Co słychać w Tatrach?
Zgodnie z przeczuciami wielu wspinaczy warunki w Tatrach nie rozpieszczają, choć na pewno nie można ich demonizować. Stale towarzyszące, mniejsze lub większe zagrożenie lawinowe odciska swoje piętno na wyborze celów tej zimy, ale daje się odnotować i zauważyć działalność ambitną, ze względu na trudności techniczne, powagę czy wreszcie „koneserski” wybór celu.
Na przełomie stycznia i lutego KW Trójmiasto i KW Katowice zorganizowały i poprowadziły obóz wspinaczkowo-szkoleniowy. Niestety, duża ilość śniegu zadecydowała o ograniczeniu działalności – nawet naszych czołowych taterników – do słynnej Buli pod Bandziochem. Kompletne sprawozdanie z imprezy, przeczytać można tutaj. Obecnie trwa obóz KW Warszawa, a o jego przebiegu wspomnę w kolejnej części podsumowania.
***
- Superparanoja
Nie zabrakło jednak powodów, by wspomnieć o tym, co słychać w „najpiękniejszych górach świata”. Najważniejszym z nich – tu chyba zgodzimy się wszyscy – jest czwarte przejście drogi Superparanoja 8- na Kazalnicy Mięguszowieckiej przez zespół Jakub Radziejowski – Krzysztof Banasik.
Oddajmy na chwilę głos Kubie Radziejowskiemu:
Zgadzam się z opinią Jaśka (Jana Kuczery – przyp. red.), że to pewnie najładniejsza droga zimowa na Kazalnicy (na pewno najładniejsza z tych, jakie robiłem) i jest to w sumie dość przyjazna droga. Poważna, ale w dobie zimowych przejść klasycznych, nie jest to nie wiadomo jaki ekstrem, jak to się próbowało forsować. W mojej opinii bliżej jej do dróg takich jak Droga na Hell niż do Wish You Were Here, czy zimowo klasycznych – Wielkiego Zacięcia czy Direty, które całościowo są pewnie poważniejsze.
Co do czasu to myślę, że następne zespoły zetną go o kolejne godziny, mnie osobiście 10-12 godzin nie zaskoczy. Sam niepotrzebnie straciłem na pierwszym wyciągu godzinę, bo było ciemno i się gubiłem. Na wyjściu do szczytu w lepszych warunkach też można zyskać godzinę.
Zapytany o najtrudniejsze miejsca i jakość asekuracji odpowiada:
Kluczowy fragment na pewno jest trudny i ciągowy, ale ma dobrą asekurację (prowadził go Banaś). Paradoksalnie najgorsza asekuracja jest na szóstkowym wyciągu z Długosza podprowadzającym pod ściankę z nitami. Poza tym, może poza jednym wyciągiem szóstkowym (przedostatni z tych przed załupą Daga), asekuracja jest niezła. Wymagająca, ale niezła.
Ścianka na Długoszu psuje linię (zresztą podobnie jak zimowo-klasycznego Długosza). Ma zupełnie inny charakter i moim zdaniem – jakkolwiek przejście jej w pełni klasycznie zimą (tj. w letnich butkach) będzie sportowo ważne – to patrząc całościowo na estetykę, charakter i specyficzne trudności drogi, nie ma większego sensu. Szkoda, że nie da się gdzieś przejść tego obok na dziabach, po trawach….
Tak jak w przypadku każdej drogi o niskiej ilości powtórzeń warto, a nawet należy nakreślić kontekst historyczny; krótkiego podsumowania dokonał Grzegorz Głazek podczas dyskusji na forum portalu wspinanie.pl, w którym zwraca uwagę na stopniowe postępy stylu przejść.
Gwoli formalności uzupełnijmy, że autorami pierwszego przejścia byli Miroslaw Dasal i Michal Momatiuk, pierwszego powtórzenia Janusz Gołąb i Grzegorz Skorek, a drugiego Jan Kuczera i Marcin Księżak.
W ramach ciekawostek można też obliczyć, że czas, który musiał minąć do kolejnego powtórzenia, za każdym razem skracał się mniej więcej o połowę. A więc, kolejne przejście za dwa lata?
- Inne ciekawe powtórzenia
Jeszcze w grudniu 2014 roku Grzegorz Folta w towarzystwie Łukasza Buławki i Jakuba Ćwiąkały dokonał prawdopodobnie pierwszego zimowego przejścia północnego filara Skoruszowego Mnicha. Linia pokonana po raz pierwszy przez Władysława Cywińskiego i Jacka Bilskiego (V) otrzymała zimową wycenę 4. Skoruszowy Mnich (Skoruší mních, ok. 1770 m) to turnia w masywie Młynarza, odwiedzana rzadko, leżąca na pn.-wsch. i poniżej wyższego o ponad 200 m Małego Młynarza.
Grzegorz Folta o logistyce dotarcia pod samą ścianę:
Latem droga latem przypadnie do gustu wyłącznie koneserom.Inaczej jest zimą, kiedy dzięki niskiej wysokości bezwzględnej oraz urwistości formacji oferuje ona sporo trawkowo-skalnego wspinania o niewygórowanych trudnościach, co ważne „nieurozmaicanego” kosówkami. Oryginalny opis autorów zamieszczony w VI tomie przewodnika szczegółowego po Tatrach Władysława Cywińskiego w pełni oddaje jej przebieg. Głównym problemem może być jednak samo dotarcie pod ścianę, a przede wszystkim zejście ze szczytu.
Najbliżej jest wprost z dna Doliny Białej Wody, jednak „urwiskowe młynarzowe lasy” mogą niejednego wprawić w zakłopotanie i skutecznie uniemożliwić wspinanie, w szczególności, że pod ścianę z dna doliny jest prawie 500 metrów przewyższenia. Sporo prostsze orientacyjnie, choć dużo bardziej okrężne, jest podejście od zachodu przez Wyżnią Skoruszową Przełęcz. Wymaga ono jednak niebezpiecznych trawersów przez Skoruszową Ławkę i Skoruszowy Kocioł.
Jeszcze ciekawszym problemem jest powrót z wierzchołka. Najłatwiejsza z orientacyjnego punktu widzenia droga zejściowa prowadzi przez wierzchołek Małego Młynarza, ale wiąże się z nią pokonanie w górę Jarząbkowego Grzbietu, czyli miejscami dwójkowej grani o 250-metrowej deniwelacji, większej niż właściwa droga na północnym filarze Skoruszowego Mnicha. Zejście pod ścianę możliwe jest natomiast bez zjazdów na dwa sposoby, zarówno przez Niżnią, jak i Wyżnią Jarząbkową Szczerbinę, jednakże oba te warianty wymagają poruszania się po urywających się śniegach przy umiarkowanych możliwościach asekuracyjnych.
Jak widać logistyka, trudniejsza w moim subiektywnym odczuciu od sąsiedniego Małego Młynarza, jest tu kluczowa. My wykorzystaliśmy bardzo mroźny i mało śnieżny okres, dzięki czemu podeszliśmy pod ścianę wprost od dołu ze Skoruszowego Żlebu, a schodziliśmy przez Wyżnią Jarząbkową Szczerbinę, Skoruszowy Kocioł i na końcu po własnych śladach wspomnianym żlebem.
W lutym w dolinie Kieżmarskiej działał zespół: Maciej Ostrowski (Yeti) – Maciej Bedrejczuk – Grzegorz Rutkowski. W pełnym składzie udało się pokonać drogę Lewy Y (5+ ) na północnej ścianie Kieżmarskiej Kopy, a duetowi Ostrowski – Rutkowski piątkową drogę na Pośrednim Kieżmarskim Strażniku, o nazwie Hrana Bielego Kvetu.
W grudniu Maciej Ciesielski wraz z klientem ustanowili nową kombinację na Czołówce MSW:
Wybraliśmy za cel Szare Zacięcie, a że warunki były doskonale (czysta skała, po piątym wyciągu byliśmy w niecałe 3h), a apetyt na wspinanie jeszcze nie został zaspokojony, zrobiliśmy trawers w prawo do stanowiska zjazdowego z Grey Stona (parę czujnych ruchów po płycie) i stamtąd wspięliśmy się ostatnim wyciągiem z tej drogi (super wyciąg, jeden z najładniejszych, jaki robiłem na dziabkach), który na końcu łączy się z wyciągiem wyjściowym ze Starka – Uchmańskiego.
Powstała kombinacja – jak twierdzi sam Maciek – „z przymrużeniem oka”, nosi nazwę Grey Dihedral i oferuje siedem wyciągów, każdy wspinaczkowy.
W styczniu Jan Kuczera z Wojtkiem Malawskim dokonali zimowego przejścia drogi Trzy Pory Roku VI A2+ . Aktualna propozycja wyceny zimowej to 8 A1.
W lutym czołowy kobiecy zespół Asia Zając Klimas i Ilona Gawęda, wspomagany przez Izę Czaplicką, pokonał piękną linię przecinającą na pół zachodnią ścianę Kościelca – drogę Stanisławskiego 5+. Dziewczyny na pierwszym wyciągu wspinały się praktycznie „na sucho”, a w górnej części komina zastały trochę twardego śniegu i lodowe progi.
Jeszcze w styczniu na Galerii Szatana wspinał się Jakub Radziejowski i Wojciech Roman. Pierwotnie byli przekonani, że zrobili nową linię na lewo od głównej ściany. Po weryfikacji okazało się, że w listopadzie 2014 roku powstała tam droga skalna Satanove slzy VI-, a ich przejście okazało się być pierwszym zimowym. Proponowane trudności zimowe to okolice szóstki, a charakter linii to nie za piękna “dupotłucznia”.
Mariusz Lange i Damian Granowski pokonali drogę Popradzki Okap na Galerii Szatana – oryginalna wycena tej linii to VI A2, a po zimowym uklasycznieniu M9. Mimo prób poprowadzenia drogi w czystym stylu, Popradzki Okap wciąż czeka na pierwsze polskie zimowo-klasyczne przejście.
Kuba Hornowski i Adam Pieprzycki przeszli Sen Zielonych Motyli V+ A0. Tomek Klimczak i Maciej Bedrejczuk pokonali bardzo rzadko chodzoną linię na Ramieniu Krywania. Droga Dorawskiego to mikst do 6 stopnia trudności o długosci około 500 m. Kilka dni po nich kolejnego powtórzenia dokonali Tadeusz Grzegorzewski i Przemek Cholewa.
***
Tekst nie jest próbą podsumowania kolejnej części zimy. Jest jedynie bardzo subiektywnym wyborem przejść, które wzbudziły moje zainteresowanie. A zainteresować się czyjąś wspinaczką można za sprawą rejonu, mocnej cyfry, sentymentu do danej linii oraz wielu innych powodów. Dziękuję portalowi Tatry-Przejścia, Wszystkim uzupełniającym wykaz PZA oraz osobom, z którymi rozmawiałem na temat ostatnich tygodni tatrzańskiej zimy.
Na ciekawe zdjęcia, informacje o przejściach czy wreszcie uwagi czekam pod adresem kacper.tekieli@gmail.com
Kacper Tekieli (KW Trójmiasto, Polar Sport, wspinanie.pl)