1 lutego 2017 16:52

Święto lasu, czyli Mechanior o Bloco Masters 2017

Nie ma lepszej rzeczy niż święto lasu, zwłaszcza dla jego mieszkańców. Cały rok bardziej lub mniej odpowiedzialnej pracy, zawierania sojuszy szopów z panterami przeciwko dzikim psom i wilkom, zbierania szyszek w gęstwinie i rozrzucania ich po łące, ciągnięcia za ogon starego niedźwiedzia – wszystko, co powszednie, zostaje zarazem zatrzymane i zintensyfikowane, by ludzie raz jeszcze nabrali pewności kim są i komu potrzebni.

Każdy z nas jest drzewem, które skądeś wyrasta i gdziesik się pnie gałęziami, o tyle osobliwym, że w niejednym lesie zakorzenionym. Bloco jest lasem dużym i bogatym w rozmaitość gatunków, nie dziwota więc, że jego doroczne święto szumi wiatrem w dębowych koronach głów długo i głośno. Znalazłszy tam czas jakiś temu glebę i gniazdo, nie jestem zdolny poczynić rzetelnej relacji. Wybaczcie, że zamiast tego otrzymacie “słowa takie, jakie się nawiną”, szczere i żywe, o ile ręka zechce służyć głowie, a głowa duszy.

Margarita Zacharowa – Bloco Masters 2017 (fot. Stefan Madej)

Przed tegorocznymi Bloco Masters nie było pewności, czy do Stolicy nie zjedzie się większa liczba “straszliwych mocarzy” niż w roku ubiegłym, kiedy to nazwiska Szarafutdinow i Rubcow rzuciły jasny cień na imprezę, znakomicie podnosząc jej sportowy poziom. Z tego powodu, po długich deliberacjach skutecznie opóźniających otwarcie internetowych zapisów, postanowiliśmy poprzedzić finały rundą półfinałową; decyzja o tyle karkołomna, że z założenia pozostaliśmy przy tradycyjnej formule eliminacji z czterdziestoma problemami.

Obawy o stan finalistów po takim maratonie nie były bezpodstawne, nawet gdy brało się pod uwagę, że trudność eliminacji zostanie znacząco obniżona. Grafik nie jest z gumy, a zawody rządzą się logika ogólną: co prawda, przez chwilę chcieliśmy rozegrać półfinał w sobotę rano, przed drugą turą eliminacji (potencjalni zwycięzcy musieliby startować w kwalifikacjach w piątek), ale szczęśliwie rozsądek pozostał zdrowym. To oznaczało jednak bardzo krótki odpoczynek pomiędzy dwoma kluczowymi rundami.

Kuba Jodłowski – Bloco Masters 2017 (fot. Stefan Madej)

Nie mniej ożywione dyskusje dotyczyły kwestii rozegrania półfinału kobiecego, z merytorycznego punktu widzenia chyba zbędnego, niemniej istotnego dla politycznej poprawności (parytet). Z perspektywy można powiedzieć dwie rzeczy: półfinał męski konieczny nie był (ostatecznie na starcie stanęła stawka nie będąca w żadnym stopniu silniejszą od zeszłorocznej, co więcej – bez mistrzów świata), zaś sądząc po stanie zmęczenia sobotnich finalistów, dziewczyny mogły być nam wyłącznie wdzięczne.

Z drugiej strony, post factum nie uważamy naszej decyzji za błędną. Środkowa runda zawodów udała się bardzo, czternastu „człowieków” miało dzięki niej więcej wspinania i dobrej zabawy, a tylko sześciu załoiło summa summarum zbyt wiele, zaś zawody nabrały dodatkowego elementu poważnego starcia. Najpewniej, planując edycję 2018 rozważymy jedynie, czy nadal trzymać dziewczęta pod parasolem ochronnym.

Sergiej Budtajew – Bloco Masters 2017 (fot. Stefan Madej)

Chciałoby się powiedzieć, że demokratyczne eliminacje, w których nie ma podziału na silnych i słabych, lecz wszyscy wspinają się razem po jednakich boulderach, są sercem imprezy i znakiem Bloco Masters firmowym. Nie byłaby to wszakże zupełna prawda. Z zasady “wszyscy na tym samym” zrezygnowano częściowo w zeszłym roku, dzieląc zawodników na kategorie “masters” i “losers”, dla których trzydzieści problemów pozostało wspólnymi, niemniej pozostałe dziesięć dedykuje się tylko jednej z nich (w tym roku “losersi” otrzymali ich nawet dwanaście).

Rolands Rugens – Bloco Masters 2017 (fot. Stefan Madej)

Reforma okazała się na tyle udaną, że nowa sytuacja z marszu została standardem, nie bez pomocy żartobliwego nazewnictwa. Eliminacje nie są jednak najważniejsze z innego powodu: co najmniej dwa inne wydarzenia skutecznie konkurują z nimi o status “istoty imprezy”, z tym większą korzyścią dla zawodów, im większa między nimi występuje równowaga: sobotni finał oraz następujące po nim balety. Bywały w historii zawody, na których jeden z wymienionych czynników dominował; wszystkie wypaliły się po kilku latach, bądź jako zanadto zawodnicze, bądź zbyt mało wspinaczkowe, wreszcie – zwyczajnie nudne. Być może, sekretem długowieczności jest utrzymywać wspomniane elementy w nieustannym napięciu, żadnemu nie przydając pierwszeństwa.

Kasia Ekwińska – Bloco Masters 2017 (fot. Stefan Madej)

Być może jednak leży on gdzie indziej. Przez sześć lat działalności udała się na Bloco rzadka sztuka przyciągania raczej niż odpychania ludzi, którzy gotowi są wnieść coś cennego do wspólnej zabawy; innymi słowy, las okazał się ekosystemem ewolucyjnie atrakcyjnym. Dzięki temu maszyna organizacyjna sunie lekko w rytmie dobrze naoliwionych tłoków, do tego stopnia, że tegoroczne Bloco Masters pozostawiły w nas pewien niedosyt łatwej cyfry. Przed rokiem kolejnym zastanowić się będzie trzeba, jakie nowe przestrzenie czekają eksploatacji, przynajmniej w ramach naszego podwórka, albowiem wiatr w żagle łapią tylko ci, którzy wiedzą dokąd płyną.

Jednym słowem, eliminacje powiodły się, ale trzeba też przyznać, że chwytowi nie szczędzili czasu na dopieszczanie propozycji o niższym stopniu trudności, a jest to grzech często popełniany i kosztowny. Na skrupulatność pozwolił wyjątkowo szeroki skład ekipy. „Toma” Oleksy jest na Bloco Masters od zawsze (jeszcze kiedy nazywały się Bloco Open, na cześć otwarcia pierwszego, a potem drugiego Bloco), nie mówiąc już o Olu Romanowskim, który zbudował routesetterski standard tego miejsca.

Adam Pustelnik został wezwany z dalekich krajów w zeszłym roku, kiedy nagły wzrost poziomu sportowego imprezy zażądał najwyższego poziomu perfekcji; Adam “Gender” Pracownik zaś przejął wówczas stery rundy “loserskiej”, automatycznie dołączając do ekipy, która w tymże ustawieniu i z ogromnym sukcesem kręciła pół roku później EYC (czyli Puchar Europy Juniorów). Naturalnym, że składu bez potrzeby się nie zmienia, co najwyżej uzupełnia. Tegorocznej odsłonie nieocenione usługi oddał “Piter” Stępniak (zawodnik wyjściowego składu routesetterów Bloco; piękna rozbiegówka półfinałowa!), zaś szlify zdobywał Tomek “Zachar” Zacharewicz (brawo za koncepcję damskiej dwójki). Piszący te słowa, z żalem rezygnując ze startu (trening osób starszych wymaga poświęceń), miał zaszczyt i przyjemność spędzić kilka dni w ich gronie.

Michaił Koczetkow – Bloco Masters 2017 (fot. Stefan Madej)

Zgodnie z planem, eliminacje dla mastersów oferowały znacząco niższy poziom trudności niż w zeszłym roku, kiedy zadaniem ich było wyselekcjonowanie ostatecznej szóstki. Niemniej, niewiele wyszło z naszych zamierzeń oszczędzenia zawodnikom skóry. Celowaliśmy w kilkanaście kompletów, stanęło na dwóch – wyraźnie najsilniejszego Rolandsa Rugensa oraz, to miłe i chyba zaskoczenie, Kuby Jodłowskiego. Szczerze mówiąc, nie wszyscy w Warszawie stawiali na udział Polaków w męskim finale, tymczasem oprócz wicemistrza Polski “Jodły” znakomicie spisał się również “sam mistrz” Bunschu, przed półfinałem ex equo czwarty. W kolejnej rundzie mieli potwierdzić rozbudzone nadzieje.

Wśród niewiast ogromną ciekawość budziła Brytyjka Michaela Tracy, dwunasta zawodniczka Pucharu Świata [6. zawodniczka Mistrzostw Świata 2016 – przyp. red.] i niewątpliwie największa gwiazda warszawskiej imprezy, przynajmniej jeśli patrzeć w kategoriach czysto sportowych. 27 topów było wynikiem wśród pań najlepszym, zarazem 25 problemów na koncie Kasi Ekwińskiej dawało nam nielichą nadzieję na nawiązanie wyrównanej walki w finale.

Michaela Tracy – Bloco Masters 2017 (fot. Stefan Madej)

Półfinał był okazją dla zgrania się duetu konferansjerów. Rozegrane w grudniu Mistrzostwa Polski dały asumpt wciągnięcia w orbitę przyciągania Bloco legendy polskiego mikrofonu wspinaczkowego, Rafała Nowaka, któremu na Bloco Masters dane mi było towarzyszyć po raz pierwszy od dawna. Próba generalna wypadła na tyle dobrze, że do potyczek finałowych podchodziliśmy już zrelaksowani, a nawet rozluźnieni, chyba z korzyścią dla oprawy dźwiękowej widowiska. Sam półfinał spełnił swoją rolę znakomicie.

Piotr Bunsch – Bloco Masters 2017 (fot. Stefan Madej)

Rugensowi dał okazję pokazać, że jest niekwestionowanym faworytem (jedyny komplet), “Krzysiowi” Bunschowi raz jeszcze potwierdzić geniusz na problemach, na których nie trzeba zginać rąk i dusić małych chwytów (poległ jedynie na campusowej czwórce, prezencie od starego przyjaciela). Błysnął Michaił Koszetkow; jedyny – poza dwójką najlepszych – top na trójce dał mu finał, niestety kosztem “naszego” Kamila Ferenca. Runda czytelna i sprawiedliwa, dwa topy wchodziły, jeden już odpadał.

Podium pań w kategorii Losers – Bloco Masters 2017 (fot. Stefan Madej)

Zwycięstwo Leonii Zając nad Magdaleną Wyrtki oraz Roberta Wykręta przed Marcinem Karnickim w “losersach” zaserwowano w ramach przygrywki, potem rozpoczął się koncert na dwunastu solistów i orkiestrę stołeczną. Ta ostatnia stawiła się w hali Bloco w składzie chyba rekordowym, co więcej – korzystając z licznych posiłków zza wschodniej granicy.

Podium w zawodach Losers – Bloco Masters 2017 (fot. Stefan Madej)

Co do solistów… Szkoda, że zabrakło w finale Kiprasa Baltrunasa, który razem z Rugensem i Sergiuszem Topiszką stanowią trójcę wypróbowanych przyjaciół Bloco, zarazem nieformalnych ambasadorów imprezy za granicami. Dobrze zaś, że w ostatniej chwili udało się odwołać do matematyki i “uratować” dla zawodów start Niki Potapowej w kategorii “masters”. Czternastoletnia Ukrainka, w dodatku wybitnie niziutka, zgodnie z naturalną intuicją zapisała się do “losersów”, osiagając wszakże wynik tak dobry, że po odjęciu od niego dwunastu “loserskich” topów (a więc biorąc pod uwagę jedynie problemy wspólne obu kategoriom) i tak dający trzecie miejsce wśród “profesjonalistek”. Nika z szansy skorzystała i chociaż problemy finałowe nie były przygotowane dla łojantek aż tak niewielkich, zdobyty przy wtórze ogłuszającego dopingu top na jedynce dał jej trzecie miejsce, a poza tym oczywistą nagrodę specjalną od organizatora.

Nika Potapowa – Bloco Masters 2017 (fot. Stefan Madej)

Finały udały się znakomicie jako widowisko, nawet jeśli pod kątem wspinaczkowym były nieco zbyt trudne. Dwa flashe Tracy – jedynka i dwójka – pozwoliły jej pokazać dystans, zwłaszcza, że z drugim problemem nie poradziła sobie żadna inna zawodniczka. Inna rzecz: boleśnie było na nim widać, że ani Kasia Ekwińska, ani Agata Wiśniewska (nasza druga finalistka) nie potrafią wchodzić na piętę i są to braki na poziomie elementarnym. Agata miała swoją chwilę na jedynce (jeden z najmocniejszych momentów tego finału!), którą ukończyła w ostatniej próbie, ewidentnie niesiona do góry potężnym rykiem trybun; tak wyprzedziła Kasię, mieszcząc się tuż za podium. Przy okazji warto nadmienić, że z zawodów na zawody publiczność na Bloco daje widowisku i atmosferze więcej.

Agata Wiśniewska – Bloco Masters 2017 (fot. Stefan Madej)

Dwa pozostałe baldy kobiece dopuszczały najlepsze zawodniczki w okolice topu, ale nic poza tym, podobnie jak męskie dwójka i czwórka. Na dwójce błysnęli “nasi”: “Jodła” jako jedyny z całej stawki przedarł się przez trudności do kulminacyjnego skoku i gdyby tylko miał okazję być tam jeszcze raz, zapewne nie wypuściłby ptaszka. “Bunszyk” na starcie po okrutnie słabych chwytach szans nie miał, więc po raz kolejny pokazał, że myśli więcej od innych i “oszukał zacięciem na skos”, opcja przez chwytowych testowana i ostatecznie odrzucona jako niemożliwa; tak…! “Krzyś” skok właściwie wyłapał, wyhamowanie następującego potem wahadła nie było trudne, a tymczasem – przykrość! “Wszystkim się zdawało, że Krzyś trzyma jeszcze…”, lecz topu нет.

Sergiej Budtajew – Bloco Masters 2017 (fot. Stefan Madej)

Na tejże dwójce okazało się również, że Rolandsowi, pomimo zabójczej skuteczności, nie udało się uciec przeznaczeniu, a jego legendarna, delikatna skóra nie jest w tym sezonie mocniejsza niż w zeszłym. Łotysz, po nonszalanckim pokazie dezynwoltury na jedynce (kosztował go dwie cenne próby!), na dwójce zgasł jak znicz na cmentarzu. Trójkę, problemat najprostszy, jeszcze jakoś przewalczył, na czwórce nie istniał. Tym samym oddał pewne, wydawało się, zwycięstwo Sergiuszowi Budtajewowi; poza nimi nikt nie miał dwóch baldów na koncie, zaś Rosjanin był skuteczniejszy.

Wspomniana czwórka okazała się kłopotem o tyle osobliwym, że top macali na niej dwaj najsłabsi zawodnicy finału (Topiszko i Koszetkow), zaś cała reszta szukała nieistniejących trudności i wyglądała cokolwiek żałośnie. Ostatni tarapat położył zwycięstwo na tacy, do której mógł sięgnąć każdy, ale nie zrobił tego nikt, w związku z czym “zadziałały” dwa topowane buldery oraz bonusy. Dało to trzecie miejsce “Krzysiowi”, czwarte zaś “Jodle”, zachowując wśród Polaków kolejność z niedawnych Mistrzostw.

Michaela Tracy – Bloco Masters 2017 (fot. Stefan Madej)

A potem las pogrążył się w odmęcie nocy. Zamówiony autobus powiózł zwierzątka do samego środka warszawskiej gęstwiny na ucztę, z której relacji nie będzie! Kto był, ten może przeżył, chociaż następnego dnia pojawiły się pogłoski o Litwinach, którzy tak jak pod Grunwaldem nagle gdzieś zniknęli, a potem odnaleźli zupełnie gdzie indziej. Nie wiem, grzecznie spałem i śniłem o kolejnych zawodach.

Że idea Bloco Masters w międzynarodowym wydaniu chwyciła, o tym niech świadczy ilość zagranicznych nazwisk na listach startowych. Co prawda, dla gości “z westu” hasło “Poland” nadal oznacza okolice Syberii, ale towarzystwo słowiańsko-inflancko-żmudzkie rozrasta się i czuje razem coraz lepiej. W Warszawie udało się pogodzić starą środowiskową sprzeczność pomiędzy ciałem a duchem, innymi słowy – jakością a atmosferą, co ludzie chyba czują i doceniają.

Gdzie jest to “naprzód”, w kierunku którego zostanie uczyniony następny krok, jeszcze nie wiadomo, ale trudno go sobie wyobrazić bez Ziółka, Magdy Paryskiej, Jadzi, Magdy Toruńskiej, Bartka, Słowika, Pantery, Patrycji, Ola, Pitera, Tomy, Pustego, Gendera, Żółwia, Wawy, Sędziego Glaucke, Sędziego Romana, Borysa (Roberta), Kalandyny, Zachara, Dzików, Takich Panów… Ukalego wraz z całą ekipą UKA, instruktorów pracujących na Bloco oraz ich podopiecznych, dzięki którym zawody z poziomu sportowego przenoszą się w wymiar społeczny, przyjaciół naszych dawnych i nowych, Kiprasa, Siergieja i Rugensika; wielu osób które przyjdą i pamięci o tych, których za rok z nami nie będzie. Pewnie kogoś pominąłem; niech mi wybaczy, zapewne nie jego jednego i na pewno nie ze złej woli. Las żyje i szumi i będzie, dopokąd zwierzątka będą baraszkowały w jego poszyciu. Хватит.

Mechanior
Foto: Stefan Madej (więcej zdjęć z Bloco Masters 2017 na blogu Stefana)

PS Streaming (półfinały i finały), ze znakomitym komentarzem Pustego i Żółwia, już na Youtubie.

PSS Nie można zapomnieć o Werniku, który był na Bloco zawsze, lecz teraz jest w Kanadzie, więc brakowało nam jego „wielkiego hałasu”.

Podium panów – Bloco Masters 2017 (fot. Stefan Madej)

Wyniki Bloco Masters 2017:

Panowie:

  1. Sergiej Budtajew (myself; Kaliningrad), 2t3 4b5
  2. Rolands Rugens (MadRock; Ryga), 2t6 4b8
  3. Piotr Bunsch (KS Korona; Kraków), 1t1 4b9
  4. Kuba Jodłowski (Obiekto, KW Warszawa; Warszawa), 1t1 3b5
  5. Serhij Topiszko (La Sportiva; Kijów), 1t2 4b9
  6. Michaił Koczetkow (Scaladream; Kłajpepda), 0t0 3b21

Podium pań – Bloco Masters 2017 (fot. Stefan Madej)

Panie:

  1. Michaela Tracy (Scarpa; Sheffield),2t2 3b6
  2. Margarita Zacharowa (Evolv; Charków), 1t4  3b13
  3. Nika Potapowa (Scarpa; Ukraina), 1t5 1b5
  4. Agata Wiśniewska (adidas, DMM, Five Ten, Gatowalls, KW Toruń; Jerozolima), 1t8 2b11
  5. Kasia Ekwińska (GatoWalls, Toruń), 0t0 4b10
  6. Diana Lotina (Ryga), 0t0 2b7



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Święto lasu [2]
    "Zwycięstwo Leonii Zając nad Hanną Szkudelską [...]" W finale losersów…

    2-02-2017
    sauron9