8 października 2015 08:46

Zlot Łojantów w Morskim Oku – „schronisko trzęsło się w posadach”

W minioną sobotę, 3 października, miał miejsce w Morskim Oku kolejny  Zlot Łojantów. Idea tych spotkań powstała w głowie Elżbiety Fiałkowskiej, znanej szerzej jako Glajza, która wespół z Krzyśkiem Pankiewiczem w roku 2000 postanowiła zorganizować Spotkanie Łojantów Lat 70-tych i 80-tych.

Zlot Łojantów 2015 (fot. Piotr Bittner)

Zlot Łojantów 2015 (fot. Piotr Bittner)

Impreza była bardzo huczna, schronisko trzęsło się w posadach, aż do samego rana. W środku nocy do rozbawionych wspinaczy dołączyła nawet niedźwiedzica z trzema uroczymi niedźwiadkami. Próbowała dobrać się do kontenera ze śmieciami, ale zniechęcona szybko rosnącym tłumem obserwatorów,  głośnym rykiem zarządziła odwrót . Stadko szybko rozpłynęło się w mroku nocy. Wielkie szczęście,  że nikomu się nic nie stało, bo niektórzy, rozochoceni zabawą i alkoholem fotografowie podchodzili do misiów z aparatami  na odległość zaledwie kilku metrów.

Po tak udanej inauguracji stało się oczywiste, że za rok będzie powtórka, a potem już nikt nie miał wątpliwości, że spotykamy się w Morskim Oku w każdy pierwszy weekend października.  W tym roku był to już szesnasty raz!

Sporo się od roku 2000 zmieniło, przybyło lat, kilogramów czy siwych włosów. Idea spotkań uległa też samoistnemu rozszerzeniu – zaczęli się na nich pojawiać zarówno wspinacze młodszej generacji, jak i przedstawiciele pokolenia, które ustąpiło miejsca na tatrzańskiej scenie grupie nazywanej teraz Łojantami. Z czasem zresztą i to pojęcie uległo ewolucji i teraz Łojantem w dniach Zlotu jest każdy jego uczestnik, łącznie ze Staszkiem Bielem, który po raz pierwszy wspinał się w Tatrach w roku 1946!

Krzysztof Pankiewicz z Elą 'Glajzą' Fijałkowską otwierają Zlot, data nieznana (fot. Krzysztof Baran)

Krzysztof Pankiewicz z Elą 'Glajzą’ Fijałkowską otwierają Zlot, rok 2000 (fot. Krzysztof Baran)

Niestety, wielu uczestników pierwszych spotkań już nie ma na tym świecie, w tym – co szczególnie poruszające – ich pomysłodawców i organizatorów.  W 2009 roku zmarł Krzysiek Pankiewicz, w 2014 w Tatrach Słowackich zginęła Ela. Ale tradycja Zlotu Łojantów jest dalej kultywowana i mam nadzieję, że będzie tak przez wiele następnych lat.

W tym roku w Morskim Oku pojawili się dawno nie widziani Małgosia i Jaś Kiełkowscy. Jak na rasowych encyklopedystów przystało, od razu wyłowili z grona uczestników siedmiu autorów wszelkiego rodzaju pierwszych przejść na  ścianie nr 1 naszych Tatr, czyli na Kazalnicy. Podczas tradycyjnego wspólnego zdjęcia, które robione jest w niedzielę rano, udało się zgromadzić na tzw. belce sześciu spośród nich. Siódmy, Wojtek Jedliński gdzieś się zawieruszył i nie ma go na tej historycznej fotografii. Pozostała szóstka to od lewej: Grzegorz Chwoła, Ryszard Szafirski, Stanisław Biel, Jan Kiełkowski, Andrzej Marcisz i Marek Zierhoffer.

Autorzy dróg na Kazalnicy, od lewej: Grzegorz Chwoła, Ryszard Szafirski, Stanisław Biel, Jan Kiełkowski, Andrzej Marcisz i Marek Zierhoffer (fot. K. Baran)

Autorzy dróg na Kazalnicy, od lewej: Grzegorz Chwoła, Ryszard Szafirski, Stanisław Biel, Jan Kiełkowski, Andrzej Marcisz i Marek Zierhoffer (fot. K. Baran)

Wszyscy z nich zapisali się godnie na łamach historii zdobywania Kazalnicy, ale pod względem statystyki zdecydowany prym wiodą Jan Kiełkowski i Andrzej Marcisz. Pierwszy to 5 nowych dróg, zaś Andrzej ma ich 7, w tym 2 poprowadzone w zimie.  Na jego koncie jest też 5 wspaniałych odhaczeń, oraz szereg rekordów szybkościowych, z których największy to Filar Kazalnicy zrobiony w 1987 z K. Pankiewiczem w 1h 40 min!

Gwoli rzetelności historycznej trzeba tu zaznaczyć, że Staszek Biel nie jest autorem żadnego pierwszego przejścia na Zerwie. Nie mniej jednak całość jego tatrzańskiej i alpejskiej kariery, a w tym pierwsze powtórzenie Łapińskiego/Paszuchy w roku 1951, czyli 64 lat temu, czynią go bezdyskusyjnie honorowym przewodniczącym Klubu Zdobywców Kazalnicy.

Andrzej Marcisz i Iwonna Hudowska (fot. Wiesław Krajewski)

Andrzej Marcisz i Iwonna Hudowska (fot. Wiesław Krajewski)

Kończąc te rozważania na okoliczność Łojantów chciałbym jeszcze dodać, że wspominany powyżej A. Marcisz dwa tygodnie przed naszym spotkaniem szczęśliwie uniknął losu Kamili Skolimowskiej, którą w oka mgnieniu pokonał zator płuc. Dosłownie w ostatniej chwili udało się lekarzom odwrócić bieg zdarzeń, a teraz zgodnie z ich zaleceniami winien prowadzić oszczędzający tryb życia. Ponieważ w lipcu przebiegł całą grań Tatr Wysokich, zaliczając jej wszystkie nazwane wierzchołki i przełęcze, to teraz w sobotę, w ramach rekonwalescencji odbył jedynie mały spacer po znacznej części grani Morskiego Oka…

Krzysztof Baran




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum