24 lipca 2015 09:23

Adam Pustelnik o PŚ w Chamonix i Briançon – czyli pucharowe zawody od kuchni

Co prawda za nami dopiero rozgrzewka w Pucharze Świata w konkurencji prowadzenie, zawodnicy dopiero się rozkręcają, ale już sporo ciekawego dzieje się na pucharowych deskach. Z jednej strony przypominają o sobie starzy mistrzowie, z drugiej widać nowe twarze i powiew młodości.

W Chamonix jak zawsze z rozmachem... (fot. Heiko Wilhelm)

Największe zawody w sezonie  – Chamonix 2015 (fot. Heiko Wilhelm)

Dwie francuskie imprezy na otwarcie cyklu – Chamonix i Briançon – pokazały przede wszystkim możliwości i talent debiutującej w seniorskich rozgrywkach 16-letniej Janji Garnbret. O niej mówiło się chyba najgłośniej. Czy Słowenka na dłużej zagości w czołówce PŚ?

Zawody w Chamonix i Briançon oglądał z bliska Adam Pustelnik. Jako kibic i przede wszystkim jako routesetter. Posłuchajmy, jak je wspomina. Będzie trochę ocen i ciekawych analiz, typowanie faworytów i garść refleksji na temat pracy routesettera, będzie wreszcie o rozmachu zawodów w Chamonix oraz „śliskich” finałach w Briançon.

Adam Pustelnik (fot. Björn Pohl)

Adam Pustelnik (fot. Björn Pohl)

***

Dorota Dubicka: Za nami dwie edycje pucharowe w prowadzeniu, Chamonix i Briançon. Na obu pracowałeś jako routesetter. Jak oceniasz przebieg zawodów? Gdzieś mi mignęły Twoje słowa, że wyszło bomba. To rozwiń to proszę. Jako profesjonalny routesetter i jako widz.

Adam Pustelnik: Dla mnie to były pewnie najważniejsze zawody w tym roku. W Chamonix działałem już piąty raz jako szef ekipy układaczy. Są to największe zawody w sezonie, jeśli spojrzeć na ilość startujących zawodników (150 zawodników i zawodniczek na trudność, 80 na czas) i publiczność (ponad 10 tys. osób). W tym roku dodatkowo zawody miały rangę Mistrzostw Europy, a pogoda dopisała… niezwykle, bo zwykle leje jak z cebra.

W Chamonix byłem w stricte francuskim zespole – w składzie znaleźli się Julien Gras i Lauren Laporte – i był to autentycznie super skład. Zawsze zanim zaczynamy kręcić zawody, ustalamy sobie „cel” – czyli ile topów chcielibyśmy mieć, jak mają się rozkładać trudności, gdzie chcemy, żeby toczyła się walka. I choć w Chamonix podjęliśmy duże ryzyko ze stylem dróg (w szczególności finałowych), to chyba teraz mogę już spokojnie powiedzieć, że się udało.

W Briançon triumfowała jedna głównych z faworytek Jain Kim (fot. Eddie Fowke)

W Briançon triumfowała jedna głównych z faworytek Jain Kim (fot. Eddie Fowke)

Męska droga nie była aż tak trudna, ale na tyle skomplikowana, że wymagała zrobienia minimalnej ilości błędów i dobrego tempa, żeby znaleźć się blisko topu. U kobiet natomiast zaryzykowaliśmy wprowadzenie mocno męskiego charakteru w ¾ drogi i tym samym nie mogliśmy być pewni, jak wysoki poziom zaprezentują na niej panie. Jednocześnie w obu wypadkach ryzykowaliśmy, że drogi zostaną skończone – a kiedy podejmuje się takie ryzyko, oznacza to, że w miejsce jednego mogą pojawić się dwa lub trzy topy. W zasadzie jedyna droga, która w Chamonix nie zadziałała dokładnie tak jak chcieliśmy, to żeński półfinał, który jak dla mnie był po prostu trochę za łatwy – choć styl mi się bardzo podobał.

A jak to wyglądało w Briançon?

W Briancon byłem w zespole z Janem Zbrankiem z Czech pod „przywództwem” Alberto Generro z Włoch. Atmosfera tych zawodów jest co najmniej równie intensywna co w Chamonix. Publiczność jest może nieco mniejsza, ale składa się praktycznie wyłącznie ze wspinaczy, a do startu zapisała się prawie taka sama liczba zawodników. Ponieważ za każdym razem materiały (chwyty i struktury) oraz ściana decydują w dużym stopniu o tym, co możemy przygotować dla zawodników, w Briançon mogliśmy się skupić głównie na trudności dróg, a w mniejszym stopniu na wprowadzaniu „nowości”. I choć liczyliśmy na to, że w finale obie drogi zostaną zatopowane, margines „błędu” był na tyle niewielki, że chyba możemy uznać zawody za udane. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, ile razy panowie ślizgali się podczas finałowej rundy.

Słyszysz czasem opinie zawodników o drogach? Dzielą się swoją oceną? Najczęściej chwalą czy może kręcą nosem? ;)

Potrzebujemy opinii zawodników – w końcu to oni są aktorami na zawodach. My proponujemy pewne style, drogi, rozwiązania i jeśli zawodnikom się one podobają, tym chętniej się na nich wspinają i tym ciekawsze będzie wspinanie dla publiczności. Natomiast często opinie sprowadzają się do oceny trudności dróg i niezbyt często spotykamy się z autentycznie produktywną informacją zwrotną. Nie ma w tym nic złego, tyle że ten jeden wymiar oceny jest często zależny od tego, czy dany zawodnik zawody wygrał czy przegrał.

Dwa rozdania i przyznasz, że już sporo się dzieje. Po części sprawdziły się Twoje typy. Wśród seniorów świetnie odnalazła się 16-letnia Janji Garnbret (w Chamonix błyszczała, niestety w Briançon nie wystąpiła), no i legendarną już moc pokazał w premierowej odsłonie jeden z Twoich, i nie tylko Twoich;), faworytów Ramonet. Kto zrobił na Tobie największe wrażenie podczas tych dwóch imprez? Poza wymienioną Garnbret było jakieś nowe odkrycie?

Racja, w porównaniu do zeszłego roku sytuacja w ścisłej czołówce jest dynamiczna. Z tym większym zainteresowaniem będę oglądał kolejne edycje Pucharu Świata w prowadzeniu. Duże wrażenie zrobiła na mnie Magdalena Röck, która w zeszłym roku była murowaną kandydatką do podium na każdych zawodach, a teraz walczy o dobrą pozycję w półfinale. Zobaczymy, jak jej pójdzie na własnym podwórku, czyli w Imst, ale jak na razie bardzo mocno przypomina mi to szybkie wzloty i trudne lądowania zawodniczek, które jeszcze jako 16-latki zdobywały najwyższe miejsca w zawodach seniorskich. I z tej perspektywy Janja czy Jessica Pilz są w pewien sposób kandydatkami do podobnej „kariery”.

Absolutnie nie życzę nikomu źle, tylko z zaciekawieniem obserwuję, jak rozwijają się zawodnicy, jakie wzorce osobowościowe potrafią przejść przez te trudniejsze momenty i w jaki sposób zmieniająca się budowa ciała (szczególnie obserwowana u juniorek) determinuje często dobre starty w zawodach. Chciałbym, żeby Magda przeszła przez ten trudniejszy sezon zwycięsko, bo potrafi się świetnie wspinać technicznie i na pewno byłoby to korzystne dla reszty stawki zawodniczek. Podobnie życzę Janji i Jessice – żeby nadążały za tymi zmianami i żebyśmy mogli je obserwować w następnych latach. Co ciekawe, choć wydawało mi się, że do głosu dochodzą powoli młode zawodniczki, to w zasadzie nie zmienia się za wiele w stosunku do zeszłego sezonu. W zeszłym roku u kobiet średnia wieku w finale wynosiła 22,5 lat, w tym roku po dwóch edycjach mamy średnią 21,9 lat.

Przejdźmy do panów…

U panów bardzo się cieszę z super startu Ramoneta i żałuję, że nie było go w finale w Briançon. Myślę, że mógłby w nim sporo namieszać. Zdaje się, że nie jest to jak na razie topowy sezon dla Adama Ondry – widać to nie tylko na podstawie analizy wyników ale i tego, jak się wspinał w półfinale w Briançon i Chamonix. Nadal jest w ścisłej czołówce i wydawało się, że gdyby nie poślizgnięcie w Briançon to podium było na pewno w zasięgu, ale nie widać tu jakiejś wyjątkowej przewagi.

Zaskoczył mnie też trochę nie najlepszym startem w Chamonix Domen Skofic. W Briançon stał się już ofiarą słoweńskiej klątwy, skręcił kostkę przed eliminacjami (podobnie skręciła kostkę Mina, tyle że tuż przez półfinałami). A odkryciem w Briançon był zdecydowanie Minoru Nakano, choć chyba trzeba mówić o całym zespole japońskiej kadry. W skrócie wygląda na to, że tam gdzie Japończycy przyjeżdżają w dużym składzie, trzeba za każdym razem liczyć się z tym, że ktoś z tej grupy znajdzie się na podium i niekoniecznie będzie to znany nam zawodnik. Wyjątkowy jest styl, w którym Minoru wywalczył drugie miejsce, bo pomijając błędy innych zawodników, wspinał się świetnie i był bardzo opanowany.

No to zaszalejmy… Twoje typy na liderów w PŚ w Imst? Na kogo byś postawił? A może będzie tak, jak w boulderowym PŚ, gdzie właściwie każdą edycję wygrywał ktoś inny. Wydaje się, że stawka się bardzo wyrównała. No ale strzelaj ;)

W strzałach nigdy dobry nie byłem, a teraz to już w ogóle padaka, ale ok. Moim zdaniem scenariusz podobny do tego na boulderach jest całkiem prawdopodobny – szczególnie patrząc na tych kilka kontuzji, które już się przytrafiły zawodnikom. Jain Kim przy nieobecności Miny w finale w Briançon była murowanym faworytem do zwycięstwa. Jako jedyna skończyła półfinał i to w takim stylu, że trudno było uwierzyć, że może przegrać te zawody. W finale nie miała jednak już tak dużego zapasu nad Jessicą i resztą zawodniczek, bym nie miał wątpliwości co do jej dominacji. Zobaczymy co się stanie, kiedy do startów wróci Mina, i kiedy towarzyszyć jej będzie Janja (planowany start młodej Słowenki to na pewno Kranj i może jeszcze jedna edycja PŚ).

U mężczyzn kilka świetnych startów zaliczył Gautier Supper – bo nie tylko półfinał i finał Briançon, ale i półfinał w Chamonix. Pytanie, czy da radę utrzymać się na tej fali. Moim zdaniem, o ile miejsca w finale są dość ściśle obstawione i do czołowej ósemki nie tak łatwo się wcisnąć, to już miejsca na samym podium mogą się zmieniać w bardzo ciekawy sposób.

Niedawno ze startów w poważnych zawodach zrezygnowała Niemka Juliane Wurm, Mistrzyni Świata i Europy w boulderingu. Zawodnicze starty, jak w każdym zresztą profesjonalnym sporcie, to niezły kierat; treningi, duże obciążenie, kontuzje, podróże, hotele. Jesteś blisko zawodników, czuje się wśród nich napinkę, stres? Jaka panuje atmosfera między zawodnikami?

Między to trudno mi powiedzieć, ale z tego co widzę to jedni się lubią i przyjaźnią, a inni unikają – jak to w życiu. Natomiast widoczny jest stres przed i w trakcie startów. Przykłady to szczery zawód Miny po tym, jak nie mogła wystartować w finale w Briançon, albo błąd podczas finałów Delaney Miller wynikający w dużej mierze właśnie ze stresu.

Dla zawodników starty są esencją przygotowań i tego, czemu poświęcają dużą część życia, jeśli nie całe życie. W sytuacji, gdzie jeden błąd może kosztować nie tylko miejsce na podium, ale na przykład obecność w finale, jasne jest, że poziom napięcia jest wysoki. Jako routesetterzy nie tylko to widzimy, ale musimy o tym pamiętać układając drogi. Przykładowo nie możemy eksperymentować jednocześnie z ruchami trudnymi i np. bardzo dynamicznymi, ale niełatwymi do odczytania. Często zbyt intensywne ustawienie takich kombinacji kończy się tym, że wiele osób spada w jednym miejscu i wszyscy jesteśmy sfrustrowani. Zawodnicy – bo o kwalifikacji czy pozycji zaczyna decydować los lub miejsce we wcześniejszej rundzie, a routesetterzy – bo szkoda im, że droga nie zadziałała tak jak miała.

A nawiązując do Juliane, wydaje mi się, że jest to spora strata dla boulderowego PŚ. Dla zawodników, widzów i nas routesetterów. Na pewno jej starty podnosiły poziom tych zawodów.

Przed nami jeszcze kilka edycji, zobaczymy Cię w roli routesettera podczas którejś z nich?

Nie na Pucharze Świata, będę na zawodach adidas Rockstars w Stuttgarcie w super składzie routesetterskim, z Laurent Laporte, Reinim Fichtingerem, Manu Hasslerem, Chrisem Danielsonem i Mathiasem Woitzuckiem, tym bardziej gorąco zachęcam do oglądania tych zawodów. Natomiast za półtora tygodnia w Imst w składzie routesetterskim znajdzie się Marcin Wszołek, i ten polski akcent będzie również widoczny w Stavanger w Norwegii trzy tygodnie później.

W sporym składzie, bo z Tomkiem Oleksym, Marcinem Wszołkiem, Łukaszem Müllerem i Mateuszem Szczuckim, będę działał przy jednej z większych organizacyjnie imprez wspinaczkowych w Polsce w tym roku, czyli w Akademickich Mistrzostwach Europy. Tym samym zapraszam do oglądania i startowania, bo w ramach tej imprezy na rynku w Katowicach będą odbywały się również T-Wall Cup i skok do chwytu dla osób niezarejestrowanych na AME.

***

Trzecia edycja Pucharu Świata w Imst odbędzie się w dniach 31 sierpnia – 1 lipca. Na bezpośrednie relacje zapraszamy już teraz na wspinanie.pl.

Brunka




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum