17 września 2015 10:18

Od Tatr do Himalajów nie tak daleko – relacja z 11. Spotkań z Filmem Górskim w Zakopanem

„Chłodną mamy jesień tego lata” będą mówić licznie przybyli goście i uczestnicy 11. Spotkań z Filmem Górskim w Zakopanem, oglądając w uciążliwym deszczu i natarczywych podmuchach zimnego wiatru zmagania finalistów dziesiątych, jubileuszowych zawodów Zako Boulder Power imienia Bogusia Probulskiego.

Na taką próbę wystawi nas niedzielna pogoda. Tymczasem w środę nic jeszcze tego nie zapowiada. Uroczyście zainaugurowany festiwal opiera się zasadniczo na trzech filarach: szeroko pojętej kulturze górskiej, konwergencji przeszłości i teraźniejszości himalaizmu oraz osiągnięciach gwiazd skialpinizmu z Andrzejem Bargielem na czele.

Przed kinem Sokół (fot. Julita Chudko)

Przed kinem Sokół (fot. Julita Chudko)

***

Zaczynamy od kultury

W środę po południu w nowo powstałej klubokawiarni STRH ma miejsce wernisaż fotograficzny Julity Chudko Wspinacze. Jej fotografie cechują się skupieniem na detalach, szczególnie na dłoniach wspinaczy, których ciała dzięki umiejętnemu cieniowaniu zdają się odlane ze spiżu, odrealnione, a jednocześnie klasycznie piękne. Tymczasem w pobliskim Dworcu Tatrzańskim odbywa się projekcja filmu poświęconego Jerzemu Hajdukiewiczowi, a zaraz po niej Maciej Pawlikowski wspomina w ciekawy, nastrojowy sposób zorganizowaną trzydzieści lat temu wyprawę na Cho Oyu, podczas której dokonał wraz z Maciejem Berbeką wejścia na szczyt (dwa dni później stanęli tam także dwaj z pozostałych uczestników, Jurek Kukuczka i Andrzej Heinrich).

Fotografie Julity Chudko cechują się skupieniem na detalach, szczególnie na dłoniach wspinaczy

Fotografie Julity Chudko cechują się skupieniem na detalach, szczególnie na dłoniach wspinaczy

Drugi dzień festiwalu podporządkowany jest literaturze

Narcyz Sadłoń krzewi ducha przygody wśród najmłodszych, opowiadając dzieciom w miejskiej bibliotece publicznej o swoich licznych podróżach. Anna Lichota, zdobywczyni Korony Ziemi, prezentuje książkę o prowokującym tytule: Na co Ci te góry. Magdalena Bujak-Lenczowska z subtelną nostalgią, skromnością i nastrojowym spokojem wspomina w krótkiej prezentacji osobę swojego Ojca, którego skrupulatnie zebrane pisma złożyły się na treść książki jej autorstwa Dzienniki himalajskie i inne pisma Jakuba Bujaka.

Ostatni z gości czwartkowych spotkań z literaturą górską, Hubert Jarzębowski, także zafascynowany jest przeszłością, czemu daje wyraz w swojej książce Carolus Victor i do czego otwarcie przyznaje się w bezpretensjonalnej, pełnej humoru i elokwencji prelekcji. Chwilę później wciąż pozostajemy w tym samym obszarze topograficznym, jednak diametralnie zmienia się nastrój za sprawą braci Peto, skialpinistów, którzy za główny obszar swego sportowego działania obrali Tatry Słowackie. Najbardziej wytrwali uczestnicy czwartkowego panelu późnym wieczorem zagłębiają się w jaskinie z Kazimierzem Szychem, poznając ten zwykle niedoceniany, unikalny odłam alpinizmu.

spotkania-z-filmem-gorskim-2015-plakat
Piątek rozpoczynamy lekcją historii zakończenia II Wojny Światowej

Następnie hinduski numizmatyk i kolekcjoner Ashok Kumar Tiwari prezentuje swój bogaty zbiór pocztówek, z których większość opatrzona jest autografami największych polskich himalaistów: Krzysztofa Wielickiego, Wandy Rutkiewicz, Jerzego Kukuczki, Anny Czerwińskiej, Artura Hajzera i wielu innych. Zapytany, skąd u kogoś, kto nigdy się nie wspinał, takie zainteresowanie dokonaniami Polaków w górach najwyższych Ashok w urzekający sposób stwierdza, że przecież Polacy to najlepsi wspinacze na świecie. Kumar podkreśla niezwykłą gościnność, bezinteresowność i serdeczność Polaków, dzięki którym w ciągu roku od swojej pierwszej wizyty w naszym kraju powiększył swą kolekcję ponad dwukrotnie.

Wszyscy pozostali z zaproszonych gości również zapraszają nas w Himalaje, każdy na swój własny sposób. Hans Schnell mówi o Nanga Parbat. Anna Okopińska wraz ze swą imienniczką Anną Czerwińską chwalą się dokonaniami kobiet w górach najwyższych (a jest czym się chwalić!). Władimir Szatajew zdumiewa nas rozmachem, z jakim organizowano himalajskie ekspedycje w ZSRR. Denis Urubko, uhonorowany Złotym Czekanem za wytyczenie nowej drogi na południowo – wschodniej ścianie Cho Oyu, z typowym dla siebie romantyzmem zestawia wyzwania, jakie rzucają góry najwyższe z tymi, jakie stawia przed nim wychowywanie ukochanej córeczki.

Władimir Szatajew (fot. Łukasz Ziółkowski)

Władimir Szatajew opowiadała o himalajskich ekspedycjach z ZSRR (fot. Łukasz Ziółkowski)

Wreszcie długo oczekiwany Ueli Steck, który wcześniej chronił się przed tłumem fanów w zaciszach restauracji Adamo, mówi o swojej percepcji strachu oraz o poszukiwaniu analogii pomiędzy Alpami a Himalajami. Śmiały styl, któremu Ueli zawdzięcza przydomek Swiss Machine, jawi się jako udane połączenie naturalnych predyspozycji organizmu z umiejętnością racjonalnego zarządzania ryzykiem. Licznie przybyli uczestnicy spotkania nie mają niestety okazji zadać prelegentowi wielu pytań: Ueli spieszy się, jak zawsze, tym razem na podkrakowskie lotnisko, skąd o drugiej w nocy odlatuje samolotem.

Swiss Machine, czyli Ueli Steck (fot. Łukasz Ziółkowski)

Swiss Machine, Ueli Steck (fot. Łukasz Ziółkowski)

A w sobotę…

Uczestnicy sobotnich eliminacji Zako Boulder Power co chwilę zerkają z niepokojem w niebo; na szczęście pogoda nie przeszkadza w przeprowadzeniu eliminacji. Tymczasem kino Sokół tętni życiem. Przedpremierowy pokaz dokumentalnego filmu Darka Załuskiego No ski no fun i następujące zaraz po nim spotkanie z reżyserem oraz głównym bohaterem, Andrzejem Bargielem, wypełniają salę kinową po brzegi. Andrzej urzeka swoją skromnością i spokojem. Nie szczędzi czasu zainteresowanym rozmową z nim, pomimo iż wieczorem czeka go kolejne spotkanie z publicznością, podczas którego opowie o śmiałym projekcie Hic sunt leones.

Andrzej Bargiel urzeka skromnością... (fot. Ilona Łęcka)

Andrzej Bargiel urzeka skromnością… (fot. Ilona Łęcka)

Marcin „Yeti” Tomaszewski na chwilę odwraca uwagę widzów od Himalajów, jego pasją jest bowiem eksploracja odległych, tajemniczych i słabo poznanych rejonów górskich. Pewność i wprawa, z jaką porusza się w wielkich ścianach, przynosi mu satysfakcję i sukcesy, jak choćby dokonane na początku tego roku wejście wraz z Markiem Raganowiczem północną ścianą na Trollvegen w Norwegii.

Po chwili powracamy w Himalaje za sprawą Kingi Baranowskiej, która mozolnie toruje sobie drogę wśród śnieżnych pól i zdradliwych szczelin ku Koronie Himalajów. Za sprawą zdobytego w lipcu tego roku Gasherbrum II prześcignęła ona Wandę Rutkiewicz w ilości pokonanych ośmiotysięczników i zapewnia, że nie zamierza na tym poprzestać.

Kinga Baranowska (fot. Spotkania z Filmem Górskim)

Kinga Baranowska toruje sobie drogę ku Koronie Himalajów (fot. Łukasz Ziółkowski)

Najjaśniejszym punktem wieczoru jest bez wątpienia prelekcja Janusza Gołąba i Wojtka Grzesioka. Panowie nadali swej narracji niezwykle urokliwy, nasycony humorem i dystansem do samych siebie wymiar. Wspaniale słucha się o ich przygodach w atmosferze wesołości w miejsce ponurej martyrologii lub pospolitego znudzenia.

Świetna prelekcja Janusza Gołąba i Wojciecha Grzesioka (fot. Łukasz Ziółkowski)

Świetna prelekcja Janusza Gołąba i Wojciecha Grzesioka (fot. Łukasz Ziółkowski)

Sobotni wieczór wieńczy spotkanie z Simonem Yates’em, który wszystkim czytelnikom Dotknięcia pustki (Touching the Void) i widzom Czekając na Joe kojarzy się głównie z dramatycznymi wydarzeniami na Siula Grande. Moment ten silnie zaważył na życiu Yates’a, lecz zamiłowanie do wspinaczki okazało się na szczęście silniejsze niż środowiskowa anatema – Yates z przejęciem opowiada o wielu innych wyprawach wspinaczkowych.

Simon Yates (fot. Łukasz Ziółkowski)

Simon Yates (fot. Łukasz Ziółkowski)

Niedzielny poranek nasycony emocjami Zako Boulder Power

Atmosferę podgrzewają: energetyczna muzyka, płynąca spod palców Dja De La Roca wprost w masywne głośniki oraz kwiecista konferansjerka Kuby Brzosko, wspieranego ochoczo przez kapłana tatrzańskiej elewacji, Marcina Gąsienicę-Kotelnickiego.

Kwiecista konferansjerka Kuby Brzosko i Kotleta.. Nie do podrobienia (fot. Ilona Łęcka)

Kwiecista konferansjerka Kuby Brzosko i Kotleta.. Nie do podrobienia (fot. Ilona Łęcka)

W tym samym czasie

Jury Międzynarodowego Konkursu Filmowego przyznaje Grand Prix obrazowi Jurek w reżyserii Pawła Wysoczańskiego „za mistrzowską, wielowarstwową opowieść o Jurku i jego czasach”.

Gala Spotkań i uroczyste wręczenie Grand Prix (fot. Łukasz Ziółkowski)

Gala Spotkań i uroczyste wręczenie Grand Prix (fot. Łukasz Ziółkowski)

Nagroda Naczelnika TOPR trafia w ręce Jona Herranza, reżysera świetnej Panaromy, „za przejmującą i wzruszającą opowieść o relacji ojca i syna i ich ekstremalnej wspinaczce w ścianach Tre Cime di Lavaredo”. Burmistrz Miasta Zakopane honoruje twórców zapadającego w pamięć Tashi and the Monk, Andrew Hintona i Johny’ego Burke’a, zaś Dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego za najlepszy obraz uznaje wspólne dzieło Veronique, Anne i Erica Lapied Aleksander, syn pasterza.

Nie jest zaskoczeniem, że nagrodę młodzieżową zdobywa fertyczny Valley Uprising, zaś Nagrodę Publiczności: szczery i wzruszający Metanoia Jeffa Lowe. Nagrodę specjalną otrzymuje zaś nastrojowy, oszczędny w środkach obraz Nini, reżyserowany przez Gigi Giustinaniego.

Jury Konkursu (fot. Łukasz Ziółkowski)

Jury Konkursu (fot. Łukasz Ziółkowski)

Jednym ze słabszych elementów w festiwalowym bloku filmowym jest cieszący się obiecująco dobrą prasą film Elizy Kubarskiej K2. Dotknąć nieba. Jak się okazuje, ani intrygujący pomysł na film, ani znakomite zdjęcia (Radosława Ładczuka), ani cudowne tło Himalajów mogą nie wystarczyć, jeśli reżyserkę i scenarzystkę zarazem cechuje egotyzm, nieumiejętność prowadzenia dialogów, kiepskie wyczucie dynamiki scen czy wreszcie – bezpardonowe nękanie widza zagrywkami emocjonalnymi. To wszystko sprawia, że film jest chwilami wręcz żenująco słaby, a przez większość czasu – zwyczajnie nudny. Na artystycznych antypodach w stosunku do K2… ulokujemy wzmiankowany już Nini, którego twórcy zadają te same co Kubarska pytania: o wagę rodzicielskiej odpowiedzialności wobec pasji wspinania oraz o sposoby radzenia sobie ze stratą najbliższej osoby.

Ciekawym wprowadzeniem do spotkania z profesorem Zdzisławem Janem Rynem jest premiera patetycznego teledysku Palfy Grolf Lodowi Wojownicy. Profesor w intrygująco brzmiącym tytule swej prelekcji: Między udręką a ekstazą streszcza skrupulatnie gromadzoną wiedzę na temat przemęczenia, deterioracji, niedotlenienia, niskich temperatur i innych czynników, wpływających na organizm himalaistów i ich możliwości działania i przetrwania w górach najwyższych.

„Mówią o mnie, że jestem gadułą” – wyznaje Ryszard Szafirski, po czym rozbrajająco dodaje: „ja im oczywiście nie wierzę”. Opowieści Szafirskiego o narodzinach i rozwoju himalaizmu jako naszej domeny narodowej słucha się znakomicie, pomimo nękających prelegenta kłopotów z głosem.

Pozostaje zatem żałować, iż jego wystąpienie zostaje dość gwałtownie przerwane przez kolejną atrakcję, jaką stanowi przedpremierowy pokaz filmu Everest (poświęcony tragicznie zakończonej wyprawie komercyjnej, mającej miejsce w maju 1996 roku, podczas której straciło życie wielu wspinaczy). Atrakcję, jak się okazuje, dostępną nie dla wszystkich. W osobliwym wstępie do pokazu przedstawiciel dystrybutora przypomina widzom o konieczności otoczenia szczególną troską okularów umożliwiających percepcję trójwymiarową oraz o bezwzględnym nakazie zwrócenia ich obsłudze po zakończeniu seansu.

Festiwalowa publiczność (fot. Ilona Łęcka)

Festiwalowa publiczność (fot. Ilona Łęcka)

Żądni wrażeń miłośnicy gór, którym nie udało się dostać na seans, na pobliskim Placu Niepodległości podziwiają zmagania finalistów „wspinaczki małościanowej”. W zapadającej ciemności wieczoru chłodny wiatr i uparty deszcz zdają się tym bardziej dokuczliwe. Mimo to zawodnicy radzą sobie tak dobrze, że publiczność zaczyna podejrzewać, że w przyszłym roku chwyty nie będą już miniaturowe, lecz zostaną po prostu narysowane. Ostatecznie zwyciężają Sylwia Buczek i Sierhij Topiszko. Honoru Polaków bronią Piotrek Czarnecki i Olo Romanowski, zajmując odpowiednio drugie i trzecie miejsce.

Zako Boulder Power 2015 (fot. Julita Chudko)

Zako Boulder Power 2015 – zwycięzca Serhij Topiszko (fot. Julita Chudko)

***

Pierwsze refleksje

Wraz z zakończeniem 11. Spotkań z Filmem Górskim nasuwają się pierwsze refleksje. Jeśli za symbol festiwalu obiera się najwyższą górę świata, dążenie organizatorów ku wszelakim rekordom wydaje się w pełni uzasadnione. Tylko tak tłumaczyć przecież można notoryczne opóźnienia i przesunięcia czasowe poszczególnych festiwalowych atrakcji, sięgające nawet dwóch godzin. A może chaos organizacyjny jest swoistą formą aktywizacji uczestników, by zamiast – jak to zwykle bywa na imprezach tego typu – wygrzewać się w błogiej bierności, przecierali własne ścieżki w niejasnej materii programu? Pośpieszne opuszczanie sali kinowej Sokoła czy oranżerii Dworca Tarzańskiego wywołują irytację i potęgują zamieszanie. Nie lepiej niestety wypada organizacja zawodów: eliminacje rozpoczynają się z opóźnieniem (permanentna awaria drukarki aspiruje do rangi przysłowia). Nie zadbano także o właściwe uhonorowanie zwycięzców zmagań.

Jak wspomniano powyżej, wielu zainteresowanym nie udało się dostać na salę kinową, w której przedpremierowo wyświetlano głośny Everest. Wejście do kina szturmował niemały tłum, a przed drzwiami wejściowymi rozegrały się sceny rodem z filmów Barei, z niezapomnianym „pan tu nie stał”. Niektórzy spośród zdezorientowanych brakiem rzetelnej informacji posiadaczy karnetów uprawniających do wstępu na niedzielne pokazy, odprawieni spod kina z kwitkiem, starali się w imię oryginalnie pojętej solidarności uniemożliwić wejście osobom, które wspięły się na Everest logistyki i zakupiły specjalny, osobny bilet.

Najbardziej jednak spektakularnym niedociągnięciem organizatorów jest niefortunny dobór tłumaczek, mających w założeniu ułatwić kontakt Denisa Urubko i Władimira Szatajewa z publicznością. Nieudolne próbki prozy, dłuższe chwile milczenia, niepoprawność gramatyczna i składniowa, nerwowe porozumiewanie się poza mikrofonem, rażące błędy wynikające z nieznajomości tematu czy wreszcie pensjonarskie zachwyty nad wyświetlanym właśnie zdjęciem w miejsce fachowego przekładu były przyczyną irytacji i zniechęcenia tak ze strony widowni, co samych prelegentów. Dla kontrastu – docenić wypada poprawność i zaangażowanie Gabrieli Kuhn, tłumaczącej z włoskiego i angielskiego.

Od posiłkujących się dekadą doświadczenia dyrektorów festiwalu: Magdy Ziaji-Żebrackiej i Jakuba Brzosko można by śmiało wymagać więcej: nie w kwestii wyświetlanych filmów, których poziom był w większości bardzo wysoki, nie w zakresie logicznego, interesującego doboru gości, lecz po stronie organizacji sensu stricto i szacunku dla widzów. Pozostaje mieć nadzieję, że w przyszłości podobne wpadki nie będą miały miejsca.

Ilona „Księżniczka” Łęcka




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    K2. Dotknąc nieba. [5]
    "Jednym ze słabszych elementów w festiwalowym bloku filmowym jest cieszący…

    17-09-2015
    kierownik