„Nigdy nie umierają Ci, którzy w pamięci żyją” – wspomnienie o Andrzeju Hartmanie

Próbuje się skupić by móc napisać kilka słów o Andrzeju Hartmanie.

Wspomnienia to ogromny skarb, jaki zostawiają nam ci co odeszli. Co dziś o nim pamiętam?

Długo byliśmy razem, całe studia, specjalizacje, a potem  lata pracy w Instytucie Fizyki, ten sam pokój w Hotelu asystenckim, razem w skałkach, Tatrach,  różnych górach, na nartach…??? W dyskusjach, sporach, rozważaniach, żartach, smutkach i problemach…

Co dziś o nim pamiętam?

Andrzej Hartman (fot. lojanci.org)

Andrzej Hartman (fot. lojanci.org)

Największy talent i nadzieja Instytutu Fizyki Uniwersytetu Śląskiego.

Wybitny umysł, wyobraźnia, wielka i wszechstronna wiedza i umiejętności. Świetnie zapowiadający się fizyk,  filozof, intelektualista wszechstronny, który zadziwiał sprawnością fizyczną kolegów z Instytutu Fizyki. Świetny narciarz. Jego umysł nie znał słowa niemożliwe. Rozumiał wszystko, analizował przetwarzał i tworzył koncepcje oraz modele wybiegające daleko w przyszłość. Jego umysł nie znosił ograniczeń ani intelektualnych ani fizycznych. Te ostatnie doprowadzały go często do wściekłości, bo stanowiły ograniczenie jego nieograniczonego intelektu. Posiadał liczne talenty, przykładowo, świetnie rysował. Zdolności przekazał swym córkom. Monika to uznana grafik i malarka a Dorota to doktor języków klasycznych na jakimś zagranicznym uniwersytecie.

Człowiek, który jeśli coś wiedział, to wiedział dogłębnie i cudownie tą wiedzę potrafił przekazać. Do dziś pamiętamy jak tłumaczył swej małej córeczce, że „… Materia to energia powiązana w supełki…”

Dla mnie to najlepsze sformułowanie zasad mechaniki kwantowej i teorii względności.

Góry były dla niego kontynuacją dążenia do doskonałości i wolności. Wolności, którą znał jego umysł. W górach przekraczał granice możliwości, tak jak we wszystkim co robił,  z działalnością naukową na czele.

Pamiętam, jak tworzył model reakcji jądrowych przez jadro złożone. Ówczesne komputery miały takie moce obliczeniowe, jakie miały, a czas korzystania z nich był bardzo ograniczony. Andrzej, przeprogramował tak program, by nie liczył sekwencyjnie według algorytmu, ale aby mógł wykonywać operacje zgodnie z kolejnością odczytu dysków pamięci operacyjnej, co przyspieszało obliczenia. Kiedyś przyszedł ze łzami w oczach i powiedział:

–  Wiesz w NASA posiadając odpowiednie zasoby zgromadził zespół najlepszych specjalistów od reakcji i programowania oraz najszybszy komputer na świecie i właśnie to wszystko policzyli i opublikowali.

– Przecież to wspaniale, możesz też opublikować swe wyniki, porównać je z wynikami zespołu amerykańskiego. Jesteś w światowej czołówce!

Andrzej popatrzał na mnie i powiedział.

– Nie rozumiesz co się stało. Straciłem szanse, by inni mogli porównywać się ze mną.

To, co powiedział to nie była próżna duma. To było poczucie przyznania się do swojej niedoskonałości.

Andrzej Hartman i Marek Łukaszewski pod Babą, lata 70. (fot. lojanci.org)

Andrzej Hartman i Marek Łukaszewski pod Babą, lata 70. (fot. lojanci.org)

Andrzeju,

W górach dążyłeś wyżej i wyżej a góry Cię uskrzydlały… tam wysoko uskrzydlony ich pięknem zdawałeś upodabniać się do aniołów… Byłeś wolny a możliwości Twoje wydawały się być nareszcie nieograniczone.

Wprowadzałem Cię w góry jako bardziej doświadczony w górach kolega. To był Twój świat, tam czułeś się lepiej niż gdziekolwiek.

Pamiętam, jak pewnego dnia poszliśmy razem na Sprężynę na Mnichu. Do tego dnia ta droga nie miała przejścia klasycznego. Mieliśmy właściwy sprzęt, ale plątające się „ ławeczki” bardzo Cie zdenerwowały. Stwierdziłeś, że sens ma wspinanie klasyczne, bo sprzęt nie przeszkadza. Wiedziałem wtedy, że pierwszy wyciąg tej drogi ktoś już (dziś nie pamiętam nazwiska) zrobił klasycznie. Więc powiedziałem:

Zgoda Andrzeju, możemy spróbować. Mogę poprowadzić pierwsze wyciągi klasycznie, ale nie wiem co będzie z wyciągiem końcowym?

– Jak poprowadzisz pierwsze wyciągi klasycznie, to ja przeprowadzę ostatni wyciąg.

I tak było.

Jak skończyliśmy drogę, Andrzej uśmiechnął się do mnie i powiedział:

Wiesz cały czas myślę jakie to wspaniałe drogi mogę teraz zrobić.

Myślami  jak zwykle wybiegał w przyszłość. Kierując się wyznawaną przez nas zasadą:

Przeszłość, nie ważna, nie mamy wpływu na jej kształt. Teraźniejszość – to harmonia jaką musimy uzyskać,  a przyszłość, choć nieznana, zostanie przez nas ukształtowana.

Jedyne, co jest w stanie przeżyć śmierć człowieka to, to, co dało się innym. To na zawsze pozostanie wyryte w pamięci tych obdarowanych. Tak jak miłość, czułość, przyjaźń. Nigdy nie umierają Ci, którzy w pamięci żyją.

Andrzeju bardzo mi, nam, Ciebie brakuje. Gdybyś był z nami świat wyglądał by dziś inaczej.

Marek Łukaszewski

 Andrzej Hartman zginął 23 października 1983 roku, mając zaledwie 34 lata, podczas próby poprowadzenia drogi niezdobytą ścianą szczytu Ganesh II w Himalajach Nepalu. Będzie jednym ze wspinaczy, których upamiętni pomnik ku czci tragicznie zmarłych alpinistów w Katowicach. Projekt budowy wymaga wsparcia ze strony środowiska i Internatów. Zachęcamy do wsparcia inicjatywy na stronach Polak Potrafi.

Projekt "Pasja Gór"

Projekt „Pasja Gór”




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum