12 października 2015 11:55

Nowa droga braci Libeckich na Grenlandii

Mike Libecki po raz kolejny zawitał na Grenlandię, gdzie tym razem ze swoim bratem Andym poprowadził nową drogę na Polar Bear Fang Tower, Libecki-Libecki 5.11 (850 m, 16 wyciągów).

Linia drogi „Libecki-Libecki” na Polar Bear Fang Spire. Baza znajdowała się w miejscu startu żółtej linii, a obóz wysunięty na jej końcu. Właściwa wspinaczka zaczęła się znacznie niżej, niż pokazuje zdjęcie – miejsce zasłonięte przez grań (fot. Mike Libecki)

Linia drogi „Libecki-Libecki” na Polar Bear Fang Spire. Baza znajdowała się w miejscu startu żółtej linii, a obóz wysunięty na jej końcu. Właściwa wspinaczka zaczęła się znacznie niżej, niż pokazuje zdjęcie – miejsce zasłonięte przez grań (fot. Mike Libecki)

Po początkowych problemach z partnerem propozycję nie do odrzucenia złożył Mike’owi jego brat Andy. Planowana akcja górska musiała być tak zorganizowana, by zminimalizować niebezpieczeństwo do minimum, Andy bowiem nie posiadał zbyt dużego doświadczenia wspinaczkowego. Był co prawda na dwóch wyprawach ze swoim bratem (w Chinach i w Kirgistanie), ale bardziej w roli osoby towarzyszącej. Już na Grenlandii okazało się, że problemem może być samo dotarcie do celu wyprawy, jednego z odległych fiordów. Przeszkodą okazały się dryfujące w fiordach lodowe góry, których zdaniem Mike’a nigdy nie było tak wiele jak w tym sezonie.

Celem braci była ogromna granitowa turnia Polar Bear Fang Tower. MIke i Andy rozbili biwak na klifie, w miejscu niedostępnym dla niedźwiedzi. Następnego dnia założyli obóz i zaczęli transportować sprzęt w górę doliny. Po dotarciu do pierwszego z kilku lodowców, które stały na drodze do celu, Mike urządził bratu krótkie przeszkolenie z poruszania się po lodowcu i z operacji sprzętowych, po czym kontynuowali transport sprzętu.

W trakcie kilku następnych dni przetransportowali do wysuniętej bazy położonej około 900 metrów powyżej wybrzeża zapasy na 12 dni. Cel – niezdobyty dotąd Polar Bear Fang Spire – znajdował się 1,5 kilometra dalej. Dokładna lustracja ściany (okazało się, że dolne partie były bardzo kruche) pokazała, że nie ma tu łatwej linii, a przynajmniej niełatwej dla kogoś, kto stoi przed swoją trzecią wspinaczką w życiu.

Kilkudniowy opad śniegu spowodował przymusowy rest. Wraz z poprawą warunków zespół zdecydował się na ostateczny atak. Wspinaczkę rozpoczęli po biwaku u podstawy ściany, gdzie pozostawili sprzęt biwakowy. Od samego początku Mike prowadził wszystkie wyciągi, a Andy szedł na drugiego na jumarach. Problemem dla prowadzącego było takie poprowadzenie lin w kruszynie, by mało doświadczony Andy jumarując nie strącał kamieni linami. Trudności na dolnym odcinku nie przekraczały stopnia 5.10.

Pierwszą noc w ścianie bracia spędzili na siedząco na małej półce. Cały kolejny dzień wspinali się w trudnościach nie przekraczających stopnia 5.11. Większość stanowisk była naturalna, bez konieczności dobijania czegokolwiek. Kluczowe miejsce drogi znajdowało się dwa wyciągi poniżej zwieńczenia ściany i stanowiło komin z zaklinowanymi luźnymi blokami, który wymagał maksymalnego skupienia i ostrożnej wspinaczki. Ostatnie 60 metrów to wspaniała wspinaczka w litym granicie, po której Libeccy znaleźli się zaledwie 20 metrów od wierzchołka. W obliczu nadciagającej burzy szybko przygotowali sobie mały biwak, zaledwie 3 metry od wierzchołka, i tam spędzili na siedząco kolejną noc. Rankiem stanęli na szczycie.

Z uwagi na kruszyznę droga powrotu nie mogła wieść w linii wspinaczki. Zdecydowali się więc na zjazdy na drugą stronę na lodowiec. Były one wyjątkowo niebezpieczne, ponieważ stanowiska były z luźnych bloków. Po sześciu zjazdach osiągnęli grań i lodowy żleb. Siedem kolejnych zjazdów doprowadziło ich do lodowca. Ponieważ nie mieli ze sobą raków ani czekanów, całą drogę lodowcem do wysuniętego obozu pokonali na czworaka, ciągnąc za sobą plecaki, przez co rozłożyli obciążenie.

Wilan
źródło: Climbing




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum