2 listopada 2015 09:25

Wspinaczkowo – routesetterska seria Marcina Wszołka

Okres jesienny sprzyja wspinaczkowym wyjazdom poza granice kraju. Jak co roku postanowił wykorzystać to Marcin Wszołek (KS Korona, Wild Country, Fumar, wspinanie.pl). Krakowianin tym razem postawił na Niemcy i Francję, skąd przywiózł zestaw świetnych przejść: obok tych w najczystszym stylu pada też Father&Son 8c.

Pozdrowienia z Saint Leger (fot. arch. M. Wszołek)

Pozdrowienia z Saint Leger (fot. arch. M. Wszołek)

***

Zanim jednak przystąpił on do wzbogacania swojego tegorocznego wykazu, reprezentant krakowskiej Korony jako bez wątpienia jeden z bardziej wziętych routesetterów w Polsce i licencjonowany chwytowy IFSC, również i w tym sezonie nie omieszkał skorzystać z możliwości doskonalenia swoich umiejętności na arenie międzynarodowej. Cykl Pucharu Świata 2015 umożliwił mu układanie dróg na dwóch letnich edycjach rywalizacji z liną – w Imst i trzy tygodnie później w norweskim Stavanger.

Imst welcome (fot. arch. Marcin Wszołek)

Imst welcome (fot. arch. Marcin Wszołek)

Podczas obu edycji pracowało mi się doskonale. Zarówno warunki pracy jak i ekipy, w których przyszło mi działać, nie pozostawiały wiele do życzenia. Świetna atmosfera i odpowiednie materiały pozwoliły nam stworzyć drogi, z których zadowoleni byliśmy nie tylko my, ale i sami zawodnicy.

Praca przy kolejnych edycjach zawodów PŚ to również ciągła nauka:

Cały czas uczę się przede wszystkim wyczuwania poziomu trudności. Mając do czynienia z najlepszymi zawodnikami na świecie, łatwo się zagalopować z trudnością zaproponowanej drogi. Trzeba jednak wziąć pod uwagę wiele czynników składających się na dobrze „działającą” drogę, umieć spojrzeć na całość jakby trochę z zewnątrz, jakby za pomocą „trzeciego oka”, trochę zaufać swojej intuicji i liczyć, że wszystko pójdzie po naszej myśli. Czyli zupełnie jak w sytuacji, gdy przygotowuje się zawody mniejszej rangi, jednak to właśnie poziom zawodników sprawia, że to wyczucie jest jeszcze trudniejsze do zdefiniowania.

Z roku na rok zawody też się trochę zmieniają. Po pierwsze, działania organizatorów i Federacji ukierunkowane są na jak najlepszy odbiór naszego sportu z punktu widzenia przyszłego, ewentualnego wstąpienia w szeregi dyscyplin olimpijskich. Innym typem zmian, o których bym wspomniał, jest pojawianie się nowych nazwisk. Nie każdego sezonu słyszymy, że jakiś junior bądź juniorka z impetem wdziera się w ścisłą czołówkę światowej sceny wspinaczkowej. Jednak to te zmiany są najciekawsze i dostarczają najwięcej emocji, zarówno nam, żywo zainteresowanym przetasowaniami wśród pretendentów do podium oraz jak sądzę, całej społeczności śledzącej wydarzenia Pucharów Świata.

Arena zmagań w Imst (fot. arch. Marcin Wszołek)

Arena zmagań w Imst (fot. arch. Marcin Wszołek)

I w Stavanger (fot. arch. Marcin Wszołek)

I w Stavanger (fot. arch. Marcin Wszołek)

Po tym intensywnym okresie na panelu, naturalnym krokiem było udanie się na pierwszy wymarzony odpoczynek w plener. Tydzień spędzony we frankońskich lasach zaowocował kilkoma przejściami bez znajomości – padły m.in. Uranus IX+, Merci Beaucoup IX+/X- i Totenbrett IX+.

Zestaw routesettersko-wspinaczkowy (fot. arch. Marcin Wszołek)

Zestaw routesettersko-wspinaczkowy (fot. arch. Marcin Wszołek)

W międzyczasie przyszła pora na kolejne routesetterskie wyzwanie, czyli nadanie tonu rywalizacji podczas edycji boulderowego Pucharu Polski w Poznaniu i II. Memoriału Iwony Buczek na słynnym Kielichu w Lubinie. Powrót na Franken przyniósł natomiast onsajty na Tanz der Arroganz IX+ i Heiße Finger IX+.

Kolejna do odstrzału (fot. arch. Marcin Wszołek)

Kolejna do odstrzału (fot. arch. Marcin Wszołek)

Będąc tak blisko granicy, kierunek zdawał się oczywisty. Niewiele się zastanawiając, ruszyłem z powrotem na Frankenjurę, zahaczając po drodze o Sokoliki i czeskie Piaski. Franken zafundowała nam pogodny tydzień, co umożliwiło pokonanie również Father&Son XI-, wiodącej dużym przewieszeniem, atletycznej drogi po pozytywnych chwytach, czyli rzeczy zupełnie niesłychanej jak na ten rejon.

Znajdująca się na ścianie Trockauer Wand w dolinie Püttlachtal droga rzeczywiście odbiega od standardowego stylu frankońskich ekstremów. Otwarta i poprowadzona w 2011 roku przez Markusa Bocka linia to dość popularny cel wśród wspinaczy – na swoim koncie mają ją już m.in. Gabriele Moroni i Markus Jung, a z naszego podwórka Mateusz Haładaj czy Konrad Saladra. Do grona dołączył Marcin, któremu droga poddała się już w 4. próbie.

W poszukiwaniu ostatnich promieni słońca, jak i kolejnych dróg do odstrzelenia, krakowianin postanowił udać się dalej na południe, a konkretnie do francuskiego Saint Léger. Na miejscu okazało się, że chwilę wcześniej kilkugodzinna nawałnica skutecznie zalała wszystkie bogate w kaloryfery drogi, w związku z czym wybór kolejnych celów podyktowany był głównie warunkami panującymi na ścianie. Te okazały się łaskawe na tyle, by umożliwić krakowianinowi pokonanie najczystszym stylu zestawu 4 x 8a: La Girafe, Ca Jette.com, Le syndrome du plombier i Le chant des baleines.

Mamy nadzieję, że nie jest to ostatnie słowo reprezentanta krakowskiej Korony na ten rok. Złota polska jesień też bywa sprzymierzeńcem wspinaczy…:)

Monika Młodecka
Informacja prasowa




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum