Końcówka sezonu w Himalajach. Kolejne odwroty
Skutki tegorocznego kataklizmu, jaki miał miejsce w Nepalu i Tybecie, nabrały spodziewanego kształtu. Jesienią w Himalajach pojawiło się o ponad połowę mniej wypraw niż miało to miejsce w latach ubiegłych.
Olbrzymia większość skoncentrowała się na najbardziej przystępnych stokach Manaslu (8156 m), ponieważ na leżące w Tybecie Cho Oyu (8201 m) i Shishapangma (8013 m) nie wydano pozwoleń. Bez chętnych na wejście pozostała Kanczendzonga (8586 m), a Mount Everest (8848 m) zaatakował jedynie Nobukazu Kuriki, który od obozu drugiego działał w pojedynkę. 7 października podczas akcji szturmowej wycofał się z wysokości 8150 m i zamknął wyprawę.
Po rezygnacji Francuzów (Sébastien Moatti, Sébastien Ratel, Antoine Bletton oraz Max Bonniot) na południowej ścianie Annapurny (8091 m) oraz odwrocie międzynarodowego składu narciarzy (Adrian Ballinger, Emily Harrington, Hilaree O’neill, Kit Deslauriers i Jim Morrison) z północnych stoków Makalu (8463 m), z powodu bardzo niekorzystnych i niebezpiecznych warunków (zagrożenie lawinowe) z południowo zachodniego filara Dhaulagiri (8167 m) zeszli bez zdobycia szczytu Francuzi Yannick Graziani i Patrick Wagnon, osiągnąwszy wysokość 7100 m.
Aby dopełnić listy himalajskich gigantów wspomnieć należy o czwartym szczycie świata Lhotse (8516 m). Na historycznej 3-kilometrowej południowej ścianie działa koreański weteran Sung Taek Hong, wspomagany przez grupę młodszych rodaków. Na razie niewiele wiadomo o postępach wspinaczy, jednak późny czas sugeruje, że wiadomości nadejdą lada dzień.
Wszystko wskazuje na to, że rok 2015 przejdzie do historii podbojów ośmiotysięczników. W tragicznie przerwanym przez naturę sezonie przed-monsunowym, naporowi ludzkiej działalności uległa jedynie Annapurna. Jeśli dodamy do tego nietknięte w tym roku szczyty Nanga Parbat (8126 m) i K2 (8611 m) oraz zdobyty tylko dwa razy Broad Peak (8047 m), to otrzymamy zadziwiający w swej niewspółczesności obraz nieprzystępnych i budzących respekt gór.
Choć pamięć ludzkiego dramatu, jaki rozegrał się w Nepalu, przysłania w tym roku niemal każde himalajskie skojarzenie, to nie można oprzeć się wrażeniu, że to potęga przyrody stanowi największe źródło fascynacji i inspiracji, a alpinizm od turystyki oddziela właśnie groźba niepowodzenia.
Kacper Tekieli