16 lipca 2016 09:29

Andrzej Bargiel – etap pierwszy pokonany, Pik Lenina zdobyty!

Dzisiaj, 16 lipca, Andrzej Bargiel błyskawicznym wejściem na Pikiem Lenina (7134 m) a następnie zjazdem z tego siedmiotysięcznika pokonał pierwszy etap w swoim wyścigu po rekordowe skompletowanie pięciu najwyższych szczytów byłego ZSRR i zdobycie tzw. Śnieżnej Pantery.

Andrzej Bargiel pod Pikiem Lenina (fot. Marcin Kin Photography)

Andrzej Bargiel pod Pikiem Lenina (fot. Marcin Kin Photography)

Na tegoroczny cel Andrzeja, Śnieżną Panterę, składa się wejście na pięć siedmiotysięczników leżących na terenie Kirgistanu, Kazachstanu i Tadżykistanu. Są to Chan Tengri (7010 m), Pik Pobiedy (7439 m), Pik Korżeniewskiej (7105 m), Pik Kommunizmu (7495 m), Pik Lenina (7134 m).

Andrzej Bargiel - Śnieżna Pantera

Plan zakłada zdobycie wszystkich pięciu szczytów w rekordowym czasie i oczywiście zjazd z nich na nartach. Wyzwanie jest spore, ponieważ do pobicia jest rekord z 1999 roku ustanowiony przez Denisa Urubko i Andrieja Mołotowa, którzy weszli na te pięć szczytów w 42 dni. Dodatkowo, jak czytamy na oficjalnej stronie projektu, z dwóch szczytów (Piku Pobiedy* i Chan Tengri) do tej pory nikt nie zjechał na nartach.

Andrzej Bargiel (fot. Marcin Kin)

Andrzej Bargiel (fot. Marcin Kin)

Początkowy plan Andrzeja zakładał wejście i zjazd z Piku Lenina w czasie poniżej 12 godzin. Te plany zrewidowała pogoda i warunki na Piku Lenina (7134 m). Ostatecznie Zakopiańczyk wyruszył na szczyt z jedynki (4400 m) wczoraj, 15 lipca, ok. godziny 20 czasu lokalnego. Informacja o zdobyciu szczytu przyszła po kilkunastu godzinach. O 9 rano (13:00 czasu lokalnego) Bartosz Styrna z RMF24 przekazał najważniejszą informację o dotarciu Andrzeja do bazy:

Uff! Brawo Andrzej!

Po kilku godzinach otrzymaliśmy relację od samego Andrzeja:

Udało się! Pierwszy szczyt z pięciu odhaczony. A wszystko wyglądało właśnie tak… Wczoraj chwilę przed 20 lokalnego czasu wyszedłem z jedynki. Następnie w trójce, chwila przerwy, krótka drzemka i o 5 rano ruszyłem na szczyt. Trochę śniegu było, lecz szedłem na fokach, więc bez większych problemów. Po drodze minąłem parę osób, jednak przez większość czasu sam musiałem torować sobię drogę na szczyt. Na Piku Lenina stanąłem o 9, a o 11 już byłem z powrotem w bazie. Przy zjeździe musiałem uważać, bo jednak było trochę lawiniasto. W niektórych miejscach śnieg był bardzo przyjemny, a satysfakcja ze zjazdu duża.

Podsumowując, cała akcja zajęła 15 godz 38 minut! Teraz Andrzej jest już w drodze do Tadżykistanu, pod kolejny szczyt…

Mysza

*[update] Z Piku Pobiedy w 2002 roku zjechał Nikołaj Pimkin.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum