1 sierpnia 2014 10:26

Dotknąć raz jeszcze skały z tamtych lat… – czyli słów kilka o „Miejscu przy stole” Andrzeja Wilczkowskiego

W tym roku za sprawą wydawnictwa Mountain Quest ukazało się wznowienie  „Miejsca przy stole” autorstwa Andrzeja Wilczkowskiego. Zachęcamy do sięgnięcia po tę kultową pozycję literatury górskiej. O czystej przyjemności lektury książki Wilczkowskiego pisze Ilona Łęcka.

Miejsce przy stole, Andrzej Wilczkowski, 2014
***

Mam świadomość, iż przywilej skreślenia kilku słów o klasycznym, wręcz pomnikowym dziele jest jednocześnie wielkim zobowiązaniem. Mnóstwo ludzi, którzy związali swe życie z górami, zna zarówno tę książkę, jak i Tatry znacznie lepiej ode mnie. Ani jej więc omawiać nie muszę, ani zachęcać kogokolwiek do przeczytania. Pomiędzy systematyzującą hermeneutyką a jazgotliwym zachwytem jest jeszcze czysta przyjemność lektury. I to na niej się skupiłam, sięgając po Miejsce przy stole Andrzeja Wilczkowskiego.

Wilczkowski jest świetnym narratorem. W swobodnym, niewymuszonym toku jego wypowiedzi literackiej głębokie sformułowania filozoficzne wciągnięte są w spokojny rytm gawędy, a wszystko to okraszone humorem i niespożytą energią bystrego obserwatora.

W założeniu książka miała być próbą przedstawienia historii taternictwa, zwłaszcza w latach 1945 – 1955. Dzięki własnym notatkom, żywej pamięci oraz rzetelnej analizie faktów, tudzież posiłkując się od czasu do czasu listami do i od przyjaciół, ich wspomnieniami czy notatkami pełniących dyżur ratowników, Wilczkowski wiernie tę historię odtwarza. Jednak nie to decyduje o wartości dzieła, lecz przekaz, który ono niesie.

Autor pięknie opowiada o ludziach, z którymi się zaprzyjaźnił lub tylko spotykał w górach, o przygodach, na poły zabawnych i ryzykownych, o tragediach górskich i osobach, które w ich obliczu służyły pomocą, o dokonaniach własnego i poprzednich pokoleń miłośników gór, o powojennej historii i polityce, która wdzierała się nawet pomiędzy tatrzańskie szczyty. Uwagę swą kieruje Wilczkowski także w stronę przyszłości, którą dopiero mieli tworzyć wybitni taternicy, alpiniści czy himalaiści.

Wielokrotnie Wilczkowski podkreśla, z ujmującą skromnością, iż pisze w sposób dalece subiektywny, raz z racji osobistego zaangażowania i emocjonalnego stosunku do opisywanych realiów, dwa: z powodu sentymentu, jaki zawsze towarzyszy wspomnieniom młodości.

Czy te czasy były na tyle inne od innych, że warto o nich pisać, a co ważniejsze – czytać? Tak, te czasy były inne. Ja wam powiem – przede wszystkim dlatego, że to były czasy mojej młodości. (…) Wchodząc wówczas w taternictwo, tuż za plecami mieliśmy wielką, śmiertelną zabawę wojny (…). Wychodząc z pokolenia harcersko – żołnierskiego i zachowując chyba (…)cały pietyzm dla tego, co było, chcieliśmy czegoś zupełnie innego – nieskrępowanej niczym wolności, indywidualnego dysponowania swoim czasem, zdrowiem, a niekiedy i życiem.

W tym swoistym procesie puryfikacji wydarzenia zyskują głębszy sens, ludzie – ujawniają swe najlepsze cechy, nawet to, co było złe, znajduje uzasadnienie, a przynajmniej łagodniejszy wymiar. Retrospektywa jest u Wilczkowskiego w pełni uzasadniona:

Człowiek powinien umieć być odpowiedzialny za to, kim był przed laty.(…) Człowiek, który nie chce ponosić odpowiedzialności za swoją daleką przeszłość, może coraz bardziej zawężać interwał czasowy i za pewien czas nie chcieć odpowiadać za swoje poglądy sprzed lat trzech, roku, miesiąca, tygodnia. Gdzie jest granica? Społeczeństwo może Ci wybaczyć to, co robiłeś czy myślałeś ileś tam lat wstecz – to jest jego prawo. Ale ty sam? Ileż można przejść w życiu ideologicznych przeobrażeń? (…) I dlatego, bracie, im pilniej będziesz zacierał za sobą ślady, jak nie przymierzając liszka ogonem, pomyśl perspektywicznie, pomyśl futurologicznie – może za rok skrzętnie zaczniesz zacierać to, co zostawisz po sobie dziś.

Jako przewodnik tatrzański, narciarz i instruktor wspinaczki Wilczkowski jest spadkobiercą duchowej oraz eksploracyjnej spuścizny swoich wielkich poprzedników, przede wszystkim Wawrzyńca Żuławskiego, Mieczysława Świerza, Janusza Chmielowskiego i innych, czemu daje wyraz w działaniu, a po wtóre: w sposobie, w jaki wypowiada się o taternikach – pełnym sympatii i szacunku.

Przez pryzmat tej książki góry jawią się przede wszystkim jako kuźnia wartości. Autor precyzyjnie sytuuje działania wspinaczkowe, stroni jednak od podawania wyceny poszczególnych dróg oraz od czysto sportowego aspektu dokonań swoich oraz kolegów, a tym bardziej nie waloryzuje ich pod względem osiągnięć, były to bowiem jeszcze czasy, kiedy wszechwładny biceps nie dominował w tym sporcie.

Wartość Miejsca przy stole rozpościera się na wiele równorzędnych odsłon: historyczną, topograficzną, ideową, literacką… To obszerne rozmiarami dzieło zasługuje na lekturę wielokrotną, uważną i cierpliwą, do której nie trzeba chyba nikogo zachęcać.

Ilona „Księżniczka” Łęcka

Książka jest dostępna w księgarni wspinanie.pl.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum