11 czerwca 2014 17:54

Andrzej Mróz (1942-1972) – „góry stawiał zawsze na pierwszym miejscu”

Książka „Andrzej Mróz. Cudowna, cudowna historia”, która w maju miała swoją premierę w Warszawie (16.05) i w Krakowie (18.05), stanowi dobry asumpt, żeby przypomnieć sylwetkę jej bohatera. Tym bardziej, że opowiedziana w książce historia z górami jest tylko luźno związana. Andrzej Mróz był człowiekiem o bardzo szerokich zainteresowaniach, ale jednak góry stawiał zawsze na pierwszym miejscu.

Andrzej Mróz (fot. „Taterniczek: nr 20, maj 1973)

Andrzej Mróz (fot. „Taterniczek: nr 20, maj 1973)

***

Andrzej Mróz urodził się 25 sierpnia 1942 roku w Głogowie na Rzeszowszczyźnie i tam też pobierał pierwsze nauki. Państwo Mrozowie przenieśli się do Krakowa, gdy syn był w liceum. Później Andrzej skończył Akademię Górniczo-Hutniczą w Krakowie i jako drugi fakultet zaczął studiować socjologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ten drugi kierunek bardziej mu odpowiadał, bo Andrzej miał raczej duszę humanisty. Drugą magisterkę obronił w 1968 roku. Był już wtedy doświadczonym alpinistą. Temat jego pracy to: „Koło Krakowskie Klubu Wysokogórskiego – próba analizy społecznej”.

W czasie studiów poświęcał się także innej pasji – był kierownikiem literackim i aktorem studenckiego teatrzyku „Salamandra”. Spektakle w „Jaszczurach” reżyserował Wojciech Jesionka, ale często to Andrzej proponował własne rozwiązania formalne, a także pisał teksty.

Andrzej zaczął wspinać się na przełomie lat 50. i 60. Zaczął od skałek, co w Krakowie było całkiem naturalne. Naturalne wówczas było też bardzo szybkie przeniesienie się w Tatry. Poznałem go w Morskim Oku w czasie jego pierwszego sezonu tatrzańskiego. Był wrzesień roku 1960. Andrzej miał już za sobą wiele nadzwyczaj trudnych klasyków, jak południowa ściana Zamarłej Turni czy północno-wschodni filar Mięguszowieckiego Szczytu. Poszliśmy razem na Filar Puškáša na południowej ścianie Wołowej Turni. Nie jestem pewien, ale prawdopodobnie była to jego pierwsza „szóstkowa” droga tatrzańska.

Tak się złożyło, że choć widywaliśmy się często, jeszcze tylko raz związaliśmy się liną w Tatrach. Było to zimą 1961/62 na drodze Łapińskiego i Paszuchy południowo-wschodnią ścianą Szpiglasowego Wierchu. Andrzej wspinał się z różnymi partnerami, ja też.

Gdy latem 1962 roku szturmowaliśmy Filar Kazalnicy, po wycofaniu się Lucka Sadusia zabrakło nam czwartego „do brydża”. I wtedy „Zyga” Heinrich przypomniał sobie, że w tych dniach w Tatry wybierają się Gieniek Chrobak i Andrzej Mróz. Zdecydowaliśmy, że zaproponujemy udział w zespole temu z nich, który pierwszy zjawi się w Zakopanem. Padło na Gienka Chrobaka. Andrzej Mróz powetował sobie stratę pierwszego przejścia, robiąc w miesiąc później, wraz z Ryszardem Rodzińskim, drugie przejście Filara Kazalnicy.

Tatrzańskiej wspinaczki zimowej Andrzej popróbował już w najbliższym sezonie po swoim debiucie letnim, i to od razu na wysokim poziomie, przechodząc m.in. na Kościelcu wschodnią ścianę i Komin Świerza. Odtąd widzimy go w Tatrach każdego lata i każdej zimy. Wśród ogromnej ilości przejść tatrzańskich wymieńmy te najlepsze:

  • Mnich wschodnią ścianą, Wariant R – z Eugeniuszem Chrobakiem, 28.07.1961
  • Mały Młynarz północno-wschodnią ścianą, Drogą Sprężyny – z Januszem Hierzykiem, 22.09.1961
  • Galeria Gankowa północno-zachodnią ścianą, Drogą Studnički – I polskie przejście, z Krzysztofem Zdzitowieckim, 7-8.08.1962
  • Galeria Gankowa północno-zachodnią ścianą, Drogą Łapińskiego i Paszuchy – z Janem Surdelem, 5.08.1963
  • Krywań północno-zachodnią ścianą – I polskie przejście zimowe, z Gerardem Małaczyńskim, 29.12.1963
  • Rumanowy Szczyt środkiem wschodniej ściany – I polskie przejście zimowe, z Eugeniuszem Chrobakiem, 19-20.04.1964
  • Wielka Turnia środkiem wschodniej ściany – I przejście, z Maciejem Włodkiem, 28.05.1964
  • Mała Śnieżna Turnia zachodnią ścianą, Drogą Plška – I polskie przejście, z Maciejem Włodkiem, 25.06.1964
  • Mały Młynarz Direttissimą północno-wschodniej ściany – I przejście, z Eugeniuszem Chrobakiem, Andrzejem Heinrichem i Lucjanem Sadusiem, 3-5.09. 1964
  • Skrajny Kopiniak środkiem południowej ściany – I przejście, z Eugeniuszem Chrobakiem, 2.10.1964
  • Koprowy Wierch środkowym filarem północnej ściany Drogą Zyzaka – I przejście zimowe, z Wojciechem Wróżem, 20.04.1968
  • Pośrednia Bednarzowa Turnia północną ścianą Drogą Popko-Saduś – I przejście zimowe, 21-22.04.1968, z Krzysztofem Brezą i Andrzejem Heinrichem
  • Galeria Gankowa północno-zachodnią ścianą Drogą Ďurana-Pochylý – I polskie przejście, z Andrzejem Skwirczyńskim, 6-7.07.1968.

W 1965 roku Andrzej Mróz zakwalifikował się na centralny obóz Klubu Wysokogórskiego w Masywie Mont Blanc. Przygotowując się do wyjazdu przeszedł samotnie w dniach 6-10 lipca Grań Tatr od Przełęczy Zdziarskiej do Szpiglasowej. Pierwszy wyjazd w góry lodowcowe okazał się bardzo udany. Dorobek Andrzeja powiększył się o trzy poważne drogi alpejskie:

  • Mont Blanc Granią Innominaty – z Andrzejem Heinrichem, 8-9.08.1965
  • Petit Dru zachodnią ścianą Drogą Magnone’a – II polskie przejście, z Andrzejem Heinrichem, 11-13.08.1965
  • Petites Jorasses zachodnią ścianą, Drogą Contamine’a – I polskie przejście, z Andrzejem Heinrichem i Januszem Kurczabem, 20-21.08.1965

W drugiej połowie lat 60. Andrzej zaczął interesować się górami egzotycznymi. W 1966 roku wyjechała krakowska wyprawa w Hindukusz, według oficjalnej nomenklatury IV Polska Wyprawa w Hindukusz. Kierował nią Roman Śledziewski, a Andrzej został zakwalifikowany do składu jako jeden z najmłodszych uczestników (obok o rok młodszego Macieja Kozłowskiego). Po drodze w Hindukusz Wysoki, w afgańskich górach Paghman, Andrzej z Andrzejem Heinrichem i Jackiem Porębą wszedł na 6 szczytów czterotysięcznych, w tym na najwyższy Tachte Turkoman (4699 m).

W nieco wyższych górach Salang, tym razem samotnie, „odwiedził” osiem szczytów o wysokościach 4400 – 4900 m. Podczas zasadniczej działalności wszedł na wszystkie wierzchołki Noszaka (7492 m) w towarzystwie Jeana Bourgeois, Macieja Kozłowskiego, Jacka Poręby i Jerzego Potockiego. Było to czwarte wejście na najwyższy szczyt Afganistanu. W drodze powrotnej do kraju, wraz z Ryszardem Rodzińskim, Lucjanem Sadusiem i Jerzym Walą, wszedł jeszcze na Demawend (5675 m), najwyższy szczyt irańskich gór Elburs.

Latem 1967 roku wybrał się do Turcji. Oprócz wejścia na Ararat (5165 m), wspinał się w górach Dżilo Dag, gdzie z Andrzejem Kusiem poprowadził dwie nowe drogi:

  • Göl Dag (3460 m) północno-wschodnim filarem głównego wierzchołka (V), 24.08
  • Geliaszin (4170 m) zachodnią ścianą, Wielkim Zacięciem (V+, A1), 28-29.08. 1967

Ze wschodniej Turcji Andrzej wracał samotnie wokół Morza Śródziemnego, przez kraje północnej Afryki. Będąc w Egipcie, nie omieszkał wspiąć się (nielegalnie, pod osłoną nocy) na piramidę Cheopsa.

Swoją przyszłą żonę, Irène de Nervo, Andrzej poznał w krakowskim Klubie pod Jaszczurami latem 1966 roku, krótko przed wyprawą w Hindukusz. Znajomość stopniowo rozkwitała, gdyż Irène chętnie przyjeżdżała do Polski. W 1967 roku wyjechali nawet razem do Turcji, którą zwiedzali zanim jeszcze dotarli wspinaczkowi towarzysze Andrzeja. Po wyprawie dookoła Morza Śródziemnego Andrzej zawitał u Irène w Paryżu. Wkrótce Irène dostała stypendium francuskiego MSZ i w styczniu 1968 roku przyjechała na kilka miesięcy do Polski.

Latem tego samego roku Andrzej wziął udział w wyprawie na Spitsbergen. Tym razem nie na wspinaczkę, ale z powodów czysto ekonomicznych. Choć nie myślał o emigracji na stałe, wiedział, że nie prędko wróci do Polski. Po wydarzeniach marcowych atmosfera w kraju była ciężka, bezpieka żywo interesowała się środowiskiem wspinaczkowym. Na domiar złego, w sierpniu nastąpiła inwazja na Czechosłowację. Z Norwegii Andrzej pojechał do Francji. Wkrótce wziął udział w akcji przerzucania do Polski wydawnictw paryskiej „Kultury” (sławna „sprawa taterników”). Zdaniem jego przyjaciół, włączył się w ten plan raczej by pomóc kolegom, niż z przekonań politycznych. Jednak góry były ciągle na pierwszym miejscu.

Już zimą 1969 roku spotykamy go w Dolomitach. Spotykamy dosłownie, bo dołączył do naszej krakowsko-warszawskiej grupy, która (jak zwykle z opóźnieniem z powodu paszportów, wiz itp.) przyjechała z zamiarem pierwszego zimowego przejścia Drogi Philippa i Flamma na Civetcie. Przy próbie ostatecznego ataku biwakowaliśmy z Andrzejem 200 metrów ponad podstawą ściany. Następnego dnia miała do nas dołączyć pozostała trójka – Marian Kata, Kazimierz Liszka i Jacek Poręba. W nocy jednak zasypał nas świeży opad śniegu i więcej nic nie zdziałaliśmy.

Andrzej Mróz na drodze „Philipp-Flamm na Civetcie”, zima 1969 (fot. Janusz Kurczab)

Andrzej Mróz na drodze „Philipp-Flamm” na Civetcie, zima 1969 (fot. Janusz Kurczab)

Biwak na drodze "Philipp-Flamm", zima 1969. Andrzejowi spod płachty widać tylko ramię (fot. Janusz Kurczab)

Biwak na drodze „Philipp-Flamm”, zima 1969. Andrzejowi spod płachty widać tylko ramię (fot. Janusz Kurczab)

Zima miała się ku końcowi i, żeby nie wracać z niczym, daliśmy się namówić prezesowi Sekcji CAI Belluno, Piero Rossiemu, na powtórzenie drogi Via Ivano Dibona na południowo-zachodniej ścianie Cima Scotoni, jeszcze tej samej zimy poprowadzonej przez grupę „Wiewiórek” z Cortiny d’Ampezzo („Scoiattoli di Cortina”).

Janusz Kurczab w ścianie Cima Scotoni, marzec 1969 (fot. Andrzej Mróz)

Janusz Kurczab w ścianie Cima Scotoni, marzec 1969 (fot. Andrzej Mróz)

Mróz asekuruje Janusza Kurczaba na V wyciągu Cima Scotoni

Mróz asekuruje Janusza Kurczaba na V wyciągu Cima Scotoni

Weszliśmy w ścianę w czwórkę (bez kontuzjowanego Kazka Liszki), ale ostatecznie tylko Andrzej i ja skończyliśmy drogę. Było to drugie przejście, jednak dokonane w parę dni po upływie zimy kalendarzowej.

Cima Scotoni - "Via Ivano Dibona". Zaznaczono biwaki zespołu Mróz-Kurczab

Cima Scotoni – „Via Ivano Dibona”. Zaznaczono biwaki zespołu Mróz-Kurczab

Latem 1969 roku Andrzej Mróz znów poszukał partnerów wśród polskich alpinistów. Tym razem było to dwóch dobrze mu znanych wspinaczy – Eugeniusz Chrobak i Tadeusz Łaukajtys. W dniach 15-20 lipca polska trójka poprowadziła nową drogę na wschodniej ścianie Wielkiego Filara Narożnego Mont Blanc. Ekstremalnie trudna hakowa Voie des Polonaises, narażona na niebezpieczeństwa obiektywne, do dziś pozostaje niepowtórzona.

W tym samym sezonie we wspinaczkowym „kapowniku” Andrzeja pojawiają się nazwiska francuskie. W kilku zespołach uczestniczy dobrze później znana polskim alpinistkom Christine de Colombel. We dwójkę z nią Andrzej dokonuje pięknego wyczynu – w jeden dzień przechodzi sławny Filar Walkera na Grandes Jorasses. Wspina się również w Pirenejach i tu w wykazie przejść pojawia się niespodziewanie nazwisko Wandy – wówczas jeszcze Błaszkiewicz.

Filar Narożny 1969. Łaukajtys i Chrobak czekają przed wejściem w ścianę aż  kamienie przestaną lecieć (fot. Andrzej Mróz)

Filar Narożny 1969. Łaukajtys i Chrobak czekają przed wejściem w ścianę aż kamienie przestaną lecieć (fot. Andrzej Mróz)

Na przełomie lat 1969 i 1970 Andrzej znalazł w Paryżu stałą pracę. Tym razem miał do czynienia z komputerami IBM. W liście do Andrzeja Nowackiego pisał:

To dla mnie, prawdę powiedziawszy, zupełna nowość. Ha, tymczasem na początek płacą mi za to względem nich bezużyteczne kształcenie. Bo liczą na to, że ja z czasem wszystko z nawiązką odpracuję. Ale, Nowaki, powiedz sam, czy można na mnie liczyć?

29 stycznia 1971 roku Andrzej i Irène wzięli ślub. Dziecko – syn Christophe Mroz – przyszło na świat w czerwcu. Te wydarzenia nie wpłynęły na plany wspinaczkowe Andrzeja. Gdy nadeszła zima 1970/71, zaczął sezon od drugiego przejścia zimowego Voie Diagonale wiodącej ukośnym trawersem przez wschodnią ścianę Mont Blanc. Jego towarzyszem był czołowy alpinista francuski Patrick Cordier.

W lutym w Chamonix zjawia się polska grupa, w składzie czteroosobowym: Andrzej Dworak, Tadeusz Piotrowski, Andrzej Tarnawski i ja. Andrzej Mróz dołącza do nas akurat w momencie, gdy zespół został zdekompletowany po wypadku Tarnawskiego.

Andrzej Mróz na podejściu pod Filar Narożny zimą 1971 (fot. Tadeusz Piotrowski)

Andrzej Mróz na podejściu pod Filar Narożny zimą 1971 (fot. Tadeusz Piotrowski)

W dniach 5-11 marca 1971 dokonujemy pierwszego zimowego przejścia sławnej Drogi Bonatti – Gobbi na Wielkim Filarze Narożnym Mont Blanc. Jego klasa wspinaczkowa, doświadczenie i znajomość terenu były nie do przecenienia dla powodzenia przedsięwzięcia. Dla nas wszystkich, również dla Andrzeja, był to największy sukces alpejski.

Filar Narożny zima 1971. Andrzej Dworak startuje z trzeciego biwaku (fot. Andrzej Mróz)

Filar Narożny zima 1971. Andrzej Dworak startuje z trzeciego biwaku (fot. Andrzej Mróz)

Zima 1971. Andrzej Mróz i Janusz Kurczab na V biwaku pod szczytowym żandarmem Filara Narożnego (fot. Tadeusz Piotrowski)

Zima 1971. Andrzej Mróz i Janusz Kurczab na V biwaku pod szczytowym żandarmem Filara Narożnego (fot. Tadeusz Piotrowski)

Sezon letni 1971 był dla Andrzeja wyjątkowy, chyba najbogatszy w karierze. Oprócz wielu weekendowych wspinaczek w masywach Vercors i Bornes, w rejonie Mont Blanc poprowadził trzy nowe wielkie drogi na renomowanych ścianach:

  • Aiguille Blanche de Peuterey – Pointe Gugliermina południowo-zachodnią ścianą (VI, A2, 700 m) – z Davidem Beldenem, 11-13.07.1971
  • Mont Gruetta północną ścianą (VI, 800 m) – z Jean-Pierre Bougerolem, 31.07-2.08.1971
  • Mont Maudit południowo-wschodnią ścianą (V+, 800 m) – z Jean-Pierre Bougerolem
Droga Mróz-Belden na Pointe Gugliermina

Droga Mróz-Belden na Pointe Gugliermina

Droga Mróz-Bougerol na Mt Maudit (fot. i topo Janusz Kurczab)

Droga Mróz-Bougerol na Mt Maudit (fot. i topo Janusz Kurczab)

Po zimowym przejściu Wielkiego Filara Narożnego i sukcesach lata 1971, Andrzej Mróz, jako jeden z niewielu Polaków, został zaproszony do wstąpienia w szeregi ekskluzywnego klubu Groupe de Haute Montagne.

Wiosną 1972 roku, podczas pracy nad V tomem „W skałach i lodach świata” nawiązałem z Andrzejem bogatą korespondencję. Dar do pisana listów miał niesłychany – jedna po drugiej przychodziły długie, ręcznie pisane epistoły. W kwietniu, po moim powrocie z Dolomitów, napisał:

Czuję doskonale Twój ból i żal, i mówię: szkoda, że nie zrobiliście, ale z drugiej strony się pocieszam, iż w takim razie, być może w przyszłym roku… zrobimy to razem. A propos: czy GKKF wciąż się na mnie – lub dokładnie mówiąc – na takich jak ja – boczy? Jeśli nie, a Ty trwałbyś w idei zimowego Philippa, na tyle, na ile można orzec na rok naprzód – ja bardzo bym się pisał.

Wyjazd w Dolomity zimą 1973, z celem zrobienia Philippa i Flamma, doszedł do skutku, ale Andrzeja już nie było…

Późnym popołudniem 19 lipca 1972 roku Andrzej Mróz i Jean-Pierre Bougerol wyszli na wierzchołek Aiguille Noire de Peuterey po skończeniu drogi Vitali-Ratti na zachodniej ścianie. Jest mgła, nadchodzi ciemność. Andrzej nie chce biwakować, bo czeka na niego wyprawa do Peru, na Huascaran. Niezwiązani zaczynają zejście wschodnią granią, niełatwą, skomplikowaną i długą. Nie widzą się nawzajem, choć są kilka metrów od siebie. W pewnym momencie Jan-Pierre słyszy hurgot spadających kamieni. Nie dobiega też żaden głos – po Andrzeju ani śladu…

Ciało Andrzeja Mroza, mimo wielu poszukiwań, nigdy nie zostało znalezione. Nasz przyjaciel znalazł grobowiec w szczelinach potrzaskanego lodowca Brenva.

Janusz Kurczab

Andrzej Mróz. Cudowna, cudowna historiaPrzy pisaniu tego tekstu, oprócz własnych wspomnień i korespondencji, korzystałem ze wspomnianej na początku książki „Andrzej Mróz. Cudowna, cudowna historia”, autorstwa Ludwiki Włodek. Z tej książki pochodzi też cytat z listu do Andrzeja Nowackiego.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum