20 lipca 2017 16:07

Janusz Gołąb podsumowuje ostatnie dni pod K2 – obóz 3 osiągnięty

Pod K2 działają połączone siły dwóch polskich wypraw – ekipa Andrzeja Bargiela i zespół PZA i PHZ z liderem Januszem Gołąbem. Ostanie wiadomości jakie do nas dotarły wskazują na to, że himalaiści wracają na drogę Cesena (Basków). Oto podsumowanie ostatnich dni jakie Janusz przesłał na strony fb swojego partnera Surge Polonia.

Obóz 3 na K2 (fot. Andrzej Bargiel / Profil FB Surge Polonia)

Janusz Gołąb na K2 (fot. Andrzej Bargiel/ Profil FB Surge Polonia)

14 lipca

W godzinach późnych popołudniowych (17.00) bazę wyprawy opuszcza Janusz Gołąb i Andrzej Bargiel. Celem wyjścia jest dotarcie do wysokości 7000 metrów i założenie obozu trzeciego (C3) na drodze Basków [Cesena]. Po czterech godzinach wspinaczki osiągnęliśmy obóz drugi (C2). Ucieszyliśmy się na widok naszego, stojącego w tym miejscu namiotu. Miejsca w C2 pod namioty jest bardzo mało, nasz namiot stoi na ostrzu filara i narażony jest na uderzenia wiatru. Trochę pracy wymagało odkopanie wejścia do namiotu i po godzinie 21.00 znaleźliśmy się wewnątrz namiotu, mogąc wreszcie poświęcić czas na gotowanie. Wysokość ok. 6200 metrów więc apetyty jeszcze dopisują. Około północy kładziemy się do śpiworów.

15 lipca

O godzinie 3.30 nad ranem z bazy do obozu C2 wychodzi Jurek Natkański i Kuba Poburka. Do C2 pierwszy dociera Kuba. Ranek jest wietrzny, widać, że zmienia się pogoda, ale nie jest na tyle źle, aby nie spróbować iść wyżej. Wczesne dotarcie Kuby do C2 trochę nas rozleniwia, dopiero około dziesiątej rano wychodzimy na zewnątrz namiotu i zaczynamy wspinać się w kierunku obozu trzeciego. Dzień jest wietrzny, liny poręczowe częściowo zasypane są śniegiem, ich wyrywanie wymaga trochę pracy. Około południa docieramy do łatwiejszego i mniej stromego terenu. Tu z kolei głęboki śnieg trochę spowalnia nasze tempo. Torowanie jest mozolne, a do tego widoczność spada do kilkudziesięciu metrów i wzmaga się siła wiatru.

Około godziny piętnastej, poruszając się w burzy śnieżnej docieramy do miejsca, w którym napotykamy ślady obozu, zniszczone wiatrem stare namioty. Podchodzimy jeszcze pięćdziesiąt metrów, pod skałę pod którą mamy nadzieję znaleźć osłonięte od wiatru miejsce. W zadymce śnieżnej kopiemy platformę pod namiot lecz niestety zbyt szybko napotykamy na skałę i twardy lód. Kopiemy w innym miejscu i to samo, zbyt szybko dokopujemy się do skał. Wieje coraz mocniej, a my wciąż nie mamy rozbitego namiotu, w którym moglibyśmy się schronić. Widoczność spada do kilku metrów. Kolejna próba kopania w innym miejscu i tym razem udaje się wykopać małą platformę, na której rozstawiamy namiot Black Diamonda. Wszystko to trochę trwa, a wiatr robi swoje, odbiera energię i wychładza. Wskakujemy do wnętrza namiotu chroniąc się przed wiatrem.

Niestety miejsce to jest narażone na spadające z góry dość intensywnie pyłówki, które zasypują namiot. Przestrzeń w namiocie po każdej z pyłówek coraz bardziej się zmniejsza. Odkopywanie się spod śniegu nie przynosi trwalszych efektów, co rusz zasypywani jesteśmy świeżą porcją śnieżnego pyłu. Musimy przenieść namiot. Andrzej wykopuje coś w rodzaju jamy śnieżnej, do której udaje nam się częściowo wstawić namiot. Teraz tylko mały przedsionek naszego namiotu jest narażony na uderzenia śnieżnej masy. Jest godzina 15.40 kiedy wreszcie wskakujemy w śpiwory i możemy zająć się przygotowaniem czegoś ciepłego do picia i jedzenia. W nocy kilkukrotnie musimy odkopywać całkowicie zasypane wejście do namiotu.

16 lipca

Kolejnego dnia (16.07.) warunki się nie poprawiają. Gdy trochę się uspakaja próbujemy wyjść wyżej, tak jak to zakładaliśmy, na wysokość ok. 7500 metrów. Niestety po chwili od opuszczenia namiotu siła wiatru i spadające z góry lawiny pyłowe skutecznie hamują nasze zapały. Szybko chronimy się z powrotem do naszego namiociku. Dzień mija na ciągłym odkopywaniu się spod śniegu. Wieczorem trochę się uspokaja.

Noc również jest względnie spokojna, ale nad ranem 17.07. siła wiatru nie pozwala nam iść wyżej. Jedyna droga dla nas to droga w dół. Tkwienie tu, tak wysoko, w takich warunkach niczego nie wnosi i jest po prostu ryzykowne. Wieje i kurzy. Ciężko jest wyjść z namiotu, ale musimy zmykać w dół.

Wczesnym rankiem obóz C2 opuszczają Kuba z Jurkiem, którzy dotarli tu wczoraj. Gdy z Andrzejem docieramy do C2 wiatr jakby nieco traci na sile. Również, im jesteśmy niżej, tym poprawia się widoczność. Spod obozu C2 Andrzej decyduje się na zjazd na nartach do podstawy żebra Basków. Obserwuję jego sprawny zjazd i zaczynam schodzić na lodowiec, na którym spotykam chłopaków z teamu Andrzeja, którzy wyszli nam na przeciw, na spotkanie. Tuż przed południem 17.07. wracamy wszyscy do bazy wyprawy.

18 lipca

Dzisiaj następuje całkowite załamanie pogody. Oczywiście cieszymy się z założenia obozu trzeciego, ale pogoda nas nie rozpieszcza, a czas ucieka. Cieszymy się również z powrotu do nas Darka Załuskiego – dziś nad ranem dotarł do nas pokonując ponownie niełatwy i długi trekking z Askole pod K2. Górskie doświadczenie Darka jest dla wyprawy bezcenne. Jesteśmy w komplecie, zdrowi i gotowi do działania. Potrzebne są nam jeszcze dwa okna pogodowe i może będzie dobrze ;)

Serdecznie pozdrawiamy spod K2

Źródło: Profil FB Surge Polonia




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum