23 maja 2014 14:02

„Sztuczność polskiej chwały” – archiwalny tekst Darka Króla z „Brytana” nr 12

Jakiś czas temu na forum dyskusyjnym wspinanie.pl poruszyłem problem współczesnego kucia skały. Spór, jaki rozgorzał, oczywiście nie dziwi, kucie (preparowanie skały) od zawsze budziło mniejsze lub większe kontrowersje. Swój rozkwit przeżywało na przełomie lat 80. i  90. ubiegłego wieku i ten właśnie okres bardzo trafnie opisuje Darek Król – główny animator i redaktor papierowego „Brytana”.

Darek opisał tzw. sztuczność polskiej chwały, starając się dokładnie oszacować i przedstawić dominujące wtedy zjawisko. Artykuł ukazał się w „Brytanie” nr 12 jesienią 1996 roku, w dziale „Tłuczenie piany”. Jego tekst przepełniony jest pragmatyzmem i zrozumieniem dla „konieczności” preparowania dróg. Jednak czuć w nim pewien dyskomfort i towarzyszące również tamtym czasom wahania, o czym świadczą napisane przez niego słowa:

Sztuczności wprowadziły wiele nowego w polską skałę. Tego zanegować się nie da. Usunąć ich też się nie da. Istnieje jednak gdzieś jakaś niepewność co do słuszności ich wprowadzenia. I zasadności kontynuowania tej linii działań.

Ostatnio również mogliśmy usłyszeć głosy pełne pragmatycznego podejścia do preparowania skały. Akceptację dla tego typu działań ma zapewnić choćby lista sztucznych polskich ekstremów. W myśl założenia – skoro najlepsi z nas wspinają się po sztucznych drogach, to tym samym akceptują idee takiej ingerencji człowieka w skałę.

Nie da się ukryć, że to pewnego rodzaju nadinterpretacja – nie ma sensu i potrzeby wikłania historycznych dróg we współczesny spór o kucie. To prawda, niektóre ekstremy z lat 90. są ważnymi elementami współczesnych topowych wspinaczek, choćby Deklaracja nieśmiertelności (Sprawa Honoru) czy Pijane trójkąty (Made in Poland). Jednak szanowanie historii, czy też po prostu wspinaczka w miejscach tak popularnych jak Wielka Cima czy Jaskinia Mamutowa nie musi się automatycznie wiązać z poparciem dla preparowania kolejnych dróg.

Zapraszamy do zapoznania się z archiwalnym tekstem Darka Króla. Niedługo przedstawimy zaktualizowaną wersję najnowszych polskich ekstremów – zobaczymy wtedy, jak prezentuje się „sztuczność polskiej chwały” A.D. 2014. Czy faktycznie wykuwała się ona całkiem niedawno?

Piotr „Sprocket” Turkot

"Brytan" nr 12 (jesień 1996)

„Brytan” nr 12
(jesień 1996)

Oglądanie zachodnich magazynów lub filmów wspinaczkowych ma zazwyczaj podobne „złowrogie” skutki. Oczy wychodzą z orbit, wnętrze się skręca z zazdrości. Kuszenie jest silne – piękne, długie drogi, rewelacyjne formacje, zajebiste dziurki i krawądki. W następstwie odurzenia, co roku, dziesiątki wspinaczy z Polski opuszczają Ojczyznę Białego Wapienia aby wszystkiego tego doświadczyć.

Na ogół każdy przywozi z powrotem tak zwane „niezapomniane wrażenia”. Rzadko zdarzają się łojarze, którzy wracają zdegus­towani. Jakość skały i dróg nie jest, na ogół, poddawana w wątpli­wość. Powrót do Kraju Szopena powoduje jednak dalsze ideali­zowanie śródziemnomorskich klifów. W domu zazwyczaj leje. I jak tu się pocieszyć ubóstwem rodzimego skalnego inwentarza.

Nie chodzi tu o narzekanie nad jakością i ilością polskiej skały. Powiedzmy sobie nawet wprost: dumni jesteś my z polskiej skały! Chociaż jest taka mizerna. Wyślizgana i często deszczem smagnięta. Zarośnięta trawą i krzaczorami. Często krucha i parszywa. Niewysoka i pitkowata. Nic to. Kochać ją trzeba jak Orła Białego. Skała niczemu winna. Jest jaka jest, dobrze, że w ogóle jest.

Do początku lat 80. nikt nie śmiał wytyczyć drogi na skale w sposób sztuczny. Wiele z nią wyczyniano, ryski rozku­to hakami, nicikami przyozdobiono. Ale drogi zawsze miały jakąś logiczną ciągłość. Aż do momentu, gdy pojawiła się na karcie dziejów nowa generacja wspinaczy, którym skały zabrakło.

Nie mam intencji atakować nikogo personalnie, ani indywidual­nie, ani zbiorowo. Nie chcę tu wybrzydzać, ani nawet oceniać czy­jejś działalności. Co się stało, nie odstanie. Nie szukam winnych. Chcę zwrócić jedynie uwagę na ciekawe zjawisko, które stało się, niestety, chlebem codziennym polskiego wspinania. Osiągnięcie wysokiego wyniku w polskich skałkach odbyło się drogą „poprawy natury”.

Zdałem sobie z tego sprawę, wisząc „pewnego” dnia na „pewnej” drodze, na „pewnej” skale i spoglądając tępym wzrokiem w głębię małej dziurki, misternie wyciosanej w wapieniu jakimś „rzezakiem”. Powtarzam, nie twierdzę, że to źle, bo i mnie samemu zdarzyło się poprawić co nieco w skale (przecież nie atakowałbym samego siebie!). „Brytan” ma jednak analizować zjawiska, więc przemilczeć się tego spostrzeżenia nie da.

Strona tytułowa artykułu Darka Króla "Sztuczność polskiej chwały", "Brytan" nr 12

Strona tytułowa artykułu Darka Króla „Sztuczność polskiej chwały”, „Brytan” nr 12

Polska trudność stworzona została dłutem, pędzlem i cementem.

Wszystkie trzy metody mają ten sam skutek, choć dochodzą do celu różnymi drogami.

Dłuto (użyjmy tego słowa symbolicznie, bowiem w grę wchodzi jeszcze wiertełko, śrubokręt, młotek, majzel, pilnik, a nawet klucze od mieszkania, nic nie wiadomo mi o młotach i oskardach) otwiera możliwości tam gdzie wydaje się ich nie być, a więc dodaje chwytów. Mówimy wtedy o chwytach kutych, wykutych, podkuwanych lub „poprawianych”.

Pędzel (w grę wchodzi jeszcze flamaster, mazak, patyk, szmatka i palec) tworzy „nowe” poprzez odejmowanie chwytów i „wycinanie” skały, której dotknięcie oznacza „spalenie” – tak jak w grze „w dwa ognie”. Powstaje wtedy ogranicznik – pojęcie czysto polskie, z którego jak mniemam możemy być dumni, bowiem nikt jeszcze przed nami na to nie wpadł.

Cemencik godzi salomonowo obie wymienione metody – można chwyciki odjąć poprzez ich całkowitą elim­inację, można chwyciki dodać poprzez domurowanie faktury (w tym przykręcenie nowych betonowo­-żywicznych klam).

Inną konkurencją „utrudniania na siłę” jest tworzenie kombinacji między istniejącymi, sąsiednimi drogami, co nierzadko, komplikuje orientację na ścianie.

Przeanalizujmy teraz zestaw najtrudniejszych polskich dróg, abyśmy mogli się przekonać o sztuczności polskiej chwały:

  • Nieznośna lekkość bytu VI.7 – J. Mamutowa – dokręcone sztuczne chwyty, wykute chwyty, kombinacja dróg,
  • Wszystko na sprzedaż na ogół VI.7 – Podzamcze – podkute chwyty, wykuta dziurka,
  • Pijane trójkąty VI.7 – Podzamcze – ogranicznik, kombinacja dróg,
  • Power Play VI.7 – Pochylec – zacementowane chwyty, ogranicznik, kombinacja odcinków dróg,
  • Tyranozaurus Rex VI.7 – Podlesice – droga naturalna i niezależna,
  • Nie dla psa kiełbasa VI.7 – Pochylec – zacementowane chwyty, kombinacja odcinków dróg,
  • Sportland na Mściwoja VI.7 – Podlesice – droga naturalna i niezależna,
  • Potęga trójkątów VI.6+ – Podzamcze – droga naturalna, choć tylko niewielki jej odcinek nie jest kombinacją,
  • Ekspozytura szatana VI.6+ – Pochylec – cementowane chwyty, ogranicznik,
  • Deklaracja nieśmiertelności VI.6+ – Jaskinia Mamutowa – kute chwyty, kombinacja dróg,
  • Rozgrzeszenie VI.6+ – Dolina Kobylańska – kute chwyty, ogranicznik, zecementowane chwyty,
  • Power of Love VI.6+ – Podzamcze – droga naturalna ale przebyta na razie w sposób niestylowy,
  • Geronimo VI.6+ – Sokoliki – ogranicznik,
  • Prestiżowa robota VI.6+ – Podlesice – wykuta dziurka na jeden palec.

Z pozostałych, „łatwiejszych” dróg nie będziemy wyłuskiwać ich drażliwych szczegółów, poprzestaniemy tylko na ich sztuczności. Lista nie jest zapewne pełna.

VI.6/6+ sztuczne są: Chomeini, Czekając na Godoffa i Prestiżowa sprawa.

VI.6/6+ nie są sztuczne: Dezintegracja formy, Wakacje z dupami i I ty możesz zostać orłem (choć jest na niej niemało betonu dla umocnienia klam).

VI.6 sztuczne są: Pierdolony ogranicznik, Przybycie pawianów, 7 batów.

Vl.6 nie są sztuczne: Krucjata trzeźwości, 622 Upadki Bunga, Czysta forma.

Spośród dróg VI.5, VI.5+ i VI.5+/6 sztuczne są tak popularne i słynne drogi jak: Shock the Monkey, Prostowanie odlotu, SuperFitzcarraldo, Kaplica przyjacielu, Łaźnia turecka, Przybycie tytanów, Pożegnanie jesieni, Porozmawiajmy o kobietach, Ommadawn, Infamia, Udręka i ekstaza, Magnum, Grek Korba, Montokwas, Supernity, Pawiany czują się świetnie, Taniec pająka.

Lista jest niekompletna i można by ją przemnożyć jeszcze przez ogromną ilość tego, co wykuto lub ograniczono. Oczywiście, wymienione drogi wcale nie ujmują znaczenia równie długiej liście dróg naturalnych. Ich też jest sporo.

Podkuwanie i malowanie ograniczników nie dotyczy wyłącznie górnych szczebli skali trudności. Coraz częściej zdarzają się amatorzy wytyczenia dróg o średniej trudności, szukający pocieszenia w farbce lub majzelku. Takie drogi jak Prostowanie Obywatela Scurvy VI.3+ (wykute pełne klamy w celu przedłużenia drogi) czy Messerschmidt VI.3 (misternie wykropkowany czerwoną farbą ogranicznik po obu stronach drogi na około 15 metrach w celu odseparowania kilku nieznaczących klamek) sztandarowo definiują sposób nowego myślenia i postępowania.

Nikogo już nie dziwi i nawet nie oburza odrobina sztuczności na drodze. Przyznaliśmy sobie pełne prawo do poprawek.

Rysunek z "Brytana" nr 8, 1993

Rysunek z „Brytana” nr 8, 1993

Dzisiaj kuta dziura nie dziwi. A jak do tego doszło? Kto pamięta pierwsze nieśmiałe klepnięcia majzelkiem? Trudno ustalić kto pierwszy i na jakiej drodze, jaką metodą. Szkoda. Zawsze to przecież jakieś nowatorstwo, jakaś myśl, jakiś geniusz. Nie, nie nabijam się. Nikt nikogo za to nie ukarze. Nawet wyzwiskami nie obrzuci. Nie wiadomo komu ręce uścisnąć, chociaż kilku mocnych kandydatów trzymamy w zanadrzu na liście oczekujących. Polscy wspinacze lubią ograniczniki i podkute dziurki. Nie było większych kłopotów z oswoje­niem się z nimi. Raz tylko, jakaś Wysoka Komisja udzieliła nagany, ale w tak fatalnej chwili i tak niefortunnej sprawie, że wszyscy wokół raczej się obśmiali niż przejęli.

Daleko do nas mają wspinacze z Zachodu, którzy dopiero niedawno wpadli na pomysł, że można chwyty wykuć albo je dokleić. Zresztą kucie szło im oporniej. Gruboskórna etyka dopuściła na początku jedynie doklejanie brzytewek. Być może to właśnie kozacka fantaz­ja płynąca znad Wisły natchnęła chłopaków z Lazurowego Wybrzeża.

Ot, taki choćby Bronx 8c+, cementu całe wory, aż miło popatrzeć. A co dopiero – powspinać się. Nie wpadli oni jeszcze natomiast na ogranicznik i w tym tkwi nasza znaczna przewaga intelektualna (jak zwykle zresztą), bo my już po tych naszych zabiegach VI.7 mamy poprowadzone. Chyba napiszę do jakiegoś Legranda, żeby ograniczył farbą parę klam na Bronxie, to spokojowo wykręci tam 9a. Taki SuperBronx, albo HiperBronx.

Kamienie Milowe

Nie mając więc podstaw, z braku dowodów pierwszeństwa, do złożenia gratulacji geniuszom dłuta i pędzla, możemy tylko wskazać kilka kamieni milowych w historii pokonywania (powalenia na łopatki ?!!) polskiej skały.

Pierwszych kilka „podrasowanych” klamek można było spotkać na:

1985 – Montokwas – jedno z pierwszych bezdyskusyjnych VI.5 pod Krakowem – jedna klama została potrak­towana betonikiem dla „wzmocnienia”.

1986 – Fitzcarraldo VI.4+ – poprawiona krawądka odciągowa i pogłębiona miseczka, obie są wyjściowymi chwytami zasadniczego strzału na drodze.

1986 – Ommadawn – pierwsze poprowadzone VI.5 w Podzamczu – kilka ulepszonych chwycików i jedna „nowa” miseczka.

1987 – Porozmawiajmy o kobietach – jedno z pierwszych VI.5 w Podlesicach – poprawiona młotkiem (aby w paluchy nie „cięła”) zasadnicza dziurka na trzy palce, z której zadaje się przyblok.

1987 – Kaplica przyjacielu – pierwsze VI.5+ – wykuta dziureczka na dwa palce i ograniczniki wymalowane farbą, odseparowujące od chwytów z pobliskich dwóch dróg – skądinąd piękna droga).

1987 – Chomeini – (przejście RP 1989) daleko rzucony kamień milowy i zarazem kamień węgielny modernistycznego podejścia do gołej skały – pierwsza droga wyceniona powyżej VI.5+, choć obecnie podejrzewa się ją wyższe notowanie – VI.6/6+ – wykute dziurki, ale jakie!!?

1988 – Przybycie tytanów – jeszcze więcej betoniku dla wzmocnienia klamek, malutki ogranicznik oddziela od jednej dziureczki, ale mało kto się do niego stosuje – był jakiś taki niezrozumiały.

1989 – SuperFitzcarralldo – wykute chwyty i piękny ogranicznik, który odcina dostęp do kilku klamek w odległości kilku centymetrów, ale zezwala na wpinkę ekspresa w spita znajdującego się poza kreseczką.

1992 – Nieznośna lekkość bytu – pierwsze VI.7 pod Krakowem (choć nikt do końca nie wie ile to ma) ­połączenie dwóch trudnych dróg – wykutego Chomeiniego VI.6/6+ oraz Tańca Pająka VI.5, na którym po raz pierwszy widzimy dokręcone sztuczne klamy oprócz elegancko wykutych dziur.

1993 (rok wytyczenia drogi, prowadzenie RP 1995) – Power Play – drugie VI.7 pod Krakowem – zalepione cementem dziury, tak dokładnie, że to, co zostało, po odpowiednim ograniczeniu farbą w jednym miejscu, dało sytą drogą zamiast dużo łatwiejszego wariantu.

Wymienione drogi są ważnymi przystankami na trasie pędzącego pociągu PKP (Polskiego Klajbingu Postmodemistycznego). Wiele ze sztucznych dróg, to drogi piękne i warte przełojenia. No bo jak tu nie zrobić Ommadawn czy Kaplicy, kiedy sama rozkosz na nich spoczywa.

Sztuczności wprowadziły wiele nowego w polską skałę. Tego zanegować się nie da. Usunąć ich też się nie da. Istnieje jednak gdzieś jakaś niepewność co do słuszności ich wprowadzenia. I zasadności kontynuowania tej linii działań.

A Wy, co myślicie o tej sprawie? Napiszcie do nas, jakie są Wasze przekonania. A może macie jakieś genialne pomysły na nowe rozwiązania techniczne? Może ktoś wie, komu należy się palma pierwszeństwa za ogranicznik?

Darek Król („Brytan” nr 12, 1996)




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    litrowka? [1]
    "Czy faktycznie wykuwała się ona całkiem niedawno?" czy wykluwala? :)

    25-05-2014
    nat