8 września 2016 08:56

La Esfinge w zespole kobiecym – Beata Bubik i Katarzyna Skłodowska

27-28 lipca 2016 roku Beata Bubik i Katarzyna Skłodowska (KW Olsztyn) przeszły Orginal Route (6b A1, 750 m) na ścianie La Esfinge (The Sphinx) w dolinie Paron w Peru.

Po przyjeździe do Ameryki Południowej do Huaraz wybrałyśmy się do Parku Narodowego Huascaran nad „Lagunę 69”. Następnym celem aklimatyzacyjnym było wejście na szczyt Maparaju (5326 m.p.m) w Quebrada Quilcayhuanca.

Katarzyna Skłodowska i Beata Bubik pod ścianą La Esfinge

Katarzyna Skłodowska i Beata Bubik pod ścianą La Esfinge

25 lipca z Huaraz wyruszyliśmy miejscowym busem do Caraz, a następnie taksówką do doliny Paron nad jezioro o tej samej nazwie. Stąd pięła się stroma ścieżka do base camp pod La Esfinge na wysokość 4700 m n.p.m (około 500 m deniwelacji), położonego na wypłaszczeniu wśród traw. Rozciąga się stąd ładny widok na szczyty: Piramidę, Caraz, Huandoy. Okazał się rzeczywiście niesamowity.

Kolejny dzień przeznaczyłyśmy na rozpoznanie podejścia i naszej drogi w ścianie. Plan był taki – podejść pod ścianę, zrobić kilka wyciągów, by poznać skałę i zostawić depozyt.

The Original Route, Le Esfinge (fot. mountainproject.com)

The Original Route, Le Esfinge, topo w pełnej rozdzielczości (fot. mountainproject.com)

Wstałyśmy wcześnie, zabrałyśmy potrzebny sprzęt i po około godzinnym podejściu dotarłyśmy pod ścianę La Esfinge. Samo wejście w drogę znalazłyśmy bez problemu. Każda z nas chciała się wspiąć. Kasia poprowadziła pierwszy wyciąg IV, a ja kolejny V+. Zostawiłyśmy sprzęt w ścianie. Po tym wyciągu zjechałyśmy w dół z myślą wspinaczki następnego dnia.

Kasia Skłodowska na drugim wyciągu (fot. Beata Bubik)

Kasia Skłodowska na drugim wyciągu (fot. Beata Bubik)

27 lipca wstałyśmy o godzinie 2:15. Około godziny 4 rano po godzinnym podejściu znalazłyśmy się pod naszą drogą – Orginal Route na ścianie La Esfinge. Planowałyśmy pokonać drogę w ciągu jednego dnia, dlatego chciałyśmy rozpocząć wspinanie bardzo wcześnie, by pierwsze wyciągi zrobić w jeszcze po ciemku. Niestety nasz plan został szybko zweryfikowany. Zimno i przeszywający wiatr spowodowały, że nie mogłyśmy wbić się w ścianę. Podjęłyśmy decyzję, że zaczekamy chwilę i ogrzejemy się w śpiworze. Ta chwila trwała ponad godzinę.

Wspinanie około godziny 5:30 rozpoczęła Kasia od znanych już nam pierwszych dwóch wyciągów, gdzie dzień wcześniej pozostawiłyśmy sprzęt w ścianie oraz wędkę na pierwszym wyciągu (IV). Dalej przeszła jeszcze jeden wyciąg za V+.

Przejęłam prowadzenie, kiedy zaczęło wychodzić słońce, było znacznie cieplej, ale nie na tyle aby zdjąć kurtki puchowe naszego sponsora (YETI). Poprowadziłam klasycznie 5 wyciągów o trudnościach do 6b, hakowe A1 (w tym dwa kluczowe wyciągi). W międzyczasie słońce schowało się za granią i robiło się coraz zimniej. Zaczęłam tracić czucie w dłoniach i stopach a jakiekolwiek poruszanie się w ścianie kończyło się bolesnymi skurczami. Wyjęłam ogrzewacze chemiczne, by się dogrzewać.

Prowadzenie przejęła Kasia wyciągu o trudnościach V, niestety zaczęła również tracić czucie w dłoniach a byłyśmy przed ostatnim wyciągiem do półki biwakowej. Miałam poprowadzić następny wyciąg o trudnościach 6a. Po krótkim rozgrzaniu zmobilizowałam się i podjęłam próbę przejścia okapu z wąską rysą. Nie dałam rady z powodu zimna, skurczy i dreszczy. Zostałyśmy zmuszone do biwaku na mało komfortowej półce.

Resztę czasu spędziłyśmy na organizowaniu biwaku i wzajemnym ogrzewaniu pod jednym, cienkim śpiworem oraz ogrzewaczami chemicznymi. Byłyśmy bardzo wyziębione i odwodnione. Jak się okazało, zabrałyśmy ze sobą za mało wody (3 litry). Zmęczenie, wyziębienie, odwodnienie – wszystko to spowodowało, że miałyśmy ogromne problemy z zaśnięciem. Noc spędziłyśmy prawie bez snu, a biwak był trudny i niewygodny, ponieważ byłyśmy przywiązane do stanowiska. Drugiego dnia czekałyśmy aż wyjdzie słońce. Zmagałam się ze skurczami nóg. Obie byłyśmy odwodnione, a woda skończyła nam się już rano.

Pierwszy wyciąg z naszej półki biwakowej, Beata na prowadzeniu (fot. Katarzyna Skłodowska)

Pierwszy wyciąg z naszej półki biwakowej, Beata na prowadzeniu (fot. Katarzyna Skłodowska)

Zaczęłam się wspinać w słońcu, przeszłam dwa wyciągi o trudnościach 6a, a kolejny wyciąg V poprowadziła Kasia. Ponownie się zamieniłyśmy i przeszłam trzy wyciągi do V+. Ostatnie wyciągi prowadziłyśmy na zmianę, aby się rozgrzać. Do grani przeszłyśmy już z asekuracją lotną.

Około godziny 18:30 zrobiło się ciemno. Z powodu zmęczenia, zimna i odwodnienia zejście zajęło nam całą noc. Do namiotu dotarłyśmy tuż przed świtem, po czym spakowałyśmy się i ruszyłyśmy w dół doliny Paron.

Orginal Route była dla nas sprawdzianem w skalnym, technicznym wspinaniu na dużej wysokości nad poziomem morza.

Bardzo dziękuję mojej partnerce, Katarzynie Skłodowskiej za wytrwałość. Wyjazd odbył się przy wsparciu firmy YETI, dziękujemy.

Beata Bubik

Kilka informacji praktycznych:

Droga ma 750 metrów, najtrudniejsze ruchy klasyczne to 6b i hakowe A1. Posiada różne formacje wspinaczkowe, na stanowiskach stare spity, haki. Jest nasłoneczniona w godzinach od 7:30 do 14:00.

Original Route, La Esfinge

Original Route, La Esfinge

W schematach z internetu jest wiele nieścisłości co do ilości wyciągów oraz ich trudności.

Sprzęt do przejścia drogi: zestaw friendów i kości, haki, 10 ekspresów, 6 wolnych karabinków, taśmy 2 x 120 cm, 2 x 80 cm, lina 60 m.

 




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Gratulacje dla Beaty i Kasi za La Esfinge [2]
    Gratulacje!

    8-09-2016
    Granat