8 lipca 2015 18:23

Jeszcze kilka lat temu z naszym doświadczeniem górskim „umarlibyśmy” już na podejściowych płytach – z Łukaszem i Jackiem rozmawiamy o Brento Centro

Ciekawie rozwija się wielowyciągowa przygoda Łukasz Dudka i Jacka Matuszka. Pod koniec czerwca w ramach projektu Alpine Wall Tour poprowadzili drogę Brento Centro (8b, 1000 m) na zachodniej ścianie Monte Brento w Valle del Sarca zespołu Jorg Verhoeven – David Lama z 2010 roku. Jednocześnie odnotowali dopiero pierwsze powtórzenie.

Radość na szczycie (fot. arch. Alpine Wall Tour)

Radość na szczycie (fot. arch. Alpine Wall Tour)

Brento Centro było dużą zagadką. Fakt, że droga pozostawała tyle czasu bez powtórzenia – dawało do myślenia… To także duże nagromadzenie trudności, ekspozycja, długość, no i przede wszystkim nie najlepsza jakość skały, która okazała się – mimo znajomości z opisu – zaskoczeniem. Umiejętność poruszania się w tak kruchym terenie to spore wyzwanie. „Na całej ścianie są 3 miejsca oznaczone przez Davida Lamę jako ekstremalnie kruche. Przy pierwszym kontakcie z takim miejscem nie wiedziałem za bardzo, jak mam go przehaczyć, nie mówiąc już o wspinaniu” – mówi Łukasz.

O szczegółach przejścia Brento Centro rozmawiamy z Łukaszem i Jackiem.

***

Dorota Dubicka: Chłopaki, gratulacje za przejście. Przyznam, że nie spodziewałam się aż tak szybkiego sukcesu ;). Drogę poprowadzili w 2010 roku Jorg Verhoeven i David Lama, wytyczając zarazem pierwszą i jak dotąd jedyną klasyczną linię przecinającą dach zachodniej ściany Monte Brento. Zrobiliście dopiero drugie przejście. To właśnie ta wielka niewiadoma – 5 lat bez powtórzenia, 1000 m wspinania, trudności sięgające 8b – spowodowała, że za cel obraliście właśnie Brento Centro?

Łukasz Dudek, Jacek Matuszek: Pomysł zmierzenia się z Brento Centro pojawił się zupełnie spontanicznie i niespodziewanie. W 2013 roku oczekując na poprawę warunków w Wilder Kaiser, przy okazji prób na Szatach Cesarza (Des Kaisers neue Kleider Stefana Glowacza – przyp. red.) pojechaliśmy do Arco. Chcieliśmy się powspinać po czymś suchym. Na miejscu kupiliśmy przewodnik po drogach wielowyciągowych doliny Sarca. Przeglądając go natknęliśmy się na Monte Brento i drogę Brento Centro. Pomyśleliśmy, że w przyszłości byłby to super cel. W tamtym czasie z naszym doświadczeniem górskim „umarlibyśmy” już na podejściowych płytach :).

Rok później znów w ramach oczekiwania na poprawę warunków w Wilder podjeżdżamy na parking w San Giovanni by zerknąć, jak nasza droga wygląda z góry. Wrażenie było niesamowite. Przestrzeń, ogromna ekspozycja… nie wierzyłem, że może taka istnieć. Zdaliśmy sobie wtedy sprawę, że jest to cel przynajmniej o poziom wyżej od tego, co do tej pory robiliśmy.

Oczywiście, wszystkie te punkty: 1000 m ściany bez powtórzenia, jedyna klasyczna droga w tym miejscu, nagromadzenie bardzo trudnych wyciągów były głównymi atutami pokonania tej drogi. Dopełnieniem była sama linia, która z parkingu, a przede wszystkim z podejścia prezentuje się fantastycznie.

Łukasz podchodzi na linach na "Brento Centro" (fot. Alpine Wall Tour)

Łukasz podchodzi na linach na „Brento Centro” (fot. Alpine Wall Tour)

Potwierdziły się te pierwsze wyobrażenia o drodze? Jak ją oceniacie po przejściu?

Potwierdziły się w połowie. Wiedzieliśmy, że będzie trudna technicznie, bardzo długa, wyczerpująca, w przerażającej ekspozycji, ale zaskoczyła nas jakość skały. Zupełnie zlekceważyliśmy słowa autorów drogi. Na całej ścianie są 3 miejsca oznaczone przez Davida Lamę, jako ekstremalnie kruche. Przy pierwszym kontakcie z takim miejscem nie wiedziałem za bardzo, jak mam go przehaczyć, nie mówiąc już o wspinaniu. Haki i spity są wbite w głuche połacie skały, wszystko się rozsypuje w rękach. Wspinasz się jak na sztucznej ściance – jest masa chwytów, ale tylko kilku da się użyć :).

Jakie były te największe wyzwania podczas prowadzenia? Wspomniana kruszyzna, trudności, logistyka? Dodajmy, że droga ma 27 wyciągów, zdecydowana większość powyżej 7a, najtrudniejszy 8b, trzy ostatnie 8a+. Jak radziliście sobie z prowadzeniem pod rząd tak wymagających odcinków?

Logistyka funkcjonowała u nas świetnie. Warto dodać, że po 15. i 16. wyciągu wycof jest praktycznie niemożliwy. Droga bardzo kluczy, prześlizguje się przez okapy, a poruszmy się głównie w trawersach. Po 19. wyciągu pojawia się możliwość rozbicia portaledga pod okapem centralnym. Podczas pierwszych 2 dni wciągnęliśmy cały wór transportowy do 14. wyciągu. Następnie, po reście, uderzyliśmy na całą ścianę z zamiarem rozpoznania jak największej ilości wyciągów, zostawiając portaledga we właściwym miejscu. Sił starczyło na 25 wyciągów. Na szczęście 2 ostatnie da się zapatentować od góry. Poświęciliśmy na nie pół dnia pracy. Był to kluczowy zabieg podczas całego przedsięwzięcia.

Łukasz pod okapem centralnym (fot. arch. Alpine Wall Tour)

Łukasz pod okapem centralnym (fot. arch. Alpine Wall Tour)

Wspinanie w kruszyźnie jest bardzo stresujące. Wyciągi z dobrą jakością skały można policzyć na palcach jednej ręki. Rozróżniamy kilka rodzajów kruszyzny. Na część chwytów wystarczy „dmuchnąć”, by spadły. Najgorsze, że zaliczają się do nich nawet te wielkości lodówek. Niektóre całe się ruszają, ale są delikatnie przyklinowane, tak że można się ich przytrzymać. Najpewniejsze są te na szarej skale, te na żółtej sypią się na potęgę.

Jak wyglądała asekuracja na drodze?

Asekuracja jest zróżnicowana, ale określiłbym ją jako całkiem dobrą. Śmialiśmy się z Jackiem, że gdyby autorem był Alexander Huber, to nie byłoby żadnego powtórzenia przez co najmniej 100 lat.

Początek jest wspólny z hakówką Universo Giallo. W kluczowych miejscach spity występują praktycznie jako drabina boltowa, więc jest komfort. Gdy hakówka odbija, zaczyna się teren obity przez Lamę i Verhoevena. Chłopaki podeszli racjonalnie: skałkowo – tam gdzie jest duże prawdopodobieństwo wyrwania skały z przelotem, górsko – gdy jest w miarę lito.

Zestaw wyprawowy (fot. Jacek Matuszek / climb.pl)

Zestaw wyprawowy (fot. Alpine Wall Tour)

To była Wasza pierwsza wyprawa z portalegem. Jak wypadł chrzest bojowy w ścianie :)?

Bez problemów. Za każdym razem byliśmy na tyle zmęczeni, że spało się całkiem nieźle. Z samego rana budzili nas basejumperzy przelatujący kilkadziesiąt metrów obok naszego noclegu. Nasz kolega Szymon, skacząc z kamerą na kasku, dał radę zarejestrować nasz obóz w ścianie. Korzystając z okazji – dzięki wielkie za odpuszczenie skoku i zwiezienie nas z góry na camping. Szacun!

Spało się całkiem nieźle (fot. Jacek Matuszek / climb.pl)

Spało się całkiem nieźle (fot. Alpine Wall Tour)

Jednym z założeń projektu jest zrobienie filmu (za kamerą Wojtek Kozakiewicz). Udało Wam się już coś nakręcić?

Mamy trochę materiałów ze ściany, które mogą być dopełnieniem tych właściwych nakręconych razem z Wojtkiem.

Brento Centro to jeden z trzech celów w ramach Alpine Wall Tour. Niedawno udało się szczęśliwie domknąć budżet projektu na Polak Potrafi. Przed Wami Silbergeier Beata Kammerlandera w Rätikonie – ostatnia prosta do skompletowania Alpejskiej Trylogii i Pan Aroma Alexandra Hubera na północnej ścianie Cima Ovest di Laveredo. Co na początek?

Po zrobieniu Brento Centro pojechaliśmy na kilka dni do Ratikonu, by spróbować Silbergeiera. Trafiliśmy w bardzo wysokie temperatury. Niestety, droga ma wystawę południową, w związku z czym dało się wspinać od godz. 16. Wieczorami pojawiały się burze, dlatego byliśmy w stanie rozpracować dziennie 1-2 wyciągi. Wyjazd określiłbym jako bardzo udany, gdyż mamy dobrze rozpoznane 5 z 6 wyciągów, w tym dwa najtrudniejsze.

Myślę, że gdyby dało się na drodze popracować cały dzień byłaby już szansa na poprowadzenie całości.

Zatem powodzenia następnym razem!

"Brento Centro" - przebieg drogi (fot. Alpine Wall Tour)

„Brento Centro” – przebieg drogi (fot. Alpine Wall Tour)

***

Sprzętowo wyjazd wsparła Salewa:

Salewa

Patronat:

brento-centro-dudek-matuszek-patroni




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum