29 października 2015 09:29

Liczne powroty… – o boulderowym Pucharze Polski na BLOKficie

…Liczne są ostatnio powroty Pucharu Polski w miejsca, w których nie gościł od dawna. Po Łodzi i Poznaniu przyszedł czas na Gdańsk – lokum niegdyś silne wspinaczkowym środowiskiem, w ostatnich czasach nieco przygasłe, zarazem od niedawna dysponujące jedną z najlepszych balderowni w kraju.

Ambicja Blokfitu, ażeby organizować ogólnokrajową rywalizację, jest nie tylko zrozumiała, ale wręcz naturalna i dobrze się stało, że nie próbowano uciekać od odpowiedzialności. W miejscach takich jak to zawody zwyczajnie powinny się odbywać.

Teraz oglądanie, a już niedługo w świetle reflektorów (fot. Koval Oleh)

Teraz oglądanie, a już niedługo w świetle reflektorów (fot. Koval Oleh)

***

Pomysły chwytowych

Zupełnie zrozumiałą decyzją było też skorzystanie z opcji eliminacji fleszowych, już choćby dla popisania się ogromem posiadanej przestrzeni. Tym samym dzień sobotni przywitał zawodników dwudziestoma przystawkami rozrzuconymi po głównej części kompleksu, zaś osobny “competition wall” czekał niedzieli, ażeby stać się areną zmagań w rundach pucharowych. Kwalifikacje, jak to zgodnie oceniono, trąciły tu i ówdzie myszką; przystawki były raczej długie i nierzadko “drogowe” w charakterze. Wielu oceniło ten fakt negatywnie, niektórzy ze zrozumieniem podeszli do swoistego “ukłonu w stronę tradycji”.

Chwytowi (Adam Pracownik, Jakub “Widelec” Jurek oraz st. chwt. Andrzej Mecherzyński-Wiktor) stanęli na stanowisku, że gimnastyki w ostatnich latach było nieco za dużo, zaś wspinanie, także balderowe, odbywa się jednak przede wszystkich na ruchach. Już ta runda pokazała, że dziewczętom będzie w Gdańsku niełatwo: przeciętny wynik zawodniczek z czołówki nie przekraczał jedenastu topów, chociaż Agata Wiśniewska machnęła czternaście problemów i zdawała się kończyć start mając jeszcze nieliche rezerwy.

Chwytowi stanęli na stanowisku, że gimnastyki w ostatnich latach było nieco za dużo... (fot. Koval Oleh)

Chwytowi stanęli na stanowisku, że gimnastyki w ostatnich latach było nieco za dużo… (fot. Koval Oleh)

Co na to zawodnicy? (fot. Jakub Tomasz Pecio / Skarpa Lublin Team)

Co na to zawodnicy? (fot. Jakub Tomasz Pecio / Skarpa Lublin Team)

Półfinał przywołał upiora przeszłości…

… czyli sławetne w środowisku chwytowym “Zakopane dwa lata temu”. Starty pierwszych zawodników nie wróżyły jeszcze pogromu, nierzadkie bonusy zdawały się zapowiadać rychłe topy w wykonaniu czołówki. Dopiero Jakub Główka, startujący w okolicach środka stawki (odpuścił dwa baldery w eliminacjach, aby uniknąć startu pod koniec, czego widać nie lubi), uświadomił obecnym skalę nadchodzącego kataklizmu. Brak topu na jedynce jeszcze dałby się usprawiedliwić (Jakub nie przepada za wchodzeniem na wysoko wstawioną nogę), dwójka – OK! – była najtrudniejszą z propozycji, trójka – powiedzmy – nie poszła. No, ale jeśli jeden z kandydatów do zwycięstwa kończy półfinałowy występ bez topu, w powietrzu śmierdzi spalenizną. No i swąd był!

Finalnie doczekaliśmy się w tej rundzie zaledwie dwóch topów, obu na ostatnim, technicznym kłopocie: w wykonaniu gościa z Rosji “Żeni” Zazulina oraz “gospodarza z importu”, czyli powracającego do rodzinnego domu Grzegorza “Żółwia” Karolaka. Przy okazji Żółw nie omieszkał strząsnąć pyłu z sandałów na głowy kolegów zaznaczając, że bald był “banalny”. Może i tak…

Powrót w rodzinne strony Grześka Karolaka (fot. Koval Oleh)

Jeden z zaledwie dwóch topów w półfinale należał do Żółwia (fot. Koval Oleh)

Półfinał damski z kolei bardziej regularny jeśli chodzi o topy…

Jedynie siłowa trójka pozostała bez swojej bohaterki (chociaż Ida Kupś głaskała ostatnią klamę). Trzy oczka dla Agaty Wiśniewskiej, która jako jedyna dała radę siłowemu startowi ostatniej przystawki a zarazem nie przestraszyła się czujnego wyjścia na tarcie w połogu (szkoda, że Paulina Kalandyk nie dysponuje podobnie żelazną psychiką, może by tam nie spadła). Po dwa zgarniają Ida i Daria Brylowa, reszta finalistek awansuje dzięki jednorazowej skuteczności (Paulina, Katarzyna Smagała, Katarzyna Ekwińska oraz Karina Mirosław).

Katarzyna Ekwińska (fot. Koval Oleh)

Katarzyna Ekwińska (fot. Koval Oleh)

Finały

W trzy godziny po półfinałach rozpoczęto rundę podsumowującą – miły gest organizatorów pozwalający zawodnikom rozjechać się do domów o ludzkiej porze (niektórzy zaś mieli z Pomorza daleko). Po doświadczeniach eliminacyjnych można było drżeć o trudność męskich propozycji, tymczasem wprowadzone przez chwytowych (w części zapewne improwizowane) poprawki zdały egzamin.

Przykrość jest innego rodzaju; po raz kolejny przyjeżdża do nas gość z zagranicy (i nie jest to Jan Hojer czy inny Ondra) i po raz kolejny tłucze wszystkie cztery finałowe problemy, pozostawiając resztę towarzystwa na polu pobitym do krwi. Jewgienij Zazulin mógł nie zrobić ostatniego ruchu na czwórce, patent – jaki tam znalazł – należał do jego mniej rozsądnych pomysłów – niemniej czwórka padła. Mógł nie odnaleźć się w technicznych zawiłościach górnych partii jedynki – a i tu wszakże się nie zgubił. Mógł przyłożyć jeszcze więcej siły na dwójce, wymagającej jedynie techniki i balansu (co pokazał Szymon Łodziński, “przepływając” ten problem z niedostępną innym gracją) – ale nie przyłożył, więc i zatopował. Wreszcie, na ewidentnej, siłowej trójce spaść normalnie nie miał już gdzie (choć inni spadali). Co boli to fakt, że na problemach pokonywanych w niewielkich ilościach przez rodzimych finalistów okazuje się, że nieco więcej siły wystarczy zupełnie do deklasującego sukcesu. Szkodość…

Inny z gości, Jurij Dziubiak (fot. Koval Oleh)

Inny z gości, Jurij Dziubiak (fot. Koval Oleh)

Na drugim miejscu plasuje się Jakub Jodłowski (dwa topy), próbami przed Jurijem Dziubiakiem (startował walcząc z kontuzją prawego kolana, oba ruchy do topu przez niego wykonane wymagały solidnego wyjścia z prawej nogi; nierozsądnie, ale trudno nie pochylić głowy z szacunkiem). Czwarty Szymon Łodziński po wspomnianym, przepięknym wspinaniu na dwójce (na więcej nie starczyło zgięcia); Jakub Główka imponująco fleszuje mocarną trójkę, jest piąty przez próby do bonusów. Adrian Chmiała ostatni z tych, którzy topowali, Grześ Karolak chyba przesadził z balowaniem (impreza na hali z sobotę wieczorem podobno potwierdziła znakomite recenzje, jakimi cieszą się blokfitowe posiadówy). Listę zamyka debiutujący w finałach Michał Kulpiński, łojąc dzielnie i z uśmiechem na ustach, który zjednywał mu przychylność widowni.

Kuba Jodłowski (fot. Koval Oleh)

Kuba Jodłowski (fot. Koval Oleh)

Damy walczyły de facto na trzech balderach, albowiem chwytowi przecenili jakość butów używanych przez zawodniczki, w związku z czym połoga czwórka (trawers po nieistniejących stopniach na starcie) właściwie nie zaistniała. Jedyny top na siłowej dwójce daje zwycięstwo Katarzynie Ekwińskiej (poza tym kończy jeszcze jedynkę), podobny wyczyn na trójce w drugiej próbie zapewnia drugi wynik finału Darii Brylowej. Dobra wiadomość przy okazji tego kłopotu – dziewczyny powoli uczą się dynamicznych, a trikowych ruchów, rzecz startowała bowiem “biegiem po paczkach” do bonusa, a bonusów było wiele. Dalej, topami na pierwszym problemie, Paulina Kalandyk i Agata Wiśniewska (zmagająca się z bólem w barku, a jednak zupełnie niezrozumiale zagubiona na starcie tej przystawki). Karina Mirosław, Ida Kupś oraz Katarzyna Smagała rozstrzygnęły podział dalszych miejsc za pomocą bonusów.

Paulina Kalandyk (fot. Oleh Koval)

Paulina Kalandyk (fot. Oleh Koval)

A teraz zagwozdka…

Chciałoby się napisać, że powyższe wyniki są wynikami zawodów, ale niestety nie można. Są to bowiem jedynie wyniki finału. Podjęto albowiem niejasną co do przyczyn swych decyzję, ażeby nie przeprowadzać ogólnej klasyfikacji, obok której wyszczególniono by kolejność najlepszych Polaków (czyli Pucharu Polski), lecz przeprowadzić dwie klasyfikacje odrębne. Jedną – dla pucharowców, zaś drugą – dla pozostałych (obcokrajowców oraz innych wspinaczy startujących poza Pucharem, w tzw. zawodach open).

Tym samym np. Daria Brylowa wygrała zawody open (w których nie są liczone zawodniczki Pucharu), zaś w Pucharze w ogóle nie jest klasyfikowana (to logiczne), niemniej “w ogóle” nie zajęła drugiego miejsca (chociaż była najoczywiściej druga w finale), albowiem takiej zbiorczej rywalizacji formalnie nigdzie nie było! Trudno to zrozumieć, sprawozdawca odsyła więc czytelnika do tabelek z wynikami, zarazem finał zrelacjonował wedle nie tylko własnej i chyba zdroworozsądkowej perspektywy.

Daria Brylowa (fot. Oleh Koval)_

Daria Brylowa (fot. Oleh Koval)

***

Dobrze, że odbyły się zawody trójmiejskie. Tym lepiej, że ten historyczny ośrodek dysponuje tak znakomitym obiektem. Szkoda trochę szeregu organizacyjnych niedociągnięć, które należy złożyć na karb pucharowego debiutu miejsca. Tu i ówdzie dawało się odczuć, że organizatorzy myślą o zawodach w kategoriach imprezy lokalno-towarzyskiej, nie do końca zdając sobie sprawę z wyższych wymagań, jakie nakłada na nich przeprowadzenie rankingowych zawodów. Niemniej atmosfera była wyśmienita, publika podczas finałów liczna i żywa, zaś w powietrzu czuło się, że nad Bałtykiem duże zawody wytęskniono i przyjęto z radością. Pozostaje życzyć sobie, aby zdobyte doświadczenia zaowocowały w przyszłym roku.

Andrzej Mecherzyński-Wiktor

WYNIKI

Kategoria PP mężczyźni:

  1. Jodłowski Jakub
  2. Łodziński Szymon
  3. Główka Jakub

Kategoria PP kobiety:

  1. Ekwińska Katarzyna
  2. Kalandyk Paulina
  3. Wiśniewska Agata

Kategoria OPEN mężczyźni:

  1. Zazulin Jewgienij
  2. Dziubiak Jurij
  3. Makowski Wojtek

Kategoria OPEN kobiety:

  1. Brylowa Daria
  2. Kodzik Ola
  3. Dawidowicz Ula

Młodzieżowcy PP:

  1. Adrian Chmiała
  2. Kulpiński Michał
  3. Laskowski Jerzy

Młodzieżowcy OPEN:

  1. Taranowski Stanisław
  2. Barbour Daniel
  3. Aszyk Oskar

***

Podziękowania

blokfit-2015-sponsorzy




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum