19 września 2016 21:34

Marc-André Leclerc – niebywały solowy wyczyn na Torre Egger

Z Patagonii dotarła do nas niezwykła wiadomość. 17 września, po trwającej 21 godzin wspinaczce, Marc-André Leclerc dokonał zimowego wejścia na jedną z najtrudniejszych tamtejszych turni, czyli Torre Egger. Było to, zgodnie ze zwyczajem Kanadyjczyka, przejście samotne! Tym samym Marc-André do swojego solowego wejścia na Cerro Torre drogą The Corkscrew dodał kolejny niesamowity wyczyn!

W czwartek, 15 września, Marc-André podszedł doliną Torre i zabiwakował na kampie Niponino. Następny dzień poświęcił na przeniesienie swojego obozu do podnóża ściany Torre Egger. Przez pozostałą część dnia suszył przemoczony sprzęt [który zdeponował w tym miejscu po pierwszej próbie na ścianie, 9-11 września] oraz wypoczywał.

Linia wspinaczki Marc-André Leclerca na Torre Egger (fot. i oprac. PATAclimb.com)

Linia wspinaczki Marc-André Leclerca na Torre Egger (fot. i oprac. PATAclimb.com)

A oto relacja samego Kanadyjczyka, który początkowe 300 metrów ściany pokonał nowym terenem, znajdującym się na prawo od drogi Włochów (Droga De Dona-Giongio), aby następnie połączyć się linią Winter link-up i w górnym fragmencie ściany z drogą Titanic [fototopo znajdziecie na PATAclimb.com]:

W sobotę wystartowałem o 2.45 nad ranem. Planowałem wspiąć się żlebem, nad którym wisiał serak. Obrywy lodu wyczyściły teren i dzięki temu poruszałem się szybko po wodnym lodzie, trudności tego odcinka zawierały się okolicach WI3. Napotkałem również na odcinek mikstowy, biegnący w wąskim kominku. Po tym fragmencie dotarłem do właściwej linii drogi [Winter link-up]. To był dla mnie pierwszy przypadek, kiedy wspinałem się z wiszącym nad głową serakiem.

Następnie pokonałem asekurując się długi, mikstowy wyciąg o trudnościach (M5 A1), po którym osiągnąłem łatwiejszy teren, na polu lodowym, gdzie zrobiłem sobie krótki odpoczynek. Powyżej asekurowałem się na 15-metrowym wyciągu, który biegł po delikatnej kolumnie lodowej. Musiałem w tym miejscu przehaczyć korzystając ze śrub lodowych – wszystko po to, aby nie spowodować pęknięcia lodu. Powyżej czekał mnie łatwiejszy teren, aż do wyciągu o trudnościach 5.10+, na którym asekurowałem się (z przemrożonymi dłońmi). Ten odcinek doprowadził mnie do śnieżnej grani i podnóża headwallu.

Na headwallu większość odcinków [6a+] przeszedłem na żywca (free solo). Asekurowałem się na trawersie doprowadzającym do ramp. Przez cały czas ciągnąłem za sobą mój plecak, który niestety zaklinował się kilka razy, przez co straciłem czas. Wspinaczka na headwallu była bardzo dobra, przeważały eksponowane rysy na palce. Jedna ze ścian w napotkanym kominie była pokryta lodem – pokonałem go w butach wspinaczkowych, pomagając sobie jedną dziabą.

Wspinaczka w lodowym tunel - ostatni wyciąg (fot. Marc-André Leclerc)

Wspinaczka w lodowym tunel – ostatni wyciąg (fot. Marc-André Leclerc)

Kiedy linia drogi [Titanic] zaczyna trawersować w prawo, ponownie ubrałem buty i raki i z założonym plecakiem rozpocząłem wspinaczkę na żywca tym niezwykle eksponowanym odcinkiem. Przeszedłem go szybko, osiągając tym samym najwyższy punkt mojej wcześniejszej próby [która miała miejsce mniej więcej w dniach od 9 do 11 września].

Kolejny wyciąg wiódł w kominie, w dobrej jakości lodzie. Następny, skalny fragment pokonałem zapieraczką w butach wspinaczkowych, aby w końcu osiągnąć podszczytowe pola śnieżne i lodowy grzyb.

Jak się okazało, czekał na mnie najgorszy odcinek drogi – asekuracja na grzybie była bardzo słaba, na dodatek musiałem zwieszać się w swoich dziabach. Ten poważny, ale i krótki, fragment kończył czujny trawers i dwa „azerowe” ruchy, po których osiągnąłem lodowy tunel wyprowadzający na południową stronę szczytowego grzyba i w końcu na szczyt, na którym stanąłem o godzinie 18.

Na wierzchołku wiało bardzo mocno, więc nie spędziłem tam zbyt wiele czasu. Zewspinałem się po ostatnim wyciągu, i z tego miejsca zjechałem (używając Abałkowów), prosto w dół, na krawędź headwalla. Dzięki temu ominąłem odcinek drogi biegnący trawersem. Podczas zjazdów raz zaklinowała mi się lina, co kosztowało mnie trochę czasu, ale ostatecznie w namiocie zameldowałem się o godzinie 23.

Na szczycie Torre Egger (fot. Marc-André Leclerc)

Na szczycie Torre Egger (fot. Marc-André Leclerc)

Samotna wspinaczka Marc-André jest drugim, zimowym wejściem na Torre Egger. Autorami pierwszego byli w 2010 roku Dani Arnold, Thomas Senf oraz Stefan Siegrist. To zarazem pierwsze zimowe wejście solo i drugie w ogóle – jako pierwszy na szczycie Torre Egger samotnie stanął w styczniu 2016 roku Colin Haley.

W tym momencie młody Kanadyjczyk ma na swym koncie wielką, samotną, patagońską Trylogię, w której skład wchodzą także takie wybitne przejścia jak wspomniany już na wstępie The Corkscrew na Cerro Torre oraz przebyta w większości free solo kombinacja Tomahawk-Exocet na Aguja Standhardt.

Sprocket
Źródło: Patagonia Vertical, info własne

PS Wszystko wskazuje na to, że o swoich niesamowitych solowych (również free solowych) przygodach Marc-André opowie nam osobiście podczas kolejnej, 14. edycji Krakowskiego Festiwalu Górskiego, który już niedługo bo 2-4 grudnia.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum