6 listopada 2014 20:45

Miejsce absolutnego oddalenia – Pik Kosmos 2014

Lawina seraków na północnej ścianie Kosmosu

Lawina seraków na północnej ścianie Kosmosu

Front

Łomot przewala się przez całą dolinę. Basowe wibracje, jakie temu towarzyszą, przenikają do wnętrza namiotu. W ciągu minuty, przez głowę przelatuje mi setka myśli, ale tylko jedna z nich jest wyraźna i niezmiennie natarczywa. „W górach jest wszystko, co kocham.” Autora tego tekstu, najchętniej, zatłukłbym łopatką czekana! Czwarty dzień w namiocie – bez akcji, bez ruchu. I tylko ten śnieg, który wybija znienawidzony rytm o płachtę namiotu, a gdy już zbierze się go wystarczająco dużo, z szelestem zsuwa się w dół. Wtedy trzeba wyjść i odwalić go ze ścianek schronienia, i na nowo można nasłuchiwać. Wtóruje mu podobny dźwięk, ale tysiąckroć potężniejszy i dłuższy, bo ze ściany Kosmosu, a potem zduszone głosy z sąsiedniego namiotu – Ja pierdole, słyszałeś?  I tak w kółko, dzień za dniem.

Jesteśmy wysuniętą rubieżą, czołowym elementem ugrupowania bojowego, które w obszarze walk, zajęło okop, i wciąż go okupuje. Ta wojna przybrała najmniej oczekiwany przebieg – pozycyjny. Czwarty dzień wciąż na tych samych pozycjach, a nad nami niż, który przez klin wyżowy znad Sajan, przykleił się do Zachodniego Kokszał Tau i krąży wokół. Jest niczym natarczywa mucha, która orbituje nad obiadem. Próbuję zaklinać pogodę, i gdy tylko przestaje sypać, wychodzę, obserwuję i błagam Najwyższego o litość. A potem znowu sypie, 30 godzin non stop, modlitwa, i znowu 54 godziny non stop.

Panorama na dupówę

Panorama na dupówę

Na telefon satelitarny dostajemy smsy z prognozą pogody: „Cześć, sytuacja synoptyczna. Klin wyżu. Na satelitach cały Kokszał Tau w chmurach. Najgorzej nad Kosmosem”. Kilka godzin później dostajemy kolejną wiadomość: „(…) najgorzej w sobotę. Cały dzień opad. Okno pogodowe w niedziele, potem znowu załamanie.” Okno pogodowe. To na nie właśnie czekamy, ale gdy zbliża się ten dzień, dostajemy kolejną wiadomość, „okno we wtorek”. A potem kolejna, „okno pogodowe przesunięte na środę”, a jeszcze potem, „pogodny dzień w czwartek.” I znowu się nie sprawdza.

Pik Dankova po pierwszym krótkim załamaniu pogody

Pik Dankova po pierwszym krótkim załamaniu pogody

Front natarcia upada. Ruskie siaty, będące magazynem jedzenia liofilizowanego Lyofood, znikają pod śniegiem – miejscami jest go w okolicach metra. Wyjście za potrzebą staje się górską przygodą, na którą trzeba założyć nie tylko wysokie buty, ale i stuptuty. Czasami wychodzimy w sandałach, ale potem długo rozcieramy zmarznięte stopy. Na palcach odliczamy czas: 11 dni transportów, 2 dni odpoczynku, 2 dni aklimatyzacji, 2 dni akcji w kuluarze, 6 dni opadów, 2 dni na uleżenie się śniegu, i 6 dni na powrót do bazy Kotur. O wiele za mało, tymczasem Komos wciąż nie ruszony.

54-godzinny opad śniegu. Chwilowe przejaśnienie

54-godzinny opad śniegu. Chwilowe przejaśnienie





  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Graty za Kosmos!!!! [1]
    wielkie gratulacja za realizacje przedsiewziecia :) szkoda tylko ze nie…

    7-11-2014
    toldi