19 lipca 2017 09:06

Innsbruck, Zirl i Zillertal – tyrolska wycieczka pod znakiem wspinu. Część 1

Naszą kolejną wizytę w austriackim Tyrolu podzieliliśmy pomiędzy dolinę Innu, a dokładniej Innsbruck i Zirl, oraz jeden z najbardziej znanych rejonów tyrolskich, czyli granitowy Zillertal. Plan aby sprawdzić okolice Innsbrucka, odwiedzić nowo powstałe tam centrum wspinaczkowe, a na koniec zakosztować wspinania prosto z alpejskiej łąki w miłej atmosferze imprezy Austria Climbing Festival, okazał się być świetnym pomysłem. Oto pierwsza część relacji.

Dolina Innu oraz okolice Innsbrucku to miejsce, które wiele z Was kojarzy choćby z tranzytowych podróży do Arco, czy też do znanych tyrolskich dolin, takich jak Ötztal, Stubai, czy Pitztal. Jednak dobrym przyczynkiem, aby uważniej sprawdzić wspinaczkowe możliwości tych terenów jest wydany przewodnik „Sportklettern Innsbruck und seine Feriendorfer, Sonnenplateau Mieming, Sellraintal, Kuhtai”, autorstwa Güntera Durnera i Wernera Gürtlera. Topo opisuje 29 rejonów, oferujących 1170 dróg jednowyciągowych i 88 wielowyciągówek.

Można w nim znaleźć również informacje o 11 drogach lodowych, a także 2 rejonach boulderowych (ponad 150 problemów). Jeśli chodzi o przewodnik online to nie można zapominać o stronie climbers-paradise.com, gdzie znajdziecie nie tylko info o okolicach Innsbrucka, ale również topa z innych rejonów austriackiego Tyrolu.

Innsbruck – Climbers’ City

Położony w sercu austriackich Alp Innsbruck odgrywa niezwykle ważną rolę na na mapie europejskiego wspinania. Duża i prężna społeczność wspinaczkowa, bogata historia z postacią Hermanna Buhla na czele, świetna infrastruktura sportowa, cieszące się popularnością i prestiżem rozgrywane od lat zawody Pucharu Świata, czy w końcu związana z miastem plejada świetnych wspinaczy i zawodników. Nazwiska Kiliana Fischhubera, Anny Stöhr, czy Jakoba Schuberta znane są przecież wszystkim entuzjastom wspinania i zawodów.

Główna hala do wspinaczki z liną w Innsbruck Klettern Zentrum (fot. Piotrek Deska / DH Climbing)

W tym roku miasto wzbogaciło się o nowy kompleks wspinaczkowy – Kletterzentrum Innsbruck. Wybudowany, przy dużym wsparciu miasta i regionu, obiekt budzi podziw zarówno wśród amatorów, jak i zawodników. W unikalny sposób łączy w sobie arenę przygotowaną z myślą o najważniejszych zawodach, z miejscem, w którym trenować może równocześnie prawie 600 wspinaczy!

Zewnętrzne ściany Kletterzentrum Innsbruck (fot. Piotrek Deska / DH Climbing)

Ściana zewnętrzna już w tym roku będzie miejscem, gdzie rozegrane zostaną Mistrzostwa Świata Juniorów [30.08 – 10.09.2017]. W przyszłym sezonie Innsbruck czeka na seniorski czempionat [MŚ 2018 – 6-16.09] i śmiało można założyć, że będzie to wydarzenie wyjątkowe, ze względu na lokalizację, przyjazną infrastrukturę, która być może pozwoli na pełną, sportową integrację zawodników i wspinaczkowej części publiczności. O kulisach powstawania tego obiektu oraz jego zaletach możecie przeczytać w rozmowie z szefem centrum Reinholdem Schererem.

Jednak nawet najlepsza ściana nie zastąpi naturalnej skały. Dlatego mieszkający w Innsbrucku wspinacze od lat wspinają się w takich miejscach jak zlokalizowany w obrębie miasta ogródek skalny Höttinger Steinbruch, czy w rejonach Kletterarena Seegrube, Zwischendeck,  Sonnendeck leżących na zboczach wznoszącego się nad miastem masywu Nordkette.

Jedna z uliczek starego miasta w Innsbrucku ze słynną kamienicą, którą wieńczy „Złoty Dach” (fot. Piotrek Deska / DH Climbing)

Miłośnicy historycznych rejonów powinni zwrócić szczególną uwagę na Höttinger Steinbruch, w którym swoje umiejętności skalne szlifował legendarny Hermann Buhl. Znajdziecie tam drogi o trudnościach nie przekraczających 7c+ – większość jednak o szóstkowych wycenach, o wysokości od 10 do 35 metrów.

Panorama Innsburcku z Nordkette (fot. Piotrek Deska / DH Climbing)

Zalety świetnej lokalizacji Innsbrucku najlepiej jednak widać ze zboczy Nordkette. Korzystając z kolejki górskiej możemy w kilkanaście minut przenieść się do pośredniej stacji Seegrube skąd do Kletternarena Seegrube, Zwischendeck, czy Sonnendeck, mamy odpowiednio od 20 do 60 minut podejścia. Sektory znajdują się na wysokości ok. 2100 m i oferują drogi o umiarkowanym stopniu trudności z takimi perełkami jak choćby 40-metrową 7a Weg mit dem Fisch, biegnącą bogatym w różnej wielkości dziurki i świetnej jakości wapieniem. Warto dodać, że w sektorze Sonnendeck na 30 opisanych dróg 16 okraszono 3 gwiazdkami (topo „Tirol. Sportklettern in Nordtirol”, autorstwa Michaela Meisla). Wspinanie w sektorach Nordkette to dobra alternatywa na letnie upały – wspomniana wysokość i górskie otoczenie zapewniają chłodniejsze warunki, choć trzeba oczywiście wziąć pod uwagę kapryśną alpejską pogodę.

Tablica upamiętniająca postać Hermanna Buhla. Plac przy stacji kolejki nazwany został jego imieniem (fot. wspinanie.pl)

Innsbruck to prawdziwe Climbers’ City (Miasto Wspinaczy). Świadczy o tym choćby swoista triada – Buhl, Innsbruck i Nordkette. Otóż pamięć Hermanna upamiętnia plac (Hermann Buhl Platz), na którym znajduje się końcowa stacje kolejki miejskiej (Hungerburgbahn) i początkowa górskiej (Nordkettenbahnen).

Dzięki temu połączeniu możemy z samego centrum Innsbrucka przenieść się na zbocza Nordkette – stacja końcowa Hafelekar 2269 m – w niecałe pół godziny. A o tym, że plac nazwany imieniem Buhla to miejsce ważne dla miasta świadczy również fakt, że budynki wszystkich 4 stacji Hungerburgbahn, również ten sąsiadujący z placem Buhla, zaprojektowała jedna z najsłynniejszych architektek na świecie Zaha Hadid (w latach 2004-2007).

Hungerburg – stacja kolejki miejskiej w Innsbrucku zaprojektowana przez słynną architektkę Zahę Hadid (fot. innsbruck.info)

Nordkette to oczywiście także atrakcja turystyczna, świetne miejsce wypadowe na szlaki parku alpejskiego Karwendel oraz uznana miejscówka rowerowa, ze szczególnym uwzględnieniem miłośników downhillu. Z Hafelkar startuje Innsbrucker Klettersteig – via ferrata licząca sobie 3300 metrów długości, która prowadzi przez siedem okolicznych szczytów, takich jak Kaminspitze, Kemacher i Brandjochspitze do siodła Frau Hitt Sattel. Trudności tej via ferraty wahają się pomiędzy B i C. Jednak największą atrakcją Innsbrucker Klettersteig jest piękna sceneria pasma Karwendel.

Piękna sceneria Karwendel, widok z Nordkette w kierunku północnym (fot. wspinanie.pl)

Zirl – od kultowego Dschungelbuch po wielowyciągówek na Martinswand

Pora jednak odwiedzić rejony zlokalizowane kilkanaście kilometrów od Innsbrucku, w pobliżu miasteczka Zirl. Położony nad Innem Zirl przytulony jest do zboczy ograniczających dolinę od północy. I to właśnie tam wznosi się efektowny, kilkusetmetrowy masyw Martinswand – świetne miejsce do wspinaczek wielowyciągowych, otoczony kilkoma sportowymi rejonami.

Ważną informacją związaną z tym miejscem jest południowa wystawa ścian. W niektórych sektorach znajdziemy dające trochę cienia drzewa, ale trzeba pamiętać, że lato to nie najlepsza pora roku na wizytę w tej okolicy. Wiosna, jesień oraz, co ciekawe zima to z pewnością najlepszy czas, aby zmierzyć się z tutejszymi drogami. W słoneczne zimowe dni można się tu wspinać ponoć bez problemu.

Kilkusetmetrowa Martinswand góruje nad doliną Innu (fot. wspinanie.pl)

W tajniki historii okolicznych skał wprowadził nas nasz przewodnik Robert Thaler. Mimo, że teraz skupia się on na usługach przewodnickich, to bez problemu nawiązaliśmy nić wspinaczkowego porozumienia. Przyszło nam to tym łatwiej, że oprócz wspinania Robert okazał się być wielkim znawcą tutejszego piwa – oczywiście skorzystaliśmy skwapliwie z jego rad, również w tej skomplikowanej materii :)

Ruszyliśmy zatem na spotkanie ze sportowymi rejonami, których w pobliżu Zirl i Martinswand nie brakuje. To właśnie tutaj znajduje się kultowy Dschungelbuch (Księga Dżungli) – rejon, w którym powstawały najtrudniejsze austriackie drogi. Wśród autorów klasyków z lat 80. i 90. znajdziemy takie sławy jak choćby Heinz Zak, czy Reinhold Scherer.

W tajniki wspinania w okolicach Zirl wprowadził nas Robert Thaler, wspinacz, przewodnik oraz właściciel klimatycznego Land Rovera (fot.

Zwłaszcza Scherer zapisał się w historii tego rejonu złotymi zgłoskami, do niego należy bowiem autorstwo większości tutejszych ekstremów z historyczną Dschungelfieber 8c/c+ z 1992 roku! Reinhold to notabene człowiek-instytucja austriackiego wspinania – autor ponad 1000 dróg wspinaczkowych, przewodnik górski, routsetter Pucharu Świata w 2. połowie lat 90., trener kadry narodowej (trenował takie gwiazdy jak David Lama, Angela Eiter, Katharina Saurwein, czy Jakob Schubert), właściciel centrum wspinaczkowego Tivoli (właśnie zamykanego), a obecnie szef nowego Kletterzentrum Innsbruck (patrz wywiad).

Jedna z nielicznych łatwiejszych – co nie znaczy, że łatwa – dróg w sektorze Dschungelbuch – Hauptteil. Wojtek Słowakiewicz na „Lukullus” 6b+ (fot. Piotrek Deska / DH Climbing)

Wspinanie w Dschungelbuch, jak w większości historycznych rejonów, a do tego miejscowych pakerni charakteryzuje wyśrubowana cyfra. Tutaj naprawdę trzeba się namęczyć nawet na rozgrzewkowych z pozoru drogach. Pasaże biegną głównie po krawądkach, trikowych odciągach i podchwytach. Wiele z nich jest mocno wyślizganych – jak przystało na rejon z ponad 30-letnią tradycją. Niezwykle wymagająco wygląda zwłaszcza pierwsza część sektora Hauptteil, w którym linie nie mają więcej niż 15 metrów. Ich wyceny dochodzą do 8c – strach pomyśleć jak na tych małych krawądkach muszą kumulować się tak wielkie trudności. (topo lewej części Dschungelbuch – pdf, więcej toposów znajdziecie na stronie climbers-paradise.com).

Piotrek Deska na drodze „Mogli” 7b, sektor Dschungelbuch – Hauptteil (fot. wspinanie.pl)

Na mocnych wspinaczy czekają takie linie jak choćby klasyk Heinza Zaka z 1986 Swing Time 7c+, czy Stay Hungry 8b+ z 1989 roku… Rzut oka na specyfikę wspinania w tej części Dschungelbuch daje wyobrażenie skąd wzięły się sukcesy mistrza boulderingu Kiliana Fischhubera. Niech Was jednak nie przestraszy ten opis – w Dschungelbuch znajdziecie wiele innych dróg w pełnym zakresie trudności i długości (od 12 do nawet 45 metrów).

Robert Thaler wprowadza nas w tajniki historii okolic Zirl oraz oczywiście wspinania na tutejszych sektorach. Ponad nami wznosi się Martinswand (fot. Piotrek Deska / DH Climbing)

Dywagacje historyczne warto uzupełnić opowieścią naszego przewodnika. Otóż Robert wspomniał, że masyw Martinswand upodobał sobie cesarz Maksymilian I (panujący w XVI wieku). I nie chodziło tu o wspinaczkowe aspekty tego miejsca. Choć trzeba przyznać, że podstawowe umiejętności poruszania się w terenie skalnym nie mogły być władcy obce, ponieważ Maksymilian zwykł polować na skalnych półkach i zachodach na kozice… Metoda cesarza była niezwykle prosta – uzbrojony w kij podchodził jak tylko mógł najbliżej do biednego zwierzęcia i starał się go strącić w przepaść.

Wspinanie w Kaiser Max Grotte (fot. Christian Vorhofer / Innsbruck Tourismus)

Cała historia kończy się oczywiście anegdotą – otóż podczas jednego ze swych polowań cesarz zapędził się w trudno dostępne miejsce, do dość eksponowanej groty (nazwanej oczywiście jego imieniem), skąd zaczął wołać o pomoc „Wenn sie grad kematen, aber per fuass” (sentencję trudno jest przetłumaczyć ale znaczy mniej więcej tyle: „Gdyby tylko zdołali (dali radę) po mnie przyjść”). Poddani z wielkim ociąganiem zabierali się za ratowanie monarchy, a nazwy okolicznych wiosek, Kematen i Oberperfuss, nawiązują do tego historycznego wydarzenia.

Legenda, legendą a nam pozostał w spadku sektor „Kaiser Max Grotte”, efektownie wznoszący się nad doliną i oferujący 17 dróg, z czego większość powyżej 8a+. Z groty rozciąga się piękny widok na dolinę i Zirl. Jednak dla tych, których odstraszają takie trudności z odsieczą przychodzi inny, pięknie położony sektor.

Szczęśliwa ekipa rusza na podbój Galerie (fot. wspinanie.pl)

Mowa tutaj o Galerii (Galerie), która zlokalizowana jest na zboczach masywu. Do sektora prowadzi stromy szlak – podejście trwa ok. 30 minut. Końcowe metry to wejście na betonową galerię, wewnątrz której znajdują się tory linii kolejowej Karwendelbahn (Mittenwaldbahn), łączącej Innsbruck z innymi miastami doliny oraz Monachium. Kolej przecina zbocza, biegnąc raz efektownymi galeriami, tudzież tunelami – nie mieliśmy niestety okazji, ale można śmiało założyć, że podróż tą linią musi być dużą atrakcją turystyczną. Swoją drogą aż dziwne, że nie zbudowano specjalnej stacji dla wspinaczy, Galerie albo Martinswand, cieszyłyby się dużą popularnością :-)

Darek Paluch w sektorze Galerie – „Rosinante” 6a+(fot. Piotrek Deska / DH Climbing)

A wspinanie na Galerie jest takie jak widoki – wyśmienite. Można tutaj znaleźć linie, których długość dochodzi nawet do 36 metrów, jak choćby zjawiskowa, a przy tym bardzo wymagająca jak na drogę o rogrzewkowych trudnościach 6a+ – Das Lacheln am Ende der Leiter. Byliśmy pod dużym wrażeniem jakości skały oraz pięknych sekwencji, jakie można było znaleźć na tym „trzy gwiazdkowym” klasyku. Nie mniej frajdy dostarczyła 30-metrowa Rosinante 6a+.

Początkujący wspinacze również znajdą dla siebie kilka sektorów – do takich należą z pewnością OAV Klettergarten i Supermarkt oferujące nie mniej niż 70 dróg w umiarkowanych trudnościach do 6c+ (plus 20 dróg do 7c+).

Wspinanie w sektorze Mull (fot. Piotrek Deska / DH Climbing)

Nam udało się również odwiedzić, leżący nieopodal Martinswand, rejonik Mull (korzysta się z tego samego parkingu co idąc pod Dschungelbuch). To całkiem ciekawe miejsce, wznoszące się ok. 100 metrów nad doliną, dzięki czemu piękne widoki są tam również gwarantowane. Rejon sprowadza się do jednego muru skalnego o zmiennej wysokości od 10 do 20 metrów i oferuje bardzo treściwe i wymagające wspinanie. My wybraliśmy dwie „trzy gwiazdkowe” linie – Il Martimonio 6c+ oraz Road to Hell 7a+ i mimo że sukces nie przyszedł łatwo możemy je śmiało polecić. Oczywiście przy zastrzeżeniu, że będzie trudniej niż łatwiej… Przestrzegamy również przed rozgrzewką na krótkich 6a+ po prawej stronie sektora :)

Martinswand powinno spodobać się również miłośnikom wspinaczki wielowyciągowej. Ściana wznosi się na około 500 metrów nad dnem doliny, a najdłuższa droga liczy sobie aż 13 wyciągów. W masywie znajdziemy 4 wielowyciągowe sektory: Spitz, Tiroler Fischzuchtplatten, Vorbau oraz główny, czyli Hauptwand. W sumie na wspinaczy czeka 47, wyposażonych w spity, linii (zalecana jest lina minimum 60 metrów, posiadanie 10-19 ekspresów oraz oczywiście kasku). Większość dróg kończy się w miejscach gdzie możliwe jest zejście (dokładny opis dróg zejściowych znajdziecie w przewodniku). W masywie znajdziecie też via ferratę – Kaiser Max Klettersteig, która prowadzi do Kaiser Max Grotte i dalej w wyższe partie masywu.

Via ferrata na Martinswand (fot. Danijel Jovanovic / blog.innsbruck.info)

W sektorze Spitz znajdziemy wymagające, ok. 100-metrowe, drogi o trudnościach od 6c+ do 7b+. Z kolei Tiroler Fischzuchtplatten oferuje 5 linii od 6a do 7a. To tutaj znajdziecie najdłuższą drogę Martinswand – Botanik Grandprix 6a (13 wyciągów, 481 metrów!), tutaj także korzystając z Surprise 6c+ (6 wyciągów, 200 metrów) możecie wspiąć się bezpośrednio do opisanej wyżej Kaiser-Max-Grotte (do której prowadzi również turystyczny szlak).

Piotrek Deska nie mógł sobie darować świtu słońca nad Zirl i okolicą – widok z sektora Galerie (fot. Piotrek Deska / DH Climbing)

Uwagę wszystkich przykuwa oczywiście główny sektor, czyli Hauptwand, na którym wytoczony 9 dróg, z których większość ma wyśrubowane trudności. Najłatwiejsza linia Auckenthaler 6a+ – klasyk rejonu wytyczony w 1939 roku (oryginalnie V+ A0) – liczy sobie 13 wyciągów, a jej długość sięga 360 metrów). Najtrudniejsza droga na ścianie Eritrea ma wycenę 7c/c+ (3 wyciągi, 80 metrów) i jej autorstwo należy do dobrze nam już znanego Reinholda Scherera (1990). Swój ślad na Martinswand zostawił również Heinz Zak, który jest współautorem dwóch linii – Skyline 7a+/b (7 wyciągów, 150 m, 1991) oraz Spiel ohne Grenzen 7c (13 wyciągów, 270, 1994).

Sielankowy Ehnbachklamm

Najbliższe okolice Zirl kryją jeszcze inne ciekawe rejony. Wcinające się w północne zbocza doliny Innu wąwozy prowadzą wzdłuż strumieni w piękne i zaciszne miejsca. To tutaj znajdziemy wytchnienie od skąpanych w słońcu ścian Martinswand – dwa sektory zlokalizowane są w bliskim sąsiedztwie górującego nad miastem zameczku Fragenstein – sektor Fragenstein oraz Schlossbachkalm.

Jednak najbardziej interesujący wydaje się być rejon Ehnbachklamm, który ciągnie się wzdłuż strumienia Ehnbach. Ta dolinka to świetne miejsce na rodzinno-wspinaczkowe wypady. Oferuje piękne krajobrazy oraz różnorodne wspinanie – od wielowyciągówek na Jungmannschaftswand (długość od 60 do 125 m – 2-4 wyciągi – trudności 8 dróg od 5b do 6c+) po drogi o umiarkowanych stopniach trudności.

Zirl oraz mapa sektorów Ehnbachklamm (fot. climbers-paradise.com)

Dojście do sektorów leżących na początku dolinki zajmuje ok. 10 minut. Dłuższy, ok. 40-minutowy, spacer czeka nas jeśli chcemy dotrzeć do piknikowego miejsca z dwoma popularnymi sektorami (trudności do 6c+) – Buchenwandl oraz Gotenturm.

Urokliwy zakątek Ehnbachklamm – widok na fragment sektora Buchenwandl (fot. Piotrek Deska / DH Climbing)

Tutaj również znajdziecie wizytówkę rejonu, czyli Zuller Turm – mimo że skalna wieżyca nie ma wysokich ścian, to jej położenie ok. 70 metrów ponad poziomem potoku dodaje kilkunastometrowym pasażom ekspozycji. Warto dodać, że autorem 2 dróg na tej turni jest nasz zirlowski przewodnik Robert Tahler (Walk of life 7b+ i Funky beat 6c+).

Ikona rejonu Ehnbachklamm, czyli Turm Zuller (fot. Christian Vorhofer / Innsbruck Tourismus)

***

Udało nam się odwiedzić wapienne skały w okolicy Zirl, oferujące różnorodne wspinanie, od kultowego, mocno sportowego Dschungelbuch, poprzez wielowyciągowe, słoneczne zerwy Martinswand, po pełny spokoju, świetny na rodzinny piknik Ehnbachklamm. Sprawdziliśmy również jak prezentuje się najnowocześniejsze centrum wspinaczkowe świata, czyli Kletterzentrum Innsbruck.

Niezapomniany widok na dolinę Innu z Nordkette jasno pokazał nam, że Innsbruck to wyjątkowe miasto, rewelacyjnie położone w sercu Alp, będące mekką dla miłośników wszelkich outdoorowych aktywności. Wszak zgodnie z dewizą promującą to miejsce Innsbruck to Climbers’ City. Nie sposób temu zaprzeczyć :)

Piotr Turkot

Druga część artykułu „Innsbruck, Zirl i Zillertal – tyrolska wycieczka pod znakiem wspinu. Część 2”, poświęcona jest wspinaniu w Zillertal i Austria Climbing Festival 2017.

To kolejny artykuł opisujący rejony wspinaczkowe Tyrolu, poprzednie znajdziecie tutaj:

Pomocne strony:

Literatura:

  • „Sportklettern Innsbruck und seine Feriendorfer, Sonnenplateau Mieming, Sellraintal, Kuhtai”, Günter Durner i Werner Gürtler, AM-Berg Verlag, 1. wydanie, 2017
  • „Tirol. Sportklettern in Nordtirol”, Michael Meisl, 2. wydanie, 2016
  • „Zillertal. Klettern und Bouldern”, Markus Schwaiger, Lochner-Verlag, 3. wydanie, 2014

Filmiki z Zillertal:

 

 

Podziękowania dla:

tirol-logo-tyrol




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum