to wydatek rzędu 8 złotych, mozarella 14. W przystępnej cenie dostaniemy brokuły, banany i mieloną wołowinę. Najlepiej wziąć ze sobą dużo jedzenia z Polski, w okolicznych lasach zbierać borówki, maliny i grzyby, a na obiad łowić ryby.

Wspinanie w skali od 1 do 10?

Znajdziemy tu drogi najwyższej klasy – 10/10, ale z pewnością jest też kilka piątek czy szóstek. Wspinanie jest bardzo ciekawe, mocno boulderowe, ale też techniczne. Biorąc pod uwagę cały rejon, dałbym mu mocne 8.

Rejon tylko dla mocarzy?

Zdecydowanie nie! Grota jest ogromna, w jej lewej części znajdziemy bardzo dużo pionów i lekkich przewieszeń, przeważają tam siódemkowe drogi, ale jest też sporo szóstek. W najbardziej przewieszonej części groty najłatwiejsza propozycja to 7c+.  Jest też kilka sektorów z łatwiejszymi drogami w okolicy, ale niestety nie miałem okazji tam zajrzeć – grota jest mocno absorbująca :).

W grocie nigdy nie jest nudno (fot. Wojtek Kozakiewicz)

Niewspinaczkowy aspekt Flatanger?

Zbieranie jagód i łowienie ryb – to pierwsze wychodziło całkiem dobrze, na drugie zabrakło umiejętności ;). Dobrze, że na kempingu byli lepsi rybacy, którzy chętnie dzielili się swoją zdobyczą.

Przejdźmy do samego wspinania. Flatanger zdążyło już zyskać miano jednego z najbardziej ekstremalnych zakątków wspinaczkowych Europy (głównie za sprawą Adama Ondry). Jak ty odebrałeś to miejsce?

Mój pobyt we Flatanger miał różne fazy – od początkowego zauroczenia okolicą i samym wspinaniem, poprzez lekką frustrację spowodowaną codziennymi opadami deszczu i coraz większą ilością błota na podejściu, do przyjemnego zakończenia, gdzie drogi były suche, a forma wysoka.

Piotrek Schab w okapie jaskini Hanshellaren (fot. Wojtek Kozakiewicz)

Wizytówka rejonu, czyli jaskinia Hanshellaren poprzecinana jest siatką dróg – maratonów. Długo trwało, zanim odnalazłeś się w tym morzu norweskiego wspinania?

Pierwsze wrażenie jest rzeczywiście niesamowite. Ogrom jaskini wzbudza respekt i pewnego rodzaju strach. Dopiero po chwili dostrzegamy, że najdłuższe drogi kończą się w połowie groty, a to i tak już 60 metrów!

Był to dla mnie pierwszy poważniejszy kontakt z granitem, więc przyzwyczajenie się do stylu wspinania we Flatanger zajęło mi dobry tydzień. Tarciowe stopnie, rysy, trochę trójwymiarowego wspinania, dużo zacięć i odciągów. Jakość skały jest świetna, chwyty nie za ostre, a drogi bardzo różne – nie ma monotonii!

Rozmowy o patentach wśród wspinaczy to norma w tym miejscu?. Tego typu wspinanie jak w Hanshellaren wymaga umiejętności ekwilibrystycznych, różnego rodzaju trików etc. Na ile ty poszerzyłeś swoje wspinaczkowe zaplecze?

Klimat jaskini jest zupełnie inny niż np. w Santa Linya. Grota we Fraltanger jest bardziej otwarta, większa, przez co nie ma aż takiej integracji, wzajemnego dopingu czy rozmów o patentach.

We Flatanger kluczem do sukcesu jest umiejętność haczenia kolan. Jak tylko się o tym przekonaliśmy, poczyniliśmy kroki, by uzyskać pomocny sprzęt. Po kilku dniach mogliśmy cisnąć a muerte w nowiutkich knee pad’ach amerykańskiej firmy Send – prawdopodobnie najlepszych na rynku…

Piotrek na „Thor’s Hammer” 9a+ (fot. Wojtek Kozakiewicz)

Thor’s Hammer 9a+ RP, Nordic Flower OS, potem jeszcze Odin’s Eye 8c+ i Brunhilde 8c/+. To plon twojego pobytu w rejonie. Które z tych przejść szczególnie cenisz?

Thor był głównym projektem, ale sukces przyszedł w oczekiwanym momencie. Nordic Flower odkładałem przez większą część wyjazdu, toteż przed wstawką odczuwałem lekki stres. Na samym początku drogi jest boulder, który prawie zrzucił mnie dwukrotnie. W dalszej części starałem się wyluzować i wspinać w swoim rytmie, a wpięcie do łańcucha sprawiło ogromną radość. Poprowadzenie pozostałych dwóch dróg dało mi duża frajdę, bo zrobiłem je szybko, nie miałem do końca dogranych patentów i w obydwu przypadkach przejściom towarzyszyła nuta dramaturgii.

Na „Nordic Flower” 8c OS (fot. arch. P. Schab)

Nie kusiła cię jeszcze trudniejsza linia, w jaskini znalazłoby się kilka 9b… :) Jest po co wracać do Norwegii?

Szczególnie imponująco wygląda Move (Move 9b/b+, jedna z najtrudniejszych dróg w jaskini, autorstwa Adama Ondry – przyp. red.), chociaż ostatnio dowiedziałem się o przedłużeniu Thor’s Hammera o kolejne kilkudziesięciometrowe 9a+. To będzie coś, ponad 100 metrów wspinania w dachu i pierwszy topout jaskini!!!

Na koniec słowo o Silence 9c. Widziałeś Ondrę w akcji?

Widziałem dwie próby Adama na Silence. Wspinał się niezwykle szybko, pewnie, wykorzystywał każde miejsce odpoczynkowe do maksimum. Słyszałem, że w dzień, w którym poprowadził Silence, od razu zaczął próby na swoim nowym projekcie. Niesamowicie motywujące.

Słyszałam, że planujesz teraz przerwę w nauce, kilkanaście miesięcy wolnego tylko na wspinanie. Jakie najbliższe plany? Jakie cele?

Kilka dni temu pisałem ostatni egzamin, wciąż czekam na wyniki, ale jeśli wszystko pójdzie dobrze (a innej opcji nie zakładam ;)), to postaram się o urlop dziekański. W tym momencie odpoczywam, ćwiczę według zaleceń MotionLab i przygotowuje się pod zimowo/wiosenne wyjazdy do Hiszpanii. Wcześniej jeszcze rozwspin w Red River Gorge :). A co później, to jeszcze zobaczymy :)

Z trenerem opracowaliśmy ambitny plan, nie będę zdradzał szczegółów, ale liczę na udany sezon 2018!

Takiego Ci życzymy!

Brunka




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum