13 maja 2014 15:53

Od samego początku moim celem był szczyt – w Krakowie gościł Peter Habeler

W miniony piątek, 9 maja w sali teatralnej PWST w Krakowie gościł jeden z najwybitniejszych himalaistów na świecie – Peter Habeler. W spotkaniu brali udział także Piotr Pustelnik i Krzysztof Wielicki.

Prelekcja miała tytuł taki sam jak książka, którą Peter napisał we współpracy z Karin Steinbach: „Celem jest szczyt”. Od samego początku dla mnie, a także dla wszystkich wspinaczy mojego pokolenia celem był szczyt. Chcieliśmy przede wszystkim wejść na szczyt – wyjaśnił z naciskiem.

Peter Habeler (fot. Sebastian Płocharski)

Peter Habeler (fot. Sebastian Płocharski)

***

  • Szczęście

Peter Habeler jest Austriakiem, urodził się 22 lipca 1942 roku w Mayrhofen, w tyrolskiej dolinie Zillertal. Jak przyznał podczas prelekcji, na swojej górskiej drodze miał wiele szczęścia, o czym świadczy także właśnie miejsce urodzenia. Góry towarzyszyły mu właściwie od kołyski i bardzo szybko zaczął z tego korzystać, będąc nieustannie pod wrażeniem górskiej przyrody. Szczęśliwie pasję syna wspierała matka, która wychowywała Petera samotnie, bez ojca.

Jej też nie było łatwo, musiała wychowywać dzieci samodzielnie. Dzięki jej postawie mogłem wejść w górski świat, bardzo dużo jej zawdzięczam. Dolina Zillertal, w której dorastałem, to przede wszystkim granitowe ściany, choć zdarzają się też odcinki lodowe. Do tego szczęścia należy dołożyć także to, że miałem bardzo dobrych nauczycieli w górach, to właśnie oni mieli na mnie największy wpływ. Jako dziecko nauczyłem się najwięcej. Bardzo ważny jest instynkt, który wypracowujemy sobie właśnie w okresie dzieciństwa. To później procentuje.

Peter już w wieku 15-16 lat mierzył się z poważnymi wyzwaniami wspinaczkowymi na skalnych i lodowych drogach. – Im stromiej, bardziej niepewnie i trudno, tym ciekawiej – mówił do krakowskiej publiczności. – To jest ta wisienka na torcie.

Peter Habeler podpisuje swoją książkę (fot. Sebastian Płocharski)

Peter Habeler podpisuje swoją książkę (fot. Sebastian Płocharski)

Potem przyszła pora na pierwsze przełomowe wspinaczki „śladami” Waltera Bonattiego. W 1967 roku wraz z Michaelem Meierem dokonał piątego przejścia Centralnego Filara Freney na Mont Blanc. W 1961 roku tam właśnie dokonała się tragedia – pod przywództwem Waltera Bonattiego na Filar wybrali się najlepsi wspinacze włoscy i francuscy. Nadeszło załamanie pogody, skały szybko pokryły się lodem i ostatecznie z siedmiu członków zespołu czterech poniosło śmierć.

W naszym wieku i bez doświadczenia uderzenie na tę drogę, było w pewnym sensie bezczelnością. Ale żeby być dobrym wspinaczem trzeba być nieco bezczelnym albo zwariowanym. Dwa dni w ścianie i udało nam się osiągnąć szczyt. To był dla nas dowód, że możemy pokonywać najtrudniejsze ściany na całym świecie.

Peter przyznał, że dla jego pokolenia Walter Bonatti, który zmarł w wieku 81 lat, był wielkim człowiekiem, kimś w rodzaju świętego. Dla Petera był najważniejszym wspinaczem.

Wreszcie Peter wyjechał w Yosemite, gdzie miał szczęście wspinać się z Dougiem Scottem. W 1970 wraz z nim pokonał Salathe Wall na El Capitan – stając się tym samym pierwszym Europejczykiem, który przeszedł amerykańską drogę bigwallową. Te doświadczenia szybko zaprocentowały – w 1974 roku wraz z Reinholdem Messnerem pobili rekord na północnej ścianie Eigeru, którą pokonali w 10 godzin. Wyczyn został pobity dopiero w 2004 roku przez Ueli Stecka i Stephana Siegrista, którzy tę drogę przeszli w 9 godzin.

O Reinholdzie Messnerze Peter powiedział:

To był najlepszy partner wspinaczkowy, jakiego kiedykolwiek miałem. Był twardy i bardzo odważny, prawie nigdy się nie cofał, dlatego wszystko było z nim możliwe.

Aneta Żukowska
OutdoorMagazyn

Pełna relacja znajduje się na stronie www.outdoormagazyn.pl.

habeler-plansza




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum