22 września 2015 13:13

22 drogi na 22 urodziny Szymona Łodzińskiego

Jak wiadomo, początek wyjazdu wspinaczkowego trzeba wykorzystać na rozruch, czyli zrobienie dużej liczby łatwych dróg. Niestety, jest to dość nudne i żmudne zajęcie, więc zawsze brakuje motywacji. Na szczęście pierwszy wspinaczkowy dzień wyjazdu wypadał w moje 22 urodziny, w związku z czym postanowiłem zrobić sobie prezent i przejść właśnie 22 drogi o trudnościach przynajmniej 7a.

Rozgrzewka dobra na wszystko (fot. Maciej Bukowski)

Rozgrzewka dobra na wszystko (fot. Maciej Bukowski)

Już na starcie pojawiły się drobne przeciwności losu: zaspaliśmy godzinę, rano padał deszcz, a kiedy już dotarliśmy w skały, okazało się, że nie wzięliśmy topo. Ale plan to plan, trzeba go wykonać. Po zrobieniu pierwszych, chyba sześciu, dróg byłem już zmęczony, a do tego szło mi wolniej, niż zakładałem (sądziłem, że pójdzie mi bardzo lekko, szybko jednak odczułem, że tak łatwo nie będzie ;). Na szczęście Maciek postanowił nie robić tego dnia tylu dróg co ja, dzięki temu miałem szanse zdążyć – robiłem po dwie drogi, jedna po drugiej.

Po dwunastej drodze byłem świadom, jak daleko jestem od celu, a jednocześnie słońce było już nisko nad horyzontem. Po siedemnastej pogodziłem się z porażką, do tego zaczął padać deszcz, fundując nam krótką zlewę. Ostatkiem motywacji wynalazłem w głowie możliwie najsuchsze zakątki Rodellaru i zmusiłem się do przejścia na ostatnie pięć dróg na wybitnie siłowy sektor „bulder de jon”. W trakcie naszego przemieszczania się, deszcz znowu dał znać o sobie, a ostatnie dwie drogi robiłem w zupełnych ciemnościach, oświetlając sobie ścianę ledwo bżdżącą czołówką, wykonując każdy przechwyt na czuja, czyli zginając rękę do końca, wyciągając drugą do góry i wymacując kolejny chwyt.

Łatwo nie było, ale się udało (fot. Maciej Bukowski)

Łatwo nie było, ale się udało (fot. Maciej Bukowski)

Przedsięwzięcie okazało się dużo trudniejsze niż sądziłem, a czułem to w przedramionach jeszcze parę dni później. Co prawda zaliczam dzień 12 września 2015 roku jako jeden z fajniejszych wspinaczkowych doświadczeń, głównie ze względu na trudności motywacyjne. Podsumowując, zrobiłem siedem dróg 7b, dziesięć 7a+ i pięć 7a w osiem godzin, z czego większość kiedyś już robiłem, ale niektóre padły OS. Chciałbym najbardziej podziękować Maćkowi za to, że chciało mu się tyle czasu chodzić i mnie asekurować :-).

Drogi w kolejności prowadzenia:

  • Toma castanazo 7a+
  • Billy el rapido 7a
  • Orgasmica 7a+
  • El pisaciclico 7b
  • Estampida 7b
  • Conejo caliente 7a+
  • Lo tienes Clark 7b
  • El pupas 7b
  • Tarzanin de muniellos 7a+
  • Fran sin nata 7a+
  • La larva 7a
  • Mas tortura 7a+
  • Caprichos de Lujuria 7b
  • Spasiva l1 7a
  • Tragaldabas l1 7a+
  • Caco que te mato 7b
  • Pintacoda 7a+
  • Pedrosaurio 7b
  • De 8 a 14 7a
  • Paisanu 7a
  • Alponismo de salon 7a+
  • Lorien and the wailers 7a+

Szymon Łodziński
(DMM, Red Chili, Camper, wGórę, UKA)




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum