2 maja 2016 11:57

„Droga nie odpuszcza nawet na moment, a każdy błąd może kosztować kapitulację” – Piotrek Schab opowiada o „Papichulo”

W połowie kwietnia Piotr Schab (Wild Country, Five Ten, MotionLab, KS Korona) zakończył sukcesem swoje zmagania z jedną z najładniejszych dróg w Hiszpanii – Papichulo 9a+. Tym samym wyrównał rekord Mateusza Haładaja, który jako pierwszy Polak pokonał Papichulo.

Zapraszamy do rozmowy z Piotrkiem, w której opowiada o pracy nad drogą, radości z sukcesu, specjalnej diecie oraz oczywiście o swoich nowych planach na dalszą część tak udanego sezonu.

***

Piotr Schab na Papichulo 9a+ (fot. Matty Hong)

Piotr Schab na „Papichulo” 9a+ (fot. Matty Hong)

Dorota Dubicka / wspinanie.pl: Piotrek, duże brawa za piękne przejście. Jakie znaczenie ma dla Ciebie fakt, że jesteś drugim Polakiem, któremu udało się sprostać tak trudnej drodze? Myślałeś w ogóle o tym w tym kontekście?

Dziękuje bardzo! Oczywiście bycie drugim Polakiem na drodze o takich trudnościach to dla mnie spore wyróżnienie. Mam nadzieję, że po moim przejściu więcej osób z naszej czołówki uwierzy w swoje możliwości i zacznie próbować trudniejszych dróg. Myślę, że to kwestia czasu gdy usłyszymy o kolejnych Polakach na 9a+!

Opowiedz proszę, jak wyglądała Twoja przygoda z Papichulo. Wzloty, zwątpienia, kryzysy, łzy bólu, szczęścia… ;)? Co zapamiętałeś najbardziej ze swoich wizyt w Olianie?

Niestety, nie była to przygoda filmowa, obyło się bez łez ;). Gdy pierwszy raz wstawiłem się w Papichulo (zima 2015) notowałem bardzo szybki progres, jednak brakowało mi odrobiny wszystkiego: mocy, zapasu wytrzymałości, wiary w siebie i czasu. W marcu tego roku mogło być faktycznie bajkowo, gdy po około 8 dniach spędzonych na drodze, ostatniego dnia w ostatniej próbie przeszedłem główne trudności, jednak błąd w górnej części przekreślił szansę na happy end :). Na szczęście do Katalonii mogłem wrócić miesiąc później, by po niezapomnianej walce wpiąć się do łańcucha już drugiego dnia wyjazdu.

Podczas wspinania na Papichulo często towarzyszyła mi ekscytacja, starałem się codziennie wyznaczać inne miejsce, do którego próbowałem dojść na drodze i w ten sposób utrzymać motywację na wysokim poziomie. Jak zwykle to bywa, podczas pracy nad trudnym projektem, gdy przez 2 dni spadałem w jednym miejscu, pojawiało się lekkie zwątpienie w sukces, ale na szczęście zwykle po takim okresie nadchodził przełom i problem sam się rozwiązywał. Ostatecznie sukces przyszedł dość nieoczekiwanie, ale za to dał mi niezwykłą dawkę pozytywnych emocji i „dodał skrzydeł” na kolejne dni wyjazdu.

Z wizyt w Olianie na pewno zapamiętam dni, w których na drodze było 4-5 osób w kolejce, nikt jednak nie miał specjalnej presji, wszyscy świetnie się dogadywaliśmy i wspólnie bawiliśmy się wspinaniem po tym pięknym kawałku skały!

Piotr Schab na "Papichulo" 9a+ (fot. Wojciech Kozakiewicz / vacaspurpuras.com)

Piotr Schab na „Papichulo” 9a+ (fot. Wojciech Kozakiewicz / vacaspurpuras.com)

Trenowałeś jakoś specjalnie pod Papichulo? Słyszałam, że przeszedłeś na specjalną dietę…

Od przyjazdu z zimowego tripa nie było chyba dnia, w którym nie myślałbym o powrocie do Hiszpanii. Musiałem jednak odpocząć, następnie wybrałem się na parę dni na bouldery do Ostasu, a później startowałem najpierw w Pucharze Polski w boulderingu we Wrocławiu [4. miejsce – przyp. red.], potem na Akademickich Mistrzostwach Polski w Sosnowcu [na których zdobył mistrzowski tytuł – przyp. red.]. Czasu na trening nie było więc za dużo, wydaje mi się, że kluczem do poprowadzenia Papichulo była świeżość zarówno wspinaczkowa, jak i mentalna :-).

Jeśli chodzi o dietę, to nie przeszedłem na nią ze względu na drogę, było to pewnego rodzaju postanowienie noworoczne. Zauważyłem też, że to już czas by zacząć kontrolować to, co jem, a co na pewno powinienem odłożyć na bok. Na Koronie znajomi dalej wspominają czasy, kiedy to na moją dietę składały się głównie 7daysy i kabanosy – na szczęście to już przeszłość :).

Czego nauczyła Cię ta droga jako wspinacza?

Papichulo było dla mnie pierwszym starciem ze stopniem 9a+. Proces ten pokazał mi, gdzie mniej więcej są teraz moje granice, jakie mam mocne oraz słabe strony oraz co jest konieczne do osiągnięcia sukcesu. Niesamowity był dla mnie też fakt, że przez 50 metrów wspinania cały czas trzeba być skupionym, droga nie odpuszcza nawet na moment, a każdy błąd może kosztować kapitulację.

Pracując nad taką linią jak Papichulo (zresztą nad wieloma innymi także) ogromnie ważna jest motywacja, tzw. psychiczny ciąg, nieodpuszczanie. Jak to u Ciebie wygląda? Jesteś samowystarczalny, czy potrzebujesz partnera, który w chwilach zwątpienia postawi Cię do pionu?

Jeśli mówimy o samej pracy nad drogą, to nie miałem żadnych problemów z motywacją. Wydaje mi się, że nie był to też aż tak długi proces, żeby zaczęła pojawiać się frustracja. Poza tym samo wspinanie po Papichulo już jest motywujące, ciężko mi jest wyobrazić sobie lepszy ciąg przechwytów.

Motywacji czasem brakuje mi przy treningach, ale miałem to szczęście przez ostatni rok trenować z Maćkiem Dobrzańskim, który nigdy nie odpuszcza!

Z kim najczęściej jeździsz w skały, z kim najbardziej lubisz się wspinać?

Najlepiej czuje się wśród koroniarskiej ekipy – spędzamy razem dużo czasu na treningach i zwykle wspólnie planujemy wyjazdy na West. Najczęściej wyjeżdżam z Kamilem Ferencem, Adrianem Chmiałą, Maćkiem Dobrzańskim, Marcinem Wszołkiem czy Piotrkiem Bunschem. Wszyscy wspinamy się też na podobnym poziomie, a to zdecydowanie ułatwia wybór sektora!

Piotr Schab na drodze "Fabela" 8c+ (fot. Wojtek Kozakiewicz / vacaspurpuras.com)

Piotr Schab na drodze „Fabela” 8c+ (fot. Wojtek Kozakiewicz / vacaspurpuras.com)

Papichulo już urosło do rangi europejskich klasyków (powstało w 2008 roku), to obecnie jedna z najczęściej powtarzanych dróg w tym stopniu. Masz na oku jakąś inną linię, z którą chciałbyś się zmierzyć? Nie da się ukryć, że większość naszych wspinaczy jeździ na podobne drogi, może zaskoczysz nas jakimś celem, o którym jeszcze słyszeliśmy?

Już na początku tego roku postanowiłem sobie, że spróbuję pozostałych dwóch „klasyków” spod znaku 9a+ – Biographie w Céüse oraz La Rambli w Siuranie. Tę pierwszą mam nadzieję spróbować już w te wakacje, a drugą pewnie dopiero zimą. Co chwilę zajawiam się jednak innym miejscem i kolejnymi drogami, ostatnio bardzo spodobało mi się wspinanie w Santa Linya i niewykluczone, że tam też znajdę sobie jakiś projekt. [Trzeba przyznać, że wspinanie w Santa Linya pasuje Piotrkowi, świadczą o tym szybkie prowadzenia Fabeli 8c+ i OS na Blomu 8b – patrz news].

A tak na koniec, co słychać u Ciebie poza wspinaniem?

W tym roku zacząłem studia na Uniwersytecie Ekonomicznym na kierunku „Logistyka Międzynarodowa” i staram się jakoś połączyć pasję z nauką. Póki co wychodzi to nie najgorzej, ale coś czuję, że kolejna sesja po ostatnich wyjazdach może być dość trudnym wyzwaniem ;-).

Życzę zatem powodzenia w skałach i na uczelni!




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum