5 września 2016 22:46

Grań Tatr Wysokich dla Gosi Grabowskiej!

W dniach 23 sierpnia – 3 września (11 i pół dnia), Gosia Grabowska, najpierw solo, a później w zespole z Łukaszem Maciejewskim ukończyła wspinaczkę Granią Tatr Wysokich.

Gosia Grabowska

Gosia Grabowska

Gosia rozpoczęła swoją przygodę samotnie, pakując ekwipunek na około sześć dni. Przyświecał jej plan rozpoznania jak najdłuższego odcinka GTW, nie łudziła się, że uda się  skompletować wszystkie jej fragmenty. Gosia poruszała się po drodze bez znajomości i jak sama przyznaje:

Styl tego przejścia nazwałabym rekreacyjno-przygodowym. Nie miałam z góry wyznaczonych punktów etapowych, do których chciałam dojść. Po prostu, gdy czułam się zmęczona lub coś mnie bolało, to schodziłam z grani w najbliższym miejscu, gdzie mogłam mieć dostęp do wody. Moim celem było bezpiecznie wrócić, dlatego ciągle towarzyszyły mi słowa „gdzie dojdziesz, tam dojdziesz” i „co ominiesz, to ominiesz, ważne, żeby bezpiecznie wrócić”.

Na Gankowej Przełęczy skończyło się jedzenie, nie skończyły się jednak zasoby motywacji, a „noga nadal podawała”, dlatego do akcji wkroczył Łukasz Maciejewski, którego wsparcie i towarzystwo pozwoliło dokończyć drogę.

Styl przejścia

Gosia nie korzystała ze składów, od początku niosła na sobie 15 kg ekwipunku. Na noclegi schodziła do najbliższego miejsca, gdzie mogła zaczerpnąć wody. W czasie samotnej części wyprawy kilkakrotnie skorzystała z poczęstunku turystów. Po 7 dniach otrzymała opisane wyżej „wsparcie z zewnątrz” a w czasie dwójkowej wspinaczki zespół wpadł na „zakupy” do Chaty pod Rysami.

Asekuracja i ominięcia

Decydując się na ominięcia, kierowałam się zasadą – nie chodzić bez asekuracji tam, gdzie: Marcisz zakładał buty wspinaczkowe ;) i tam gdzie nie czułabym się pewnie z ciężkim plecakiem i butach podejściowych (nie miałam wspinaczkowych).

Ominięcia:

Papirusowe Turnie, Śnieżne Czuby, Zbójnickie Turnie, Ząb Jurzycy, Ostre Czuby, Krzesany Róg, Rówienkowa Turnia, Czerwony Mnich, Targana Turnia, Mała Śnieżna Kopa, wierzchołek SE Rumanowego Szczytu (ucieczka przed zaczynającą się burzą z gradem), Bartkowa Turnia, Wyżni Pazdur, Szpiglasowa Turniczka.

Gosia Grabowska podeszła do swojego przejścia bez żadnych kompleksów, co tyczy się zarówno stylu, jak i czasu. Wsłuchując się w swój organizm i obserwując pogodę, robiła częste przerwy a od mniej więcej połowy (licząc odległość bo według trudności była już po najgorszym) otrzymała wsparcie i towarzystwo partnera. Odstępstwa od czystego stylu skrupulatnie przedstawiła i opisała.

Biwaczek

Biwaczek

Sama tak wspomina swój wyczyn:

Uważam, że ze względu na długi czas przejścia i wiele ominięć to przejście nie ma wielkiego waloru sportowego i raczej nie zasługuje na zapisanie „w annałach”. Jednak dla mnie osobiście była to jedna z najpiękniejszych przygód życia, możliwość zdobycia ogromnego doświadczenia, doznania niesamowitej wolności, jaką dają góry, a także okazja do wewnętrznej walki, aby mimo małej szansy powodzenia tego przedsięwzięcia nie rezygnować do końca.

Choć patrząc na chłodno, nie wypada się z Gosią nie zgodzić, to uzupełnijmy wypowiedź o kilka faktów, których przez swoją skromność sama nie wymieniła:

Grań Tatr Wysokich to ekstremalnie nieprzyjazny teren, bogaty w kruszyznę i elementy botaniczne. Teren trudny orientacyjnie, obfitujący w niewygodne i eksponowane zejścia. Dostęp do wody również nie należy do wymarzonych a częste schodzenie do stawów potęguje ostateczną sumę pokonanych przewyższeń. Podobnie sprawa ma się z częstą autoasekuracją; choć daje większy margines bezpieczeństwa, to zwiększa pokonywany dystans (autoasekuracja wymaga z reguły trzykrotnego pokonania odcinka na którym się ją stosuje), co z kolei zwiększa zapotrzebowanie na energię i wodę. Jednym zdaniem: długi czas spędzony na GTW wymaga wielkiej logistyki, wielkiej ilości niesionego ciężaru, wielkiego samozaparcia i hartu ducha.

Kacper Tekieli
źródło: KW Warszawa




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    GRAŃ TATR [4]
    Gratulacje !!!

    19-09-2016
    Anglik